Pozostając w dobrej passie kończenia gier i korzystając z aktywnej subskrypcji Xbox Game Pass, zabrałem się również za Forza Horizon 5: Hot Wheels. Potrzebowałem jedynie podstawowej gry, bo pełny pakiet dodatków zakupiłem już na listopadową premierę wyścigów. Coś mi się jednak wydaje, że mogłem ten zakup bardziej przemyśleć.
Wspomnienia z Australii
Nie będę ukrywał, do tego rozszerzenia byłem sceptycznie nastawiony od momentu jego ogłoszenia. Forza Horizon 5: Hot Wheels to drugie już starcie brytyjskiego Playground Games z kultową marką resoraków. Pierwsza próba miała miejsce w 2016 roku, kiedy to postanowiono wypuścić podobny dodatek do Forza Horizon 3. Dziś już niedostępny do cyfrowego zakupu, podobnie jak podstawowa gra.
W tradycji serii było tak, że Forza Horizon najpierw otrzymywała poważny dodatek, a później jakiś zwariowany, zwykle bazujący na znanej licencji, luźno powiązanej ze światem samochodów. W czwartej odsłonie resoraki zostały zastąpione przez klocki LEGO, a rok temu wydano przecież fantastyczne Hot Wheels Unleashed, będące dalej żwawą i rozwijaną grą-usługą przez włoskie Milestone.
Dlatego też właśnie istnienie Forza Horizon 5: Hot Wheels dziwi. Pomyślałem sobie jednak – spokojnie. Być może twórcy rzeczywiście mają jakiś świetny pomysł, przez który chcą ponownie skorzystać z tej licencji. Niestety, wręcz przeciwnie – poczułem się tak, jakby moje pieniądze zainwestowane w Pakiet Dodatków Premium poszły na marne.
Szybkość – jestem szybki!
Zacznijmy jednak od pozytywów. Przede wszystkim, Forza Horizon 5: Hot Wheels imponuje przez wertykalne wykorzystanie dość małej mapy. Mamy więc do dyspozycji potężny, powietrzny zestaw torów, który łączy się w ogromną przestrzeń do wyścigowych zabaw. Na nim znajduje się mnóstwo powietrznych dysz oraz paneli przyspieszających, dzięki którym osiąganie prędkości powyżej 350 km/h jest codziennością.
Gdy tylko wjeżdżamy na magnetyczną część toru, łatwo samemu skręcić głową z wrażenia. Kamera przełamuje grawitację wraz z naszym pojazdem, a poczucie prędkości na prostych odcinkach jest niewyobrażalnie świetne, nawet grając na słabszej konfiguracji w 30 kl./s. Realistyczna natura wyścigów w Forza Horizon 5 nie pomaga jednak temu dodatkowi. Dodatkowe dekoracje nie są specjalnie wykorzystywane w rozgrywce, a ich zdobywanie służy wyłącznie budowaniu własnych kreacji, lądujących w Laboratorium Zawodów.
Nie bez powodu jednak wspomniałem o wertykalności gry. Podczas gdy na górze dzieje się zabawkowe szaleństwo, na dole oddano do dyspozycji mnóstwo dróg terenowych. Widziałem w Laboratorium Zawodów, że gracze tworzyli z nich nawet 20-kilometrowe trasy, co oznacza iż da się z nich coś sensownego stworzyć. Szkoda tylko, że główna kampania nie zainteresowała się nimi aż tak, jak zrobili to gracze. Zwłaszcza po zagraniu w Hot Wheels Unleashed widzę, że ten dodatek powinien być jeszcze bardziej szalony, zmierzający nawet w kierunku wyścigów gokartów. Cała nadzieja więc w kreacjach społeczności!
Zostań legendą Hot Wheels
Głowna kampania Forza Horizon 5: Hot Wheels to prosty zestaw wyzwań, podzielonych na pięć bloków. Te wyróżniają klasy samochodów znane z podstawowej gry – B, A, S1, S2 oraz X. Miłym zaskoczeniem jest fakt, że aby odblokować pojazdy z wyższych klas, trzeba zdobyć wystarczającą liczbę punktów z poprzedniego bloku. Ciekawe rozwiązanie, patrząc na to, jak seria zwykła się nie ograniczać i szybko pozwalać na jeżdżenie najpotężniejszymi autami.
Tutaj jednak nie ma co zaglądać do garażu – rozdawane przez dodatek resoraki są znacznie mocniejsze od rzeczywistych samochodów z tych samych klas, zwłaszcza po ich ulepszeniu przez zajrzenie do projektów społeczności. Krótko mówiąc, używając innych pojazdów można dość łatwo utrudnić sobie rozgrywkę. Szkoda, bo dodatek proponuje zaledwie 10 nowych wehikułów, a też nie wszystkie są sygnowane logo Hot Wheels.
Tym płynnym akcentem przechodzę też do końca zalet, ponieważ wyzwaniom zawartym w blokach brakuje jakiegokolwiek dodatkowego polotu. Nie ma niczego, co nie pojawiłoby się w poprzednich iteracjach marki. Mamy więc konkretną listę wyścigów i pokazówek do zaliczenia. Standardowa afera – uzyskaj jak najwięcej gwiazdek przejeżdżając przez fotoradary, strefy pomiarowe i strefy driftu, a także wyskakując jak najdalej z niebezpiecznych ramp. Tylko właśnie – to wszystko już było.
Twórcy umieścili również dodatkowe tablice oraz maskotki do rozbicia, a za część fabularną stanowi Historia Hot Wheels, która w niewymagających próbach czasowych opowiada historię marki resoraków. To ostatnie zabolało mnie najbardziej – czytane dialogi brzmiały jak wyciąg z Wikipedii przemieszany z poprawkami od działu PR Hot Wheels. Nawet nie postarano się o dodatkowe utwory w radiu, których z każdą odsłoną jest w stacjach coraz mniej. Brak jakiejkolwiek inwencji kreatywnej w tworzeniu wyzwań sprawił, że bardzo się zmuszałem aby ukończyć ten dodatek. Reklama Hot Wheels całkowicie zabiła festiwalowy klimat, przez który pokochałem tę serię.
Zmarnowany potencjał
Mam wrażenie, że moje rozczarowanie Forza Horizon 5: Hot Wheels wynika ze stosunku do samego motywu rozszerzenia. Hot Wheels Unleashed pokazało, że da się zrobić fantastyczną, żyjącą produkcję o resorakach, z toną dodatkowych licencji oraz zręcznościową, niemalże automatową rozgrywką. Następnie przychodzą jednak Microsoft i Playground Games, dostarczając graczom niezbędne minimum, które przy okazji jest następną reklamą dla producenta zabawek.
Tym niezbędnym minimum jest garstka dodatkowych wyzwań, kilka samochodów i nowa mapa, która mocno ogranicza wolność znaną z meksykańskiej porcji Forza Horizon 5. Jest to duże rozczarowanie, gdyż dodatki będą tylko dwa. Nawet, jeśli ktoś nie grał w rozszerzenie do australijskiej odsłony serii, i tak po prostu Hot Wheels dostarcza więcej tego samego, co podstawowa gra – a nawet mniej, bo atmosfery festiwalu szukać tutaj ze świecą.
Nie bawiłem się źle, lecz jest to zdecydowanie zbyt bezpieczny dodatek, jak na obecność tytułu w Xbox Game Pass. On nie musiał się sprzedać, bo sporo graczy zakupiło ten Zestaw Dodatków Premium w ciemno. Tylko najstarsi górale pamiętają, gdy Forza Horizon emanowała energią prawdziwego festiwalu muzycznego. Wygrały jednak tabelki w Excelu oraz czysta kalkulacja, która ma doprowadzić najmłodszych fanów Hot Wheels do zakupu Xbox Series S przez ich rodziców. Szkoda tylko, że dzieje się to kosztem duszy najlepszej serii zręcznościowych gier wyścigowych na rynku.
Kolejna przestroga, by nie zamawiać dodatków w ciemno.