Ponad 5500 przejechanych kilometrów, 100 godzin rozgrywki, 312 samochodów w garażu, a także dziesiątki ukończonych wyzwań na mapie Meksyku. Z takim stażem wreszcie mogę na spokojnie opowiedzieć Wam o zmianach, jakie zaszły w Forza Horizon 5.
Więcej tego samego
Takim stwierdzeniem można podsumować zmiany, jakie zaszły w Forza Horizon 5 względem poprzedniczki. Pomimo tego, nowa mapa w Meksyku jest wystarczającą przynętą, żeby otępić graczy na kilkanaście godzin. W porównaniu do Wielkiej Brytanii, Meksyk operuje o wiele żywszymi kolorami. Lokacje na mapie też są zdecydowanie bardziej zróżnicowane, przez co nawet zwykła przejażdżka potrafi zaangażować gracza na wiele godzin.
Zmiany mogą być bardziej widoczne dla osób, które nie wracały do Forza Horizon 4 zbyt często. Do Meksyku powrócił chociażby tryb Eliminator. Samochodowa wariacja na temat battle-royale, która swobodnie mogłaby uchodzić za zupełnie inną grę. Znajdowanie coraz lepszych aut na mapie, wyścigi na krótki dystans z innymi uczestnikami zabawy – Eliminator wciąga jak bagno, czego doświadczyłem podczas jednej sesji, która przedłużyła się do 4 nad ranem.
Forza Horizon 5 jest przedłużeniem tego wszystkiego, co czwarta odsłona osiągnęła w ciągu trzech lat. Można to potraktować jako potężne DLC z nową mapą, samochodami, wyścigami, fotoradarami oraz pokazówkami. Objawia się to również pod kątem technicznym. Najnowsze dzieło Playground Games działa na moim komputerze dokładnie na takich samych ustawieniach graficznych, co Forza Horizon 4. Nie ma w tym nic złego. Przecież dzięki temu mogę również cieszyć się wyścigami w Meksyku.
Priorytetem było jednak dotarcie do jak największej liczby graczy. Dlatego też zrezygnowano ze śledzenia promieni poza oglądaniem samochodu w domu gracza. Czasami jest tak, że po nowej generacji konsol oczekujesz, żeby zwaliła z nóg, żebyś marzył potem miesiącami o zakupie Xbox Series X, by tylko zagrać w ten najnowszy cukiereczek. Forza Horizon 5 mogła to zrobić, ale zadowolenie posiadaczy starych konsol okazało się dla Microsoftu ważniejsze.
Społeczeństwo kolekcjonerów
Gdy już jednak przestaniemy narzekać, dalej czeka na nas fantastyczna gra wyścigowa. Mapa Meksyku została wypełniona przez twórców różnymi zawodami, które pomogą graczom odblokować kolejne części festiwalu. I – co najlepsze – nic nie stoi na przeszkodzie, aby każde z nich ukończyć podrasowanym Golfem. Pomimo ogromu pojazdów dostępnych w grze, trudno wybaczyć twórcom takie braki w autach, które pojawiły się w poprzednich odsłonach (Alfa Romeo, Lancia, Fiat). Niemniej jednak, niesamowita swoboda, jaką dają nam autorzy w kreowaniu zawodów, zachęca do próbowania następnych aut. Ułatwia to też sama produkcja, która nagradza grającego za każdą głupotkę, jakiej ten podejmie się na torze.
Nawet nieintencjonalny poślizg kończy się darmowymi punktami doświadczenia, które produkują losowania. W nich można wygrać elementy garderoby, pieniądze bądź samochody do kolekcji. Tutaj jednak pojawia się nowy aspekt społecznościowy. Jeżeli trafi się w garażu duplikat, możemy go wysłać losowej osobie jako prezent. Co najciekawsze, gracze to rzeczywiście robią. 3 na 5 moich logowań do serwerów, zaczyna się od informacji, że ktoś zostawił mi prezent. Nawet powtórki nie bolą tak bardzo – w końcu można taką niespodziankę odesłać gdzieś dalej.
Społeczność to nie tylko wspólne zbieractwo. To także zaawansowany tryb Rivals, pozwalający na zawody między najtwardszymi kierowcami w Meksyku. Forza Horizon 5 zbiera informacje o czasach przejazdów znajomych z Xbox Live, przez co łatwo wzniecić ogień rywalizacji nawet w małej grupie przyjaciół.
Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy zamarzą nam się topowe lokaty na całym świecie. Niestety, Playground Games ma problem z pilnowaniem oszustów, przez co w przypadku wielu tras, pierwsze miejsca okupują czasy rzędu 10 sekund, niemożliwe do wykonania nawet najlepszymi pojazdami. Mam nadzieję, że deweloper zrobi coś z tym w przyszłości, bo takie praktyki zniechęcają do bicia kolejnych rekordów.
Playlista Festiwalowa, czyli endgame w Forza Horizon 5
Gdy już ukończycie większość wyścigów w Forza Horizon 5, do gry może Was przekonać jeszcze Playlista Festiwalowa. Jest to specjalna, cotygodniowa seria zawodów, która zmusza graczy do wykonywania konkretnych zadań, celem otrzymania wyjątkowych nagród. Są to zazwyczaj samochody, których nie można kupić ani poprzez sklep w grze, ani jako płatną zawartość. Tutaj muszę pochwalić Playground Games, ponieważ względem poprzedniej odsłony, cotygodniowe wyzwania są zdecydowanie bardziej zróżnicowane.
To ponownie zmusza gracza do korzystania z różnych pojazdów. Jeden z fotoradarów wymaga na przykład konkretnego modelu Audi, a następne mistrzostwa należy wygrać tylko za pomocą terenówek klasy B. Do tego dochodzą wyzwania związane z trybem fotograficznym, wyścigami sieciowymi czy wreszcie przetrwaniem w battle-royale. Choć zbliża się to niebezpiecznie do zjawiska pracy w grze oraz FOMO, Playlista Festiwalowa to przede wszystkim relaksująca jazda, której trudno sobie odmówić po ciężkim dniu.
Co jest jednak najciekawsze, twórcy postanowili całkowicie zrezygnować z wyścigów rankingowych. Forza Horizon ma ogromne problemy z kulturą jazdy kierowców online. Bierze się to z rodowodu serii. Osoby, które przechodzą z symulacyjnej Forza Motorsport, nie mogą pogodzić się z faktem, że grający zrobią wszystko, by wygrać, łącznie ze spychaniem oponentów poza trasę.
Można odnieść wrażenie, że likwidując całkowicie gry rankingowe, studio wyraźnie miało dość narzekań ze strony osób, liczących na zawodowe wyścigi. Sami twórcy wspominają, że chcieli tę presję wygrywania zdjąć z graczy, nawet jeśli niektórzy lubili tę dawkę adrenaliny. Krótko mówiąc, nie ten adres moi przyjaciele.
Zabawa jak w piaskownicy
Od rozwoju Forza Horizon 3, Microsoft ma wyraźne ambicje, żeby gra stała się wdzięczną finansowo usługą. Dlatego też nawet najnowsza odsłona w Meksyku, jest udostępniona w ramach subskrypcji Xbox Game Pass. To oczywiście łatwo oddala wszelkie zarzuty o powtarzalności. Trudno czepiać się tak dobrej produkcji, której pierwsza dawka kosztuje mniej niż paczka chipsów. Nawet, gdy ukończycie wszystkie wyzwania i zdobędziecie każdą nagrodę, reszta zręcznościowych gier wyścigowych traci zwyczajnie na wartości. Przez to trzeba zapewnić sobie zabawę w Forza Horizon 5 samemu.
Jak to zrobić bez rankingowych gier sieciowych? Na przykład przez tworzenie tras w Laboratorium Zawodów. Gracze potrafią być kreatywni – nie tak dawno pisaliśmy przecież o japońskich wyścigach, jakie dość pieczołowicie zostały odtworzone w dziele Playground Games.
Jeżeli interesuje Was ulepszanie samochodów, można też zająć się tworzeniem konfiguracji na poszczególne typy zawodów oraz udostępniać je społeczności – albo nie, gdy nie lubicie się dzielić. Malowanie pojazdów, odtwarzanie legendarnych wzorów z prawdziwych zawodów oraz gier, a nawet zwykłe wyrażanie siebie. To także są aktywności, jakie mogą zająć mnóstwo czasu w Forza Horizon 5. Tylko z tymi malunkami trzeba nieco uważać. Za wulgarne kreacje może czekać Was banicja nawet na 8000 lat!
Mam jednak ogromną nadzieję, że planowane dwa duże dodatki wniosą zdecydowanie więcej świeżości do Forza Horizon 5. Pomimo wspaniałych wizualiów oraz ogromu zawartości, jest to produkcja męcząca dla weteranów trzeciej i czwartej odsłony. Lepszy model zniszczeń oraz policyjne pościgi (może dodatek w wielkim mieście?) to dwa pierwsze elementy, które mogłyby w przyszłości wnieść brakujący powiew świeżości. Kto wie? Może to jest właśnie punkt wyjścia dla gier, które chcą konkurować z gigantem Microsoftu.
Zdecydowanie widać, że twórcy woleli zrobić grę bezpieczną. Objęcie starej generacji konsol, brak graficznej rewolucji, likwidacja gier rankingowych czy wreszcie dość miałka, lecz przyjemna ścieżka dźwiękowa. To powoduje, że Forza Horizon 5 staje się grą dla wszystkich, tracąc przy tym pazur.
Co jest jednak najważniejsze – i tak będę grać dalej. Nie ma, i długo nie będzie, tak wspaniałej serii wyścigowej, jaką jest Forza Horizon.
Nie jest ona idealna, ale z pewnością najlepsza.