Ford Mustang to przede wszystkim niesamowicie brzmiący silnik V8 (wersja GT), świetna, przyciągająca wzrok sylwetka i osiągi na topowym poziomie. Jak jednak ten symbol amerykańskiej motoryzacji wypada pod względem oprogramowania i technologii? Zapraszam do nietypowego testu Mustanga GT w wersji po liftingu.
Dziś każdy, nawet pony car, ma dwa ekrany
Komputeryzacja samochodów kojarzy się głównie z europejskimi producentami, szczególnie tymi z segmentu premium. Duży ekran systemu infotainment, cyfrowe zegary zamiast analogowych wskaźników i bogaty zestaw systemów bezpieczeństwa oraz wsparcia kierowcy – to wszystko znajdziemy w nowym BMW, Mercedesie czy Volvo.
Co ciekawe, Ford Mustang po otrzymaniu nowości w ramach przeprowadzonego liftingu, zbliżył się do tych europejskich, skomputeryzowanych pojazdów. Oczywiście wciąż zachował on charakterystyczne cechy dla swojego gatunku, jak potężny i duży silnik, nastawienie na frajdę z jazdy i dźwięk wydobywający się z wydechów, który zapowiada, że nie mamy do czynienia z grzecznym Golfem napędzanym jakimś tam 1.0 TSI.
Centralny ekran systemu infotainment o przekątnej 8 cali był dostępny już wcześniej. Służy on do wyświetlania nawigacji, stacji radiowych, interfejsu odtwarzacza muzyki, opcji związanych z podłączonym smartfonem czy ustawień oprogramowania Ford Sync 3. Nowością jest drugi wyświetlacz, który znalazł się tuż za kierownicą, zastępując analogowe wskaźniki. Ma on 12 cali i, co mnie zaskoczyło, naprawdę rozbudowane opcje personalizacji wyświetlanych treści.
Zanim jednak skupimy się na ekranach, a także wyświetlanym na nich oprogramowaniu, przejdźmy do systemów wpływających na bezpieczeństwo i komfort prowadzenia.
Systemy, które podnoszą komfort używania Mustanga na co dzień
Nie znajdziemy funkcji autonomicznego parkowania czy efektownego asystenta cofania wprowadzonego w najnowszych modelach BMW. Osoby wybierające Mustanga nie oczekują dostępności tych systemów, wybierają one mocarnego pony cara, ponieważ sami chcą prowadzić samochód, a nie mają zamiaru oddawać części przyjemności komputerowi. Ford zadbał jednak o kilka systemów, które powinny zwiększyć komfort i bezpieczeństwo. Nie sprawiają one, że kierowca schodzi na drugi plan, to wciąż on jest najważniejszy.
Ford Mustang ma aktywny tempomat, który pozwala nie tylko ustawić stałą prędkość, ale także dostosowuje się do pozostałych uczestników ruchu. Wykrywane są inne pojazdy przed nami i zachowywana jest bezpieczna odległość. Odległość można konfigurować poprzez wybranie jednego z dostępnych poziomów. Przy tym najniższym, przestrzeń między Mustangiem a poprzedzającym autem jest na tyle duża, że spokojnie zmieści się inny samochód.
Tempomat poprawnie wykrywa inne pojazdy i sprawnie dostosowuje do nich prędkość. Nawet, jeśli ktoś nagle znajdzie się na naszym pasie, to reakcja komputera jest zadowalająco szybka. Identycznie jest w przypadku, gdy pas się zwolni – Mustang prawie od razu przyspiesza do wcześniej zadanej prędkości.
Kolejnym udogodnieniem jest asystent, który wykrywa nieplanowane przekroczenie pasa na jezdni. Mustang nie potrafi sam utrzymać się na wyznaczonym pasie, jak niemieckie limuzyny, ale informuje kierowcę o zjechaniu z aktualnego toru jazdy i dodatkowo stara się powrócić poprzez delikatne ruchy kierownicą. Oczywiście niezamierzona zmiana pasa oznacza dla komputera przekroczenie linii bez użycia kierunkowskazu.
Co mnie bardzo cieszy, zarówno aktywny tempomat, jak i asystent pasa ruchu, to systemy należące do seryjnego wyposażenia każdego odświeżonego Mustanga. Do pełni szczęście zabrakło mi tylko asystenta martwego pola.
Jak parkuje się Mustangiem?
Mustang ma imponująco długi przód, co wygląda naprawdę świetnie, ale może okazać się dość problematyczne podczas manewrowania na parkingu. Długa maska przeszkadza szczególnie, gdy na co dzień poruszamy się bardziej miejskim samochodem, jak na przykład autor tego tekstu. Niestety, Ford nie zadbał o zestaw czujników z przodu.
Czujniki, a także kamera cofania, umieszczone są tylko z tyłu. Obraz z kamery nie zachwyca rozdzielczością, ale czytelność stoi na zadowalającym poziomie. Przez pierwsze kilka dni z testowym Mustangiem podczas cofania kamerka okazała się całkiem przydatna i jak najbardziej spełniła swoja rolę.
Wirtualne zegary, które można personalizować
Wśród najbardziej widocznych zmian, które wprowadzono w liftingu Mustanga, znajduje się nowy zestaw zegarów. Producent zrezygnował z analogowych wskazówek i postawił na 12-calowy wyświetlacz z konfigurowalnymi, wirtualnymi zegarami.
Wygląd wskazówek prędkości i obrotów zmienia się zależnie od ustawionego trybu jazdy. W podstawowym kierowca widzi zegary mające imitować klasyczne wskazówki, w trybie sport obrotomierz zostaje rozciągnięty i sięga do prędkościomierza, a z kolei w trybie torowym obrotomierz ciągnie się od lewej do prawej krawędzi ekranu.
Oczywiście konfigurowalna jest również treść wyświetlaną między wirtualnymi zegarami. Za pomocą przycisków umieszczonych na kierownicy, użytkownik może wybrać aktualne zużycie paliwa, ciśnienie opon, dane dotyczące obecnej podróży, informacje o ustawieniach trybu indywidualnego czy proste wskazania nawigacji.
Sporych rozmiarów wyświetlacz pozwala także na korzystanie z funkcji telefonu (np. przegląd ostatnich połączeń) i zmianę wybranych ustawień. Bez sięgania do centralnego ekranu, możemy skonfigurować tryb indywidualny (praca układu kierowniczego, zawieszenie czy dźwięk wydechu), włączyć cichy start (nie obudzimy sąsiadów odpalając rano Mustanga), aktywować pomiar przyspieszenia od 0 km/h do zadanej prędkości, a nawet włączyć tryb blokady przednich kół.
Ford pozwala wybrać kolor elementów interfejsu wyświetlanego na ekranie tuż za kierownicą. Co ciekawe, nie mamy wyłącznie kilku wcześniej przygotowanych schematów kolorystycznych. Kolory można łączyć dowolnie – nic nie stoi nie przeszkodzie, no może z wyjątkiem gustu kierowcy, aby połączyć różowy z żółtym czy niebieski z pomarańczowym.
No dobrze, opcje wyboru kolorów to tylko miły dodatek. Przejdźmy jednak do ważniejszej kwestii – jak z czytelnością cyfrowych zegarów? Treści wyświetlane na ekranie Mustanga pozostają dobrze widoczne w słoneczne dni, a w nocy nie męczą oczu. W tej kwestii nie mam żadnych powodów do narzekania.
Centralny wyświetlacz i system operacyjnych z innych modeli Forda
System infotainment w Mustangu to Ford Sync 3, który powinien być dobrze znany właścicielom innych samochodów producenta. Nie wprowadzono w nim żadnych zmian mających na celu wyróżnienie go na tle pozostałych rozwiązaniach stosowanych w Fordach.
Postawienie na ten sam system nie jest wadą. Po pierwsze, otrzymujemy już dopracowane oprogramowanie. Po drugie, w założeniach powinno ono lepiej współpracować z szerszą gamą urządzeń. Po trzecie, Ford nie musiał pracować nad nowym systemem, co wiązałoby się z dodatkowymi kosztami i niewykluczone, że z wyższą ceną Mustanga.
System Ford Sync 3 z pewnością należy docenić za intuicyjność. Nie miałem większych problemów ze znalezieniem wybranych ustawień, podłączenie smartfona sprowadza się tylko do kilku kliknięć, a nawigację obsłużyłem od razu po zajęciu miejsca kierowcy. Niestety, nie jest idealnie – Sync 3 wygląda wątpliwie atrakcyjnie, momentami wizualnie kojarzy mi się on z oprogramowaniem instalowanym na kasach samoobsługowych w supermarketach.
Sprawę wątpliwej atrakcyjności ratuje opcjonalny ciemny motyw, ale korzystanie z niego w dzień nie należy do zbyt wygodnych – maksymalna jasność ekranu jest trochę za niska. Z drugiej strony, czy ktoś kupując tak niesamowite auto jak Mustang będzie przejmował się wyglądem systemu infotainment? Wątpię, dla kierowcy ważniejsze będzie, że wszystko jest pod ręką, obsługa jest prosta, a tuż przed nim pracuje mocarny silnik V8.
Wbudowana nawigacja jak najbardziej może zastąpić Mapy Google. Ma ona aktualną siatkę dróg, informuje o ograniczeniach prędkości, wskazania są wyraźne i czytelne. Do tego dochodzi dość dobra baza punktów POI, takich jak parkingi czy stacje benzynowe, a także asystent pasa ruchu. Przed wybranymi, bardziej rozbudowanymi skrzyżowaniami i innymi miejscami, w których zmieniamy kierunek jazdy, nawigacja potrafi wyświetlić dodatkowy widok z lotu ptaka.
Nawigacja wypada dobrze, ale zdarzają się jej małe wpadki. Podczas testów wyznaczyła ona trasę przez jedną z ulic w Warszawie, mimo obowiązującego zakazu. Należy jednak mieć na uwadze, że problem najprawdopodobniej wynikał z prowadzanych aktualnie prac remontowanych. Nawigacja Forda nie jest tutaj oczywiście wyjątkiem, podobne skłonności mają mapy konkurencji, a także Mapy Google i inne nawigacje na smartfony.
Obsługa Ford Sync 3 na centralnym wyświetlaczu odbywa się za pomocą dotyku. Ekran Mustanga reaguje sprawnie, nie czuć żadnych opóźnień. Podoba mi się również, że dość dobrze opiera się on odciskom palców. Mógłby on jednak być minimalnie jaśniejszy. Nie zabrakło oczywiście obsługi Android Auto i Apple CarPlay – połączenie realizowane jest przewodowo, Mustang ma też złącza USB.
Ford Mustang potrafi pozytywnie zaskoczyć
Na wstępie podsumowania zaznaczę, że nie należy oczekiwać po Mustangu technologii z najnowszych modeli Mercedesa czy BMW. Po pierwsze, ten pony car jest znacznie tańszy od topowo wyposażonych limuzyn z Niemiec. Po drugie, jego atrakcyjność nie polega na dostępnych systemach wsparcia kierowcy czy zaawansowanym oprogramowaniu infotainment. Po trzecie, nawet, jakby nie miał żadnego ekranu i dodatkowych systemów, to i tak byłby super autem.
Mimo iż Mustang został stworzony, aby zapewniać frajdę dzięki silnikowi V8 i przyciągać wzrok wszystkich na ulicy, to producent nie zapomniał o dodatkach występujących w nowoczesnych autach. Mamy dobrze działający aktywny tempomat, funkcję ostrzegania przed niezamierzonym przekroczeniem pasa jezdni czy zestaw czujników parkowania i kamerkę.
Równie dobrze wypada wnętrze – 12-calowy ekran z zestawem personalizowanych wirtualnych zegarów, a także intuicyjny system Ford Sync 3. Może i całość nie ma równie atrakcyjnej grafiki, jak system infotainment w Audi A6 czy tylu opcji, jak BMW iDrive w najnowszej serii 3, ale w zupełności wystarcza do codziennej jazdy.
Powiem więcej, to właśnie dzięki oprogramowaniu Ford Mustang może dla wybranych osób stać się jedynym samochodem, którym pojadą na wakacje, na zakupy do marketu, podłączą smartfon przez Apple CarPlay, a wieczorem pochwalą się na mieście brzemieniem amerykańskiego V8. Jeśli właśnie taki był cel producenta, to mimo kilku małych niedociągnięć, został on wypełniony.
Polecamy również:
Alfa Romeo Giulia – sprawdziłem system infotainment w pięknej Włoszce