Elektryczny Fiat 600e jest interesujący z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wizualnie należy do naprawdę uroczych samochodów. Po drugie, jest produkowany w fabryce zlokalizowanej w Polsce. Nie mogłem więc odmówić sobie testu tego samochodu.
Atrakcyjny, ale wyposażenie jest dość biedne
Izera jeszcze się nie pojawiła na rynku i raczej nie stanie się to zbyt szybko. Muszą nam więc wystarczyć samochody elektryczne, które nie są polskie, ale są produkowane w fabrykach w naszym kraju. Wśród takich aut mamy Jeepa Avengera i prawie bliźniaczy model Fiat 600e. Oba samochody powstają w Tychach, co oczywiście jest jedną z tych dobrych informacji.
Jak już wspomniałem, Jeep Avenger i Fiat 600e to samochody mające naprawdę sporo ze sobą wspólnego. Dzielą płytę podłogową, silniki i wiele innych elementów. Mimo tego łatwo jest zauważyć wizualne różnice, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Po prostu czuć, że Fiat 600e ma w sobie sporo z włoskiego designu, czego nie możemy powiedzieć o Avengerze.
Fiat 600e jak najbardziej może się podobać. Uważam nawet, że to jeden z bardziej uroczych samochodów w segmencie niewielkich, raczej miejskich aut. Wygląda nowocześnie, ale nie jest przesadnie futurystyczny. Świetnie komponuje się z bardziej żywymi i wyróżniającymi się kolorami. Przyznam, że nie wyobrażam go sobie w czarnym, szarym czy białym lakierze.
Wersja, którą otrzymałem na testy, czyli (RED), dostępna jest w kolorze czerwonym, czarnym i białym. Nie będzie chyba zaskoczeniem, gdy dodam, że zdecydowanie polecam wybrać wariant czerwony. Wypada tutaj dodać, że nazwę (RED) specjalnie zapisałem w ten sposób, bowiem mamy do czynienia z organizacją walczącą m.in. z AIDS. Powinna być ona dobrze znana użytkownikom sprzętu Apple – firma z Cupertino też wydaje specjalne produkty z linii (PRODUCT)RED.
Bazowa wersja w podstawie niestety jest biednie wyposażona. Nie mamy kamery cofania, nawigacji, systemu bezkluczykowego czy nawet felg aluminiowych. Co więcej, mówimy o samochodzie, który katalogowo startuje od 165 tys. złotych. W niewielkim, lecz dość wysoko wycenionym elektryku, dostajemy kołpaki, co w mojej opinii jest bardzo słabym zagraniem.
Dostępna jest wersja wyposażenia La Prima, która nie ma wyżej wymienionych braków, ale tutaj trzeba szykować już 190 tys. złotych. Obie wersje, jeśli chodzi o modele napędzane silnikami elektrycznymi, zapewniają identyczną liczbę koni mechanicznych i akumulator o takiej samej pojemności. Różnice dotyczą wersji kolorystycznych oraz wyposażenia. Dodam, że Fiat 600 dostępny jest jeszcze w wersji spalinowej z silnikiem 1.2 MHEV 100 KM, która startuje od 108 tys. złotych, ale sporo dodatków wymaga dopłaty.
Fiat 600e ma 4171 mm długości, 1781 mm szerokości (1981 mm wraz z lusterkami) i 1523 mm wysokości. Rozstaw osi wynosi dokładnie 2562 mm, a masa własna to 1595 kg. Producent chwali się średnicą zawracania 10,5 m. Należy jeszcze wspomnieć, że bagażnik z tyłu ma 360 litrów i to jedyny bagażnik, bowiem pod przednią maską znajdziemy tylko silnik elektryczny.
Wnętrze wygląda dobrze, ale materiały nie zachwycają
Deska rozdzielcza nawiązuje do Fiata 500, zarówno do tego nowego, jak i pierwszej generacji oraz do Fiata 600 produkowanego w latach 50. i 60. W końcu mamy zestaw wskaźników umieszczonych w tubie, aczkolwiek – w przeciwieństwie do starszych „Pięćsetek” czy „Sześćsetek” – otrzymujemy cyfrowe, konfigurowalne zegary. Nawiązaniem do dawnych Fiatów 500 i 600 jest również widoczna na desce rozdzielczej blacha, która w 600e jest utrzymana w kolorze nadwozia.
W ramach ciekawostki dodam, że 600 to po włosku „seicento”, a pewnie dobrze kojarzycie Fiata Seicento, który w Polsce odniósł niemały sukces. On również był produkowany w fabryce w Tychach. Mam jednak problem z nazwaniem modelu 600e nowym, elektrycznym Seicento, bowiem pod względem wymiarów i innych cech jest to odmienne auto.
Wnętrze też ma swój urok i bardzo dobrze komponuje się z całym samochodem. Szkoda tylko, że znaczna większość materiałów robi przeciętne wrażenie. Czuć po prostu, że mamy sporo taniego plastiku. Jeśli pracowałbym w marketingu Fiata, starałbym się tłumaczyć, że również pierwszy Fiat 500 pod tym względem nie zachwycał, więc tradycja została zachowana.
Fotele w podstawie są materiałowe. Spodobał mi się umieszczony na nich monogram Fiata – niby niewielka rzecz, ale cieszy i dodaje atrakcyjności całemu samochodowi. Widać, że komuś jednak się chciało.
Szkoda, że tego chcenia zabrakło w przypadku materiałów pokrywających deskę rozdzielczą. Ich spasowanie jest dobre, ale – jak już wcześniej zaznaczyłem – przy dotyku nie robią one zbyt dobrego wrażenia.
Dodam, że w wersji La Prima możemy mieć fotele pokryte ekologiczną skórą w kolorze kości słoniowej i turkusowymi akcentami – na żywo prezentuje się to pięknie.
Przy moich 180 cm wzrostu znalazłem wygodną pozycję za kierownicą, a także na miejscu pasażera. Z tyłu jest już trochę klaustrofobicznie, ale gdybym musiał podróżować na tylnej kanapie, to byłbym w stanie to zaakceptować.
Dodam, że Fiatem 600e w ramach testu przejechałem z dwoma kolegami łącznie 200 km – podróż do i z Warszawy. Koledzy, mimo iż mają podobny wzrost, nie narzekali. Mam nadzieję, że faktycznie było im wygodnie, ale zaznaczę, że podróżowali oni za darmo, a – jak wiemy – za darmo to i ocet słodki.
Nie ma nawigacji, ale jest Android Auto/Apple CarPlay
We wnętrzu znajdziemy zestaw fizycznych przycisków, które służą do sterowania klimatyzacją. Do tego dochodzą przyciski przeznaczone do szybkiego przejścia do ekranu głównego w systemie infotainment, ustawień pojazdu, zablokowania zamka i świateł awaryjnych.
Wybór kierunku jazdy został zrealizowany za pomocą czter kolejnych przycisków – nie przepadam za tym rozwiązaniem, ale jest ono do zaakceptowania. Na szczęście nie doświadczyłem takich problemów, jak w Maserati Grecale. Przycisków nie zabrakło też na kierownicy. Układ wszystkich przycisków dobrze znany jest również z bliźniaczego Jeepa Avengera.
Mimo iż przycisków nie brakuje, sterowanie systemem infotainment oparte jest przede wszystkim na 10,25-calowym ekranie. Oprogramowanie też znane jest z Jeepa i innych modeli Stellantis. Poruszanie się po interfejsie jest zazwyczaj wygodne, a znalezienie interesującej nas opcji nie stanowi jakiegokolwiek wyzwania. Na plus możliwość ustawienia widżetów na ekranie głównym, a także dobra responsywność systemu infotainment.
Mamy dwa ekrany, całkiem przyjemny system infotainment, ale Fiat 600e w podstawie nie oferuje nawigacji, a przecież nie mówimy o bardzo tanim samochodzie, w przypadku którego producent musiałby szukać sporych oszczędności. Jeśli chcemy mieć nawigację, musimy sięgnąć po droższą wersję La Prima. Szkoda, bowiem opcjonalna nawigacja bazuje na mapach TomTom i – po moich doświadczeniach z innymi autami Stellantis – uważam, że jest po prostu dobra.
Brak nawigacji sprawia, że otrzymujemy znacznie uboższy system informowania o maksymalnej prędkości. Opiera się on wówczas tylko na znakach odczytanych przez kamerę samochodu, więc dość często komputer nie wyświetla obowiązującego ograniczenia.
To z kolei sprawia, że jedna z lepszych funkcji tempomatu jest w wielu scenariuszach bezużyteczna – Fiat 600e jednym przyciskiem pozwala dostosować tempomat do ograniczenia prędkości. Skoro już poruszyliśmy temat tempomatu, to w wersji (RED) utrzymuje on wyłącznie wyznaczoną prędkość i nie wykrywa innych pojazdów przed autem.
Przyjmijmy, że rekompensatą za brak fabrycznej nawigacji jest bezprzewodowa obsługa Android Auto i Apple CarPlay. Korzystałem tylko z CarPlay, ale dodam, że przez okres testów nie miałem żadnych problemów.
W mieście sprawdza się zdecydowanie dobrze
Na pokładzie, a dokładniej pod maską, znalazł się silnik elektryczny dostarczający 156 KM. Moc przekazywana jest wyłącznie na przednie koła. Fiat 600e rozpędza się od 0 do 100 km/h w czasie 9 sekund, a prędkość maksymalna wynosi 150 km/h.
Powyższe liczby nie robią wrażenia, szczególnie w świecie samochodów elektrycznych, które naprawdę potrafią wgniatać w fotel podczas przyspieszania. Śmiem jednak twierdzić, że osiągi Fiata 600e są w zupełności wystarczające do jazdy po mieście. Nie wygramy wyścigu spod świateł, ale bez problemu zmienimy pas czy włączymy się do ruchu. Tym bardziej, że bohater tego tekstu, tak jak prawie każdy elektryk, ochoczo reaguje na mocniejsze wciśnięcie pedału przyspieszenia.
Wcześniej wspomniałem, że w ramach trasy testowej pojechałem autem do Warszawy. Podróż autostradą była do zaakceptowania, bowiem przy wyższych prędkościach Fiat 600e prowadzi się pewnie, aczkolwiek w kabinie jest dość głośno. Natomiast po samej Warszawie jeździło mi się przyjmie – sprawna reakcja na pedał przyspieszenia, dobra zwrotność i całkiem niezły układ kierowniczy. Owszem, nie jest to samochód usportowiony, ale poprawnie słucha poleceń kierowcy.
Jak z zasięgiem?
Fiat 600e wyposażony jest w akumulator o pojemności 54 kWh brutto. Kierowca do dyspozycji otrzymuje jednak 51 kWh. Deklarowany zasięg w cyklu mieszanym wynosi do 409 km według WLTP, ale niekoniecznie udało mi się osiągnąć ten wynik.
Testy odbywały się przy temperaturze wynoszącej około 10 stopni Celsjusza. Klimatyzacja była włączona, słuchałem radia i autem podczas pomiarów podróżowałem tylko ja. W celu uzyskania możliwie najwierniejszego zużycia test odbywał się w dwóch kierunkach na drodze w każdym scenariuszu oprócz miasta, a podane wyniki to średnia wartości z kilku przejazdów:
- jazda po mieście – 14,5 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 350 km,
- jazda z prędkością 50 km/h – 11,4 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 440 km,
- jazda z prędkością 90 km/h – 15,9 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 320 km,
- jazda z prędkością 120 km/h – 21,3 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 230 km,
- jazda z prędkością 140 km/h – 26,1 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 190 km.
Zauważyłem, że Fiat 600e ma ten sam problem, który opisałem w przypadku elektrycznego Opla Astry. Dodam, że oba samochody wyposażone są w ten sam silnik i akumulator. Otóż po wizycie na ładowarce komputer zbyt optymistycznie pokazuje maksymalny zasięg, nawet jeśli wcześniej mieliśmy dość wysokie zużycie energii. Podawany zasięg potrafi być o kilkadziesiąt kilometrów wyższy, więc warto mieć to na uwadze podczas dłuższych wyjazdów.
Szybka ładowarka o mocy 100 kW naładuje akumulator od 0 do 80% w 30 minut. To całkiem dobry wynik, ale należy pamiętać, że akumulator do zbyt pojemnych nie należy. W związku z tym, gdy postanowimy wjechać na drogi szybkiego ruchu, to wizyty na ładowarkach będą dość częste. Na ładowarkach AC możemy ładować się z mocą do 11 kW.
Wróćmy jeszcze na chwilę do mojego wyjazdu do Warszawy. Otóż postanowiłem zostawić na chwilę samochód na ładowarce GreenWaya znajdującej się tuż przy Elektrowni Powiśle. Niestety, ładowarka nie chciała się dogadać z autem. Zadzwoniłem nawet na infolinię, aby zrestartować ładowarkę, co jednak nie pomogło.
Historia jest tym ciekawsza, że inne auta ładowały się tam bez problemu, a Fiat 600e z innymi ładowarkami GreenWaya dogadywał się bez żadnych kłopotów. Podejrzewam, że wina leżała w komunikacji pomiędzy autem a tą konkretną ładowarką. Bez obaw, poziom naładowania akumulatora pozwolił mi do dojechać do innego punktu uzupełniania energii.
Fiat 600e – podsumowanie
Bohater tego tekstu to kolejny samochód elektryczny koncernu Stellantis, który ma sporo wspólnego z resztą rodzeństwa – np. Jeep Avenger, Opel Astra czy Peugeot e-2008. Mamy ten sam silnik elektryczny czy akumulator. Mimo wielu podobieństw, szczególnie z Jeepem Avengerem, design sprawia, że nie pomylimy Fiata 600e z innym modelem. Od razu widać, że to Fiat i włoski samochód.
Fiat 600e może się podobać – ma nowoczesny wygląd, ale nie jest przesadzony. Do tego przyjemnie korzysta się z niego w mieście, chociaż dalsze podróże drogami szybkiego ruchu raczej bym sobie odpuścił. Owszem, można, ale jeśli często podróżujemy, to raczej lepiej sięgnąć po wersję spalinową lub innego BEV-a.
Szkoda tylko, że przy cenie startującej od 165 tys. złotych otrzymujemy dość ubogie wyposażenie. Nie mamy m.in. systemu bezkluczykowego, aktywnego tempomatu, nawigacji, kamery cofania (tyko czujniki), a także dostajemy felgi stalowe z kołpakami. We wnętrzu, mimo iż jest ono całkiem urocze, czuć, że materiały są mocno przeciętne. Natomiast lepiej wyposażona wersja, czyli La Prima, niebezpiecznie zbliża się cenowo do Tesli Model 3, która na papierze jest lepszym samochodem.
Fiat 600e – owszem – może być dobrym wyborem, ale tylko przy naprawdę korzystnym planie finansowania, a także przy założeniu, że szukamy atrakcyjnego BEV-a do jazdy po mieście i na krótkich dystansach.