Tym razem Facebook nawet nie próbuje udawać, że jego aplikacja jest prawie taka sama jak Snapchat. Widzieliśmy takie próby wcześniej – najpierw z Poke, a potem ze Slingshotem. Oba pomysły Zuckerberga nie wypaliły i nie stworzyły zagrożenia dla rosnącego komunikatora wideo. Tym razem Facebook zabrał się do rzeczy z trochę innej perspektywy.
Zuckerberg zorientował się, że nie wygra ze Snapchatem na rozwiniętych już rynkach, gdzie ludzie są już mocno przywiązani do platformy białego duszka, i jedyne zmiany, jakie zachodzą, to rośnięcie Snapchata w siłę. W takim klimacie nikt nie potrzebuje kolejnego Snapchata, kiedy każdy… ma Snapchata. W Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie używa go codziennie ponad 60 milionów ludzi. Co innego, kiedy ktoś mieszka w miejscu, do którego Snapchat jeszcze nie dotarł. Albo dotarł, ale zasięg sieci WiFi jest marny, a smartfony nie oferują zbyt dużo miejsca na aplikacje.
Dlatego powstał „Flash”. Facebook chwali się tym, że aplikacja zajmuje mniej niż 25 MB przestrzeni w pamięci urządzenia. Porównując to ze Snapchatem, który jest trzy razy większy, brzmi to naprawdę nieźle – zwłaszcza w uszach człowieka, który liczy każdy wolny megabajt na swoim budżetowym telefonie. Idąc tym tokiem rozumowania, będąc na przykład takim brazylijskim nastolatkiem i mieszkając w miejscu, gdzie Snapchat w ogóle nie jest popularny (bo zabiera za dużo miejsca!), byłbym szczęśliwy, mogąc korzystać z funkcji tego komunikatora bez zarzucania pamięci swojego urządzenia dziesiątkami MB danych. Przynajmniej Facebook ma nadzieję, że byłbym.
Trzeba przyznać, że strategia jest przednia: zamiast próbować doganiać Snapchata na rynkach, w których prowadzi on o kilka długości, Zuckerberg próbuje rozpocząć z nim wyścig tam, gdzie biały duszek jeszcze nie zdążył się rozgościć. Flash zadebiutował wczoraj w brazylijskim Google Play i Facebook planuje jak najszybciej wprowadzić tę usługę również na innych rynkach.
Ogólnie rzecz biorąc, cała ta ofensywa Facebooka na Snapchata staje się całkiem zabawna. Tylko Zuckerbergowi jest pewnie nieco mniej do śmiechu.
źródło: Recode