Nie jestem fanem mediów społecznościowych. Korzystam z nich w bardzo ograniczonym zakresie już od dawna i, choć wiem, że jestem w mniejszości, to nie jest to dla mnie powodem do wstydu. Facebook po raz kolejny utwierdził mnie w przekonaniu, że jest ściekiem. Mimo to nie mogę się z nim rozstać.
Moja relacja z Facebookiem jest… trudna
Chyba pierwszym medium społecznościowym, które mnie naprawdę wciągnęło, była Nasza Klasa, jeszcze zanim zmieniła się w nk.pl. Dziś szczerze cieszę się, że została zamknięta w 2021 roku i cała jej zawartość została unicestwiona, gdyż z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę z tego, że wiele rzeczy, które udostępniłem w tym serwisie, było po prostu obciachowych i w wielu przypadkach mogłem „ugryźć się w język”. To są jednak tzw. błędy młodości, które każdy popełnia.
Później nadeszła era Facebooka i mawiało się, że jeśli nie masz konta na Facebooku, to nie żyjesz. W jego przypadku również dałem się wciągnąć i aktywnie z niego korzystałem, ale pewnego dnia skasowałem swoje konto, jednak nie dlatego, że wstydziłem się swojej aktywności (bo nie – powód był inny). Niestety po jakimś czasie musiałem ponownie założyć konto na Facebooku, gdyż było mi potrzebne na studiach – ta platforma była jednym skutecznym kanałem komunikowania się ze studentami z mojego roku, a komunikacja między nami była konieczna.
Studia już dawno skończyłem, ale swojego konta nie zdecydowałem się skasować. Obecnie służy mi ono do komunikacji z kilkoma osobami i śledzenia kilku profili, które udostępniają informacje na temat tego, co się dzieje w moim mieście. To ważne dla mnie źródło informacji, lecz jednocześnie często irytujące, gdyż najpopularniejsze profile, skupione na mojej małej ojczyźnie, bywają mocno stronnicze i brak obiektywizmu w wielu ich postach wywołuje u mnie niesmak. Nie mówiąc już o tym, że ich twórcy często „gwiazdorzą”, co także mnie mierzi.
Nie ukrywam, regularnie myślę, a wręcz marzę o tym, żeby skasować swoje konto na Facebooku, lecz powstrzymuje mnie przed tym wizja utraty wygodnego sposobu kontaktu z kilkoma osobami oraz źródła informacji o wydarzeniach w moim mieście (nawet, jeśli często jest ono dla mnie irytujące). Ponadto moje prywatne konto powiązane jest z profilem Tabletowo, więc go potrzebuję, aby móc zarządzać stroną Tabletowo na Facebooku.
Aktualnie moja aktywność na Facebooku jest jednak prawie zerowa – w tym sensie, że nie lajkuję ani nie komentuję postów, nie obserwuję znajomych (tzn. ich posty nie wyświetlają się w moim feedzie), a do tego rzadko przeglądam własny feed (najczęściej przescrolluję kilka postów stron, które teoretycznie obserwuję i na tym się kończy). Przez większość czasu, gdy jestem zalogowany na Facebooku, zarządzam profilem Tabletowo (dla zainteresowanych: nie robię tego jednak sam).
Facebook utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze robię, że nie tracę na niego czasu
Najczęściej po zalogowaniu się do Facebooka patrzę na pierwszy załadowany post, przełączam się na profil Tabletowo i po pracy wylogowuję się z serwisu bezpośrednio z jego poziomu. Rzadko się zdarza, abym poza godzinami pracy zaglądał na tę platformę (choć mam jej aplikację na smartfonie), ale akurat coś mnie tknęło i postanowiłem przescrollować kilka postów.
Szybko jednak pożałowałem, bo po chwili moim oczom ukazał się post z czarno-białym zdjęciem Sławomira Mentzena z czarną wstęgą i informacją, że Kraj stracił jednego z najpotężniejszych mężczyzn. Poniżej napisano zaś, że To smutny dzień dla Polski: żegnamy Sławomira Mentzena. Zauważyć można również napis ONET.PL, jakby to właśnie Onet opublikował tę informację.
Nie zamierzam polemizować z określeniem Sławomira Mentzena „jednym z najpotężniejszych mężczyzn”, jednak taka informacja niewątpliwie może wzbudzić ogromne zainteresowanie, jako że Mentzen jest bardzo medialną i znaną osobą. Oczywiście (chyba?) nie trzeba mówić, że to oszustwo, bowiem Sławomir Mentzen żyje i, miejmy nadzieję, ma się dobrze.
Jako że uważam siebie za świadomego użytkownika internetu, nie dałem się na to nabrać – od razu zgłosiłem ten post jako oszustwo i scrollowałem dalej. Po chwili jednak moim oczom ukazał się kolejny „breaking news” – zdjęcie Agaty Młynarskiej, prowadzonej przez policjanta i policjantkę wraz z informacją, że jej kariera jest skończona.
Agata Młynarska to również znana persona i jej aresztowanie z pewnością odbiłoby się szerokim echem w polskich mediach. Szkopuł w tym, że to zdjęcie nie jest prawdziwe – twarz Pani Agaty została wklejona i widać to wyraźnie, wystarczy chwilę się przyjrzeć, żeby się tego dopatrzeć.
Oczywiście także i ten post zgłosiłem… i to już nie pierwszy raz, bo kilka dni temu widziałem identyczny, który też zgłosiłem. Jak widać Facebook ma to w poważaniu, skoro dalej zezwala na emisję takich oszukańczych reklam.
Zniesmaczony kontynuowałem scrollowanie swojego feedu i zaraz zobaczyłem post ze zdjęciami Huberta Urbańskiego, który miał powiedzieć, że nie wie, o co jest oskarżony, bo po prostu powiedział prawdę. Post miał prowadzić do strony wiadomosci.wp.pl, lecz oczywiście nie prowadził.
Tym razem z czystej ciekawości postanowiłem w niego kliknąć (mimo że byłem pewny, że to też oszustwo) i moja przeglądarka (Opera) ostrzegła mnie, że próbuję przejść na stronę, która może być przejęta lub nieuczciwa i nie powinienem podawać na niej haseł ani danych osobistych. Wcale mnie to nie zdziwiło.
Taki strumień oszukańczych reklam szczerze mnie wkur…zył, bo na sześć-siedem postów aż trzy były scamem, więc nie scrollowałem już dalej, żeby nie tracić nerwów i czasu na zgłaszanie kolejnych oszustw. Jednocześnie trudno mi uwierzyć, że było ich aż tyle i że Facebook w ogóle dopuszcza takie perfidne oszustwa. Czarę goryczy przelała wiadomość zwrotna na zgłoszenie reklamy z twarzą Agaty Młynarskiej, którą otrzymałem kilka dni później. Facebook poinformował mnie, że nie usunął reklamy, bo jego zdaniem nie narusza ona Standardów reklamowych. Absurd w najczystszej postaci!!!
Tego typu postów jest mnóstwo i nie są one nowością, lecz nowością była dla mnie taka „kumulacja” – nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Facebook ma jednak w głębokim poważaniu zgłoszenia użytkowników, gdyż zdarzyło mi się też zgłaszać ewidentnie oszukańcze zaczepki – kiedyś zauważyłem, że jeden męski profil umieszcza pod postami wielu różnych kobiet podobne komentarze, w których pisze, że bardzo mu się podobają i chce nawiązać z nimi relację. Z podobną sytuacją miała do czynienia również moja bliska znajoma.
Logicznie myślący i świadomy internauta od razu zorientuje się, że takie profile to „wirtualni lowelasi”, którzy mają na celu wyłudzenie od spragnionych uwagi i uczucia kobiet pieniędzy. Niestety, często się to im udaje. Zgłosiłem więc te komentarze. Jak myślicie, co zrobił Facebook? Odpowiedział, że nie naruszają one standardów społeczności czy jakoś tak i ich nie usunął. Po prostu ręce opadają…
Nie tylko Facebook ma swoje za uszami
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że zgłaszanie oszukańczych postów i komentarzy oraz profili to walka z wiatrakami, bo – jeżeli już Facebook się zorientuje, że to faktycznie oszustwo – nawet, jeśli zostaną usunięte, to w ich miejsce pojawia się wielokrotnie więcej podobnych. Facebook nie ma skutecznych mechanizmów rozpoznających i blokujących oszustwa.
Niestety, nie tylko Facebook, gdyż na podobne można natknąć się także w innych serwisach społecznościowych. Sporo jest ich również na YouTube, w tym w formie Shortów, które są bardzo popularne. Niedawno jednak dosłownie szczęka mi opadła, gdy YouTube wyświetlił mi reklamę wideo, w której… prezydent Andrzej Duda zachwala inwestycję w już nie pamiętam co, ale chodziło o coś związanego z rządową spółką energetyczną. To już wyższy poziom oszustwa, jednak przestępcy wykorzystują najnowsze technologie – w tym przypadku deepfake.
Nie tylko prezydent Andrzej Duda stał się twarzą oszustwa, bo w przeszłości nieraz widziałem także podobne kampanie z Robertem Lewandowskim czy Kubą Wojewódzkim w rolach głównych – ich osobami również zachęcano do „super inwestycji”. Oczywiście ww. nie zgodzili się na wykorzystanie ich nazwisk i wizerunków – zostały one wykorzystane bezprawnie.
Szczerze nie mogę pojąć, że tacy giganci jak Meta (właściciel m.in. Facebooka, Instagrama i WhatsAppa) czy Google, dysponując wieloma zaawansowanymi technologiami, nie są w stanie stworzyć na tyle inteligentnych algorytmów, które będą w stanie eliminować oszukańcze reklamy jeszcze przed ich opublikowaniem.
Trudno oczekiwać, żeby każdą reklamę weryfikował człowiek, lecz – z drugiej strony -przydałoby się więcej ludzkiej uwagi, gdyż widać, że obecnie wykorzystywane rozwiązania zawodzą.