Prywatność w sieci to kwestia od wielu lat dyskutowana pomiędzy użytkownikami internetu. Skąd biorą się te wszystkie reklamy na Facebooku dotyczące tematów, o których dyskutujemy ze znajomymi?
Facebook wcale nie słyszy naszych rozmów
Sposób w jaki gigant mediów społecznościowych zbiera o nas informacje jest o wiele prostszy i o wiele bardziej efektywny niż nam się wydaje. Działania Facebooka wyjaśnił użytkownik Jesse Pujji na swoim profilu na Twitterze. Okazuje się, że do zbierania informacji o nas firma potrzebuje dwóch rzeczy: Facebook Pixel oraz „Aktualności„.
Facebook Pixel to mały kawałek kodu, którego używa praktycznie każda strona lub mobilna aplikacja na świecie. Pobiera on anonimowe dane, które firma zbiera do kupy: strony internetowe, które odwiedzamy, ile czasu na nich spędzamy, czy kupiliśmy dany produkt itp. Algorytm „Aktualności” traktuje te informacje jako sygnał, wspólnie z innymi danymi, takimi jak wiek, przyjaciele, na co klikamy, a nawet gdzie udostępniamy treści aby znaleźć idealne miejsce do umieszczenia reklamy. Wszystkie operacje działają w połączonych grupach i nie są skojarzone bezpośrednio z nami.
Jeżeli wszystko zadziała, jak należy, to odpowiednia informacja trafi do odpowiedniej grupy, w której znajdziemy się także i my. Marka znajduje klienta, my znajdujemy szukany przez nas przedmiot, a Mark Zuckerberg znajduje kilka kolejnych dolarów na koncie. Wszyscy wygrywają.
A co z rozmowami ze znajomymi? Skąd Facebook wie, że ostatnio dyskutowałem w restauracji ze znajomym o Netfliksowym „Wiedźminie” i podrzuca mi reklamę z czerwonym „N” lub księgarnie, które oferują książki opowiadające historię Geralta?
Kiedy spotykam się z kimś, Facebook wie, że nasze telefony były niedaleko siebie przez około godzinę i żadnego z nas nie było w domu w trakcie pory obiadowej. Ponadto, algorytm pamięta ostatnie 10 stron, jakie odwiedziliśmy ostatnio. Wszystko jest nadal powiązane z kodem urządzenia, a nie z naszym profilem osobistym.
Facebook zakłada, że rozmawialiśmy o treściach, na jakie natrafiliśmy na tych stronach i pokazuje nam reklamy związane z historią przeglądania drugiej osoby. Nie dyskutowaliśmy o większości rzeczy, które ktoś przeglądał, więc tego nie zauważymy. Ale jeżeli tylko dyskutowaliśmy o serialowym Geralcie z Rivii… BUM! Reklama Netflixa staje się dla nas dowodem, że „Facebook podsłuchuje”.
Okazuje się, że gigant korzysta po prostu z technologii, danych i narzędzi dostępnych w większości aplikacji mobilnych i dorzuca do tego kilka modeli z dziedziny probabilistyki. Efektem tego są dostosowane reklamy, które, choć wydają się trochę straszne, pomagają nam trafiać na treści pasujące do urządzenia, z którego korzystamy. Dla Metaverse nie ma znaczenia nasze konto na profilach społecznościowych, tylko ruch, jaki generujemy za pomocą naszych urządzeń.