Era „psot”-pc i quo vadis tablecie?

Blaszak idzie w odstawkę? Mówi się o tym od kilku lat, co najmniej od 2007 roku, kiedy to obwieścił to Steve Jobs. Tablety miały zabić komputery stacjonarne. Tymczasem pecet nadal się trzyma, a tablety dostały zadyszki.

W tym roku w USA po raz pierwszy więcej internetu wyklikano i wytapano na urządzeniach mobilnych, a nie stacjonarnych. Zatem znów podniosły się głosy, że to koniec komputerów stacjonarnych, że teraz to tylko tablety, laptopy, smartfony i konsole do gier. Tym bardziej, że Tim Cook – który przejął schedę po Jobsie – podtrzymuje jego przepowiednie o schyłku komputerów stacjonarnych (niedawno pisał o tym Marcin Kusz). I niby faktycznie rynek pokazuje spadki sprzedaży. W 2013 nawet całkiem spore, bo prawie 10 procent. “Sprzedaż pecetów dramatycznie spada!”, “Sprzedaż pecetów maleje!”, „”Co z blaszakami?!” – zachłystują się nagłówki artykułów w serwisach internetowych. Nadchodzi era post pc, za rok czy dwa te wielkie i zbierające kurz skrzynki będą mieli w domach tylko seniorzy, a za 5 lat nasze dzieci znajdą na strychu peceta i zapytają:

[quote text_size=”small”]

Tata, a co to takie ogromne i pokraczne jest? I na tym kiedyś klikałeś lajki mamie??

[/quote]

O post pc czytam już od kilku lat. Newsy bijące na alarm, bo miały wymierać. Kupować je mieli już jedynie profesjonaliści, którzy potrzebują ich do swoich celów – projektowania grafiki, wideo, animacji, gier itp. Czyli ogólnie niezbyt wielu ludzi. Pecety miały stać się takimi kserokopiarkami – nikomu w domu nie jest potrzebna taka maszyna, skoro ma się małą drukarkę ze skanerem. A do kserowania tysięcy kopii w jakiejś firmie, kserokopiarka jest niezastąpiona. Za kilka lat pecet w domu miał być takim samym zabytkiem, jak obecnie telewizor kineskopowy…

Tyle, że jakoś uparcie nadal ludzie je mają, co więcej – kupują nowe! Pomimo tego, że wcale nie potrzebują ogromnej mocy obliczeniowej, nie składają na nich czasopism do druku, nie obrabiają i konwertują wideo, nie pracują w Photoshopach, nie stawiają serwerów. Ale magia tego, że peceta ogranicza jedynie użytkownik, wciąż działa…

15303914554_941ce12576_o

Blaszaki psocą analitykom i nie chcą się dopasować do ich przewidywań. Dlaczego?

Pecet czy konsola?

O ile lepiej ogląda się treści na dużym telewizorze niż na monitorze – wiedzą o tym wszyscy, którzy podłączyli peceta do jakiegoś Smart-TV czy innego telewizora, który to umożliwia. Bez problemu można obejrzeć film z VOD, DVD czy nawet pograć w grę, a komfort jest nieporównywalny. Oczywiście to samo można zrobić za pomocą konsoli do gier, która miała wyprzeć pecety na polu gier właśnie… Tyle, że nie wyparła, a sami producenci gier niejako podłożyli zgniłe jajo producentom konsol – grafika tego samego tytułu na tych sprzętach różni się znacząco, na korzyść pecetów właśnie.

Konsole są oczywiście popularne, ponieważ w porównaniu konfiguracji są znacznie tańsze, niż odpowiadający im komputer stacjonarny. Zajmują mniej miejsca w domu. Tyle, że:

  • Na konsoli nie napiszesz CV czy nie zmontujesz filmiku z wycieczki.
  • Pad jest świetny przy grach i poruszaniu się po prostym menu, ale do wprowadzania tekstu nadal klawiatura jest najlepsza.
  • Konsole – które niegdyś były promowane jako urządzenia, które działają lepiej i szybciej niż komputer stacjonarny, ponieważ nie są składakami – obecnie potrafią sprawić więcej problemów niż niejeden pecet. Proces uruchomienia gry na współczesnej konsoli – przez różnego rodzaju bugi, zabezpieczenia i aktualizacje – potrafi zająć tyle czasu, co reinstalacja Windows z aktualizacjami i instalacją tej samej gry.
  • Pecet jest elastyczny. Jeśli za pół roku postanowię zostać grafikiem, muzykiem czy programistą, wystarczy kupić na niego odpowiedni program i się go nauczyć. Konsola z zasady blokuje taką elastyczność, ponieważ jest stworzona do konkretnych celów.

Zalet jest więcej, ale te wystarczą. Dlatego nawet, jeśli człowiek kupi sobie czy dziecku konsolę, to i tak, prędzej czy później, będzie rozglądał się za czymś, na czym można pohejtować na forach czy wygodnie poczytać pudelka, nie bawiąc się padem.

Tablet czy pecet?

Tablet jest głównym winowajcą histerii post pc. To właśnie zawrotnie rosnąca sprzedaż tych urządzeń skłaniała analityków do wieszczenia końca ery blaszaków. I w zasadzie wszystko faktycznie na to wskazuje.

5445893508_3e15bc3c07_o

Tablet jest bowiem powiększonym, wygodniejszym smartfonem. Posiada tę jedną rzecz, której smartfon nie ma i nie może mieć, bo przestanie nim być – duży ekran. 7, 8, 9, a nawet 10 cali to już standardy w ofercie tabletów. Urządzenie, na którym można przeglądać internet, udzielać się w serwisach społecznościowych, robić i przerabiać zdjęcia, a nawet proste wideo, pisać dokumenty, wysyłać i odbierać maile, wypełniać tabelki w Excelu, a przede wszystkim pograć – i to za ułamek ceny peceta! Sukces murowany.

Producenci szybko zauważyli też czego brakuje tabletom, by mogły przekonać do siebie opornych. Stworzono więc hybrydy – tablety z doczepioną klawiaturą – bo właśnie jej brak jest najbardziej odczuwalny, gdy musimy wykorzystać go do pracy. Nowe generacje są coraz szybsze i wyeliminowały dokuczliwą rzecz, która niegdyś drażniła ludzi – powolność działania w bardziej skomplikowanych operacjach. To, plus znaczne obniżki cen i coraz bogatsza oferta, pozwoliło tabletom odnieść sukces – o ile w 2011 roku sprzedano ich na całym świecie 72 miliony, w 2012 już 128 milionów, to w 2013 aż 227 milionów (dane za IDC)!

Ale… Tablety nie wyparły pierwszego i naturalnego swojego wroga – laptopów. Po części dlatego, że jeszcze rok temu za cenę jednegi windowsowego tabletu z klawiaturą można było kupić i przyzwoity tani laptop i do tego znośny tablet. Nie wyparły smartfonów, które stają się coraz większe i zbliżają się rozmiarami do najmniejszych tabletów (nawet iPhone!), a do tego dysponują często lepszymi podzespołami i oferują w standardzie to, czego tablety często nie mają – możliwość dzwonienia…

Prognozy wskazują, że boom wygasa. W 2014 według prognoz IDC ma się sprzedać 233 miliony tabletów. Niby wciąż wzrost, ale o ileż mniejszy niż ten sprzed roku! Tylko jednocyfrowy! Komentatorzy, blogerzy wskazują na to, że tablet dla wielu stał się po prostu gadżetem, który trzeba mieć. I zasadniczo – w dobie urządzeń z marketów, po 200 – 300 złotych – każdy, kto bardzo chciał mieć tablet, już go ma. Wielu z tych, którzy się w niego zaopatrzyli, nie czuje potrzeby wymiany na nowy, lepszy, szybszy. Wielu po zakupie stwierdziło, że niekoniecznie jest im potrzebny. Z drugiej strony tablety nadal sprzedają się jak świeże bułeczki, bo obecnie są tańsze niż smartfony i laptopy i zaspokajają w zasadzie wszystkie podstawowe potrzeby dzisiejszego internauty. Stąd np. są idealnym prezentem na urodziny, komunie czy inne święta. Trudno się dziwić, skoro są często tańsze od krawata czy zegarka…

Najważniejsze jednak, że mimo to, nie wyparły pecetów z domów. Okazały się być urządzeniem zupełnie innym, nie mogącym go w pełni zastąpić. Niby odpowiednio mocny tablet z dodatkowym osprzętem w stylu klawiatury, podstawki itp. jest w stanie działać prawie jak domowa stacja robocza, ale wówczas przestaje być tak mobilny, przestaje być tak tani, a jednocześnie… Nadal nie będzie tak elastyczny, jak komputer stacjonarny.

Okazuje się, że ci, którzy mają tablety, nie wyrzucają jednak blaszaków do śmieci. Nie tylko nie wyrzucają, ale kupują nowe. Tablet nie stał sie pc-killerem. Sama rotacja sprzętu też nie jest taka, jakiej życzyliby sobie producenci. Na początku boomu zakładano, że tablety będą wymieniane tak, jak smartfony – w cyklu maksymalnie 2-3 letnim, okazuje się jednak, że użytkownicy tabletów nie chcą kupować nowych prędzej niż co ponad 3, a nawet 4 lata. I chyba tylko w tym schemacie tablet zbliżył się do peceta…

Laptop czy pecet?

Laptopy – słusznie – są oddzielane w statystykach od pecetów, ponieważ trafiają w zupełnie inną filozofię użycia. Mają z zasady być mobilne, przenośne; w związku z tym muszą być niewielkie, do tego jeszcze mają być w miarę wygodne do podobnych zastosowań, jak komputer stacjonarny. Z tego powodu pancerny superlaptop ważący kilka kilogramów i mający 15-calowy ekran jest jak świnka morska – ani to świnka, ani morska; ani laptop, ani pecet. Taki sprzęt musi być trafnym kompromisem pomiędzy nimi, który można trzymać na kolanach w pociągu, na którym można pisać, czytać, zarządzać CMSami i bazami danych, da się też czasem zrobić na upartego skomplikowane rzeczy wymagające mocnych podzespołów, a także pograć nawet.

Wydawałoby się, że pecety będą więc wypierane właśnie przez laptopy. Ewentualnie tablety zaczną wypierać laptopy. I znów okazało się, że niekoniecznie.

8313228260_16d4341eed_o

Przenośne komputery już od dawna sprzedawały się lepiej niż blaszaki. Oto dane według IDC:

  • 2010 – 201,2 mln sprzedanych sztuk,
  • 2011 – 209,4 mln sprzedanych sztuk,
  • 2012 – 201,1 mln sprzedanych sztuk,
  • 2013 – 178,4 mln sprzedanych sztuk,
  • 2014 – 188,8* mln sprzedanych sztuk (prognoza IDC).

Widać wyraźnie, że 2013 to spory spadek sprzedaży – dwucyfrowy! 11 procent mniej laptopów, 9 procent mniej desktopów, a jednocześnie prawie dwukrotny wzrost sprzedaży tabletów! Nietrudno zatem na podstawie tych danych wyrokować o śmierci PC. Tyle, że jak widać, IDC wskazuje, że w bieżącym roku sprzedaż laptopów wzrośnie… Jest to związane z przewidywaniami, dotyczącymi największych marek na rynku komputerów przenośnych. Notują one przez 3 kwartały 2014 roku ponad 4 procentowy wzrost sprzedaży przy jednoczesnym spadku o niecałe 2 proc. sprzedaży pecetów i laptopów razem. Wygląda na to, że ludzie dzięki urządzeniom mobilnym nauczyli się doceniać znane firmy (Lenovo, Asus, HP). Zauważmy, że domowe pecety najczęściej są składakami nie sygnowanymi żadną konkretną marką. Markowe pecety znajdziemy najczęściej w biurach.

Sprzedaż laptopów – choć prawdopodobnie powoli będzie spadać – to zdaniem analityków nadal będzie wysoka. Powodem jest to, co napisałem wyżej – laptop jest prawie tak elastyczny, jak pecet i jest w stanie przy wielu zastosowaniach go zastąpić. Tam, gdzie nie jest potrzebna mobilność, za to wysoka wydajność, nadal będą blaszaki, ale nie każdy pracuje w biurze projektowym, nie każdy tworzy animacje komputerowe. Stąd wymiana pecetów na laptopy jest znacznie bardziej realna niż na tablety. Ale stopień tej wymiany wcale nie jest tak wysoki, jak się wieszczącym post pc wydawało.

No to co z tymi pecetami?

Przyznam, że byłem zaskoczony, gdy dobrałem się do danych IDC dotyczących sprzedaży komputerów stacjonarnych. Przypomnę, że post pc jest do znudzenia powtarzane od kilku lat. Te „dramatyczne” spadki i kraczenie od połowy dekady wskazywałoby na to, że jest naprawdę źle – że sprzedaż polecała na łeb, na szyję, o 50, 60 proc. i nadal spada. A figę! Oto wyniki sprzedaży (znów za IDC oczywiście):

  • 2010 – 145,8 mln sprzedanych sztuk,
  • 2011 – 144 mln sprzedanych sztuk,
  • 2012 – 148,3 mln sprzedanych sztuk,
  • 2013 – 136,7 mln sprzedanych sztuk,
  • 2014 – 129* mln sprzedanych sztuk (prognoza IDC).

Wynik roku 2013 i prognoza na 2014 r. wskazują na faktycznie sporo mniejszą sprzedaż (choć np. dane Gartnera wskazują w tym roku na wzrost sprzedaży PC o 0,1 proc.!), ale… Nie dajmy się zwariować. Przede wszystkim cykl “życia” peceta jest znacznie dłuższy niż smartfona czy tabletu i wynosi lekko licząc 4 lata, a często więcej. Dodatkowo główne rynki – USA i Europa – są w tym momencie nasycone pecetami i jedynym powodem kupna nowego komputera jest konieczność zastąpienia starego. Poza tym… Komputery stacjonarne to w przeważającej większości system operacyjny MS Windows. Ostatnie lata to nowy MS Windows – 8 i 8.1 – bardzo odmienny od wcześniejszych wersji, przez wielu nielubiany, sprawiający użytkownikowi Win XP czy Win 7 na początku sporo problemów. Jak bumerang wraca opinia, że jeśli chodzi o Microsoft, to warto inwestować w co drugi ich OS. Sam jestem użytkownikiem Win 7 i zrezygnowałem świadomie z Win 8 – czekam na Windows 10. A na rynku są w przeważającej części pecety właśnie z Win 8 (no ewentualnie z Linuksem, ale 2014 to kolejny nie-rok Linuksa), co wielu ludzi odstrasza od zakupu, zwłaszcza dlatego, że poczciwy Windows 7 na 2-3 letnim komputerze sprawuje się nadal świetnie.

3511406259_b3d80eb71e_o

Nie tylko głupie opory takich użytkowników, jak ja, wpłynęły na ten spadek sprzedaży pecetów. Z zakupami wstrzymały się też firmy, które musiałyby wydać sporo dodatkowych pieniędzy na szkolenia pracowników i dostosowywanie nowego systemu (np. nowe oprogramowanie). Jeszcze raz powtórzę – mając w miarę mocny komputer stacjonarny zakupiony w 2011 czy nawet 2010 roku nie mamy zasadniczo żadnego większego powodu (poza ewentualną awarią sprzętu) by obecnie kupować nowy. Gry chodzą bez problemu na kartach graficznych i procesorach z 2011 roku, Chrome i Firefox działają w miarę dobrze na komputerach nawet sprzed 10 lat. Filmy da sie oglądać, muzyki da sie słuchać, dokument da się napisać, a obudowę można ewentualnie okleić ładną nalepką. Przy okazji – w ciągu ostatnich 2 lat nie nastąpił żaden znaczący przełom technologiczny w komputerach, skłaniający do ich modernizacji. Owszem, procesory są wydajniejsze, karty szybsze, ale to są procenciki. Nie ma niczego na miarę pamiętnej gry Quake, która potrzebowała procesora Pentium (który do tego przyniósł skok jakościowy w działaniu pecetów) i nie tylko wymusiła na wielu wymianę sprzętu, ale też pobudziła rynek.

Era post pc, era post post pc czy era psot pc?

Wielu z nas przegląda internet za pomocą tabletów i smartfonów. I często na tym kończy się nasza potrzeba posiadania jakiegoś sprzętu. Tacy użytkownicy nigdy nie potrzebowali aż peceta do szczęścia i tacy wkrótce go wyrzucą (o ile już tego nie zrobili).

Ostatnie kilka lat – w Polsce – to również czas zwiększonej mobilności ludzi – jeździmy za pracą, przemieszczamy się, zmieniamy wynajmowane mieszkania co kilka-kilkanaście miesięcy. Polak jadący do Wielkiej Brytanii nie zabierze ze sobą komputera stacjonarnego, raczej sprzeda go czy odda bratu i na miejscu po miesiącu – dwóch kupi sobie laptop. A może nawet nie, skoro do Google Map, Skype, Facebooka, czatu, zdjęć wystarczy mu dowolny tablet – nawet taki z Biedronki.

Menedżerzy, pośrednicy, handlowcy – ci już raczej zawsze będą używać sprzętu przenośnego – i raczej laptopów niż tabletów, ponieważ sa do nich przyzwyczajeni. Tu właśnie tablety mogłyby zdobyć najwięcej – i tu najbardziej przegrywają, bo wciąż trudno na rynku o naprawdę wygodną, szybką i elastyczną hybrydę, która byłaby jednocześnie lżejsza i tańsza niż średniej klasy laptop.

Wygląda na to, że era post-pc to typowy technobabble, popularny w serwisach technologicznych, bo przynoszący sporo komentarzy, a na dodatek niewiele mający wspólnego z rzeczywistością. Kto wie, czy rok po wydaniu Windows 10 sprzedaż pecetów nagle nie wzrośnie na tyle znacząco, że któryś z blogów technologicznych nie obwieści ery post-mobile. W jednym z polskich blogów technologicznych czytałem niedawno o erze post post pc, czyli o upadku tabletów. Upadku – bo sprzedaż wzrośnie w 2014 roku prawdopodobnie o kilka procent, a nie kilkadziesiąt. Hmm..

Chyba jednak będziemy świadkami ery psot pc – komputery stacjonarne sprzedają się nadal, choć gorzej, ale gdy przyjdzie co do czego i nowa gra będzie fatalnie wyglądać na minimalnych ustawieniach – poskładamy sobie nowego blaszaka. Bo pecety wrosły w nas i stały się po prostu centrum domowej rozrywki i pracy. Znikną? Nie sądzę. Nie dopóki nie wymyśli ktoś czegoś tak spektakularnego, że wyrzucimy i pecety, i laptopy, i tablety, i nawet smartfony… Co to będzie? Nie mam pojęcia. Może jakieś cyberwszczepki w mózgu?

PS. Quo vadis tablecie?

Natomiast jestem niezmiernie ciekaw, w którą stronę pójdą tablety? Ogromna ich obecna sprzedaż to jedno, ale jednocześnie obserwuję stojący za całym ich rynkiem pewien brak perspektyw. Do zabawy, do internetu, do prostej pracy – tak, ale co dalej? Czy małe dziecko bawiące się tabletem, gdy dorośnie, poprosi o nowy tablet czy może o konsolę, albo blaszaka, by móc pograć w gry na Steam? Czy człowiek po pracy w domu położy się do łóżka z tabletem czy smartfonem? Czy tablety dorosną do tego, by w pełni zastąpić laptopy? W którą stronę powinny pójść? Jak się powinny zmienić, by naprawdę zawojować rynek i zastąpić komputery PC, konsole czy laptopy? A może też smartfony?

Ja nie wiem. I producenci też chyba do końca nie wiedzą. Co na razie zupełnie nikomu nie przeszkadza.

5176490073_28fe31e8a3_o

PS. 2. O post pc pisali na łamach tabletowo.pl Jakub Szczęsny i Jarosław Morawski. Zapraszam też do lektury ich artykułów!