Jak chodzi o długofalowe prognozy dotyczące jakiejkolwiek dziedziny życia, jestem raczej ostrożny. Nawet w życiu osobistym, staram się za bardzo nie planować pewnych rzeczy, bo jestem świadom tego, że nie dzierżę szklanej kuli i dajmy na to jutro, przechodząc przez pasy, może mnie zabraknąć – z kaprysu losu oraz zasady dynamiki Newtona, która to wyśle mnie wprost na cmentarz. Inaczej jest z rzeczami, w których nie trzeba być jasnowidzem, by dojść do jakiegoś sensownego wniosku. Tak właśnie jest z tematyką ery Post-PC, bardzo zresztą popularnej. Jako, że nas, ludzi, od zarania dziejów bardziej interesowała śmierć kogoś lub czegoś, to wyznawcy tej teorii to grupa bardzo liczna i zdeterminowana.
O co chodzi z erą Post-PC?
Wraz z upowszechnieniem urządzeń mobilnych, raz za sprawą Apple, dwa – dzięki wprawnym działaniom „copy-paste” Samsunga, a następnie innych producentów, doszliśmy do momentu, w którym przecieramy oczy ze zdumienia i zastanawiamy się, po co w ogóle jest nam typowy komputer PC. Spoglądamy na blaszaną obudowę, w której kryją się konieczne do życia komputera podzespoły i dochodzimy do wniosku – fajny jest, ale do noszenia się nie nadaje. Naturalne, bo nie do tego został blaszak stworzony. Inaczej ma się sprawa z laptopami. One co prawda zmieszczą się do plecaka, ale to nie to. Ukoronowaniem postępującego trendu jest nic innego jak tablet (lub smartfon), dzięki któremu zrobimy właściwie to samo, co w przypadku biurkowego komputera czy laptopa. Jako, że w prostych zastosowaniach i tablet i pecet spisują się tak samo dobrze, większość ludzi nie widzi już przyszłości dla komputerów klasy PC. Dlaczego? Bo ze smartfona czy tabletu można śmiało skorzystać na ulicy bez zbędnych ceregieli. A z laptopem jest pewien problem, o blaszaku nie wspominając.
Idąc tym tropem można postawić tezę, że im łatwiejsze do obsłużenia mamy rozwiązanie w zanadrzu, tym chętniej będziemy z niego korzystać. W tym także pomagają nam operatorzy komórkowi, którzy prześcigają się w korzystnych ofertach dostępu do mobilnego internetu. Patrząc na rozwój naszej cywilizacji można odnieść wrażenie, że człowiek pcha wózek z napisem „ewolucja” w kierunku, który nazywa się „lenistwo”. Upraszczanie sobie życia to nasz cel – bo czym niby jest tablet w stosunku do komputera przenośnego?
Na potwierdzenie poprzedniego akapitu podam prosty i oczywisty fakt. Wcześniej człowiek używał „dwukanałowej komunikacji” z jakimkolwiek urządzeniem – czy to z komputerem, czy smartfonem. Przy czym każdy kanał był całkowicie jednostronny. I tak oto ekran ukazywał efekty naszej pracy, ale nic więcej nie potrafił. Porozumiewanie się z użytkownikiem przez ekran było odgórnie zarezerwowane dla urządzenia i tylko dla urządzenia. Z kolei my, użytkownicy, obsługiwaliśmy je albo poprzez wbudowane przyciski, albo za pomocą klawiatury lub myszki i te sposoby komunikacji z urządzeniem były zarezerwowane dla nas. I tylko dla nas. Jak jest w przypadku dzisiejszego smartfona lub tabletu? Ekran jest dwustronnym kanałem komunikacji. Uprościliśmy sobie życie, skondensowaliśmy to, co przeszkadzało w dokonaniu się rewolucji mobilnej. A rewolucja, jak każda, ma swoje ofiary. Kto poszedł na pierwszy ogień? Ano ten, kto stał w pierwszej linii – pecet.
Kiedy przepowiednia zaczęła się sprawdzać, wszyscy nagle zaczęli wierzyć w erę Post-PC
Żyjemy w czasach, w których telefonów komórkowych jest więcej niż szczoteczek do zębów. Już abstrahuję od tego, że telefonów jest więcej niż ludzi, bo to akurat wiemy już wszyscy. Media na ten temat już się mocno wyhuczały i nie ma sensu znowu tego wywlekać. Właściwie od czasu upowszechnienia takich urządzeń jak iPad, potem i innych tabletów oraz naprawdę zaawansowanych smartfonów, widać, jak rynek PC się kurczy. Ale czy to jedyny powód?
Nie, bowiem w tym wszystkim pomijamy jeszcze jedną, bardzo ważną kwestię. Dzisiaj nie ma sensu kupować nowego komputera po roku czy dwóch latach. Sprzęt zakupiony nawet kilka lat temu nie ma większych problemów z obsługą nowej wersji systemu operacyjnego czy ze sprostaniem wymaganiom nowych wersji innego oprogramowania. A jak jest z tabletami i smartfonami? Jeszcze nie osiągnęliśmy granicy, w której dalszy rozwój będzie objawiał się drobnymi krokami. Wraz z pojawieniem się kolejnych flagowców na rynku mam wrażenie, że mamy do czynienia dosłownie ze skokami. I to chyba najbardziej motywuje klientów do corocznego rozglądania się za nowinkami. A i operatorzy komórkowi bardzo ułatwiają sprawę – wszak umowy podpisujemy na rok, dwa, ewentualnie trzy lata. I wraz z przedłużeniem umowy „dostajemy” kolejne urządzenie. I nie chodzi tutaj tylko o smartfony, do dyspozycji mamy jeszcze tablety, a w niektórych przypadkach także i pecety.
Pecety muszą wejść między wrony
I zaczynają to robić. Kiedy po raz pierwszy zacząłem korzystać z Windows 8, od razu miałem wrażenie, że ten system niezbyt nadaje się do używania na standardowym laptopie. Pachniało mi to schizofrenią, której praktykować nie lubię, jak chodzi o korzystanie z technologii. Z jednej strony mam to, co znam – czyli tryb klasycznego pulpitu. Z drugiej – twór, który jest świetny w przypadku ekranu dotykowego. Ale w połączeniu z klawiaturą i myszką, jest on po prostu powieleniem rozwiązania poprzedniego, a zatem jest dla mnie mniej atrakcyjny.
Po premierze Windows 8 zacząłem rozglądać się za urządzeniem, które pozwoli mi w pełni cieszyć się z dobrodziejstw koncepcji obsługi mobilnego urządzenia według giganta z Redmond. I powiem szczerze, że nie byłem zadowolony. Ówczesne „hybrydy” czy też laptopy z dotykowymi ekranami były dla mnie po prostu za drogie. Microsoft Surface, będący sztandarowym urządzeniem do obsługi nowych okienek, w ogóle mnie nie interesował, bo i nie jestem w stanie zapłacić za takie urządzenie i przez następne kilka miesięcy nie odczuwać finansowych skutków takiego zakupu. Wystarczyło odrobinę poczekać i nagle pojawił się Bay-Trail od Intela – linia bardzo energooszczędnych, wydajnych i tanich procesorów. Potem mieliśmy do czynienia z urządzeniem łączącym zalety peceta i tabletu w korzystnej cenie – Asusem Transformer Book T100. 1,5 tysiąca złotych to niezła cena za sprzęt, który oferuje przyzwoitą wydajność oraz funkcjonalność tabletu z Windows 8(.1). W skrócie – jak chcesz, możesz mieć tablet, chodzić sobie z nim po domu, mazać po nim palcem i traktować go, jak inne tablety. Ale, jeżeli potrzebujesz, to dokujesz go w klawiaturze i otrzymujesz małego laptopa – z dotykowym ekranem.
Przyszło nam poczekać jeszcze chwilę, a rynek już może się pochwalić tabletami (hybrydami?) z Windows 8.1, które kosztują mniej niż 1000 złotych. Bliźniaczo podobne do propozycji od Asusa, jednak dużo, dużo tańsze. W tym wypadku można sądzić, że to już jest prawdziwy strzał w dziesiątkę. Dlaczego?
Między ceną, a atrakcyjnością urządzenia istnieje trudna do podważenia korelacja
Dowodów nie trzeba daleko szukać – Android swoją dzisiejszą pozycję zawdzięcza temu, że ustanowił tablety i smartfony urządzeniami dla mas. I tak oto, znajdziemy dziś telefon z Androidem w praktycznie każdej cenie. Pomijam oczywiście fakt, że te tańsze modele nie oferują zadowalającego komfortu pracy, ale ważne jest to, że w segmencie urządzeń z systemem Google znajdziemy wszystkie propozycje cenowe – te najtańsze i te dla najbardziej wymagających (i gotowych zapłacić większą kwotę).
Tą drogą niedawno poszedł Microsoft wraz z niekwestionowanym liderem sprzedaży urządzeń z Windows Phone. W wypadku tych smartfonów mamy do czynienia z szerokim wachlarzem cenowym – Lumia 520 jest do zdobycia w cenie mniejszej nawet niż 500 złotych. I te sprzedają się naprawdę świetnie. Po premierze tego telefonu u operatorów kilkoro moich znajomych potem chwaliło mi się pozyskaniem takiego oto telefonu. Właściwie, wokół siebie dostrzegam więcej osób, które korzystają z budżetowych telefonów – Nokii czy Samsunga. Ludzie, którzy się na tym po prostu nie znają, będą patrzeć przede wszystkim na cenę, a nie parametry. My, jako power userzy albo patrzymy najpierw na parametry, albo analizujemy stosunek oferowanych nam „liczb w specyfikacji” do tego, ile nam przyjdzie za gadżet zapłacić.
I jako, że w Microsofcie obecnie jesteśmy świadkami bardzo poważnych zmian, możemy zauważyć, że gigant z Redmond też chce mieć swój udział w każdym segmencie rynku. Słaba sprzedaż Windows 8(.1) i urządzeń z tym systemem spowodowała, że ktoś poszedł po rozum do głowy i obniżył cenę licencji na ten system dla tanich urządzeń – mówi się nawet o 67-procentowym spadku ceny umieszczenia w urządzeniu systemu ze stajni Microsoftu.
Drugim bardzo poważnym powodem, dla którego coraz głośniej mówi się o głębokich zmianach w molochu, jakim jest Microsoft, jest to, że zdecyduje się on na udostępnienie specjalnej wersji Windows – with Bing. Nie będzie ona dostępna w normalnej sprzedaży, lecz będzie udostępniana wraz z urządzeniami – z tym, że po bardzo niskiej cenie. W efekcie otrzymamy system, w którym producent urządzenia nie zmieni absolutnie nic i oprogramowanie będzie obudowane wokół usług giganta z Redmond. Dopiero klient będzie mógł sobie swobodnie wybrać z jakiej przeglądarki czy też wyszukiwarki chce korzystać, z jakiej chmury, poczty i tak dalej. To znowu będzie warunkować obniżenie cen na urządzenia, z którymi będzie współpracować kafelkowy system Microsoftu.
Post-PC? PC Reborn!
Dochodzimy do punktu, w którym mamy już wszystkie potrzebne informacje do tego, by postawić tezę – era Post-PC to nie jest to, z czym mamy do czynienia obecnie. Owszem, tablety i oczywiście smartfony niebędące pecetami dalej będą posiadać bardzo silną pozycję na rynku. Androida ze swojego cieplutkiego fotela lidera trudno będzie wygonić i nie jestem pewien czy kiedykolwiek to się uda – bacząc na to, jak bardzo dynamicznie się on rozwija i z jak wielkim wyborem urządzeń styka się konsument. Dojdziemy jednak do momentu, w którym smartfony i tablety nie będą już rokrocznie zaskakiwać nas kolejnymi rewolucjami w postaci przesunięcia pewnych granic w specyfikacji. Tego nie da się robić w nieskończoność i właściwie już jesteśmy świadkami pierwszych oznak pojawienia się szklanego sufitu w tej kwestii. Z każdą generacją tych urządzeń trudniej będzie przesunąć ową granicę – tak, jak stało się to w przypadku pecetów. Urządzenia mobilne mają już pokaźne ilości pamięci RAM, kilkurdzeniowe procesory, obrzydliwie duże i zabijające liczbą pikseli ekrany. Rynek zacznie się stabilizować i wtedy do głosu z pewnością dojdą ultramobilne pecety, które staną w szranki z innymi urządzeniami i powalczą z nimi o to, co przez pewien czas oddawały bez jakiejkolwiek walki.
Hybrydowe rozwiązania w niskiej cenie będą już wtedy na tyle atrakcyjne dla konsumenta, że większość spojrzy przychylnym okiem w stronę urządzenia łączącego w sobie zalety komputera przenośnego i tabletu. Dopiero wtedy kafelkowa rewolucja Microsoftu zacznie mieć jakikolwiek sens – którego naprawdę brakowało podczas premiery. Wtedy nawet ja miałem poważne wątpliwości co do tego czy gigant z Redmond myśli racjonalnie. Nie musiałem czekać długo na to, by utwierdzić się w przekonaniu, że w szaleństwie, jakim było łączenie typowego komputera przenośnego z tabletem – jest pewna metoda.
Zwykły komputer PC nigdy nie zniknie z rynku na dobre
Jeśli uważacie, że postęp technologii mobilnych uwarunkuje ostateczną śmierć blaszaka czy laptopa – to raczej jesteście w błędzie. Uwierzcie mi, nie wyobrażam sobie pracy bez komputera, z którego korzystam w tradycyjny sposób – używając monitora, klawiatury i myszki. Tablet to dla mnie świetne urządzenie do konsumpcji treści. Do pracy używam jednak tego, co kojarzy się jeszcze z nieporęcznymi blaszakami. I w tej kwestii trochę oszukuję, bowiem kończy się to tak, że po prostu podpinam laptopa do dużego monitora, stawiam go obok i wyciągam mysz oraz klawiaturę. I właśnie dlatego, że istnieją osoby, dla których komputer to także narzędzie intensywnej pracy – typowy laptop czy blaszak może nigdy nie zniknąć. Zaawansowane programy graficzne potrzebują nierzadko ogromnej mocy obliczeniowej, kilku kart graficznych (jak chodzi na przykład o renderowanie) i niebotycznych ilości pamięci. Tego nie znajdziemy w urządzeniach mobilnych.
Ero PC Reborn, przybywaj!
Do naszych drzwi puka właśnie era, która mylnie została nazwana erą „Post-PC”. Właściwie, to w takie określenie okresu, w którym obserwujemy szybki wzrost udziałów urządzeń mobilnych, nigdy nie wierzyłem. Oczywiście, tablety i smartfony to świetne urządzenia, sprawdziły się na rynku i cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Jednak nie jestem w stanie wyobrazić sobie świata, w którym nie ma pecetów. A i pecety nie zamierzają umierać. Odpowiedzią producentów oprogramowania i sprzętu dla tej klasy komputerów było ich przeprojektowanie w formę, która bardziej odpowiada naszym czasom. I zdaje mi się, że ten „redesign” da nowe życie sprzętowi, od którego chyba każdy z nas zaczynał swoją przygodę z komputerami oraz internetem.