W samochodach elektrycznych korzysta się z akumulatorów litowo-jonowych, które dotknięte są podobnymi problemami, jak ich mniejsi bracia ze smartfonów czy laptopów. Europejska Komisja Gospodarcza (EKG) zaproponowała pomysł, który ma dotyczyć używanych samochodów, a dokładniej oferowanego przez nich zasięgu.
Elektryki nie są idealne
Motoryzacja zmierza w kierunku elektryfikacji. Obecnie sprzedawane są zarówno hybrydy, jak i modele w pełni elektryczne, czerpiące energię wyłącznie z akumulatorów. Docelowo przyszłość ma należeć do tej drugiej kategorii pojazdów, a więc samochodów pozbawionych silników spalinowych, które nie będą emitować lokalnie CO2.
Oczywiście auta elektryczne mają sporo zalet, a w określonych scenariuszach sprawdzają się lepiej od modeli napędzanych konwencjonalnym paliwem. Jeśli jednak chcemy na poważnie myśleć o elektrycznej przyszłości, to musimy rozwiązać jeszcze wiele problemów. Jednym z nich jest spadająca pojemność akumulatorów.
W przypadku samochodów spalinowych, w trakcie eksploatacji raczej nie zmienia się pojemność baku. W 15-letnim aucie wciąż otrzymamy zbliżony zasięg do tego, jaki do dyspozycji był w dniu kupna, tuż po wyjechaniu z salonu. Niestety, elektryki nie mogą pochwalić się tym samym. Co więcej, obecna technologia akumulatorów sprawia, że zmiany w maksymalnym zasięgu odczujemy znacznie wcześniej niż po wspomnianych przed chwilą 15 latach.
Problem nie zniknie, ale ma być mniej odczuwalny
Pojawiło się już wiele pomysłów na rozwiązanie problemu spadającego zasięgu. Niektórzy wskazują, że konieczne jest opracowanie nowej technologii akumulatorów, inni sugerują, że obecnie powinniśmy skupić się na zapewnieniu łatwej metody wymiany zużytego akumulatora.
Druga metoda wydaje się być najbliższa zrealizowania na szeroką skalę, ale należy pamiętać o naprawdę sporych kosztach, które mogą dotknąć przede wszystkim drugiego lub trzeciego właściciela samochodu elektrycznego. Niestety, mogą one okazać się zbyt wysokie.
Europejska Komisja Gospodarcza (EKG) zaproponowała więc rozwiązanie, które ma złagodzić problem. Wciąż będzie on występował, ale w założeniach nie powinien być aż tak bardzo odczuwalny, przynajmniej w przypadku aut mających mniej niż 8-10 lat.
EKG chce bowiem wymusić na producentach samochodów zapewnienie określonej sprawności akumulatora. Pomysł przedstawia się następująco:
- nie mniej niż 80% poziomu fabrycznego przy 100 tys. kilometrach przebiegu lub po 5 latach eksploatacji,
- nie mniej niż 70% poziomu fabrycznego przy 160 tys. kilometrach przebiegu lub po 8 latach eksploatacji.
Należy tutaj zaznaczyć, że głosowanie nad tym pomysłem ma odbyć się w 2022 roku. Jeśli przebiegnie ono zgodnie z myślą EKG, to zmiany powinny zostać wdrożone w 2023 roku.
Odpowiednio przygotowane prawo mogłoby zwiększyć atrakcyjność elektryków w oczach osób kupujących używane samochody, a więc w przypadku większości społeczeństwa. Wciąż jednak tacy klienci otrzymywaliby produkt mniej atrakcyjny pod względem zasięgu, co z kolei byłoby odczuwalne chociażby podczas dłuższych podróży.
Tak naprawdę jedynym skutecznym sposobem będzie prawdopodobnie opracowanie nowych akumulatorów, cechujących się znacznie dłuższą żywotnością. Jeśli tego nie zrobimy, a ceny wymiany akumulatora nie spadną do przystępnych dla zwykłego Kowalskiego, to będziemy musieli pogodzić się z krokiem wstecz pod względem komfortu pokonywania dłuższych odcinków samochodem.