Dokładnie dwadzieścia lat temu swoją światową premierę miała jedna z najważniejszych gier w moim życiu. I pewnie nie jestem w tym osamotniony, bo chyba nie skłamię pisząc, że na pierwszym Gothicu wychowały się całe pokolenia (a może i nawet kilka pokoleń?) polskich graczy. Wszystkiego najlepszego, stary przyjacielu!
Długo myślałem nad tym, na czym dokładnie skupić się w tym tekście. Seria Gothic jest dla mnie wyjątkowo ważna, przez co chciałem podejść do dwudziestych urodzin pierwszej odsłony jak najbardziej profesjonalnie.
Nie chciałem jednak tworzyć tu standardowej laurki i wyliczanki, punktując wszystkie zalety i ignorując największe wady tej kultowej produkcji. Pomyślałem więc, że skupię się tylko na jednym elemencie Gothica, który od pierwszego odpalenia gry zrobił na mnie największe wrażenie. I robi do dziś.
Złe dobrego początki
Choć zanim zaczniemy, to wypadałoby pierwszego Gothica w ogóle przypomnieć sobie po latach. Mój PC to już kilkuletnia maszyna, która wyposażona jest w procesor Intel Core i5-6400, kartę graficzną ASUS Radeon RX 570 STRIX OC i 8 GB pamięci RAM, którym towarzyszy Windows 10 z najnowszą na tę chwilę aktualizacją. I tu już mamy pierwszy zgrzyt.
Pomimo tego, że posiadam GOG-ową wersje gry, która w teorii wspiera nowoczesne komputery i systemy, to i tak z Gothic 1 na Windowsie 10 miałem masę problemów. Zanim udało mi się w ogóle grę odpalić, musiałem trochę czasu spędzić na kilku forach w sieci, a i tak efekt końcowy jest dla mnie mało zadowalający.
Pomimo moich usilnych starań, gra nie chciała odpalić się w wyższej niż 640 na 480 pikseli rozdzielczości, a i sama wydajność pozostawia wiele do życzenia.
W kilku miejscach Gothic zalicza również u mnie wyrzucenia do pulpitu, a gdy próbowałem zrobić zrzut ekranu to… cały komputer zacinał się na stałe. I pomimo tego, że miło było mi wrócić do tego świata, to marzy mi się nie tyle sam remake gry (o którym parę słów na koniec), co zwykły, prosty remaster, pozwalający na bezproblemową instalację i działanie gry na nowych komputerach i systemach operacyjnych.
Żywy świat
Jeśli jednak przymkniemy oko na te początkowe „przygody” z odpaleniem i działaniem gry, to powrót do pierwszego Gothica był dla mnie wyjątkowo przyjemny. Choć to najpewniej po prostu kwestia mojego sentymentu do tego tytułu, bo dziś z czystym sumieniem nie byłbym w stanie tej gry polecić żadnej osobie, która nigdy wcześniej w Gothica nie grała.
Niektóre mechaniki czy sterowanie w grze strasznie się zestarzały, przez co nawet mi miejscami trudno było poruszać się postacią. To jednak, na czym najbardziej chcę się skupić w tym tekście, to niezwykły świat Gothica. I nie chodzi mi tu nawet o sam klimat (choć ten też zasługiwałby na osobną laurkę), a o konstrukcję tego świata, która – moim zdaniem – broni się nawet i dziś. A to ogromny komplement, gdy mówimy o grze, która ma już przecież dwie dekady na karku!
Świat Gothica jest po prostu żywy. Gdzie nie pójdziemy, tam znajdziemy coś ciekawego – nowy typ przeciwnika, wodospad, kryjący sekret czy kolejną postać niezależną, u której możemy odebrać zadanie poboczne. Warto tu zwrócić uwagę, że Górnicza Dolina jest przy okazji naprawdę duża i to nie tylko jak na standardy 2001 roku, bo i teraz RPG takiej wielkości mógłby się obronić na rynku.
Do tego nasze decyzje mają realny wpływ na otaczający nas świat. Gdy popchniemy fabułę dalej, może się okazać, że dobrze znane nam już lokacje znacząco się zmieniły, a jeśli zamordujemy (lub chociaż pobijemy) którąś z pobocznych postaci, to okazać się może, że nie ukończymy jakiegoś zadania lub inni bohaterowie nie będą chcieli z nami rozmawiać.
Nawet dziś, samo spacerowanie po Starym Obozie potrafi sprawić mi masę frajdy, ale i tak najlepiej się bawię, sprawdzając reakcje postaci niezależnych na moje działania.
Załóżmy, że chcemy obrabować czyjąś chatę, najlepiej więc prześledzić, o jakiej porze dokonać takiego napadu. W tym celu dobrze sprawdzić zachowania lokatora naszego celu, co może zająć nam trochę czasu, bo postacie niezależne dosłownie żyją tu własnym życiem, chodząc do pracy o określonych porach, śpiąc, rozmawiając z sąsiadami czy spędzając czas wieczorami przy ognisku.
Tak, wszystkie te czynności są z góry oskryptowane i dość łatwo je przechytrzyć, gdy pozna się te schematy, ale nawet i w dzisiejszych grach tak rozbudowane zachowana nie są przecież codziennością. Niektóre postacie potrafią nawet odejść kilka metrów dalej, by zapalić bagienne ziele czy by załatwić swoje potrzeby fizjologiczne.
Wróćmy jednak do obserwowanej przez nas chaty. Gdy już dobierzemy dogodną porę na rabunek, musimy uważać nie tylko na samego lokatora, ale również na inne postacie, które mogą zwrócić na nas uwagę, gdy będziemy szwendać się po czyimś domu. Nawet samo skradanie się w publicznych miejscach potrafi zaalarmować pobliskich mieszkańców. A nie możemy zapomnieć też o straży, która również ma swoje własne ścieżki patroli. Sporo tego jak na dwudziestoletnią grę, prawda?
Również sama przynależność do którejś z gildii potrafi całkowicie odmienić naszą rozgrywkę i to, jak postacie niezależne będą na nas reagować. Mało tego! Nawet sam ubiór może mieć ogromny wpływ na to, co sądzi o nas dana społeczność, warto więc niekiedy ściągnąć swoją podstawową zbroję i wymienić ją na chwilę na bardziej neutralny ubiór, by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi obcych.
Te wszystkie zależności sprawiają, że Gothic – pomimo swojej stosunkowo prostej rozgrywki – ciągle potrafił (i nadal potrafi) zaskakiwać, a także zachęcić do ponownego przejścia gry.
Uwierzcie mi, że ukończenie gry Strażnikiem Świątynnym a Najemnikiem, to dwa całkowicie odrębne doświadczenia, nie tylko przez inne zadania fabularne, ale również dzięki temu, w jaki sposób reaguje na nas otoczenie.
I strasznie brakuje mi tego typu mechanik w większości dzisiejszych gier RPG, które – pomimo obiektywnie większej złożoności w rozgrywce – nie są w stanie zadbać o tak skomplikowane podstawy w świecie gry. A to dla mnie jest jednoznacznym dowodem, że pod niektórymi względami, pierwszy Gothic wyprzedził swoje czasy – i to nawet o dwie dekady.
Gothic Remake
Wspomnieć wypada też o pewnym projekcie, który został zapowiedziany i zaprezentowany pod koniec 2019 roku i który bardzo mocno jest powiązany z dzisiejszym jubilatem. Mowa tu oczywiście o wyczekiwanym remake’u pierwszego Gothica.
I nie będę ukrywał, że od samego początku dość sceptycznie podchodzę do tego projektu. Doświadczenie podpowiada mi, że w większości przypadków nic dobrego z takich powrotów nie wychodzi. I nie mam nawet tu na myśli tego, że gra miałaby być obiektywnie zła, a bardziej o to, że po prostu trudno dogodzić starym fanom i nowym graczom jednocześnie.
Mnie osobiście jako fanowi serii nie podoba się aż takie odejście od formuły oryginału (choć przyznam, że kilka elementów – takich, jak walka – jest naprawdę udanych), ale zaś gdyby twórcy zbyt wiele czerpali z materiału źródłowego, to pewnie większość nowych graczy od Gothic Remake by się odbiła. A robienie dużej gry, tylko dla małej grupy fanów, jest po prostu nieopłacalne.
Firma THQ Nordic postanowiła jednak spróbować przywrócić pierwszego Gothica do życia, przy pomocy studia Alkimia Interactive, przez co wiemy, że Gothic Remake na pewno powstanie. O projekcie jednak nadal nie wiemy jeszcze zbyt dużo, pewnym jest tylko, że gra zadebiutuje na PC, a także konsolach nowej generacji, ale samej daty premiery jeszcze nie poznaliśmy.
Ja jednak uzbroiłbym się w cierpliwość, bo pracę nad Gothic Remake są dopiero na bardzo wczesnym etapie produkcji. Niemniej jednak jestem ciekaw, co wyniknie z tego projektu i będę śledzić go na bieżąco.
A jak Wy wspominacie pierwszego Gothica? Jak trafiliście na ten tytuł? I jak zaopatrujecie się na remake tej kultowej gry? Podzielcie się swoją historią i przemyśleniami w komentarzach.
Wszystkie użyte w tekście zrzuty ekranu i grafiki z pierwszej części gry, pochodzą z serwisu GOG.com, gdzie możecie kupić wszystkie gry z serii Gothic (w zestawie ze ścieżką dźwiękową, tapetami, cyfrową instrukcją i innymi dodatkami).