Rynek tabletów to istny rollercoaster. Dekadę temu była to zupełnie nowa kategoria produktów, która szturmem wdarła się do naszych rąk. W momencie, gdy przekątne ekranów rzadko sięgały pięciu cali, tablety były idealnym pomostem pomiędzy smartfonem a laptopem. A teraz?
Pandemia spowodowała, że zmieniliśmy podejście do tego typu sprzętu. Z typowo mobilnego i “do wszystkiego” stał się… najpierw mocno eksploatowanym do pracy / nauki, a później bardziej kanapowym. Pierwotne sposoby wykorzystania tabletów, maksymalnie uniwersalne, ustąpiły miejsca bardziej, hmm, leniwym.
Do czego zatem używamy tabletów w 2023 roku? Na to pytanie postanowiłam odpowiedzieć przy okazji premiery najnowszego tabletu Huawei MatePad SE w ramach materiału, który powstał na zlecenie marki Huawei. Pozwólcie zatem, że najpierw kilka słów na jego temat, a później prześledzimy, jak zmieniał się rynek tabletów na przestrzeni lat, a wraz z nim to, jak je wykorzystujemy na co dzień.
Huawei MatePad SE debiutuje w Polsce
MatePad SE to tablet wyposażony w 10,4-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 2000×1200 pikseli z podwójnym certyfikatem ochrony wzroku, przyznanym przez TÜV Rheinland. Ekran redukuje emisję światła niebieskiego i migotanie obrazu, a w trybie eBook dodatkowo optymalizuje kolory, by zapewnić jak najwyższy komfort czytania.
Za działanie urządzenia odpowiada procesor Qualcomm Snapdragon 680, 4 GB RAM i system HarmonyOS 3.0. Ten ostatni zmyślnie wykorzystuje możliwości sporego ekranu – umożliwia operowanie na trzech aplikacjach jednocześnie czy tworzenie dużych widżetów, pozwalających utrzymać porządek na ekranie.
Z racji działania w oparciu o Huawei Mobile Services, aplikacje możemy pobierać bezpośrednio z AppGallery. Znajdziemy tu między innymi Playera, Tiktoka, Revoluta czy aplikacje coraz większej ilości banków. Co ważniejsze, pakiet Microsoft Office jest preinstalowany na tablecie Huawei domyślnie – a to oznacza, że nie trzeba się martwić o brak możliwości tworzenia dokumentów czy arkuszy.
A co, jeśli nie ma czegoś w AppGallery? Jest na to bardzo prosty sposób – wystarczy pobrać Gspace, która pozwala uzupełnić bibliotekę programów ściągając je… z Google Play. Wszystkie bardziej popularne aplikacje serwisów streamingowych osobiście sprawdziłam – z działaniem żadnego z nich nie było problemów.
Co warto jeszcze o nim wiedzieć, to fakt, że oferuje akumulator o pojemności 5100 mAh, zapewniający długi czas pracy, aparat główny 5 Mpix i przedni 2 Mpix oraz dwa głośniki umieszczone po obu stronach tabletu. Urządzenie ma też smukłą obudowę – jej grubość to 7,85 mm oraz niewiele waży – 440 g.
Standardowo Huawei MatePad SE dostępny będzie w konfiguracji z 4 GB RAM i 64 GB pamięci wewnętrznej w dwóch wariantach – z WiFi za 1099 złotych oraz z LTE za 1199 złotych. W tej samej cenie można go kupić również w wersji WiFi z większą ilością przestrzeni na pliki – 128 GB.
Przy czym w dniach 1-14 lutego 2023 roku, w ramach oferty premierowej, można kupić Huawei MatePad SE w każdym wariancie o sto złotych taniej. Oferta obowiązuje w następujących sklepach: Media Expert, RTV Euro AGD, Media Markt, x-kom, Komputronik oraz sieć Plus.
A to jeszcze nie koniec gratisów. Aby skorzystać z jeszcze bardziej wypasionej oferty promocyjnej (do 14 lutego), warto przejść do sklepu huawei.pl, gdzie – przy zakupie Huawei MatePad SE – czeka na Was dodatkowo etui wraz z trzema miesiącami Chmury Huawei z 200 GB przestrzeni za free. A jeśli potrzebujecie słuchawek, koniecznie zerknijcie na FreeBuds 5i, które możecie dobrać do tabletu za 249 złotych.
Co więcej? Możliwość przedłużenia gwarancji o dodatkowy rok, skorzystania z 20 rat z RSSO 0%, podwojone punkty w programie lojalnościowym czy dodatkowa zniżka 50 złotych dla osób, które zasubskrybują newsletter.
Tablety na siłę chciały wyprzeć laptopy
Odnoszę wrażenie, że gdy tablety debiutowały na rynku, gros użytkowników starało się za wszelką cenę przekonać, że tablety są w stanie zastąpić laptopy. I rzeczywiście, co ciekawsze flagowe modele z wydajnymi procesorami i dobrymi ekranami – po podłączeniu do nich klawiatury – stawały się całkiem solidnym zastępstwem laptopa. Przy czym głównie do podstawowych zadań przez wzgląd na mobilne systemy, które ograniczały wyższą produktywność (typu zaawansowane montowanie wideo czy obróbka zdjęć).
W moich rękach tablet służył jako narzędzie do tworzenia treści na tabletowo, zwłaszcza, gdy zdarzało mi się pojawić na zajęciach na uczelni. W dodatku wszystko robiłam z użyciem dotykowego ekranu. Pamiętajcie też, że to były zupełnie inne czasy. W chwili, gdy dostępne wtedy jeszcze na rynku netbooki nie grzeszyły wydajnością, a notebooki były ciężkie, tablety pozwalały odciążyć kręgosłup, jednocześnie zapewniając wysoką kulturę pracy i długi czas działania.
Rolę “tabletów do wszystkiego” aktualnie przejęły urządzenia hybrydowe, 2 w 1, które – gdy chcemy – są po prostu tabletami, a gdy tego potrzebujemy, zamieniają się w mniejszą lub większą namiastkę laptopa – zależnie od systemu operacyjnego.
Niegdyś największą popularnością cieszyły się 7-calowe tablety, które były wciąż poręczne, jak smartfon, ale zapewniały większą przestrzeń do konsumowania treści w każdych warunkach. Aktualnie, gdy przekątne smartfonów urosły do prawie 6 cali, producenci – patrząc na zapotrzebowanie – przerzucili się na 10-calowe lub nawet większe tablety. Zresztą, nie bez powodu.
Pandemia zmieniła rynek tabletów
Przed pandemią wiele mówiło się, że tablety się kończą. Pierwszy spadek sprzedaży odnotowano w czwartym kwartale 2014. O tym, że sprzedaż tabletów spada, pisaliśmy też w 2015, 2017, 2018 i 2020 roku (to ostatnie to dane za 2019 rok). Przełom 2019 i 2020 przyniósł pandemię, a wraz z nią… przełom na rynku tabletów. Te zaczęły wracać do łask.
We wrześniu 2020 roku odnotowaliśmy największy wzrost sprzedaży tabletów w naszym regionie od… 2013 roku. W pierwszym kwartale 2021 roku tablety zaliczyły kolejne imponujące wzrosty. Raczej nie powinno to nikogo dziwić – wielomiesięczne lekcje zdalne i home office wymusiły na nas zmianę nawyków. Nagle okazało się, że tablety – zwłaszcza z ekranami o przekątnej 10 cali lub większej – są świetnymi kompanami zdalnej nauki i pracy (świetnie sprawdzają się np. do przeprowadzania wideokonferencji czy uczestniczenia w zajęciach) czy też pozwalają zająć młodszych domowników podczas ważnego calla.
Jak to jest teraz? Odnoszę wrażenie, że tablety znów zeszły nieco na boczny tor. Z danych Krajowego Instytutu Mediów z grudnia 2022 wynika, że w Polsce z tabletów korzysta 12,3% populacji (aczkolwiek 21,8% takowy posiada), z czego aż 30% są to dzieci (4-12 lat).
Do czego aktualnie wykorzystujemy tablety?
Przede wszystkim: szeroko pojęte konsumowanie multimediów. Tablety stały się urządzeniami kanapowymi – często korzystamy z nich np. podczas oglądania treści na większym ekranie. Równie często lądują z nami w łóżku – może odcinek ulubionego serialu przed snem? Na pewno skądś to znacie.
Gry… niech rzuci kamieniem ten, kogo nigdy nie pochłonęła partyjka w ulubiony tytuł na tablecie. Wbrew pozorom nie jest to wyłącznie domena dzieci i młodzieży – my przecież też lubimy sobie pograć. A że sporo z nas nie ma czasu, by siąść do solidniejszego tytułu przed TV z konsolą, zadowalamy się mobilnymi grami.
Ale większa przestrzeń robocza zachęca też do szkicowania (znam sporo tatuażystów, którzy tworzą projekty właśnie z użyciem tabletów), jak również innych zastosowań typowo profesjonalnych, typu projektowanie sieci światłowodowych.
Przy czym tablety przydają się głównie po prostu do zabicia czasu – również w podróży, zwłaszcza, gdy na ich wyposażeniu jest moduł sieci komórkowej, który nie wymaga stosowania tetheringu ze smartfona.
A może jednak się mylę i tablety wciąż znajdują też inne zastosowania? Dajcie znać w komentarzach, jak to jest z Waszymi relacjami na linii Wy – tablety. Chętnie posłucham poczytam, jak się to zmieniało na przestrzeni lat i jak jest teraz.
_
Materiał powstał na zlecenie Huawei CBG Polska