Jedenastego kwietnia 2012 świat usłyszał o Pebble – inteligentnym zegarku, który na jednym ładowaniu działał przez 7 dni, a jego funkcjonalność można było rozszerzyć za pomocą dziesiątek aplikacji. Gdy projekt pojawił się na Kickstarterze, 68 tys. osób wsparło go kwotą 10 mln USD, co stanowiło ówczesny rekord platformy. W ciągu kolejnych 5 lat firma Pebble sprzedała 2 miliony zegarków, a potem… upadła.
Od sukcesu donikąd
Odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało, udzielił sam Eric Migicovsky, jeden z twórców nowatorskiego gadżetu. Przyznał, że do zniknięcia Pebble’a z rynku przyczyniło się kilka czynników. Jeśli ktoś pamięta pierwszą generację zegarka z 2013 roku, wie, że jego funkcje ograniczały się głównie do wyświetlania powiadomień z różnych aplikacji, a samo urządzenie było przeznaczone raczej dla geeków. Tymczasem wyróżnikiem dzisiejszych smartwatchy są przede wszystkim rozbudowane funkcje fitness oraz elegancki design. Coś, czego nie miał także Pebble Time z 2015 roku… W końcu sam Migicovski stwierdził, że ramki wokół ekranu były cholernie wielkie!
Sukces pierwszej zbiórki sprawił, że Eric i jego zespół poczuli się pewnie, a jednocześnie brakowało im konkretnej wizji rozwoju. To połączenie okazało się zgubne. System wspomnianego Time’a został stworzony pod kątem wykonywania zróżnicowanych operacji – sprawdzania pogody, kalendarza, aczkolwiek umożliwiał też np. zamówienie Ubera. Wszechstronność miała stanowić atut nowego modelu i odróżniać go od typowo sportowych opasek i smartwatchy.
Time oferował też swoim użytkownikom pewne prozdrowotne funkcje (krokomierz, mierzenie jakości snu), ale nie monitorował tętna, nie miał wbudowanego GPS-u ani nie liczył spalonych kalorii. Zawiodło tzw. pozycjonowanie produktu – podczas gdy Apple kładło coraz większy nacisk na funkcje fit, Pebble pozostawał urządzeniem o mniej sprecyzowanym charakterze, bardziej dla hobbystów niż masowego klienta.
Mądrzy poniewczasie
W 2013 roku firma Migicovsky’ego zarobiła 9 mln USD, a już dwa lata później zaczęła ponosić straty. Jej kampanie marketingowe, pomijając kolejną udaną zbiórkę na Kickstarterze, zakończyły się fiaskiem. Do działań promocyjnych nie zaangażowano influencerów, ponadto prowadzono je w sposób nieskoordynowany, a zatem – nieefektywny. Zaprezentowany w 2016 roku Pebble 2 został należycie doposażony względem poprzednika, ale nowe sensory, większy ekran itp. znacząco podniosły koszty produkcji.
Z perspektywy czasu sądzę, że powinniśmy byli skupić się na tym, co wychodziło nam najlepiej, i tworzyć odjechane smartwatche dla geeków i hakerów. […] Wciąż uważam, że Pebble, jako produkt, jest niezwykły.Eric Migicovsky
Urządzenia rzeczonej marki nadal mają swoich wiernych zwolenników i użytkowników. I to pomimo faktu, że od premiery ostatniego modelu minęło już 5 lat. Migicovsky dodaje, że historia jego przedsiębiorstwa powinna być nauczką dla założycieli startupów – radzi im, by od początku mieli wizję długofalowego rozwoju. On sam nie reagował, gdy koledzy zarzucali mu brak takowej. Ostatecznie firma Pebble została kupiona przez Fitbita, który wykorzystuje opracowane przez nią technologie przy tworzeniu własnych produktów.
Co ciekawe, Migicovski opisał swoje przemyślenia i błędy już w 2017 roku, ale wówczas nie zdecydował się opublikować poświęconego im tekstu. Zrobił to dopiero teraz – w 10. rocznicę uruchomienia na Kickstarterze zbiórki, która pozwoliła sfinansować pierwszego Pebble’a.