To nie jest ogłoszenie, którego spodziewali się gracze. Disney i Marvel nazbierali tyle projektów gier, że postanowili połączyć je w jeden wielki pokaz. Czy to jest moment, w którym medialny gigant na poważnie zainteresuje się branżą wirtualnej rozrywki?
Walt Disney przedstawia…
9 września 2022 roku – warto sobie tę datę gdzieś zapisać, ponieważ to będzie kolejny przystanek branży gier po Gamescom w Kolonii (24-28 sierpnia). Disney i Marvel ogłosiły wydarzenie, na którym pokażą niezapowiedziane wcześniej produkcje z ramion oddziałów Disney, Pixar, Marvel oraz 20th Century Fox.
Choć nie zabraknie całkowicie świeżych zapowiedzi, firmy ogłoszą też nowości dotyczące takich produkcji, jak Disney Dreamlight Valley, LEGO Star Wars: The Skywalker Saga oraz Marvel’s Midnight Suns.
Gracze słusznie zauważyli, że to wydarzenie może się zbiec z następnym PlayStation Showcase. Czy Sony mogłoby zatem oddać innej korporacji większe zajawki z Marvel’s Spider-Man 2 oraz Marvel’s Wolverine? Trudno w to uwierzyć, lecz tych gigantów łączą zbyt bliskie stosunki, by całkowicie to wykluczać.
Bezszelestnie i po cichu
Disney ma naprawdę dziwną relację z branżą gier. Na przełomie lat 80. i 90., gry towarzyszące animacjom stanowiły osobną jakość, w dobrym tego słowa znaczeniu. Tworzenie gier dla Disney’a było zaszczytem i wyzwaniem jednocześnie. Prym wiódł tutaj CAPCOM, który dominował na NES za sprawą serii Chip & Dale (1990-1993), Kacze Opowieści (1989-1993) oraz Dzielny Agent Kaczor (1992)
Ta passa była kontynuowana również w następnej generacji konsol. Oprócz CAPCOM-u, batutę przejęło Virgin Interactive, dostarczając – we współpracy z Westwood Studios – fenomenalne Aladyn (1992), Król Lew (1994) oraz Księga Dżungli (1994). Choć później bywały przebłyski świetnej formy, takie jak Toy Story 2 (1999), w erze trzech wymiarów Disney nie wrócił już nigdy do tak świetnej formy, przynajmniej w kontekście wypuszczanych gier.
Wspominam o tym, ponieważ obecnie korporacja skupia się raczej na maksymalizacji zysków, rozdając licencje na marki każdemu, kto tylko ma fundusze, by za nie zapłacić. Nie ma już komu robić gier na podstawie animacji Pixara, a projektom brakuje jakiejś wewnętrznej kontroli jakości. To prowadzi do skandali w stylu Star Wars: Battlefront II (2017) oraz nijakości pokroju Disney: Speedstorm – darmowej gry wyścigowej, która ma wyłącznie zarabiać pieniądze na mikropłatnościach.
Jedyne, w czym można pochwalić tę ekipę pod kątem gier, to fakt, że jej klasyczne tytuły można z łatwością zakupić w cyfrowej dystrybucji. Dlatego też liczę, że Bob Chapek wchodzi teraz w branżę gier na poważnie. Mam nadzieję, że zobaczymy zapowiedzi jakościowych produktów – nawet nie pogniewam się na Czarną Panterę w otwartym świecie od Electronic Arts, o której ostatnio plotkuje się w kuluarach.