Przed oficjalną prezentacją mówiło się o nim dużo, możecie być pewni, że dokładnie tak samo będzie i po jego premierze. Mowa oczywiście o Samsungu Galaxy S6, który wzbudza skrajne emocje. A właściwie nie sam smartfon w sobie, a jego wzornictwo – ze wskazaniem na tylną obudowę (kojarzycie już te żarty nawiązujące do niej? Ściereczki, mycie okien, itp.?). Tym razem do sieci przeciekły rzekomo prawdopodobne ceny obu wariantów nowego flagowca koreańskiego koncernu: Galaxy S6 i Galaxy S6 Edge.
Bez przedłużania:
- Galaxy S6 32GB: 699 euro,
- Galaxy S6 64GB: 799 euro,
- Galaxy S6 128GB: 899 euro,
- Galaxy S6 Edge 32GB: 849 euro,
- Galaxy S6 Edge 64GB: 949 euro,
- Galaxy S6 Edge 128GB: 1049 euro.
W tych cenach, o ile oczywiście okażą się prawdziwe, otrzymujemy smartfon:
– bez slotu kart microSD,
– bez wodoszczelności,
– bez zdejmowanej obudowy = wymiennego akumulatora.
Sprzedaż zaprezentowanych dziś smartfonów Samsunga ruszy na świecie 10 kwietnia bieżącego roku. Nie wiadomo czy dokładnie tego właśnie dnia będzie je można kupić w Polsce. Jedna z „ekspertek S6” (tak nazwane były osoby obsługujące stoisko Samsunga) powiedziała mi (Polka zresztą!), że z informacji jej przekazanych wynika, że Polski nie będzie w pierwszym rzucie. Tej wiadomości jednak nie udało mi się potwierdzić.
Poniżej możecie zobaczyć kilka zdjęć porównawczych Galaxy S5 z Galaxy S6 (wersja podstawowa). Tył nowego telefonu nie jest porysowany – to jedynie jego niefotogeniczność z zapalcowanymi „pleckami”. Cóż, tak już ma…
Poniżej moje pierwsze wrażenia nagrane zaraz po konferencji Samsunga: