W ostatnich tygodniach w prasie technologicznej pojawiło się wiele kategorycznych wypowiedzi dotyczących przyszłości Windowsa na urządzeniach mobilnych. Kilku znanych obserwatorów Microsoftu (w tym Paul Thurrott i Tom Warren) ogłosiło „śmierć Windows Phone”.
Trzymając się ściśle nomenklatury – osoby te mają całkowitą rację – Windows Phone umarł… i zastąpił go Windows (10) Mobile. Ale nie o spory semantyczne w tym wszystkim chodzi. Wieszczenie śmierci tego systemu spowodowane było ogłoszeniem wyników finansowych za ostatni kalendarzowy kwartał 2015 roku, kiedy to sprzedaż Lumii znacznie spadła, co doprowadziło również do znacznego zmniejszenia udziału w światowym rynku smartfonów, który to udział obecnie waha się na poziomie 2-3%.
Dawne Windows Mobile i Windows Phone 7
Problemy mobilnego OS-u od Microsoftu sięgają jednak dużo głębiej. Windows Mobile w wersjach 5 czy 6 cieszyło się sporą popularnością do czasu pojawienia się… iPhone’a. Google zareagowało szybko – kupiło Androida i rozwijało go w oparciu o gotowe rozwiązania, kopiując co tylko się da z iOS. Steve Ballmer, ówczesny prezes firmy z Redmond, zlekceważył zagrożenie ze strony „nowej rewolucji mobilnej”, co spowodowało, że w następnych latach Microsoft już tylko gonił plecy konkurencji.
Spóźniona reakcja to spóźniony Windows Phone 7 – innowacyjny system operacyjny, oparty o interfejs znany z odtwarzacza Zune. Kafelki, płaskie UI, duża typografia. A do tego jednordzeniowe procesory, brak prawdziwej wielozadaniowości i ograniczony zestaw funkcji systemu. Z jedną ogromną zaletą – system ten był piekielnie płynny i stabilny w działaniu. A deweloperzy traktowali ten OS jako jeden z tych, które należą do wielkiej trójki – w tamtym czasie problem dostępności aplikacji nie był tak wyraźny jak obecnie.
Windows Phone 8 i 8.1
WP7 okazał się jednak ślepym zaułkiem. Brak wsparcia dla wielordzeniowych procesorów i jądro CE (zamiast NT znanego z desktopowego Windowsa) sprawiło, że potrzebny był kolejny przewrót (poprzedni to WM6.x -> WP7). I tak powstał Windows Phone 8 z jądrem NT. Wizualnie bardzo podobny do poprzednika, z wsteczną kompatybilnością aplikacji. Jednak starsze modele Lumii, ze względu na ograniczenia sprzętowe, nie dostały aktualizacji do ósemki. Aplikacje pisane dla frameworka Silverlight zastępowane były stopniowo aplikacjami dla środowiska uruchomieniowego WinRT. Wraz z premierą systemu pojawiła się też świetna Lumia 920 (nazywana dzisiaj przez wielu „ostatnim prawdziwym flagowcem WP”), a później ogromnie popularna budżetowa Lumia 520.
System dostał kolejną aktualizację do WP8.1, gdzie najważniejszą zmianą było ujednolicenie frameworka dla aplikacji pisanych dla pełnego Windowsa i dla Windows Phone. Od tego momentu, środowisko uruchomieniowe było wspólne (WinRT), a programiści dostali narzędzia do tworzenia uniwersalnych aplikacji pierwszej generacji. W tym momencie wiele wskazywało na to, że Windows Phone z ok 6-7% udziału w rynku, ma szansę zaatakować wynik dwucyfrowy. Problemem okazały się aplikacje i rynkowa „klęska” desktopowego Windowsa 8. Aplikacji zamiast przybywać – ubywało, a te istniejące przestały być aktualizowane. I od tego momentu to już równia pochyła.
Windows 10 Mobile
Wszystko naprawić miał prawdziwie uniwersalny Windows 10 (z nie tylko wspólnym środowiskiem uruchomieniowym, ale też wspólnym programistycznym API i jednym sklepem). Jego opóźniająca się premiera sprawiła jednak, że fani musieli niemiłosiernie długo czekać na nowe flagowce – następców Lumii 1520 czy 930. Ten wydłużający się okres czyśćca, to czas spadku popularności WP8.1, braku innowacji w systemie. Pojawił się wreszcie Windows 10 Mobile (wraz z dwoma flagowcami) i… okazał się systemem niedokończonym, niestabilnym. Użytkownicy, którzy czekali dwa lata na nowe sztandarowe modele musieli zadowolić się produktem, który nie spełnia współczesnych wymagań krytycznego użytkownika. A aplikacji nadal ubywa, zamiast przybywać. Obiecanego uniwersalnego Messengera czy Instagrama nadal nie ma, nie wspominając o Snapchacie, który najprawdopodobniej nie pojawi się nigdy – ze względu na negatywne nastawienie prezesa tej firmy do Microsoftu.
Spadek sprzedaży i udziału w rynku jednak nie powinien nikogo dziwić. Jest to efekt „strategii”, jaką ogłosił Microsoft już w połowie ubiegłego roku, kiedy to okazało się, że do każdej sprzedanej Lumii MS… dopłaca kilka dolarów. To szaleństwo musiało się skończyć. Firma znacznie ograniczyła portfolio modeli na rok 2016, przeprowadziła cięcia zatrudnienia i postawiła na trzy główne grupy użytkowników – klienci biznesowi, fani marki i użytkownicy z krajów rozwijających się. Ta „strategia” to bardziej przymus niż kalkulacja – bez Snapchata i innych popularnych appek, Windows 10 Mobile nie ma żadnych szans na konsumenckim rynku Ameryki Północnej. Co innego na przykład w korporacjach, gdzie liczy się bezpieczeństwo, dobry klient poczty i łatwe zarządzanie flotą urządzeń. A do tego Microsoft oferuje świetne narzędzia. Druga grupa to fani – i tu Microsoft trochę pokpił sprawę. Lumia 950/XL to nie smartfon, na który fani czekali dwa lata. Niewyróżniający wygląd, plastikowa obudowa, brak efektu „wow”. Lumia 550 dla krajów rozwijających się, pomimo dobrej ceny i specyfikacji, ma ogromne problemy z wydajnością, przez niegotowy jeszcze system operacyjny. Najbliższe miesiące to gwarantowany dalszy spadek udziału w rynku.
Jak przetrwać?
Jaka jest zatem strategia Microsoftu na przetrwanie? Pierwszy jej element to rodzina uniwersalnych aplikacji (platforma UWP) – dzięki temu programista tworząc appkę dla pełnego Windows 10, tworzy niejako jednocześnie aplikację dla Windows Mobile, przy minimalnym (czasami prawie zerowym) nakładzie dodatkowej pracy. W chwili obecnej jest to jeszcze w powijakach, ale jeśli cel MS się urzeczywistni i za 2-3 lata, W10 będzie miał ponad miliard użytkowników – wtedy moc sklepu Windows i platformy UWP będzie znacznie większa. Kluczem będzie jednak nie tylko adopcja W10, ale też odsetek jego użytkowników, którzy aktywnie korzystają ze sklepu. Kluczem też będą deweloperzy – czy będzie im się chciało wprowadzać drobne zmiany do aplikacji desktopowej, żeby przystosować ją do Windows 10 Mobile? W teorii to niewiele wysiłku, a w praktyce…? Różnie to bywa. Bardzo różnie. I moim zdaniem, wiara MS w zaangażowanie deweloperów w W10M jest trochę naiwna.
Surface Phone
Druga kwestia to hardware. Linia Lumia powoli zaczyna przypominać markę Zune. Ma garstkę fanatycznych zwolenników, ale marketingowo i wizerunkowo idzie na dno. Wiele wskazuje na to, że kolejne flagowce z W10 Mobile, pod rządami Panosa Panaya (niegdysiejszego szefa Surface), zamiast brandingu Lumia, będą wychodzić pod marką Surface. Ale zmiana stempelka, logotypu i zamknięcie wszystkiego w metalowej obudowie to wiele za mało, żeby uratować Windows 10 Mobile. Nie wystarczy też powielenie Continuum, znanego z Lumii 950/XL. Wiele osób mówi o tym, że Surface Phone może dostać procesor Intel Atom (x86) i uruchamiać aplikacje desktopowe. Wiara w taki scenariusz jest jednak bardzo naiwna. Ze względów wydajności i bezpieczeństwa, Microsoft na pewno nie zdecyduje się na mechanizm ręcznego instalowania dowolnych dekstopowych appek (Win32/.NET) na smartfonie i to jest sprawą nie podlegającą dyskusji. Jeśli programy desktopowe kiedykolwiek będą działać na smartfonie z Windowsem, to tylko za sprawą mostu dla aplikacji Win32/.NET, zwanego projektem Centennial.
Problem jest jednak taki, że projekt ten jest w powijakach i będzie cudem, jeśli jego publiczna wersja byłaby dostępna przed 2018 rokiem. Jeśli zatem liczycie na Surface Phone z możliwością odpalania desktopowych programów w drugiej połowie 2016 roku – niestety zawiedziecie się. Czym zatem miałoby wyróżniać się to urządzenie? To pytanie pozostaje nadal otwarte. Tak samo jak pytanie czy w ogóle Surface Phone ujrzy światło dzienne i nie zostanie anulowany, tak jak anulowano Surface Mini… ze względu na to, że Mini miał dostać system operacyjny spisany wcześniej na straty (Windows RT). Co jeśli Windows 10 Mobile został spisany na straty? Co jeśli Satya Nadella wcale nie uważa, że to smartfony będą dominować rynek urządzeń mobilnych w następnych latach?
Plan B
I tu dochodzimy do ostatniego punktu – planu B. W ostatnich dniach można było przeczytać, że ponad 70 producentów urządzeń z Androidem, preinstaluje na swoich smartfonach aplikacje od Microsoftu. Word, Excel, PowerPoint, Outlook, OneNote, OneDrive, Cortana… To tylko niektóre tytuły. Jeśli nie da się pokonać wroga, trzeba walczyć na jego zasadach, wygrywając małe bitwy. Zastąpienie Gmaila Outlookiem czy Google Now Cortaną byłoby ogromnym sukcesem. Ale wiele wskazuje na to, że to dopiero pierwsza faza działań Microsoftu na poletku Google’a. Nikogo nie zdziwiłoby, jeśli MS kupiłby Cyanogen Inc i stworzył własnego Androida z własnymi usługami i serwisami. Już teraz Cortana jest zintegrowana z Cyanogen Mod na głębokim poziomie niższych warstw systemu. Ba, szczerze mówiąc, nie byłbym zszokowany gdyby okazało się, że Surface Phone to smartfon z… Androidem. Jest na to za wcześnie w 2016 roku, bo MS nie postawił jeszcze krzyżyka na W10M, ale z taką trajektorią spadania, system ten może podzielić los Windowsa RT, a Surface Phone z W10M los Surface Mini. Microsoft nie może sobie pozwolić na niewypał związany z brandem Surface – to by zabiło tę markę.
Czy sytuacja przedstawia się rzeczywiście w tak czarnych barwach? I tak, i nie. Z jednej strony, marginalny udział w rynku, nieudane flagowce, brak aplikacji… ale z drugiej strony Windows 10. Jak to rozumieć? Dzięki temu, że W10M współdzieli z W10 nie tylko jądro, ale i middleware, środowisko uruchomieniowe, API oraz sklep, utrzymywanie tego systemu przy życiu przez następne kilka lat jest DUŻO tańsze i bezwysiłkowe, niż to miało miejsce jeszcze niedawno w przypadku Windows Phone. Wystarczy zatem, że W10M będzie wegetował mając 1-2% rynku, tak jak… Linuks na desktopach od wielu wielu lat. Jeśli w 2018-2019 roku świat aplikacji UWP Windowsa 10 będzie kwitnąć, skorzysta na tym system mobilny. Jeśli nie – pora umierać. Ale trzeba pamiętać, że śmierć W10M to w dużej mierze śmierć UWP, śmierć idei „One Windows” i w zasadzie śmierć całego Windowsa w perspektywie kolejnych lat. Paradoksalnie – nie musimy obawiać się o życie Windows 10 Mobile. To, co naprawdę stoi na szali, to życie przyszłego Windowsa.