Do napisania dzisiejszego felietonu skłoniły mnie dwa wpisy, które w ciągu tego tygodnia napisali moi redakcyjni koledzy. Kolejno był to wpis o znikomej obecności nowego Androida na rynku oraz publikacja o Projekcie Treble, który ma pchnąć politykę aktualizacji Androida na nowe tory. Tylko czy my tych nowości naprawdę potrzebujemy?
Jak zawsze subiektywny wstęp
Kiedyś mówiło się, że Android to wolność. Wolność wyboru, wolność modyfikowania, wreszcie, ogromna dowolność w zakresie dopasowania systemu operacyjnego pod siebie. O ile pamiętam, usłyszałem te słowa już jakiś czas temu, gdy na rynku dominował Android Gingerbread. To stare czasy, sięgające roku 2010. W skali obecnych realiów, brzmi to jak archeologia.
Spójrzmy jednak na, zmierzający do końca, 2018 rok. Mamy Androida Pie oraz szereg doświadczeń i eksperymentów, które po drodze zafundował nam producent. Świat poszedł do przodu, LTE stało się standardem, stoimy u ery łączności 5G, a takie smartfony, jak Motorola Droid 4 czy ZTE Blade II można raczej oglądać w muzeach techniki, a nie w kieszeniach użytkowników.
Teraz najważniejsze. Czy Android to nadal daleko idąca wolność? Czy cały czas realnie możemy wpłynąć na wiele aspektów urządzenia? Patrząc z perspektywy czasu, brakuje mi trochę tego charakteru, indywidualności tych wszystkich smartfonów i ich nakładek. Dziś w zasadzie tylko parę firm decyduje się na parcie pod prąd. Większość odpuściła, przekonując najpierw siebie samych, a później nas wszystkich do tego, że rezygnacja z własnych rozwiązań, to strata akceptowalna, jaką można przeboleć.
Zmiana czasów, to zmiana optyki
Czym kierowaliście się kiedyś, gdy kupowaliście smartfona? Spodziewam się wielu odpowiedzi, jednak nie sądzę, żeby zdecydowana większość z Was powiedziała, że liczyliście na daleko idące wsparcie techniczne, comiesięczne łatki bezpieczeństwa czy aktualizowanie smartfonów na parę lat do przodu. Ta moda pojawiła się na rynku dopiero przed jakimiś trzema, może czterema laty.
A jeśli te wszystkie nowości, jak Projekt Treble, śledzenie z wypiekami na twarzy dostępności Androida Pie, to tylko pewnego rodzaju środek zastępczy? Mam taką specyficzną teorię, wedle której tak chętnie przystaliśmy na udział w tym wyścigu, ponieważ właśnie w kwestii aktualizacji na dobrą sprawę nic nie zależy od nas. Jesteśmy po prostu publiką, która wyróżnia się tylko tym, że siedzi w pierwszym rzędzie.
Kiedyś wybór smartfona okupiony był wieloma dyskusjami, a wygląd, dość często charakterystyczny dla każdego z producentów, odgrywał ogromną rolę w procesie zakupowym. Dziś w zasadzie pozostały nam do wyboru drobne smaczki, autorskie szlify i kwestia tego, jakie logo chcemy mieć na obudowie. To oczywiście dość duże uproszczenie, jednak wydaje mi się, że dobrze oddaje ono główną myśl.
Czasem sądzę, że coś poszło nie tak
Pamiętacie te smartfony, które rewolucjonizowały rynek? Jeśli tak, podajcie parę przykładów swoich smartfonowych legend. Umieściłbym tutaj ankietę, jednak podejrzewam, że urządzeń, które wspominacie ciepło, było tak wiele, że nie zdołałbym wymienić wszystkich z nich. Z mojej strony wskażę na Samsunga Galaxy S, Xperię Arc S, HTC Desire HD oraz – sam nie wierzę, że to piszę – LG Swift 3D.
Pozostając w duchu pobożnych życzeń, chcielibyście, żeby 2019 rok był dla branży mobilnej nieco inny? W pewnym sensie, mniej powtarzalny? Mówiąc szczerze, czekam na kilka premier i ostrzę sobie na nie zęby, jednak gdybym mógł wybrać, to skłoniłbym się jednak ku temu, żeby odejść od tej nudnej, pozbawionej pomysłów na siebie standaryzacji i chciałbym zobaczyć wielki come-back nakładek, dedykowanych aplikacji i wreszcie tego, żeby spora część branży odważyła się przestać zapatrywać tymi wielkimi, maślanymi oczami na to, co zrobi Apple.
Mimo tego, że jestem już w trybikach maszyny, że też wyczekuję aktualizacji Androida, wolałbym jednak doprowadzić do tego, żeby Google wydawało wielkie aktualizacje rzadziej. W zamian z pocałowaniem ręki przyjąłbym działania, które wydłużyłyby nieco żywotność samych smartfonów. Mam tu na uwadze zwłaszcza optymalizację samego systemu czy wydajność baterii.
Byłoby to chyba z większym pożytkiem dla klientów, aniżeli kolejne aktualizacje, na które – patrząc pod dostępności Projektu Treble na dziś dzień – i tak będziemy musieli czekać. Stojąc, niczym grzeczne owieczki, w kolejce.
…a Waszym zdaniem, aktualizacje naprawdę są tak ważne? A może również wolelibyście, żeby producenci i Google skupili się na innych cechach? Dajcie znać w komentarzach :)
zdjęcie główne z: Pixabay