Bardzo lubię otwarte, weekendowe wersje beta gier. Zwłaszcza, jeśli mówimy o produkcji, która budzi wiele kontrowersji i pozostawia sporo niepewności przed swoją premierą. Tak też jest z nowym kawałkiem kodu od firmy Treyarch – Call of Duty: Black Ops IIII, na który wylało się sporo pomyj po jego pierwotnej prezentacji. Czy po weekendzie spędzonym z Call of Duty: Black Ops IIII mogę śmiało powiedzieć, że obawy są niesłuszne, a sama gra warta swojej ceny?
Call of Duty u schyłku
Kiedy człowiek nie ma w co grać, albo nie ma ochoty na opróżnianie swojej biblioteki, to weekendowe bety są swojego rodzaju wybawieniem. To miła, tymczasowa odskocznia od zalegającej „kupki wstydu” i w sumie jedyna współczesna forma wersji demonstracyjnej.
Black Ops IIII idealnie urozmaicił mi moje przygotowania do dodatku Battle for Azeroth dla World of Warcraft. Nie będę ukrywał, że lubię serię Call of Duty, a zwłaszcza jej tryb sieciowy. Sięgam po niego częściej niż po kolejnego Battlefielda, a to głównie za sprawą szybkich, dynamicznych oraz satysfakcjonujących rozgrywek. Kilka partyjek w tej grze zawsze wystarcza mi, żeby dostać potężny zastrzyk adrenaliny na resztę dnia… bez potrzeby szukania oponentów po gigantycznych mapach.
Pomimo dalej wysokiej sprzedaży, ostatnie lata dla Call of Duty nie były zbyt łaskawe, przynajmniej patrząc na to wszystko z perspektywy miłośników serii. Kilka poprzednich odsłon bazowało mocno swoją rozgrywkę na jetpackach, które zwiększały mobilność graczy i dodawały jeszcze więcej dynamiki do zabawy. Mnie osobiście cała koncepcja „odrzutowych plecaków” strasznie się spodobała, stąd też w Black Ops III zagrywałem się naprawdę długo. Niemniej jednak formuła latających żołnierzy musiała się kiedyś wreszcie znudzić i tak też postanowiono wrócić do korzeni serii. Rok temu mieliśmy okazję zagrać w Call of Duty: WWII, które mnie akurat mocno zawiodło. W zamian za zabranie jetpacków, nie otrzymaliśmy nic szczególnego, więc mnie akurat zabawa bardzo szybko znudziła.
Do Black Ops IIII przysiadałem zatem ze sporą rezerwą, głównie przez przeżyte wcześniej rozczarowanie. Wierzyłem w spory talent producenta tejże gry – Treyarch, bo jeśli chodzi o tę serię strzelanek, to ich dzieła zawsze wyróżniały się wysoką jakością oraz delikatnym powiewem świeżości. Z drugiej strony, nie byłem sobie w stanie wyobrazić, co więcej można jeszcze dopchnąć do formuły Call of Duty. Całe szczęście beta przyjemnie rozwiała moje wątpliwości.
Call of Duty w lekkim sosie taktycznym
Black Ops IIII doczekał się bowiem kilku delikatnych zmian, które zmieniają nieco tempo całej rozgrywki i kładą jej aspekty gdzie indziej niż dotychczas. Wcześniejsze odsłony Call of Duty były istną jazdą bez trzymanki. Gracz ciągle był w centrum akcji, fragi sypały się na lewo i prawo, a gra nie dawała nawet chwili wytchnienia przez bardzo niskie czasy odrodzenia. Dynamiczny trzon został odpowiednio zachowany, ale Treyarch dołożył coś od siebie, żeby go nieco uatrakcyjnić.
Nowa odsłona tejże kultowej marki dołożyła przede wszystkim bardziej taktyczny aspekt do rozgrywki. Wrzucono tu sporo mechanik z takich tytułów jak Overwatch czy Rainbow Six: Siege, przez co cała formuła stała się znacznie świeższa. U podstaw nadal jest to Call of Duty – mapy są niewielkie i mają prostą konstrukcję, akcja jest dynamiczna, a uniknięcie wymiany ognia na przynajmniej 10 sekund bywa często nieuniknione. Tym razem jednak gracze mają zwiększoną pulę życia, przez co pojedynki są dłuższe, ale za to bardziej intensywne. Jest też większa luka na to, żeby odwrócić szalę potyczki na naszą stronę, nawet jeśli oponent zobaczył nas jako pierwszy. To naprawdę miła odskocznia, zwłaszcza w serii, gdzie do tej pory wymiany ognia były istnym starciem rewolwerowców.
Black Ops IIII zachował po swoim poprzedniku koncepcję Operatorów, czyli różnych postaci, które cechują się unikalnymi dla siebie umiejętnościami. Nasi żołnierze nie mają może wiele zdolności w swoim arsenale, bo aż dwie – poboczną oraz główną, ale Call of Duty to jak najbardziej wystarcza. Tym bardziej, że są one niezwykle ważne i oprócz dobrego strzelania, liczy się też rozsądne używanie naszych atrybutów w odpowiednim momencie. Nie wszystkie obracają się przy tym wokół zastosowań ofensywnych i tak niektóre postaci rzucają teraz wizję na jakąś część mapy, albo zapewniają zastrzyk dodatkowej amunicji, która w tej odsłonie potrafi szybko zniknąć. Główne umiejętności Operatorów z kolei to bardzo potężne narzędzia, które tymczasowo mogą obrócić szalę walki, przysparzając przynajmniej kilka fragów do naszego konta. Jeden żołnierz otrzyma potężny granatnik, drugi zwiększy żywotność całej drużyny, a trzeci zapewni tymczasowe widzenie przez ściany. Wszystkie zdolności mają jednak swój czas regeneracji, a zwłaszcza te główne, bo z nich zdołamy skorzystać raz lub w porywach dwa razy w ciągu całego meczu. Tak, to naprawdę długo, dlatego ich mądre wykorzystanie jest niezwykle ważne.
Przez wspomniane wcześniej zmiany nagle wydaje się, że Call of Duty zaczęło cenić u graczy kooperację, a przy tym wymuszono przemyślane poruszanie się po mapie i pozwolono mieć nieco dłuższe chwile wytchnienia między starciami. Black Ops IIII nabrało zupełnie innych kolorów i choć nadal na okładce widnieje „Call of Duty”, to rozgrywka wydaje się odpowiednio świeża… po prostu chce się w to grać! Moje odczucia wobec zmian są naprawdę bardzo pozytywne i jeśli Treyarch odpowiednio je zbalansuje, to ich „mała rewolucja” wewnątrz serii może się okazać naprawdę sporym sukcesem.
W becie oddano graczom całkiem sporo map oraz trybów rozgrywki, oprócz wariacji Battle Royale, którą poznamy za jakiś czas podczas innych testów. Muszę jednak przyznać się bez bicia, że większość czasu spędziłem w Dominacji (zajmowanie i utrzymywanie danych sektorów mapy) czy klasycznym Team Deathmatchu (która drużyna zdobędzie najwięcej zabójstw, wygrywa). Skupiłem się bardziej na tym, jak do tej pory ogrywałem multiplayer w Call of Duty i postanowiłem przyjrzeć się nieco bardziej zmianom w samym trzonie rozgrywki. Nie ograłem przy tym zbytnio nowych modułów zabawy, czyli Heist czy Control, bo zabawę z nimi wolę zostawić sobie na moment nadejścia premiery samej produkcji. Niemniej jednak miło widzieć więcej urozmaiceń klasycznych trybów gry, nawet jeśli są one mocno inspirowane innymi tytułami.
Pierwszy dobry CoD na PC
Jestem też przyjemnie zaskoczony tym, jak twórcy przyłożyli się do implementacji Black Ops IIII w środowisko komputerów osobistych. Dawno nie grało mi się tak dobrze w Call of Duty na komputerze, a przynajmniej od czasów pierwszego Black Opsa. Sterowanie myszą i klawiaturą jest bardzo przyjemne. Z kolei, jeśli coś akurat nam w nim nie pasuje, to twórcy zostawili całą masę ustawień, które ostatecznie poprawią nasz komfort zabawy. W opcjach graficznych znajdziemy też mnóstwo atrybutów do skonfigurowania, co będzie sporym polem do zabawy dla osób, które lubią wyciskać jak najwięcej klatek przy zachowaniu odpowiednio ładnego wyglądu. Dodatkowo podczas moich przygód z betą nie napotkałem większych problemów technicznych. Twórcy twierdzą też jakoby gra ostatecznie miała otrzymać swoje dedykowane serwery, co jest naprawdę dobrą nowiną.
W ogólnym rozrachunku czuć, że do „PeCetowej” wersji Black Ops IIII przyłożono bardzo dużo starań. Do tej pory było widać, że Call of Duty jest serią tworzoną z myślą o konsolach, co było udowadniane słabymi portami poprzednich odsłon. Wreszcie nabywając ten tytuł na komputery osobiste, nie odczujemy, że stoimy na z góry straconej pozycji lub jesteśmy traktowani jako klient drugiego sortu. Mam szczerą nadzieję, że ten stan tylko się polepszy po faktycznej premierze.
Black Ops IIII wschodem słońca dla marki?
Jako małą formę dygresji na koniec dodam tylko, że Black Ops IIII spotkał się z bardzo dużą ilością krytyki, co bardzo mnie zdziwiło. Fani domagali się bowiem konkretnych zmian w formule rozgrywki od dawna, a gdy one faktycznie nadeszły, to ci sami miłośnicy stwierdzili, że Call of Duty zagubiło swoją duszę i Treyarch powinno wrócić do korzeni. Musicie przyznać, że brzmi to zabawnie, ale po przeczytaniu całej masy komentarzy oraz opinii, takie właśnie odniosłem wrażenie. Śmierdzi tu lekką hipokryzją.
Niemniej jednak fani powinni wspomóc Treyarch w ich eksperymencie zwanym Black Ops IIII. To naprawdę dobrze zapowiadający się tytuł, który może nie postawi formuły Call of Duty do góry nogami, ale tchnie w nią nieco tak bardzo potrzebnej nowości. Pozostaje teraz kwestia odpowiedniego zbalansowania rozgrywki i dopieszczenia kilku aspektów pod okiem profesjonalnych graczy, bo sama produkcja ma całkiem niezły potencjał turniejowy.
Może zostanę za to zlinczowany, ale mogę śmiało powiedzieć, że warto mieć nową odsłonę Call of Duty na oku. Oczywiście, jeśli nie lubicie tej formuły zabawy, to naniesione w tej części cyklu zmiany za bardzo do siebie nie przekonają. Jeśli jednak jakiś czas temu daliście sobie spokój z tą serią, to warto odświeżyć znajomość przy okazji Black Ops IIII.
Call of Duty: Black Ops IIII w wersji beta zostało przetestowane na następującej konfiguracji: GeForce GTX 1070 Founder’s Edition, procesor i7-8700K o standardowym taktowaniu, 16 GB pamięci RAM o taktowaniu 3000 MHz. Sama gra została zainstalowana na dysku twardym (HDD).