Jaki był zakończony już, 2018 rok, w branży mobilnej? Wydaje się, że bezpiecznie będzie nazwać go okresem przejściowym. Takim czasem, gdy kilku producentów przedstawiło technologie, które za jakiś czas mogą podbić serca użytkowników. Jednak w tych wielkich planach i nadziejach wypada też zauważyć, że przez długi czas po prostu wiało nudą.
Jak zawsze subiektywny wstęp
Tworząc ten felieton po raz kolejny muszę odwołać się do naszej ankiety na idealny smartfon. Na samym końcu tekstu zapytaliśmy Was o to, co najbardziej zaskoczyło Was w 2018 roku w branży mobilnej. Co ciekawe, 32,77% głosujących wskazało, że… nic. I to właśnie „nic” zgarnęło najwięcej głosów. Jeśli spojrzeć na stopień emejzingu, którym producenci karmili nas podczas premiery niemal każdego flagowca, trochę słabo, prawda?
Branża mobilna ma to do siebie, że działa ona – w pewnym uproszczeniu – na zasadzie paraboli. Są lata, kiedy ludzie kupują telefony z różnych segmentów w zasadzie na pniu, a są też takie, kiedy nawet najlepiej uzbrojone urządzenia mają problem, aby znaleźć właścicieli. Patrząc z perspektywy czasu, można pokusić się o diagnozę, że w 2018 roku byliśmy jednak pod kreską.
Oczywiście, błyski i flesze z okazji kolejnych premier świeciły bardzo jasno, jednak czy potrafilibyście wymienić po pięć nowości, które dany producent promował na swoich eventach? Podejrzewam, że niekoniecznie. Właśnie te wszystkie elementy, w połączeniu z niezadowalającymi wynikami finansowymi kilku marek, pozwalają domniemywać, że rok 2019 będzie lepszy. O wiele lepszy.
Skończy się era odgrzewanych kotletów?
Ktoś powie, że smartfon X to ewolucja. Oczywiście, można go tak przedstawić. Wydaje mi się jednak, że jeśli dane urządzenie wygląda niemal tak samo, jak egzemplarz z 2017 roku, a na dodatek wnosi tylko szereg usprawnień, to potencjalny kupujący podziękuje. Co najwyżej przeczyta na Tabletowo jego recenzję i utwierdzi się w przekonaniu, że nie warto płacić ponad trzech tysięcy złotych za pozorną nowość.
Idąc tym tokiem dalej, miniony był w pewnym sensie niewolnikiem wielu przełomów, jakie dokonały się w branży mobilnej w 2016 i 2017 roku. Właśnie wtedy wielu producentów zmieniało stylistykę swoich urządzeń. Można wskazać na Apple, Samsunga, Sony, Huawei oraz wielu innych producentów, którzy łącznie trzęsą większością rynku w Polsce.
Trudno jest co roku zmieniać stylistykę. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że byłoby to działanie, które danej marce mogłoby dość mocno zaszkodzić. Warto tutaj wskazać tylko na trzy firmy: Samsunga, który zwykle zmienia design co 2-3 lata, Sony, które robi to jeszcze rzadziej oraz na Apple, którego flagowy produkt po raz pierwszy zmienił się nie do poznania w chwili, gdy Tim Cook pokazał iPhone’a X.
Pech chciał, że wszystkie zeszłoroczne flagowce akurat były w trakcie obowiązywania tych cykli. Najbliżej dużych zmian stylistycznych w obecnym roku zdaje się być Samsung oraz Huawei, być może także i Apple. Słowem, wszyscy ci, którzy kupują wzrokiem, będą mogli wreszcie dostrzec na sklepowych półkach to coś, czego brakowało im przez cały zeszły rok. A takich osób, wbrew powszechnej opinii, jest całkiem sporo.
Kasa musi się zgadzać?
Myliłby się każdy, kto ambitnie założyłby, że rynkowi potentaci tworzą urządzenia tylko po to, abyśmy dostawali w nasze dłonie coraz to lepsze ekrany, aparaty czy technologie optymalizacji baterii. Cena jest dość łatwa do obliczenia. Skrywa się ona w słowie „marża”. Nie przeszkadza mi, że firma, która tworzy dobry produkt, chce za niego sporo gotówki. Tak skonstruowany jest wolny rynek.
Irytuje mnie jednak to, że w ostatnim czasie wiele firm zdaje się ścigać na to, kto za swojego flagowca zawoła sobie wyższą kwotę. Bardzo płynnie przeszliśmy z kwot zbliżonych do 2500 złotych do trzech tysięcy, czasem z małym hakiem. Jednak ostatnie zagrywki wielu producentów prędzej czy później musiały natrafić na szklany sufit. Wydaje się, że w chwili obecnej każdy, kto wycenia swoje urządzenie powyżej 3500 złotych, po prostu przecenia nasz potencjał zakupowy albo – w co trudno uwierzyć – nie czuje specyfiki rynku.
Zabawa kończy się wtedy, gdy trzeba wielokrotnie zmniejszać zamówienia na urządzenia lub sztucznie tworzyć wokół nich zainteresowanie, co zwykle pochłania sporo pieniędzy z działu marketingu. Ironia losu, ale potwierdza się tutaj przysłowie, że skąpy traci dwa razy. Po pierwsze, bo urządzenie w wycenie początkowej nie sprzedaje się, po drugie zaś, przywołanymi powyżej działaniami marketingowymi.
Jeśli wiodący producenci stąpają twardo po ziemi, to należy spodziewać się tego, że dołożą oni o wiele większych starań, aby ich urządzenia sprzedawały się lepiej niż przed rokiem. Można to osiągnąć na wiele sposobów, jednak jestem przekonany o tym, że do przeciętnego Kowalskiego najlepiej trafiłoby kryterium cenowe. Marki, które grają na tę nutę, jak Xiaomi czy OnePlus, raczej nie narzekają, prawda?
Zamiast zakończenia: na co tak naprawdę czekamy?
Trudno jednoznacznie opisać topowy telefon w 2019 roku. Widać, że wielu producentów wreszcie wyleczyło się z notcha, jednak nie do końca przekonuje mnie zamiennik, za jaki uznaję dziurkę w ekranie. Gdzieś w tle cały czas pojawia się skaner zintegrowany z ekranem oraz coraz to bardziej rozbudowana optyka aparatu głównego.
Nie będę zdziwiony, jeśli potrójne matryce w drugiej połowie roku trafią do półki średniej. Jeśli ta teoria potwierdzi się, ukaże nam to kolejny trend, którym globalne marki będą chciały zyskać sobie naszą sympatię i nasze pieniądze. Gdzieś w tle mamy jeszcze kilka innych potencjalnych nowinek, które wkrótce wypłyną na szersze wody. Jeśli nie na MWC, to we wrześniu, podczas targów IFA w Berlinie.
Myśląc o flagowcu, na jakiego byłbym gotów wydać sporo pieniędzy, nie przychodzi mi jeszcze na myśl żadna konkretna propozycja. Wydaje mi się jednak, że najchętniej przywitałbym w swoich dłoniach konstrukcję, która nie będzie usiłowała wmówić mi, że nowe emotki w aparacie czy głośnik przesunięty o 2 milimetry w prawo, to spełnienie marzeń użytkowników.
Branża mobilna ma to do siebie, że przez długi czas jest cierpliwa, jednak narastająca stagnacja i zniechęcenie użytkowników potrafi posłać w niepamięć nawet największe potęgi. Wystarczy przywołać tu historię pewnej firmy z Finlandii, która dopiero od dwóch lat powoli rośnie w siłę i pracuje na swój sukces. Drodzy rynkowi giganci, powalczcie o nas w tym roku nieco bardziej. Płacimy Wam sporo pieniędzy. Chyba zasługujemy na przełomowe technologie, prawda?
…a Wy, na jakie nowości w 2019 roku liczycie? Na jakiego flagowca bylibyście skłonni wydać pieniądze?
Koniecznie dajcie znać w naszych nowych komentarzach :)
zdjęcie główne: Tabletowo.pl