Chyba największe wrażenie podczas konferencji Google dla programistów, zrobiły na oglądających ją ludziach nowe możliwości Google Assistant. Podczas pokazu byliśmy świadkami tego, jak inteligentny asystent zadzwonił w imieniu użytkownika do salonu fryzjerskiego i umówił wizytę, zachowując się przy tym łudząco podobnie do człowieka. Jedno z najważniejszych pytań, jakie powstały po tej prezentacji, to: czy Google nie manipulowało materiałem, tak by całość sprawiała tylko wrażenie dopracowanej funkcji asystenta?
Konferencja giganta z Mountain View zawierała w sobie prezentację dwóch scenariuszy, w których Asystent (czy też Google Duplex, jak nazywają tę konkretną, wydzieloną funkcję jej twórcy) wykonuje dwa telefony do salonu fryzjerskiego oraz restauracji i stara się w imieniu swojego użytkownika umówić spotkanie czy zamówić stolik w dokładnie określonym terminie.
W jednej z publikacji na stronie Axios pojawiła się analiza tych dwóch rozmów. Zauważono tam, że w rozmowach Asystenta Google z ludźmi było coś dziwnego.
https://youtu.be/bd1mEm2Fy08
Na przykład, kiedy dzwonimy do jakiegoś zakładu, niezależnie od tego, czy jest to fryzjer czy restauracja, pracownik odbierający telefon zwykle wita się, podaje miejsce do jakiego się dodzwoniliśmy, po drodze ewentualnie się przedstawia i dopiero potem pyta, czym może służyć. Podczas rozmowy sztucznej inteligencji Google z pracownikami zakładu fryzjerskiego czy restauracji, nie usłyszeliśmy takiego powitania – od razu pytali oni, w czym mogą pomóc.
Żeby nie usłyszeć argumentu „Cóż, w Mountain View tak właśnie się robi”, redaktorzy Axios wykonali ponad dwadzieścia telefonów do okolicznych zakładów usługowych i prawie zawsze usłyszeli zwyczajową formułkę, której przecież uczą się pracownicy już pierwszego dnia w pracy na recepcji.
Jako że podczas konferencji Google powiedziano, że były to połączenia z prawdziwymi firmami z okolicy, w tle połączeń brakowało także charakterystycznego szumu, który często towarzyszy zakładom fryzjerskim czy restauracjom. Co prawda nie musi to być wcale koronny argument, ale może świadczyć o tym, że Google „majstrowało” coś przy materiale audio.
I trzecia sprawa – rozmowy kończą się dość niespodziewanie. No bo kiedy ostatnio dzwoniliśmy do nowego fryzjera albo restauracji i nie zostaliśmy poproszeni o podanie nazwiska lub adresu e-mail w celu potwierdzenia rezerwacji?
Jeszcze inną rzeczą jest zachowanie prywatności – w wielu stanach w USA, rozmówca musi być poinformowany o tym, że rozmowa jest nagrywana lub prowadzona przez automatyczny system. W żadnej prezentacji nie było tego elementu.
Wszystko to każe sądzić, że zaprezentowane na konferencji dialogi były wcześniej edytowane lub przeprowadzane w kontrolowanych warunkach, żeby uniknąć podawania danych osobowych przed dziesiątkami tysięcy widzów.
Google na razie nie odniosło się do tych wątpliwości, choć na pewno to zrobi. Pozostawianie potencjalnych użytkowników Google Duplex w niepewności nie jest zbyt dobrym pomysłem.
źródło: Axios przez AndroidAuthority