Po przesiadce na Windows 8, przesiadłem się również na Internet Explorera (z Chrome) i Binga (z Google Search). Zmiana przeglądarki wiązała się w moim przypadku z samymi plusami – płynne przewijanie, zauważalna poprawa żywotności baterii i zdecydowanie mniejsza zajętość pamięci RAM.
Dalej używam Binga, ale czasami czuję się z tym jak masochista. W USA Bing to już ponad 25% rynku, a według wielu, wyniki jakie dostarcza są nawet lepsze od tych z wyszukiwarki Google. Bing w Polsce to jednak zupełnie inna bajka. O ile podstawowe frazy i wyszukiwanie w gołym tekście działa na przywoitym poziomie, a wyszukiwanie wideo i obrazów jest według mnie lepsze niż to od Google’a, to pytania w języku naturalnym czy eksploracja wiedzy leżą i kwiczą. Polską wyszukiwarkę Google można zapytać o hotele w Warszawie, równania matematyczne czy wzrost Michaela Jordana i silnik Google Graph bez problemu dostarczy nam odpowiedź w naszym języku.
Bing i jego silnik wiedzy, czyli Satori, w USA daje porównywalne rezultaty i możliwości, czym Microsoft chwali się na blogu. A rezultaty świetnie widać w wynikach serwowanych nam przez Cortanę (również w USA). Jeśli jednak zapytamy Binga o wspomniane wyżej rzeczy w naszym języku ojczystym, zaczynają się schody. Zazwyczaj otrzymamy jedynie wyniki gołego wyszukiwania tekstowego na zasadzie porównywania fraz i wyrażeń regularnych.
Jeśli Microsoft chce zrobić coś z popularnością Binga na całym świecie, czas porządnie zainwestować w swoje oddziały zagraniczne – w tym nasz rodzimy polski rynek.