Nowoczesne technologie multimedialne to jednocześnie wielkie szczęście i ogromne zagrożenie. Trudno bowiem bez nich żyć, jednak w dobie czyhającego na nas na każdym kroku złośliwego oprogramowania, trzeba liczyć się z tym, że nasze dane wrażliwe mogą zostać przejęte. Czy antywirus to prosty sposób ochrony? A może to raczej zbędne oprogramowanie, które daje nam iluzję bezpieczeństwa?
Jak zawsze subiektywny wstęp
Żyjemy w czasach, które są jednocześnie wspaniałe oraz bardzo niebezpieczne. Gdybyśmy powiedzieli człowiekowi z przeszłości, że wszystkie nasze dane są trzymane w metalowych skrzynkach, połączonych ze sobą kablami, z którymi łączymy się przez małe urządzenia, gdzie można zmieścić parę tysięcy zdjęć, które zresztą wykonujemy tą skrzyneczką, to taka osoba po prostu by nas wyśmiała. A gdyby do tego dorzucić, że nasze dane są narażone na kradzież, to moglibyśmy tę osobę przyprawić o zawał, który naturalnie wynikałby z przeciągającego się coraz dłużej ataku śmiechu.
Nowe czasy, czy tego chcemy, czy nie, wymagają od nas wszystkich coraz to dalszych ustępstw. Przesuwamy granicę coraz bardziej, licząc na to, że w zamian otrzymujemy mnogość usług i cyfrowe bezpieczeństwo. Ironia losu zdaje się polegać na tym, że wszyscy sobie z tego świetnie zdajemy sprawę, ale skoro zabawa trwa w najlepsze, to po co ją przerywać?
Gdzieś w tle cały czas pojawia nam się słowo klucz – bezpieczeństwo. Zauważyliście, że od kilku, może kilkunastu lat, wszystko ma być coraz to bezpieczniejsze? Płynnie przeszliśmy z telefonów na smartfony, największym złem tego świata nie są już okienka pop-up, a coraz to bardziej wyszukane programy, pośród których największym złem w opinii statystycznego obywatela, zdają się być wirusy.
Tajemnicze linie kodu pisane przez jeszcze bardziej tajemnice osoby, które siedzą zapewne w piwnicach i tylko myślą o tym, jak by tu uprzykrzyć nam życie i jak wydobyć nasze cenne dane. Zarówno te społecznościowe, które budują nasze cyfrowe „ja”, jak i te nieco bardziej namacalne, mianowicie dane finansowe. Oczywiście, dostajemy też receptę, gotowe panaceum, które – przynajmniej w teorii – ma sprawić, że wszystkie te problemy znikną. Są to antywirusy. Zwykle darmowe, no, a w razie czego licencja dla smartfonów na pewno nie kosztuje kroci. Tylko, czy one naprawdę są nam potrzebne?
Bezpieczeństwo czy jego iluzja?
Zauważyliście, że jest w ludziach coś takiego, że jeśli ktoś nam powie, że tu, pośród tych wszystkich ludzi jesteśmy sami swoi, to nagle przechodzimy na zupełnie inny rodzaj relacji interpersonalnych? Znika wiele ograniczeń, pozwalamy sobie na więcej, a jednocześnie zyskujemy dostęp do zupełnie nowego kręgu znajomych. To bez wątpienia świetna sprawa, bo ktoś akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy. To w pewnym sensie nobilitacja.
Wydaje mi się, że w sieci tego typu buforem bezpieczeństwa dla wielu osób zdaje się być właśnie antywirus. Nagle znika wiele obostrzeń, a z moich obserwacji wynika, że ludzie częściej wchodzą na „podejrzane strony”, ot, dla przykładu będące spreparowanymi newsami, które czasem można jeszcze spotkać na portalach społecznościowych.
Gdzieś znika ten hamulec, który jeszcze parę dni temu nakazywał, żeby dokładnie spojrzeć, jaka to jest strona i kto z naszych znajomych ją właściwie udostępnił. Wrzucamy na luz, bo przecież mamy program-obrońcę, który na pewno w porę zdoła nas ostrzec i zażegnać niebezpieczeństwo. No i dobrze, o ile taki antywirus zadziała wielokrotnie, o tyle czasem może zdarzyć się jakiś chytry skrypt, który zdoła go oszukać. I co wtedy?
Tutaj również mogę posiłkować się doświadczeniami pewnych osób. Zwykle jest panika i narzekanie na to, że przecież ten głupi antywir miał nas chronić. Dwa razy zdarzyło mi się odpowiedzieć tym osobom, że to tylko program, który przecież nie myśli za Ciebie. To aplikacja, która nie ma mózgu, a Ty przecież masz, prawda? Odpowiedziało mi wielkie oburzenie wymieszane ze zdziwieniem.
Soft będzie coraz mądrzejszy. A my?
Wchodzimy właśnie w erę sztucznej inteligencji. Naturalnie, to jeszcze nie ta, jaką czasem możemy podziwiać w akcji na dobrych filmach sci-fi, ale bez dwóch zdań, pierwsze malutkie kroki zostały już poczynione. SI w aparatach, SI ucząca się naszych nawyków, a to dopiero początek. Wydaje mi się, że naiwnością byłoby myślenie, że nieco inne oprogramowanie bazujące na SI w bliskiej przyszłości nie będzie odpowiadało za nasze bezpieczeństwo.
Idąc tym tokiem trochę dalej, stajemy przed scenariuszem, w którym ktoś może zaprząc tę bardzo potężną broń do walki o pozyskanie naszych danych. To dość prawdopodobny scenariusz, który w przeszłości, w nieco innych wariantach, ziścił się już kilka razy. Wydaje mi się, że użytkownicy, którzy nie chcą zostawać w tyle, już za jakiś czas będą musieli poświęcać na ochronę swoich danych nieco więcej czasu niż obecnie.
Życie bez antywirusa? Da się
Kiedyś uległem tej chwilowej modzie i zainstalowałem na swoim smartfonie całkiem udanego antywirusa z pakietem bezpieczeństwa sieciowego. Znałem producenta, korzystałem z jego rozwiązań na Windowsie, więc poszerzenie jego wsparcia o Androida wydawało się być naturalnym ruchem. Przez bity rok program przypominał mi o swoim istnieniu właściwie tylko kolejnymi uaktualnieniami swoich baz.
Żadnego alertu, żadnego ostrzeżenia o niebezpiecznej stronie, nawet o skryptach reklam. Po prostu nic, cisza. Doświadczenie podpowiadało mi, że jeśli oprogramowanie znajdzie coś podejrzanego, to zwykle lubi się tym pochwalić. Czyżbym był tym typem użytkownika, dla którego jest to właśnie pewnego rodzaju iluzja bezpieczeństwa?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Podpytałem jednak kilku znajomych o to, czy korzystają z tego typu rozwiązań na swoich smartfonach. Dominowały dwie odpowiedzi: „nie” oraz „a to jest takie coś?”. Może z pięć osób miało wgrane odpowiednie oprogramowanie w telefonie. Tak naprawdę, ciekawi mnie jednak, ile z tych osób nie wie o tym, że producent w pakiecie daje nam preinstalowane antywiry, które mają zwiększać nasze bezpieczeństwo w sieci.
Trudno o wyciągnięcie jednoznacznych wniosków. Jestem raczej dość aktywnym internautą, surfuję po sieci, korzystam z social-mediów i zwykle potrafiłem rozpoznać zagrożenie samodzielnie. Naprawdę, da się. Może więc te wszystkie aplikacje, mimo tego, że są coraz to bardziej zaawansowane, to tak naprawdę zbędne funkcje, które nigdy nie zostaną przez nas wykorzystane w praktyce?
A Wy, korzystacie z antywirusów? Uważacie je za niezbędne, czy też może raczej stoicie na stanowisku, wedle którego najwięcej i tak zależy od nas samych, od użytkowników?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach :)
zdjęcie główne: Pixabay