Co zrobić, by stać się posiadaczem topowego smartfona z oferty danego producenta, nie płacąc przy tym podatku od nowości? Kupić zeszłoroczny model! Sprawdźmy, które z nich najlepiej przetrwały próbę czasu i do dziś pozostały łakomymi kąskami.
Na pytanie postawione we wstępie równie dobrze można odpowiedzieć jednym słowem: wszystkie. Dlaczego? Ano dlatego, że od ich prezentacji minął zaledwie jeden rok modelowy, co na urządzeniach ze ścisłej czołówki, co do zasady, nie zrobiło żadnego wrażenia, zwłaszcza obecnie, gdy tempo rozwoju smartfonów zaczyna zwalniać.
Rodziłoby to jednak sporo wątpliwości, ponieważ część propozycji, mimo upływu czasu, konsekwentnie trzyma cenę na bardzo wysokim poziomie. Ich zakup trudno nazwać opłacalnym, a przecież właśnie o to nam chodzi decydując się na zakup zeszłorocznego flagowca.
Wszystkie linki zamieszczone w materiale prowadzą do sklepu internetowego naszego partnera, który jednak nie miał wpływu na dobór polecanych urządzeń.
Słowo o Xiaomi
Zanim jednak przejdę do właściwych propozycji, słowo na temat ulubionej marki wielu czytelników – Xiaomi. Ta w ubiegłym roku zaprezentowała bardzo wiele urządzeń, które aspirują do miana flagowych. Mi 9, Mi 9T, Mi 9T Pro, Mi Mix 3 i wiele innych. Krótko mówiąc – jest w czym wybierać. Problemem jest jednak ich dostępność, z którą w ostatnim czasie bywa różnie. Wpływa na to, poza wiadomym problemem z importem z Chin, ich zastępowanie w ofercie przez nowsze modele. Jeżeli tylko uda się znaleźć jedną z wymienionych propozycji w dobrej cenie, najlepiej z obowiązującą w Polsce gwarancją producenta, kupujcie śmiało!
Ja ze swojej strony zarekomenduję, co nie będzie żadną niespodzianką, przede wszystkim wersję podstawową – Xiaomi Mi 9. W cenie poniżej 2000 złotych to wciąż jedna z najciekawszych propozycji, a topowe podzespoły zapewnią temu smartfonowi zadowalającą wydajność jeszcze przez długi czas. Warto również zwrócić uwagę na model Mi Mix 3, który można znaleźć już za 1599 złotych i to z gwarancją producenta. W tej cenie – niemal bezkonkurencyjny.
Oba modele kupicie w Media Expert: Xiaomi Mi 9 oraz Xiaomi Mi Mix 3.
Mój faworyt – Huawei P30 Pro
Spośród ubiegłorocznych flagowców mam jednego, wyraźnego faworyta, a jest nim Huawei P30 Pro. Mam ku temu co najmniej dwa solidne powody. Pierwszym z nim jest zaskakująca wręcz kompletność tego smartfona, któremu nie brakuje właściwie niczego istotnego (no, poza głośnikami stereo i 3.5 mm jackiem audio). Bezkompromisowa wydajność, jeden z najlepszych modułów fotograficznych, bezprzewodowe ładowanie, świetna optymalizacja systemu i bardzo dobra jakość wykonania to tylko kilka z szeregu zalet.
Recenzja P30 Pro po miesiącu – wszyscy skupiają się na aparacie… a co z resztą?
Drugim bardzo korzystny spadek wartości, najprawdopodobniej w wyniku zawirowań wokół chińskiej firmy. Co istotne, usługi Google w P30 Pro działają i będą działać, więc na całej aferze nabywcy tego konkretnego modelu tylko zyskali. I to zyskali wymiernie. Tak wypasione urządzenie za 2599 zł? Dłużej zachęcać nie trzeba!
PS. Warto również sprawdzić oferty operatorów, gdzie Huawei P30 Pro można znaleźć w zestawie z zegarkiem Huawei Watch GT gratis.
Coś od konkurencji – Samsung Galaxy S10
Jako że akapit wcześniej zarekomendowałem Huawei P30 Pro, kierując się logiką, w tym miejscu powinienem wskazać na Samsunga Galaxy S10+. Nieco przekornie zdecydowałem się jednak zarekomendować wersję podstawową. Zadecydowały o tym przede wszystkim względy opłacalności – różnica między nimi to 600 złotych. Czy warto aż tyle dopłacić do większego ekranu, podwójnej przedniej kamerki i mocniejszej baterii? Moim zdaniem – niekoniecznie. Samsung Galaxy S10 w momencie pisania tego poradnika kosztuje ok. 3199 złotych.
Korzystając z dostępnych promocji można obniżyć tą cenę o 400 złotych, które otrzymamy, gdy zdecydujemy się odsprzedać nasz stary smartfon. Zakup Galaxy S10 uhonorowany zostanie również dwoma miesiącami dostępu do YouTube Premium bez ponoszenia jakichkolwiek opłat. Flagowiec czystej krwi od Samsunga za mniej niż 3000 złotych? Bardzo proszę!
Samsung Galaxy S10 w Media Expert
Coś mniejszego – Sony Xperia 5
Dla sporej grupy użytkowników obecne smartfony, nawet te ze średniej i niższej półki cenowej, są zdecydowanie zbyt duże. Chlubny wyjątek stanowi tu propozycja japońskiego producenta. Sony Xperia 5, dzięki kinowym proporcjom ekranu 21:9, bardzo dobrze leży w dłoni. Do tego stopnia, że wielu użytkowników będzie w stanie korzystać z niej przy użyciu tylko jednej ręki, co w przypadku większości konkurencyjnych produktów nie jest możliwe.
Wewnątrz Sony Xperia 5 znajdziemy SoC Qualcomm Snapdragon 855, czyli jednostkę, o której wydajność w żadnym wypadku nie trzeba się martwić. Nie można narzekać również na ekran czy możliwości fotograficzne, a zwłaszcza filmowe.
O ile początkowa cena tego smartfona wydawała się przesadzona, tak za 2799 złotych z pewnością warto go rozważyć.
Szukając mniejszego flagowca warto rozejrzeć się także za Samsungiem Galaxy S10e, jednak coraz trudniej go znaleźć, zwłaszcza w dobrej cenie.
Bez ozdobników ekranu – OnePlus 7 Pro
Ku utrapieniu wielu miłośników nowych technologii, niemal wszyscy producenci, chcąc poszczycić się produkcją bezramkowego smartfona, decydują się poświęcić część ekranu na obiektyw przedniej kamerki. Modę zapoczątkowała firma Apple swoim iPhone X z charakterystycznym notchem, a pozostali producenci ochoczo ją naśladowali. Dzięki temu pojawiły się królicze uszy, łezki i otwory w ekranie. Z punktu widzenia estetyki – koszmar. Ergonomii – dramat. Ale liczy się, niestety, podążanie za trendem.
Z tej niechlubnej pogoni wyłamał się, między innymi, OnePlus, oferując model 7 Pro wyposażony w przedni aparat wysuwany z górnej krawędzi smartfona. Co prawda zabieg ten spowodował, że ten jest dość gruby, jednak dla wszystkich tych, którzy szukają urządzenia z topową specyfikacją, pozbawionego wszelkich udziwnień ekranu, to obecnie właściwie jedyna słuszna propozycja.
OnePlus 7 Pro po miesiącu użytkowania – czy coś się zmieniło?
Poza aparatem warto zwrócić uwagę na ekran o częstotliwości odświeżania 90 Hz – prezentuje się imponująco. OnePlus 7 Pro kosztuje 2899 złotych za wersję z 8 GB RAM i 256 GB pamięci na dane i warto rozważyć jego zakup już teraz. Premiera następców już niedługo i wszelkie dostępne poszlaki wskazują na to, że będą miały dziurawe ekrany.
A może coś jeszcze starszego?
Powyższe propozycje zadebiutowały w 2019 roku i, mimo że ich ceny spadły, w dalszym ciągu oscylują w przedziale 2500-3000 złotych (za wyjątkiem propozycji od Xiaomi). Co w sytuacji, gdy szukamy czegoś jeszcze tańszego, a w dalszym ciągu topowego? Warto przyjrzeć się dwóm modelom zaprezentowanym jeszcze wcześniej – w 2018 roku.
Pierwszym z nich jest najtańszy mały flagowiec, jakiego obecnie warto kupić – Apple iPhone 8. W porównaniu do zdecydowanej większości urządzeń z tej listy jest najbardziej kompaktowy i świetnie leży w dłoni. Jak wiadomo, sprzęty z iOS na pokładzie starzeją się znacznie wolniej niż te z Androidem, dlatego smartfon zaprezentowany jesienią 2017 roku w dalszym ciągu pozostaje ciekawą alternatywą, zwłaszcza dla osób o drobniejszych dłoniach.
Chociaż smartfony pracujące pod kontrolą systemu od Google istotnie starzeją się szybciej, nie dzieje się to aż tak szybko, jak jeszcze kilka lat temu. Smartfon ze Snapdragonem 845, 8 GB RAM i dobrym aparatem posłuży jeszcze wiele długich lat. A to wszystko za mniej niż 2000 złotych. O jakim urządzeniu mowa? Oczywiście OnePlus 6T, którego w wersji 8/256 znajdziemy już za 1799 złotych i to z polską gwarancją!
OnePlus 6T to urządzenie, przez które wielu dotychczasowych fanów marki odwróciło się od niej. Uznawane jest za model przełomowy, który firmę produkującą zabójców flagowców uczynił ich kolejnym, nudnym producentem. Rezygnacja z kolorowej diody powiadomień i wyjścia audio była dla miłośników OnePlusa ciosem prosto w serce. Z perspektywy czasu do ich braku zdążyliśmy przywyknąć, a poza nimi, to wciąż bardzo dobry sprzęt dający użytkownikowi niespotykanie wysoki komfort pracy. W tej cenie, nie wypada nie polecić.
Kupno eksflagowca to bardzo dobra decyzja
Premiery tegorocznych nowości od Samsunga i Huawei uświadomiły mnie, że 2020 rok to świetny czas na zakup urządzeń z roku ubiegłego, a czasem nawet i starszych. Zarówno seria Samsung Galaxy S20, jak i Huawei P40 nie wniosły na tyle dużo nowości, by warto było do nich dopłacać, że o braku usług Google w P40 nie wspomnę.
To urządzenia dla prawdziwych entuzjastów, którym przyjemność sprawia posiadanie sprzętu najnowszego i absolutnie najlepszego. Ma to swoją, bardzo wysoką skądinąd, cenę. Flagowe smartfony zaprezentowane w 2019 roku zdecydowanej większości użytkowników wystarczą aż nadto i z całą pewnością warto po nie sięgnąć.
Spośród wymienionych urządzeń, moimi ulubionymi są Huawei P30 Pro, za swoją kompletność i bezkompromisowość, a także OnePlus 6T, za imponujący stosunek oferowanych możliwości i komfortu pracy do ceny.
Zgadzacie się ze mną?