Jest wtorkowy wieczór, niedawno zjadłem kolację, a moje myśli krążą wokół tabletów internetowych. Nie jest to stan permanentny, zwykle po głowie chodzi mi wiele spraw – mniej lub bardziej abstrakcyjnych. Jednakże dziś myślałem właśnie o nich i doszedłem do pewnych wniosków.
Nie chcę analizować całego rynku tabletów internetowych, a jedynie jego budżetowy segment. Tanie urządzenia cieszą się ogromną popularnością, a to za sprawą niskiej ceny i pozornie atrakcyjnej specyfikacji. W poprzednim felietonie przybliżyłem sprawę chińskich tabletów, które w Europie sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Najlepsze jest to, że klienci nie zdają sobie sprawy, że kupują coś pochodzącego ze Wschodu – takie tablety zwykle opatrzone są logo dystrybutora lub lokalnego partnera. Przykład? Cube U30GT i Shiru Shogun. To jeden i ten sam tablet produkowany w fabrykach Cube, ale oferowany w dwóch wersjach: oryginalnej z logo Cube oraz OEM, czyli bez jakichkolwiek oznaczeń. Urządzenia OEM są kupowane przez europejskie firmy, które mogą nadać im dowolną nazwę; stąd Shiru Shogun. Chodzi o to, że Cube U30GT i Shiru Shogun – na rynku istniejące równolegle – są identyczne. A takich przypadków jest wiele.
Nie o wątpliwościach związanych z zakupem taniego tabletu miał być ten felieton, a o problemach, z którymi wkrótce zacznie – jeśli jeszcze nie zaczął – borykać się segment budżetowych „dachówek”. W chwili obecnej są one atrakcyjne: kosztują mniej niż 1000 złotych, mają procesory 1-1,6GHz (ostatnio nawet dwurdzeniowe), 1GB RAM, coraz częściej dobre ekrany IPS, najnowszą wersję systemu. Ale jak długo potrwa fascynacja elektroniką nieznanych firm? Nadchodzi fala tanich tabletów ze stajni największych producentów. Coraz częściej widzi się obniżki cen nieco starszych modeli oraz zapowiedzi nowych – jeszcze mocniejszych, jeszcze tańszych. Ikoną ekonomicznego przewrotu na rynku jest Google Nexus 7. Choć wielu z Was uważa go za kastrata, tablet ten udowodnił producentom i klientom, że można stworzyć produkt bardzo dobry, a kosztujący tyle co konkurencyjne „dachówki” ze Wschodu.
Google Nexus 7 jest owocem współpracy pomiędzy Google i Asusem. Jego specyfikacja obejmuje 7-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli, czterordzeniowy procesor Nvidia Tegra 3, 1GB RAM, system operacyjny Android 4.1.1 Jelly Bean. Znajdźcie chiński tablet, który może pochwalić się lepszymi podzespołami. Udało Wam się? Nie? Wcale się nie dziwię. W Google Nexus 7 najlepsza jest cena: za 8GB trzeba zapłacić 199 dolarów, a za 16GB 249 dolarów. Fakt, jeżeli weźmiemy pod uwagę brak kilku funkcji, które niektórzy uważają za podstawowe – modemu 3G, czytnika kart pamięci, aparatu – nagle ta cena przestaje być atrakcyjna. Jednakże jest zwiastunem zmian, które swego czasu zapowiedzieli Eldar Murtazin i Nvidia. Wraz z wprowadzeniem czwartej generacji mobilnego układu Tegra, tablety staną się lżejsze, szybsze, mniej prądożerne, a przede wszystkim tańsze. Za 199 dolarów będzie można nabyć wysokiej jakości ramkę znanego producenta wyposażoną w najnowszą wersję systemu operacyjnego i wielordzeniowy procesor, którego wydajność daleko w tyle pozostawia wytwory wschodniej myśli technologicznej.
Skoro o wydajności mowa, wielu z Was pewnie nie zdaje sobie sprawy z korzyści płynących z posiadania urządzenia wyposażonego w procesor Tegra, TI OMAP lub Exynos. Widzicie, tablet z układem pokroju Rockchip lub Allwinner jest w stanie zapewnić w miarę płynne działanie systemu operacyjnego i odtwarzanie wideo, ale nie zagwarantuje stabilności, możliwości, a przede wszystkim wsparcia znanych procesorów. Programiści tworzący aplikacje na przykład na Tegrę 3 są zaznajomieni z jej specyfikacją, zdają sobie sprawę z rosnącej popularności platformy i potrafią wykorzystać jej potencjał. Owocem ich pracy są gry pokroju Shadowgun, Dead Trigger lub DaVinci THD: wspaniałe produkcje pełne dodatkowych efektów graficznych zwiększających realizm i przyjemność płynącą z rozgrywki. Jeżeli chodzi o układy Rockchip, Allwinner i im podobne, programiści muszą liczyć się z ogromną różnorodnością wyposażonych weń urządzeń i pewnymi ograniczeniami technicznymi. Krótko mówiąc, nie mogą tworzyć nań tak dobrych aplikacji, jak na Tegrę, TI OMAP czy Samsung Exynos.
Aby tanie tablety internetowe mogły przetrwać nadchodzący przewrót, będą musiały ewoluować. Oznacza to przymus zastosowania wydajniejszych podzespołów, większej liczby złączy, bardziej atrakcyjnego wzornictwa, a nawet dodawania do zestawów sprzedażowych darmowych akcesoriów – wszystko, by zdobyć klienta. Wyobraźcie sobie siebie w sklepie. Na półce leżą dwa tablety: Google Nexus 10 z czterordzeniową Tegrą, kompatybilnością ze wszystkimi aplikacjami z Google Play i wsparciem technicznym znanego producenta oraz chińska dachówka, nad którą unoszą się dziesiątki znaków zapytania. Oba kosztują tyle samo. Co wybierzecie?