Od kilku miesięcy wybrane szkoły na terenie Chin prowadzą kontrowersyjny eksperyment, polegający na monitorowaniu fal mózgowych uczniów. W teorii jego wyniki mają przyczynić się do poprawy skuteczności systemu edukacji i odnalezienia optymalnego trybu nauczania. W praktyce uczniowie odbierają narzędzie jako współczesną formę bata. Do wskazań EEG mają dostęp zarówno nauczyciele prowadzący zajęcia, jak i rodzice.
Każdy, kto choć raz w życiu był w warszawskim Centrum Nauki Kopernik, mógł na własnej skórze przekonać się, jak w praktyce działa opaska do monitorowania fal mózgowych. Jedno ze stanowisk zostało wyposażone w dwie opaski oraz komputer z zainstalowaną bardzo prostą grą, polegającą na przesuwaniu wirtualnej kulki w kierunku przeciwnika. Do sterowania ruchem kulki służą właśnie fale mózgowe gracza. Ten, który lepiej zapanuje nad pracą swojego mózgu i uda mu się rozluźnić mimo trwającej rywalizacji i zebranej wokół grupki oczekujących na swoją kolej – wygrywa.
Podobne opaski zaprzęgnięto do pracy w chińskich szkołach. Te, we współpracy z kamerami, z których obraz analizuje sztuczna inteligencja dają, w czasie rzeczywistym, informację o koncentracji uczniów w konkretnym momencie zajęć. Od strony systemu edukacji czy nadmiernie zatroskanych rodziców rozwiązanie wydaje się być pozbawione wad. Nauczyciel i jego przełożeni posiadają pełną informację odnośnie tego, czy potrafią omawianym zagadnieniem zainteresować podopiecznych. Jeśli znaczna część klasy, podczas omawiania konkretnego tematu, nie będzie potrafiła skoncentrować się na nim, oznacza to, że w sposobie nauczania konieczne są pilne zmiany. Wykresy powstające w wyniku obserwacji dostarczają również dane rodzicom, którzy mają wgląd w to, co dziecka najbardziej interesuje, z czego nauką ma problemy, a które przedmioty odpuszcza. Co jednak z samymi uczniami?
https://www.youtube.com/watch?v=fQ3eW3qQ2pk
Bardzo łatwo się domyślić – monitoring EEG stał się dla nich prawdziwym koszmarem. Koniec z przysypianiem na lekcjach, koniec z myśleniem o bardziej przyjemnych rzeczach niż to, co aktualnie dzieje się w klasie, całkowity brak możliwości wyłączenia się, choćby na chwilkę. Wszystko dlatego, że o nadmiernym spadku koncentracji u ucznia natychmiastowo powiadamiany jest nauczyciel i rodzice. Tym z pewnością nie spodoba się, że ich podopieczny postanowił na chwilę uciec myślami od omawianych właśnie zagadnień.
Oczywiście, uczniowie również odczują korzyści z prowadzonego eksperymentu. Sam fakt większego zaangażowania w lekcje oznacza mniej czasu poświęcanego na naukę w domu i szybsze przyswajanie materiału. Dodatkowo program nauczania będzie konsekwentnie rozwijany i doskonalony tak, by nawet o nudnych rzeczach mówić, w miarę możliwości, interesująco.
I tutaj rodzi się wątpliwość, czy monitoring EEG do potrzeb innych niż zdrowotne nie jest już nadmiernym naruszeniem prywatności i zbyt dużą ingerencją w intymność człowieka. Zapewne właśnie z tego powodu eksperymentalne podejście do dziś nie znalazło naśladowców poza Państwem Środka.
Źródło: Wall Street Journal