Takie produkcje jak Chef’s Table zawsze były dla mnie najprzyjemniejszymi seansami. Przez długie miesiące omijałem kafelek na stronie głównej odpowiedzialny za włączenie serialu. Spodziewałem się kolejnego Top Chef, nie miałem ochoty na telewizyjne rewelacje na swoim Netfliksie i kontynuowałem poszukiwania. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy wreszcie włączyłem Chef’s Table, żeby od pierwszych minut zostać uderzonym rewelacyjnie zrealizowanym serialem dokumentalnym.
Niedługo później, kiedy obudziła się moja fascynacja i zacząłem pochłaniać kolejne odcinki, wszystko stało się dla mnie jasne. Zaraz obok nazwy serialu widnieje nazwisko twórcy za niego odpowiedzialnego – David Gelb. Jego filmografia nie jest może przepełniona arcydziełami, a ostatni Projekt Lazarus ciężko nawet nazwać dobrym filmem. Gelb ma jednak na swoim koncie Jiro śni o sushi, jeden z najlepszych dokumentów związanych z kuchnią, jaki widziałem.
Obalanie mitu
Chef’s Table zapoznaje nas z szefami, stojącymi za najlepszymi restauracjami na świecie. Różne narodowości, różne twarze i zupełnie różne historie. David Gelb przez trzy sezony, które aktualnie są dostępne na Netfliksie, z odcinka na odcinek przedstawia nam kolejne nazwiska. Po godzinie wiemy już, jak rozpoczęła się przygoda bohatera epizodu z gotowaniem, kiedy otworzył swoją restaurację i jakie problemy stawały na jego drodze.
Dla mnie zalety serialu widoczne na przełomie kilku kolejnych odcinków były widoczne na długo po rozpoczęciu oglądania. Najpierw z fascynacją patrzyłem na samą pracą, obowiązki i kulturę, jaka panuje wokół tego zawodu. Zdałem sobie sprawę, że przez całe życie byłem kulinarnym ignorantem. Bywałem w dobrych restauracjach, wiedziałem o prestiżu związanym z Przewodnikiem Michelina, ale nigdy nie wiedziałem, co dzieje się na szczytach tych rankingów.
Szef kuchni urasta nagle do miana Supermana. Już pierwszy odcinek daje widzom do zrozumienia, z czym mają do czynienia. Massimo Bottura odpowiedzialny za trzecią najlepszą restaurację na świecie, kosztując sera wypowiada monologi, które mógłby równie dobrze powtórzyć w kierunku swojej partnerki życiowej. Najpierw patrzymy na Francisa Mallmanna, który wydobywa oryginalny smak z mięsa, podążając starymi, argentyńskimi zwyczajami, by zaraz później poznać Dana Barbera, szefa przekonanego, że jego talerz jest miejscem, gdzie spotykają się najważniejsze aspekty naszego życia.
Dbałość o samo pochodzenie leżących w ich kuchniach produktów oraz poszukiwanie inspiracji czynią z gotowania prawdziwą sztukę, a z szefów… artystów. Dzieła wychodzące spod ich palców tylko potwierdzają sugerowaną przez Chef’s Table tezę. Nie bez powodu niektóre dania mają nazwy przypominające tytuły wierszy czy obrazów. Każdy z nich coś sobą reprezentuje, odzwierciedla myśl artysty.
Realizacja
David Gelb pomysłem, kamerą i świadomością poruszanego tematu dokonuje wszystkiego, czego tak nieudolnie próbuję dokonać hity naszej telewizji pokroju Top Chef. Okazuje się, że historia oraz rewelacyjne zdjęcia wystarczają, żeby utrzymać uwagę widzów oraz nie pozwolić im się oderwać od ekranu. W czasach, kiedy z kuchnią bezpośrednio kojarzą się rasistowskie żarty w wykonaniu Gordona Ramsaya, Chef’s Table jest na wagę złota.
To, co Hell’s Kitchen nieudolnie robi krzykiem, presją i interakcją między uczestnikami rodem z Big Brothera, Chef’s Table dokonuje autentycznością oraz formą. Byłem pod ogromnym wrażeniem, jak mocno różnią się frazy, powtarzane przez najlepszych światowych szefów od tego, co dostajemy w telewizyjnych show. Z upuszczonego talerza Massimo Bottura potrafi zrobić jedno ze swoich najpopularniejszych dań, podczas gdy przez Amaro czy Ramsaya częstowane jest soczystą, agresywną wiązanką.
Szacunek
Na koniec, po obejrzanym sezonie czy dwóch, coraz wyraźniej zaczyna klarować się aspekt wspólny dla wszystkich odcinków – szacunek. Szacunek do składników, do członków swojej kuchni oraz – co najważniejsze w tym przypadku – szacunek Davida Gelba do poruszanego tematu. Największego wrażenia nie robi jedzenie czy pomysł na jakieś danie, tylko fragmenty, kiedy bohaterowie kolejnych odcinków opowiadają swoją historię.
Z ekranu wylewa się miłość do wykonywanego zawodu i faktyczna sytuacja, kiedy pasja przeradza się w codzienność. Większość z nich nie opuszcza kuchni, żyje swoimi pomysłami, a gotowanie od małego stało się nieodłączną częścią ich życia. Znalezione przez twórców historie w połączeniu ze świadomością Davida Gelba tworzą naprawdę wyjątkowy, oryginalny serial, który dla wielu może być bramą do bogatej w rewelacyjne produkcje, dokumentalnej części Netflixa.