Tegoroczne wakacje chylą się ku końcowi, na szczęście już za rok kolejne ;). Wakacje Anno Domini 2017 będą pierwszymi, podczas których nie będą obowiązywały opłaty roamingowe – w teorii będziemy płacić według stawki krajowej w naszej taryfie (więc posiadacze abonamentów no-limit, mający stawki cennikowe 0,00 zł, nic nie zapłacą) lub wykorzystane jednostki będą rozliczane w ramach posiadanych krajowych pakietów minut/SMS-ów/internetu.
Będzie to zwieńczenie 10 lat istnienia wspólnej taryfy roamingowej dla krajów Unii Europejskiej. Eurotaryfa, bo o niej mowa, została wprowadzona 30 sierpnia 2007 r. decyzją Komisji Europejskiej, ustalając ceny na poziomie nie wyższym niż 0,49 euro (bez VAT) za minutę połączenia wykonanego oraz 0,24 euro (bez VAT) za minutę połączenia odebranego. W mojej taryfie było to odpowiednio 2,24 zł oraz 1,10 zł brutto.
Ceny te systematycznie ulegały obniżeniu, obecnie, od 30 kwietnia 2016 r., obowiązują stawki krajowe, do których dolicza się maksymalnie 0,25 zł za minutę połączenia wykonanego, 0,10 zł za SMS i 0,25 zł za 1MB oraz dodatkowo ustalono cenę w wysokości 0,05 zł za minutę połączenia odebranego.
Nie zawsze jednak było tak różowo. Posiadam telefon od 1999 roku i pamiętam jak wyglądał rynek telekomunikacyjny w tym czasie – na rynku było trzech operatorów – Plus, Era oraz raczkująca Idea. Nie istnieli operatorzy MVNO, o Play nikt nawet nie myślał. Aktywacja roamingu mogła się wiązać z koniecznością wniesienia kaucji w wysokości kilkuset złotych. Użytkownicy ofert przedpłaconych o możliwości korzystania z roamingu mieli się przekonać dopiero pod koniec 2001 roku. Wtedy w Simplusie uruchomiono pilotażową usługę „SMS Roaming Pager”, umożliwiającą bezpłatne odbieranie wiadomości SMS, a 25 stycznia 2002 roku nastąpiło oficjalne uruchomienie komercyjnej usługi “Simplus Roaming”, co pozwoliło na nawiązywanie/odbieranie połączeń/SMS-ów.
Początkowo miałem taryfę Plus Echo, w której za 45 zł netto otrzymywałem 15 minut, taktowanie 30 s., podział na szczyt/poza szczytem/noc i maksymalny koszt minuty w szczycie 2,16 zł. W mojej taryfie, na cenę usługi w roamingu składała się stawka operatora zagranicznego, do której doliczano marżę w wysokości 15% (a następnie doliczano podatek VAT). Oznaczało to, że w danym kraju ceny różniły się w zależności od wyboru operatora docelowego.
Przed wyjazdem trzeba było przygotować sobie spis operatorów wraz z cenami i potem umiejętnie z tego korzystać – na przykład rozmawiać w sieci operatora X, zaś SMS-y wysyłać po zalogowaniu do sieci operatora Y.
W zakamarkach szafy udało mi się znaleźć przygotowany własnoręcznie przed kilkunastoma laty cennik usług w Austrii, Włoszech, Czechach i Niemczech.
Jak widać, w zależności od sieci, różne było taktowanie, pierwsza minuta mogła być droższa niż kolejne minuty, a nawet istniał podział na godziny szczytu/poza szczytem i noc.
Gdy patrzę na ten cennik ponad 10 lat później, wywołuje on uśmiech na mojej twarzy. Jednak w tamtym okresie trzeba było naprawdę solidnie się pilnować, żeby po przełączeniu się z zasięgu tańszego operatora na droższego (np. po chwilowej utracie zasięgu w tunelu) nie zadzwonić przypadkowo będąc wciąż w zasięgu droższego operatora. Przykładowo, dzwoniąc w tygodniu o godzinie 19 w Niemczech z Vodafone lub E-Plus, minuta kosztowała 2 zł, a to samo połączenie z sieci T-D1 lub O2 to koszt około 4 zł.
Pamiętam też, że w niektórych zagranicznych sieciach koszt minuty w roamingu nawet po doliczeniu marży i podatku był niższy niż koszt minuty w kraju.
Zdarzyło mi się też kiedyś, że w Chorwacji i na terenie Serbii za wysłane SMS-y nic nie płaciłem (jeśli dobrze pamiętam były to sieci Vipnet oraz Mobtel).
Znalazłem kilka moich starych bilingów sprzed 10-15 lat, którymi się chętnie z Wami dzielę i myślę, że warto je przejrzeć. Analizując te bilingi widzę, że jako nastolatek będąc za granicą głównie wysyłałem SMS-y. Dzisiaj, chociaż ceny w roamingu są na poziomie cen krajowych, czasami łapię się na tym, że długoletnie przyzwyczajenia biorą górę i zamiast zadzwonić piszę SMS-a lub puszczam sygnał, aby ktoś oddzwonił.
Gdy patrzę na bilingi łapię się za głowę, że minuta odebranego połączenia to był koszt rzędu 1,50 zł, a za minutę połączenia wykonanego płaciło się od 4 do 5 złotych.
W październiku 2006 za rozmowę trwającą 4,5 minuty z Francji do Polski zapłaciłem 25 zł. Obecnie za to samo zapłaciłbym 10 razy mniej.
Dobra zmiana ;)
Dajcie znać w komentarzach, jakie są wasze doświadczenia i przygody z roamingiem – zarówno obecnie, jak i z okresu przed wprowadzeniem eurotaryfy.