Tak w dużym skrótcie można by podsumować plany kanadyjskiego producenta. Firma Blackberry zdecydowała o zakończeniu produkcji ostatniego smartfonu z fizyczną klawiaturą. To nie tylko koniec pewnego typu urządzeń, to koniec całego rozdziału w historii Blackberry. Niestety, moim zdaniem nie jest to zarazem otwarcie się na nowe czasy.
Nie ma co płakać nad rozlanym sokiem z jeżyn. Chociaż lubiłem Blackberry za klasyczne smartfony z fizyczną klawiaturą, nie będę za nimi tęsknił. Czasy się zmieniają, klienci wyraźnie szukają innych rozwiązań. Tylko nieliczna grupa najwierniejszych fanów będzie narzekała na porzucenie produkcji Blackberry Classic – ostatniego w portfolio kanadyjskiej firmy smartfonu z fizyczną klawiaturą.
Dobry CEO wie, że technologie i rozwiązania, które nie mają przyszłości, trzeba odcinać jak gałęzie nieprzynoszące owoców. Nie ma tu miejsca na żadne sentymenty. Nie dziwi mnie zatem, ani nie zaskakuje decyzja o przejściu Blackberry wyłącznie na urządzenia z wirtualną klawiaturą. Problem jednak leży gdzie indziej.
Blackberry nie ma pomysłu na siebie
Sok z gumijagód się skończył. Jeszcze przed dekadą działająca tak świetnie machineria teraz już nawet nie zwalnia, ani nie hamuje, ale po prostu zamiera. Nie chodzi nawet o nowe urządzenia, bo te – jak donoszą media – są zaplanowane i pojawią się w niedalekiej przyszłości. Chodzi o przyszłość.
Patrząc na wyniki finansowe firmy zastanawiałem się niedawno, jak długo jeszcze Blackberry będzie w ogóle obecny na rynku smartfonów. Nie jako mniej lub bardziej znaczący gracz, ale po prostu – jako producent sprzętu mobilnego. Być może jeszcze dwa – trzy kwartały i ktoś obudzi się w Waterloo. A potem zawoła: „Panowie, wystarczy!”
Blackberry nie ma bowiem żadnego pomysłu na swoją przyszłość. Nie pomoże żadne zaklinanie rzeczywistości, stawianie na Androida, itp. Przykładów podobnych strategii nie trzeba daleko szukać. Nokia postawiła na Windows Phone. Wszyscy wówczas narzekali, że powinna zacząć produkować Androida. HTC postawił na Androida i nie jest w dużo lepszej sytuacji.
Blackberry popełnia ten sam błąd, co Nokia i HTC. A raczej – już popełnił. Za późno stwierdzono, że jechanie jedynie na wózku z rejestracją „biznesowe smartfony” długo już nie potrwa. Potem zaś zbyt długo próbowano różnych opcji. Nadal Blackberry próbuje, tyle że teraz są to raczej ostatnie, desperackie łyki powietrza przed całkowitym zatonięciem.
Najpierw próbowano kompromisu między biznesowym podejściem dotychczasowych urządzeń, a trendem jaki wyznaczył iPhone. Tak powstały Z30 czy Z3. Ładne, w miarę dopracowane smartfony z zupełnie nieintuicyjnym systemem operacyjnym. Pamiętam wideo nakręcone podczas wprowadzania do sprzedaży Z3. Jeden z amerykańskich serwisów dał przypadkowym ludziom smartfon i kazał go włączyć. Bez przycisku? Odblokowanie ekranu gestem palca? Czarna magia!
Pomysły na gesty i obsługę Blackberry OS 10 były naprawdę ciekawe, tyle że kompletnie nieintuicyjne dla zwykłych użytkowników. Takich, dla których Ustawienia w iOS to już nieco wyższa szkoła jazdy. Więc kanadyjska firma postanowiła pójść w stronę biznesową. Może zrobić ciekawy smartfon dla biznesu?
Czemu nie? Tak powstał Blackberry Passport. Super pomysł, ciekawe wykonanie, tyle że – dla kogo? Niestety, firma nie potrafiła odpowiednio wypromować urządzenia, a wysoka cena i problemy z początkową dostępnością zrobiły swoje. Zamiast zdobyć nowych klientów zrażono tylko do siebie wielu potencjalnych nabywców. W międzyczasie oczywiście cały czas pojawiały się kolejne informacje o spadku sprzedaży, stratach i nieciekawych – delikatnie mówiąc – prognozach na przyszłość.
Android lekiem na całe zło?
Tak zrodził się pomysł, aby postawić na Androida. Wejść na najpopularniejszą platformę, która przecież tak dobrze się sprzedaje. Jako atut dołożyć swoje know-how w postaci zabezpieczeń i rozwiązań biznesowych. Tak powstał Blackberry Priv. Kolejny nietrafiony pomysł.
I tutaj znajdujemy się dzisiaj. Ostatnim pomysłem Blackberry na przetrwanie jest produkowanie smartfonów z Androidem. Tyle że pomysł ten, który jeszcze parę lat temu mógł być strzałem w dziesiątkę, dzisiaj jest co najmniej dyskusyjny. Nie tylko dlatego, że kanadyjska firma nie bardzo wie, co z tym Androidem zrobić (przykładem CEO firmy, który nie bardzo potrafił obsłużyć systemu).
Rynek jest obecnie tak zatłoczony, a konkurencja tak duża, że trzeba nie tylko świetnego pomysłu na urządzenie, ale również kapitalnej machiny marketingowej, aby kogokolwiek przekonać do kupna. A Blackberry nie potrafi ani jednego, ani drugiego.
Firma planuje wypuścić w tym roku jeszcze dwa smartfony z Androidem. Żadne tam flagowce, ale standardowe, w nieco niższej cenie, urządzenia. Niektórzy plotkują, że telefony (w części? w całości) zrobi dla Blackberry chińska firma TCL, właściciel m.in. marki Alcatel. Byłaby to fatalna wiadomość dla fanów „Jeżynki”. Nie dość, że Blackberry nie wie, w którą stronę iść, to jeszcze kopiuje rozwiązania od średniaków. Wszystko to, bynajmniej, nie napawa optymizmem.
Co z tym Blackberry?
Więc, co dalej? Statystyki sprzedaży pikują w dół i jeszcze trochę, parę kwartałów, a zaryją w ziemię. Jak już pisałem, nie będzie wówczas co zbierać. Blackberry może zostanie po prostu dostawcą rozwiązań software’owych dla biznesu, całkowicie porzucając pomysły na produkcję urządzeń mobilnych.
Najlepszym scenariuszem dla firmy byłby drugi Steve Jobs. Apple pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku był w równie tragicznej sytuacji. Złe zarządzanie spółką sprawiło, że stała na skraju upadku. Tylko powrót Jobsa (i pieniądze wyłożone przez Microsoft ;)) pomogły firmie stanąć na nogi. A potem poszybować w górę.
Tyle że dzisiaj nikogo takiego nie widać. Nie ma co liczyć na to, że kanadyjska firma wpadnie nagle na genialny pomysł i zacznie odbijać się od dna, zwiększając sprzedaż smartfonów. Pomysłów było już kilka i nic z tego nie wynikło. Teraz nie pora na nowe urządzenia, tylko na poważną restrukturyzację firmy. W przeciwnym razie legendarna dla wielu firma będzie musiała po prostu odejść w niepamięć. Przynajmniej, na rynku urządzeń mobilnych.
Chciałbym się mylić, bo zarówno samą firmę, jak i telefony darzę dużym sentymentem. Poza tym rynek smartfonów ostatnimi czasy robi się nieznośnie ciasny. Po kilku solidnych strzałach w stopę Microsoftu perspektywa duopolu Android – iOS wydaje się mało ciekawa. Szkoda, że „tym trzecim” Blackberry raczej nie będzie.