Już jutro, 9 marca, zadebiutuje najnowszy smartfon BlackBerry – Aurora. Jednak – jeżeli mam być szczery – z naszego punktu widzenia (i siedzenia) nie za bardzo jest się czym ekscytować.
Jak wiadomo, BlackBerry nie projektuje, nie produkuje, ani samodzielnie nie sprzedaje już smartfonów. Na mocy podpisanych porozumień robią to dla niego trzy firmy: chiński TCL, indyjski Optiemus Infracom Ltd oraz indonezyjski BB Merah Putih (szczegóły każdej z umów znajdziecie pod poszczególnymi linkami). I to właśnie ten ostatni zaprezentuje jutro Aurorę.
Mnie osobiście trochę bawi ta nazwa, ale w sumie – przynajmniej w mojej opinii – będzie ona chyba najciekawszą rzeczą, związaną z tym modelem. Urządzenie bowiem prezentuje się dość „specyficznie” i zupełnie nie trafia w mój gust. Do tego jego specyfikacja – ogólnie – też jest dość „średnia”, a do tego pełna sprzeczności.
Na liście parametrów BlackBerry Aurora znajduje się bowiem m.in. 5,5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości HD (720×1280) i czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 425 1,4 GHz z układem graficznym Adreno 306 (szału więc nie ma), ale też 4GB RAM, 32GB rozszerzalnej pamięci wewnętrznej oraz aparaty: 13 Mpix na tyle i 8 Mpix na przodzie. Będzie także Dual SIM (ciekawe, czy hybrydowy).
BlackBerry Aurora zasili akumulator o pojemności 3000 mAh. Oprogramowanie do smartfona, czyli Androida 7.0 Nougat wzbogaconego autorską nakładką oraz szeregiem zabezpieczeń, dostarczą natomiast Kanadyjczycy.
BlackBerry Aurora ma kosztować 3499000 indonezyjskich rupii, czyli równowartość ~1070 złotych. W sprzedaży dostępne będą trzy wersje kolorystyczne: złota, srebrna i czarna. Nie „napalajcie” się jednak na ten smartfon – nigdy on nie trafi do Polski. Za jego projekt, produkcję oraz dystrybucję odpowiada bowiem BB Merah Putih, któremu BlackBerry „przypisało” teren Indonezji. (M.in.) Europa należy z kolei do obszaru „zainteresowań” TCL.
Źródło: CrackBerry