Firma z Ingolstadt zaprezentowała „nowe” Audi e-tron GT. Oczywiście nowym jest ono nazywane w komunikatach prasowych i innych oficjalnych przekazach. Tak naprawdę mamy do czynienia z modelem, który przeszedł facelifting. Nie oznacza to, że jest nudno. Ulepszeń doczekało się wiele podstawowych elementów, a dodatkowo dostaliśmy naprawdę potężną wersję RS e-tron GT performance.
„Nowe” Audi e-tron GT – co się zmieniło?
W kwestii wyglądu zewnętrznego zmieniło się niewiele. Niemcy skupili się głównie na detalach, które dostrzeżemy dopiero, gdy postawimy obok siebie model sprzed i po faceliftingu. Nikt chyba jednak nie odbierze tego jako wadę. W końcu Audi e-tron GT zarówno w dniu debiutu, jak i teraz pozostaje jednym z najładniejszych samochodów elektrycznych na rynku. Wypada dodać, że za świetną sylwetkę tego auta odpowiada Parys Cybulski, Polak znany też z zaprojektowania zdecydowanie atrakcyjnego Audi A6 C8.
Firma zdecydowała się wyróżnić nowy, topowy wariant. Otóż producent chwali się, że RS e-tron GT performance to pierwszy w pełni elektryczny model RS performance, który otrzymał kilka unikalnych elementów związanych z wyglądem. Wyróżnia go opcjonalny, matowy dach z dymionego włókna węglowego. Do tego podczas konfiguracji możemy wybrać „kamuflaż” z włókna węglowego w przypadku tłoczonych struktur zderzaka, wykończenia drzwi i lusterek bocznych oraz komponentów dyfuzora.
We wnętrzu znajdziemy nową kierownicę, wyraźnie nawiązującą do kierownic znanych z innych najnowszych modeli Audi. Przeprojektowania wizualnego doczekały się też fotele. Podobno ich nowe wzornictwo jest bardziej dynamiczne, aczkolwiek przyznam, że trudno mi zrozumieć, w jaki sposób fotele w samochodzie mogą być mniej lub bardziej dynamiczne. Do dyspozycji nadal mamy dwa ekrany, zestaw fizycznych przycisków, a cały projekt deski rozdzielczej pozostał prawie identyczny.
Najpotężniejsze Audi w historii jest elektryczne
Najwięcej zmieniło się pod fotelami oraz przy przedniej i tylnej osi. W tej kwestii, co raczej nie będzie zaskoczeniem, Audi e-tron GT podążyło za swoim bliźniakiem – Porsche Taycan przeszło facelifting na początku roku. Zacznijmy od najciekawszej nowości – Audi RS e-tron GT performance, czyli najpotężniejszego dopuszczonego do ruchu Audi w historii.
Najmocniejsze, seryjnie produkowane Audi może pochwalić się mocą wynoszącą imponujące 925 KM. Generowana jest ona przez dwa silniki elektryczne – pierwszy umieszczony w okolicach przedniej osi, drugi przy tylnej osi. Oczywiście mamy napęd na wszystkie koła. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi zaledwie 2,5 sekundy. Trzeba przyznać, że to imponujące wyniki, które jeszcze niedawno były zarezerwowane tylko dla kilku hipersamochodów.
Dla mniej wymagających kierowców, ale wciąż poszukujących sportowych wrażeń, przygotowane zostały dwa pozostałe warianty. Pierwszy to Audi S e-tron GT o mocy maksymalnej 679 KM i przyspieszeniu 3,4 sekundy od 0 do 100 km/h. Drugi został nazwany Audi RS e-tron GT i zapewnia 856 KM, co przekłada się na 2,8 sekundy w sprincie do „setki”. W każdym mamy dwa silniki elektryczne i napęd quattro.
Audi e-tron GT teraz jest nie tylko mocniejsze, ale ponadto ma charakteryzować się lepszą efektywnością energetyczną. Udało się to osiągnąć dzięki zastosowaniu nowo opracowanej jednostki elektrycznej przy tylnej osi. Mamy do czynienia z silnikiem synchronicznym z magnesami trwałymi (PSM), czyli tak samo jak w przypadku silnika z przodu.
Zasięg uległ poprawie również dzięki większemu akumulatorowi, który teraz ma pojemność 105 kWh (97 kWh netto). Wcześniej było to 93,4 kWh, z czego do dyspozycji kierowcy było przeznaczone 83,7 kWh. Owszem, pojemność odczuwalnie wzrosła, ale waga akumulatora została zmniejszona o 9 kg, do 625 kg. Zasięg ma wynosić nawet do 609 km.
Co więcej, firma zwiększyła maksymalną moc ładowania o 50 kW i teraz Audi e-tron GT potrafi przyjąć aż 320 kW. Pozwala to na naładowanie akumulatora od 10 do 80% w zaledwie 18 minut. Wzrosła również moc rekuperacji (hamowania regeneracyjnego) – z 290 do 400 kW.
Sprzedaż ma ruszyć w tym roku. Ceny nie zostały jeszcze ujawnione, ale możemy być pewni, że tanio nie będzie.