Recenzja Asus Vivobook S 15. Nie taki Snapdragon straszny

Czy rynek laptopów może nas czymś jeszcze zaskoczyć? Okazuje się, że jak najbardziej. Inicjatywa Copilot+ nabiera rozpędu, a ja miałem okazję sprawdzić, jak radzi sobie w codziennej pracy jeden z jej przedstawicieli – Asus Vivobook S 15.

Mobilny urodzaj

Wydaje mi się, że nigdy wcześniej rynek laptopów nie był tak ciekawy, jak teraz. Chromebooki nie są już tandetną ciekawostką a realnym wyborem wartym rozważenia. Laptopy gamingowe przybierają kształty od niepozornych maszyn do grania po monstra o ostrych krawędziach i masie diod RGB. Mamy także takie nietuzinkowe maszyny, jak Asus Zenbook Duo czy Lenovo Yoga Book 9i, gdzie zamiast jednego wyświetlacza mamy dwa panele połączone zawiasem, co otwiera nowe możliwości personalizacji miejsca pracy.

Ostatnie lata przyniosły także małą zmianę ze strony Apple – firma zakończyła współpracę z Intelem oraz architekturą x64 i rozpoczęła promowanie własnych chipsetów z serii M, opartych na architekturze ARM.

Niedawno w siedzibie Microsoftu ktoś w końcu uznał że „tak być nie może” i najwyższy czas po raz kolejny spróbować pożenić Windowsa z ARM-em. Tak powstały laptopy Copilot+, które napędzają dwie rzeczy – SoC Snapdragon oraz Sztuczna Inteligencja. Asus Vivobook S 15 jest jednym z przedstawicieli tej rodziny, a ja dziś opowiem Wam, jak się żyje z takim laptopem.

Specyfikacja Asus Vivobook S 15

ModelAsus Vivobook S 15 (S5507QA)
EkranOLED, 15,6 cala, 3K (2880 x 1620 pikseli), częstotliwość odświeżania 120 Hz, jasność szczytowa z HDR 600 nitów, czas reakcji 0,2 ms, pokrycie palety DCI-P3: 100%, błyszcząca powłoka
CPUSnapdragon X Elite X1E 78 100 3.4GHz (42MB Cache, 12 rdzeni, 12 wątków); Qualcomm AI Engine up to 75 total TOPS-ów
GPUQualcomm Adreno
NPUQualcomm Hexagon 45 TOPS-ów
RAM32 GB LPDDR5X, 8448 MT/s
SSDM.2 PCIe 4.0 1 TB
OSWindows 11 Home
KomunikacjaWi-FI 802.11 a/b/g/n/ac/ax/be, tri-band, Bluetooth 5.4
Bateria i ładowanielitowo-jonowa, 70 Whr, gniazdo USB-C, maksymalna moc 90 W
KameraFull HD, zasuwka do ochrony prywatności
Złącza2 x USB 3.2 Gen 1 Type-A, 2x USB 4.0 Gen 3 Type-C, HDMI 2.1 TMDS, gniazdo audio mini-jack 3,5 mm typu combo, Czytnik kart micro SD
DźwiękWspółpraca z harman/kardon, zintegrowany zestaw mikrofonów
Wymiary35,26 x 22,69 x 1,47-1,59 cm
Waga1,42 kg
Opracowano na podstawie Asus.com

Cena Asus Vivobook S 15 w momencie publikacji wynosi 5999 złotych. Kupicie go m.in. w Media Expert, RTV Euro AGD, Komputronik oraz x-kom (to linki afiliacyjne. Korzystając z nich wspieracie naszą działalność. Dziękujemy!)

Asus Vivobook S

Pierwsze wrażenia i jakość wykonania

Zachęcając kogoś do nowego rozwiązania projektanci mają nierzadko trudny orzech do zgryzienia. Czy prezentacja technologii najlepiej sprawdzi się w budżetowej otoczce, czy może musi to być produkt premium o jak najwyższej jakości? Jak dla mnie, kluczem do sukcesu jest złoty środek – zbyt tanie materiały sprawią, że sprzęt będzie kojarzyć się z tanim rozpadającym się klekotem, natomiast wykorzystanie tytanu, karbonu i kryptonitu – że nowość przyciągnie wzrok tych, którzy mają wystarczająco dużo pieniędzy, aby ryzykować zakupienie czegoś unikatowego.

Moim zdaniem Vivobook S 15 trafia w dziesiątkę, jeżeli chodzi o design. Obudowa już na pierwszy rzut oka prezentuje się elegancko i z daleka przypomina wiele innych urządzeń biurowych w tej kategorii cenowej – jedynym detalem zdradzającym wyjątkowość laptopa jest naklejka „Snapdragon X Elite” pod klawiaturą z lewej strony.

Co się tyczy ogólnego feelingu – matowa powierzchnia zarówno za ekranem, jak i pod nadgarstkami, nie ma w zwyczaju zbierać śladów dłoni. Chwytając urządzenie w wersji otwartej oraz zamkniętej nic nie trzeszczy ani się nie ugina pod słabym naciskiem, co dobrze rokuje na przyszłość.

Trochę mniej pewności mam w kwestii odporności na rysy – staram się dbać o sprzęt w trakcie testów, jednak nie jestem w tej kwestii przesadnie pedantyczny. Skutkiem spakowania laptopa w torbę w jedną komorę z kilkoma szpargałami (którymi nie były ani klucze czy inne noże) są drobne ryski z tyłu.

Co się tyczy konfiguracji portów – z lewej strony mamy pełnowymiarowe gniazdo HDMI, dwa porty USB-C, które mogą posłużyć do ładowania laptopa, czytnik kart microSD oraz gniazdo słuchawkowe 3,5 mm. Z prawej strony czekają natomiast dwa tradycyjne wejścia USB-A.

Innymi słowy – o tym, że mamy do czynienia ze Snapem w środku laptopa, możemy przekonać się wyłącznie korzystając z niego.

Wydajność – benchmarki

Okazuje się, że producenci oprogramowania pomiarowego od dawna są gotowi na pomiary laptopów wyposażonych w procesory ARM. Część programów pokazywała, że niektórych testów nie da się wykonać lub mogą pojawić się błędy, jednak żaden nie poddał się na etapie uruchamiania. Jak więc sprawuje się Snapdragon Elite X1E-80-100 w teorii? Galerię wypełnioną testami CPU, GPU oraz SSD możecie obejrzeć poniżej:

Oczywiście, aby jakiekolwiek wyniki z 3DMark czy Geekbench miały sens, warto umieścić je w szerszym kontekście. Warto je zatem porównać z wynikami innych testowanych w Tabletowo laptopów. Wybór padł na recenzowane przez nas niedawno modele: Huawei MateBook D 16 2024 i Asus Zenbook 14 OLED.

Cinebench R23

single coremulti core
Matebook D 16 2024
Intel Core i9-13900H
197113687
Asus Zenbook 14 OLED UX3405MA
Intel Core i7-1355U
17039947
Asus Vivobook S 15 S5507QA
Snapdragon X Elite
109311059

Geekbench

single coremulti core
Matebook D 16 2024
Intel Core i9-13900H
275912941
Asus Zenbook 14 OLED UX3405MA
Intel Core i7-1355U
233912126
Asus Vivobook S 15 S5507QA
Snapdragon X Elite
235414531

3D Mark

Wild LifeTime SpyFire StrikeNight RaidStorage Benchmark
Matebook D 16 2024
Intel Core i9-13900H
1514020335627214092080
Asus Zenbook 14 OLED UX3405MA
Intel Core i7-1355U
151262938622822627b/d
Asus Vivobook S 15 S5507QA
Snapdragon X Elite
1929118495135263671160

Gdyby zatem patrzeć na suche dane, moc Snapdragon X Elite X1E-80-100 plasuje się gdzieś w okolicach mocniejszych procesorów Intela 13. generacji. Biorąc pod uwagę cenę, z jaką startuje Asus Vivobook S 15, można poczuć się pozytywnie zaskoczonym. Wtedy jednak przychodzą kwestie praktyczne.

Jak Asus Vivobook S 15 sprawdza się na co dzień?

Mój niezbędnik oprogramowania na PC nie jest zbyt rozbudowany – do konwersji lub drobnych korekt grafiki używam XnView, do większych zadań zaprzęgam już GIMP-a. Muzyka płynie zazwyczaj z Foobar2000 lub Spotify, od filmów mam telewizor. Do tego DaVinci Resolve, Discord, Handbrake i platformy cyfrowe do gier – więcej do szczęścia mi nie potrzeba.

Używając laptopa do pracy jedyna aplikacja, która przykuła moją uwagę, niestety na minus, jest Discord. Przełączanie się pomiędzy kontaktami czy kanałami zajmuje mu około sekundy, a nie potrzeba komputera z wysokiej półki, aby taka operacja zachodziła w mgnieniu oka.

Poza tym jednym przypadkiem pracując, słuchając muzyki i używając bazowych narzędzi ani razu nie zdarzyło mi się, abym powiedział do siebie „Nie działa lub muli? Pewnie wina procesora”. Jeżeli nie jesteście pewni, czy używany przez Was program ma natywną wersję ARM, możecie sprawdzić to na tej stronie.

Gaming to natomiast inna para kaloszy.

Gaming na laptopie ARM w 2024 roku

„Loteria” to słowo, które najlepiej podsumowuje moje gamingowe zapasy z Asus Vivobook S 15. Podobnie też jak w loterii, można wpaść w euforię tylko po to, by minutę później rwać sobie włosy z głowy. Ale po kolei.

Zakładam, że większość graczy nie ma w zwyczaju sięgać po stare tytuły. Gry wydane na erę PlayStation 3 czy Xbox 360 za bardzo trącą myszką w kwestii wizualnej, jak i zastosowanych mechanizmów. Ustalmy zatem, że poprzez „w miarę świeże” rozumiem gry od 2014 roku i nowsze. Wyjątkiem od reguły jest Guild Wars 2, który jest stale rozwijany i jeszcze w tym roku otrzyma kolejny dodatek.

Posługując się własnymi kontami na Steamie i tym podobnych, wylosowałem kilka tytułów z różnych gatunków. Aby nie rozpisywać się szczegółowo o każdym z nich, obok napisałem, czy grę udało się uruchomić:

  • Hotline Miami 2 – działa
  • Deus Ex: Rozłam Ludzkości – działa
  • Counter Strike 2 – działa
  • F1 2020 – działa, choć pojawiają się drobne artefakty
  • The Finals – nie uruchamia się
  • Back 4 Blood – nie działa (błąd niekompatybilności z ARM)
  • Guild Wars 2 – działa
  • Mafia: Edycja Ostateczna – uruchamia się, ale gra zawiesza się po chwili
  • Naruto X Boruto Ultimate Ninja Storm: Connections – działa
  • WRC 8 – nie działa
  • Suicide Squad – nie działa (błąd niekompatybilności z ARM)

Jak widać, nie ma tutaj konkretnej zasady, czy nowa gra może uruchomić się na laptopie z ARM – raz tytuł sprzed roku działa aż miło, innym razem nadzieje są gaszone przez brak opcji przejścia z menu do właściwej rozgrywki.

Lista gier nieco starszych, ale jeszcze nie chodzących o lasce, jest nieco krótsza:

  • Burnout Paradise – nie działa
  • Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy – nie działa
  • Left 4 Dead 2 – uruchamia się ale nie można uruchomić kampanii
  • Dark Souls: Prepare to Die Edition – działa
  • Disciples II: Rise of the Elves – nie działa
  • The Elder Scrolls III: Morrowind – działa
  • Race 07 – działa
  • Dungeons of Dredmor – działa
  • Mafia – nie działa
  • Gothic 1 – nie działa
  • Gothic 2 – nie działa

I na koniec era dinozaurów, czyli gier wydanych przed 2000 rokiem:

  • Heroes of Might and Magic III – działa
  • Diablo I – działa
  • Carmageddon – działa, ale osiąga jakieś 0,5 klatki na sekundę plus artefakty graficzne
  • Fallout 2 – działa
  • Moto Racer 2 – działa

Gry tak stare, że na GOG-u zostały połączone z DOSBoxem, jak Leisure Suit Larry 2 czy Jazz Jackrabiit, również uruchomiły się bez problemu.

Wniosek? Nie ma konkretnego klucza dotyczącego tego, jakie gry zadziałają, a jakie nie na laptopie w architekturze ARM. Jedyne, co można zrobić, to dopracowywać istniejące rozwiązania, aby lista tytułów współpracujących z takimi procesorami tylko się powiększała.

Ponownie, jak w przypadku oprogramowania, istnieje serwis uzupełniający listę gier działających w architekturze ARM. Jeżeli Waszej ulubionej gry tam nie ma – cóż, pozostaje czekać, aż ktoś to sprawdzi lub zaryzykować samemu.

Klawiatura i wygoda pracy

Zacznijmy od kwestii technicznych – w moje ręce trafił sprzęt z klawiaturą w formacie ANSI, czyli z „krótkim enterem” i ukośnikiem wstecznym nad nim. Po prawej stronie udało się producentowi zmieścić nieco ściśniętą sekcję numeryczną, a pod prawym Shiftem mamy do dyspozycji małe strzałki kierunkowe.

Korzystanie z klawiatur laptopowych nie jest dla mnie codziennością. Z Vivobookiem byłem w stanie dość szybko się zaprzyjaźnić. Deliktane profilowanie i lekko szorstka powierzchnia sprawiają, że palce trzymają się klawiszy, a odstępy pomiędzy nimi są na tyle duże, że rzadko dochodzi do przypadkowego kliknięcia. Wynik uzyskany przeze mnie w teście 10FastFingers pokrywał się z tempem pisania na używanej na co dzień klawiaturze.

Co do gładzika – ten jest przesunięty nieco na prawo, ma połączone z powierzchnią przyciski na lewy i prawy klik i wyposażono go w przydatne na co dzień gesty. Szkoda, że nie da się ustawić ich czułości, przez co nie szkoliłem się w przełączaniu okienek za pomocą touchpada.

Na marginesie warto dodać, że Asus Vivobook S 15 ma w sobie trochę gamingowego, nomen omen, blasku, dzięki obecności podświetlenia RGB, którym możemy sterować za pomocą aplikacji MyAsus. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do całego kompletu, to fakt, że wewnątrz Caps Locka jest dioda informująca o włączonym trybie, natomiast na klawiaturze numerycznej poskąpiono podobnego LED-a pod klawiszem Num Lock.

Ekran, wideo i audio

W kwestii ekranu Vivobook S 15 staje po stronie rozwiązań bliższych półce premium. 15,6-calowa matryca otrzymała ekran Asus Lumina OLED 3K, co przy proporcjach 16:9 przekłada się na rozdziałkę 2880 x 1620 pikseli. Producent gwarantuje 600 nitów jasności w trybie HDR. No i nie zapominajmy o błyszczącej powłoce, która ma zarówno fanów, jak i przeciwników.

W praktyce, jeżeli korzystacie z jasnego trybu, a jasność podkręcona jest na maksa, refleksy nie wpływają na czytelność ekranu. Wyciągając urządzenie na pełne słońce przy maksymalnej jasności nadal dało się korzystać z laptopa, a HDR to dodatek, który docenią ci, którzy preferują oglądać filmy na mniejszym ekranie.

Podobnie jak przy oświetleniu RGB, dedykowana aplikacja Asusa stanowi źródło kilku dodatkowych ustawień. To w niej zoptymalizujemy pracę wyświetlacza, dzięki ustawieniom Asus OLED Care lub dostosujemy gamę kolorów.

Oczywiście, aby z przyjemnością słuchać muzyki i oglądać filmy warto, aby dobremu wyświetlaczowy towarzyszyły nienaganne głośniki. Jeżeli nie planujecie używać Vivobook S 15 do rozkręcania imprezy lub symulowania koncertu w bloku, zestaw powinien spełnić Wasze oczekiwania.

Całość potrafi grać głośno, ale w moim przypadku wystarczyło ustawić suwak na około 25/100, żeby dobrze cały zakres dźwiękowy utworów. Co prawda niskie tony brzmiały nieco płasko, ale nie w każdym utworze jest to wada słyszalna po kilku sekundach.

Asus Vivobook S

Parę słów o kamerce internetowej i komunikacji

Laptopy to urządzenia wszechstronne, więc nie mogło zabraknąć kamerki do wideokonferencji. Na pokładzie urządzenia znajduje się obiektyw z sensorem w rozdzielczości Full HD, który – dzięki obecności czujnika podczerwieni – służy także jako sposób na odblokowanie komputera zgodnie ze standardem Windows Hello.

W ramach dodatkowej ochrony prywatności – na klapie obecny jest suwak, który fizycznie blokuje dostęp kamerki do obrazu. Dzięki widocznej z większej odległości czerwonej kropce wiemy, jaki jest aktualny „stan zaślepienia”. Cały mechanizm chodzi na tyle ciężko, że wymaga nieco finezji z paznokciami, aby przesunąć to jednym palcem lub podparcia za pomocą drugiego.

Jakość obrazu z kamery wystarczy do tego, aby inni uczestniczy wideokonferencji nie pytali Was, czy to na pewno Wy. Tym razem w aplikacji producenta nie znajdziecie żadnych dodatkowych opcji obsługi kamerki. Zamiast tego Efekty Studia Windows umożliwiają automatyczne kadrowanie, rozmycie tła lub nałożenie filtru zamieniającego obraz w akwarelę.

Współczesny laptop nie obędzie się też bez modułów komunikacji bezprzewodowej. W przypadku Vivobook S 15 mowa o Bluetooth w standardzie Bluetooth 5.4 i Wi-Fi 7 – lepiej się nie dało. Każdy system działał poprawnie i nie zauważyłem, aby połączenie ze słuchawkami czy sieć w jakikolwiek sposób szwankowały.

Praca na baterii

Kupując laptop wyposażony w architekturę ARM część osób wyobraża sobie, że taki chipset poskutkuje dłuższym czasem pracy na baterii. Oczywiście wciąż udział w tym ma zastosowane ogniwo – w przypadku Vivobook S 15 mowa o akumulatorze o pojemności 70 Wh.

Najlepszy wynik, jaki udało mi się wykręcić, to SoT na poziomie ponad 9 godzin. W tym czasie jasność ekranu ustawiłem na ok. 40%, nie zmieniałem częstotliwości odświeżania ze 120 Hz, nie słuchałem zbyt dużo muzyki z głośników, wyłączyłem podświetlenie i zajmowałem się w większości pracą biurową. 4,5 godziny pracy ekranu wynikało natomiast z podkręcenia jasności do 100, a praca biurowa przeplatała się z uruchamianiem benchmarków i sprawdzaniem gier.

Jeżeli dla kogoś takie wartości to za mało, Asus Vivobook S 15 może zrekompensować taki czas pracy obecnością szybkiej ładowarki o mocy 90 W. Po pół godzinie stan baterii z okolic 5-10% wzrasta do 50%, natomiast sprint „do setki” zajmuje kolejną godzinę.

Podsumowanie

Zanim przejdziemy do ostatnich akapitów, jedno małe wyjaśnienie – we właściwym tekście nie znalazło się nic o inicjatywie Copilot+, ponieważ na obecną chwilę AI Microsoftu nie została w pełni wdrożona i w moim przypadku naciśnięcie klawisza wywoływało Menu Start. Z pewnością minie trochę czasu, zanim asystent AI będzie oferował wszystkie funkcje obiecane przez giganta z Redmond.

Najlepszym podsumowaniem dwóch tygodni pracy na Asus Vivobook S 15 jest stwierdzenie „prawie nie poczułem, że pracuję na laptopie z procesorem ARM”. Niestety, występowanie w tym zdaniu słowa „prawie” zdradza, że nie mogłem wystawić maszynie maksymalnej noty. Dlaczego?

Ponieważ wszystkie sytuacje przypominające o Snapdragonie wewnątrz obudowy były jak spanie w łóżku, do którego kot naniósł Wam trochę żwirku – wyspać się da, ale na jaką stronę się nie obrócisz, to coś cię kłuje po nogach.

Oprogramowanie przez większość czasu nie sprawiało problemów, jednak mulasta praca Discorda sprawia, że chciałoby się, aby programiści przygotowali natywną wersję aplikacji.

Podobał mi się fakt, że jako gracz mogłem uruchomić garść klasyków i kilka nowości, ale wolałbym, abym mógł wybrać dowolny tytuł z biblioteki Steama i nie przejmować się, że po przesiadce na ARM musiałbym mieć jeszcze jedno urządzenie, aby zagrać np. w remake Mafii, The Finals czy WRC 8.

Pomijam tu drobne wpadki pokroju braku diody informującej o wciśniętym klawiszu Num Lock czy braku USB-C na prawo od klawiatury i tym samym możliwości ładowania z obu stron – do tego idzie się przyzwyczaić i z tym żyć.

Gdybym wybierał laptop do 6000 złotych dla siebie, z pewnością rozważałbym wybór Asusa Vivobook S 15. Tyle że ja mam w zapasie stacjonarkę do gier i jestem tech-entuzjastą, który zdaje sobie sprawę z ograniczeń ARM. Gdyby polecić innej osobie sto procent nie wystarczy – trzeba mieć dwieście procent pewności, że ten ktoś zna ograniczenia takiego sprzętu. Inaczej za kilka dni ktoś zwróci laptopa i obrazi się na nas, bo akurat ta jedna ulubiona gra czy najczęściej używany program do pracy nie działa tak, jak powinien.

Firmy są na dobrej drodze, aby ARM faktycznie stał się alternatywą dla architektury x64 w komputerach. Aby tak się stało, trzeba jednak nieco przycisnąć programistów, aby 99% programów oferowało wersję natywną na taki procesor, a osoby odpowiedzialne za oprogramowanie, zajmujące się emulacją gier sprawiły, żeby ktoś chętny na korzystanie z takiego sprzętu do gier nie został odcięty od swoich gier na Steam czy innym Epicu.

Recenzja Asus Vivobook S 15. Nie taki Snapdragon straszny
Wnioski
Jeżeli laptop ma ci służyć jako mobilne biuro, a nie gamingowa maszyna, a twoje najważniejsze programy śmigają na procesorach ARM, Asus Vivobook S może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Zalety
Elegancka konstrukcja
Wydajność
Czas pracy na baterii
Wady
Gniazda USB-C tylko z jednej strony
Brak diody LED informującej o wciśniętym "Num Lock"
Gaming na procesorach ARM to nadal loteria
8
Ocena