Jako tester smartfonów narzekałem niedawno, że zaczęło się na tym rynku robić trochę nudno. Wiecie – wszędzie notche, podobne do siebie smartfony i swego rodzaju ściana technologiczna, przez którą rzadko pojawia się coś choć trochę rewolucyjnego. A tu proszę – na testy wpada w moje ręce coś zupełnie innego. Przed Państwem ASUS ROG Phone.
Ten smartfon to nie lada cacko. Można śmiało powiedzieć, że ma to, co najlepsze dla najbardziej wymagającego użytkownika, a nawet więcej. Jednak nie w każdym aspekcie i nie oznacza to, że każdy w ROG Phonie się zakocha. Dla mniej zorientowanych – ROG to skrót od „Republic Of Gamers” i to oznaczenie ASUS stosuje w przypadku swoich topowych, gamingowych urządzeń takich jak laptopy, karty graficzne, płyty główne, itd.
Specyfikacja ASUS ROG Phone:
Procesor | Qualcomm Snapdragon 845 (do 2,96 GHz) z Adreno 630 |
Wyświetlacz | 6-calowy AMOLED FHD+, 2160×1080 pikseli 402 PPI), 18:9, 90 Hz, HDR, czas reakcji 1 ms |
Pamięć | 8 GB RAM LPDDR4X/ 128 GB pamięci ROM / brak gniazda kart microSD |
Aparat | tylny: 12 MP, obiektyw standardowy (F1,8)+ 8MP (f2,0) szerokokątny, przedni: 8 MP, obiektyw szerokokątny (F2,0) |
Bateria | 4000 mAh |
System operacyjny | Android 8.1 Oreo |
Wymiary | 158,8 x 76,2 x 8,3 mm |
Masa | 200 g |
Łączność | Wi-Fi 802.11 a, b, g, n, ac, ad / Bluetooth 5.0 LE, A2DP / NFC / port USB typu C 1.0 |
Inne | głośnik stereo / odporność na wodę / rozpoznawanie twarzy / czytnik linii papilarnych / funkcja szybkiego ładowania Qualcomm Quick Charge 4+ Technology / dodatkowy port USB-C / sensory boczne / nakładka AeroActive w zestawie / czujniki AirTriggers |
ASUS ROG Phone w wersji z 8 GB/128 GB (czyli jedynej dostępnej w Polsce w oficjalnej dystrybucji) kosztuje 3999 złotych, natomiast w popularnym serwisie aukcyjnym znajdziemy wersję z 512 GB ROM-u za 4799 złotych i chociaż testowy model dotarł do mnie właśnie z większą pojemnością, to oceniać będę przez pryzmat ceny modelu dostępnego standardowo w sklepach, czyli ze 128 GB pamięci wewnętrznej.
Obudowa i design
Przód ROG Phone’a jest dość charakterystyczny. Z jednej strony widać, że to po prostu smartfon z klasycznymi ramkami, ale dwa pomarańczowe głośniki stereo o gamingowym wzornictwie zdradzają niestandardowe przeznaczenie tego urządzenia.
Po odwróceniu telefonu widać od razu, że to nie jest kolejny klon iPhone’a, delikatnie mówiąc. ROG Phone ma swój własny styl – dostosowany do wymogów gracza. Tzn. mam nadzieję, że za designem tych wszystkich gamingowych sprzętów stoi jakieś faktyczne badanie gustu graczy i że nie jest to wieloletni trend trochę na siłę wymuszający na klientach trzymanie się takiego a nie innego wzornictwa. Moja teoria jest taka, że to jest wykalkulowane – inaczej te wszystkie gamingowe sprzęty, peryferia, akcesoria zaginęłyby w gąszczu tych klasycznie wyglądających.
W każdym razie tył trudno inaczej opisać. Mamy tu świecące (opcjonalnie) logo, kosmiczne kształty, wcięcia, uwypuklenia, wgłębienia, wzorki oraz niesymetryczne obwolutki szkła zasłaniającego obiektywy, diody i czytnik linii papilarnych. Wszystko to na tytanowo-szarym tle pokrytym szkłem Gorilla Glass nieokreślonej w specyfikacji klasy (z przodu znajduje się GG6).
Boki telefonu to solidna warstwa metalu; na jednym znajdziemy przyciski głośności i power, a na drugim tackę na karty nanoSIM (smartfon nie obsługuje microSD) oraz dodatkowe złącze do podpinania akcesoriów z USB-C. Port ten zakrywany jest zaślepką, która nie jest połączona ze smartfonem na stałe, więc zapewne nietrudno ją zgubić… co też się chyba stało, bo smartfon przyszedł do mnie na testy już bez niej. Na dole znajdują się mikrofon złącze miniJack i wysunięty na lewo od środka port USB-C.
W środku mieści się system chłodzenia oparty o komorę parową i matę z włókna węglowego. To brzmi świetnie i reklamy zapewniają, że doskonale odprowadza ciepło i zapobiega thermal trottlingowi. Fakty są takie, że nie miałem problemu z „rozgrzaniem” ROG Phone’a (bez stosowania żadnych nakładek chłodzących) ciągłym graniem, ale nie były to też jakoś specjalnie niekomfortowe temperatury. Zakładam więc, że bez tego układu po prostu byłoby dużo goręcej.
Smartfon jest dość gruby i naprawdę ciężki, ale dzięki temu i spasowaniu wszystkich elementów mamy wrażenie obcowania z czołgiem pośród smartfonów. Tylko czy on może się podobać? Moim zdaniem może. Nie chcę tu wyjść na gracza o typowo „gamingowym” guście (w mojej części prezentownika świątecznego możecie zobaczyć, jaki sprzęt dla graczy mi się faktycznie podoba), ale odnoszę wrażenie, że design ROG Phone’a jest odważny. Po wzięciu do ręki czuć też jakość wykonania, dlatego w dobie tych wszystkich notchowców nietrudno mi było zakumplować się z czymś tak… innym. Jednocześnie z łatwością zrozumiem, że dla innych ten telefon będzie co najmniej „odpustowy”.
Warto też dodać, że pomimo tak skomplikowanej konstrukcji ASUSowi udało się dodać odporność na zachlapania IPX4. Nie jest więc wodoszczelny, ale wydaje mi się, że od tego typu urządzenia trudno wymagać czegoś więcej.
Wyświetlacz
W smartfonie gamingowym oprócz procesora niezwykle ważny jest wyświetlacz. W ROG Phonie mamy do czynienia z 6-calowym ekranem o rozdzielczości 1080x2160p (402 PPI) o proporcjach 18:9, chronionym szkłem Gorilla Glass 6. Na pewno nie należy on do najjaśniejszych i najciemniejszych (przy minimalnej jasności), jakie widziałem. Panel AMOLED oczywiście charakteryzuje się głęboką, świetną czernią, ale kolory nie są aż tak bardzo nasycone – co dla jednych będzie wadą, dla innych zaletą. Przez większość czasu miałem wrażenie, że obcowałem z jakąś wersją z IPS LCD i tylko ta czerń zdradzała prawdziwy rodowód ekranu.
To wszystko nie jest jednak aż tak istotne z uwagi na fakt, że ASUS ROG Phone ma ekran z odświeżaniem 90 Hz i czasem reakcji na poziomie 1ms, niczym w najlepszych monitorach PC dla graczy. Wyższe odświeżanie oznacza więcej wyświetlanych klatek na sekundę i poczucie większej szybkości działania. Nie da się tego dobrze opisać ani pokazać inaczej niż na żywo, dlatego musicie mi uwierzyć, że standardowe 60 Hz w nawet najszybszych i najbardziej płynnych flagowcach nie robi takiego wrażenia. W bestii ASUSa co prawda domyślnie włączony jest tryb 60 kl./s, ale po włączeniu tych dziewięćdziesięciu wrażenia z użytkowania smartfonu zmieniają się kolosalnie. Od dawna mówię o tym, że czekam na wyższe odświeżanie we flagowcach – to jedyna rzecz, której mi w nich brakuje. Zresztą w domu korzystam z monitora z 144Hz i dziś 60 Hz w zwykłych monitorach czy ekranach laptopów wydaje mi się być przestarzałe, wręcz z efektem klatkowania.
Dlaczego jednak we flagowcach nie ma tych 90 czy 120 Hz jak, w ROG Phonie i RAZER Phonie? Bo to technologia wymagająca dopracowania. O ile wrażenia płynące z obcowania z tą płynnością są niesamowite, o tyle kosztem jest póki co sama jakość wyświetlanego obrazu. Smartfon RAZERa trzyma się technologii IPS LCD i ma podobną, dość niską jasność. ASUS ROG Phone jest co prawda pierwszy z AMOLED-em, ale daleko mu do chociażby samsungowej jakości.
Kolejnymi efektami ubocznymi są różowa poświata przy nawet drobnym przechylaniu smartfonu (co podczas grania jest szczególnie widoczne) i wyświetlany obraz wyglądający jak warstwa jakiegoś materiału, na której widać drobne prążki, wzorki czy pęcherzyki. Trudno to opisać i uchwycić na zdjęciu, ale jeżeli ktokolwiek z Was obcował np. z pierwszym LG G Flexem, to będzie wiedział, o czym mówię, bo efekt w obu urządzeniach jest niemal bliźniaczo podobny. W smartfonie gamingowym jestem jednak w stanie to wybaczyć. Zresztą, nakładka ASUSA, podobnie jak robiła to nakładka LG w G Flexie, próbuje eliminować ten efekt wszechobecnymi odcieniami szarości (średnio skutecznie), obstawiam, że znajdą się osoby, które nawet tego nie zauważą.
To wysokie odświeżanie przydaje się wszędzie – w całym systemie, w aplikacjach, przeglądarce. Zastosowano je co prawda głównie z myślą o grach, ale jeszcze do tego aspektu wrócę. Należy dodać jeszcze, że w systemie możemy włączyć odblokowanie ekranu podwójnym tapnięciem, tryb Always-on display czy wysoką czułość ekranu (tryb rękawiczek).
Dźwięk
W przypadku dźwięku nie chcę Was zanudzać, ale ASUS chwali się wysoką jakością odtwarzanej muzyki po kablu, jak i po Bluetooth (dzięki Qualcomm aptX) i co do tego nie mam żadnych zastrzeżeń, choć jednocześnie nie czułem żadnego efektu „wow”, jak w recenzowanym wcześniej przeze mnie LG G7 fit.
Na pochwałę zasługują jednak przednie głośniki stereo. Nie dość, że są jednymi z najgłośniejszych, jakie słyszałem, to grają naprawdę dobrze. Świetnie się spisują do grania czy odtwarzania YouTube’a. Miałem jednak wrażenie, że jeden z głośników grał ciut głośniej od drugiego.
Wydajność, oprogramowanie
Synonim ROG Phone’a to właśnie wydajność. Smartfon wyposażono w Snapdragona 845, którego 4 rdzenie w trybie najwyższych obrotów taktowane są na poziomie 2,96 GHz (pozostałe 4 – 1,8 GHz), układ graficzny Adreno 630 i 8 GB RAM. Przez cały okres testów telefon nawet się nie zająknął, nie zauważyłem żadnego laga, żadnego przycięcia, zwieszki czy jakiegokolwiek opóźnienia w reakcji. Po testach powrót do dowolnego innego smartfona (szczególnie o sporo niższym odświeżaniu) powoduje, że obcuję z czymś wolniejszym niż zwykle.
Test pamięci systemowej – AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 730,82 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 247,33 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 144,28 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 158,94 MB/s.
ASUS ROG Phone pracuje pod kontrolą Androida 8.1 z nakładką ROG UI i jedno jest pewne – nie spowalnia ona pracy systemu. Wygląda oczywiście szalenie gamingowo – od tapet, przez dotykowe przyciski funkcyjne, po ogólną kolorystykę. Dominuje tu szary kolor w połączeniu z pomarańczowymi akcentami, od czasu do czasu atakując bielą w niektórych systemowych aplikacjach. Tę szarość zdecydowanie powinno się zastąpić czernią pod AMOLED-owy ekran. Interfejs może się nie podobać, ale dostępny jest też motyw ASUS ZenUI, upodabniający smartfon do zwykłych Zenfonów.
System jest dosłownie przeładowany funkcjami. Fani grzebania w ustawieniach będą tu zadowoleni, ale umówmy się – to dla nich jest ten smartfon, dlatego trudno to uznać w jakikolwiek sposób za wadę. Nie chcę ich wymieniać wszystkich, bo zajęłoby to pół recenzji. Żeby dać Wam obraz funkcjonalności ROG Phone’a, to wspomnę o kilku. Dostępne mamy m.in.: gest ściągający panel powiadomień w dół, automatyczne grupowanie pokrewnych aplikacji, always-on display, blokadę hasłem i ukrywanie aplikacji, tryb obsługi jedną ręką, zapobieganie aktywacji ekranu w kieszeni czy torbie, tryb rękawiczek, szybkie uruchamianie aparatu, plakietki z powiadomieniami, filtr światła niebieskiego, dzielenie ekranu czy „Mobilnego menedżera” (typowa aplikacja od porządków w systemie, czyszczenia pamięci i zabezpieczeń).
Znalazłem jednak dwie wady w oprogramowaniu – mniejszą i większą. Doszukałem się kilku miejsc, gdzie interfejs nie został do końca przetłumaczony oraz coś, co odkryłem o dziwo mniej więcej w połowie trwania testów. Otóż po rozwinięciu panelu powiadomień do szybkich skrótów ustawień ukażą nam się ikony tych skrótów i ich nazwy. W zależności od długości tych nazw ikona będzie wypchnięta nieco do góry lub osadzona tak jak trzeba.
I tak oto dostrzec można szereg ikonek, które nie są wyrównane względem siebie bo jedne nazwy zajmują jedną linijkę pod ikoną, a inne dwie. Mój pedantyzm wymagał wzmianki na ten temat.
Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Dźwięki. Wydajność i oprogramowanie
2. Gaming i akcesoria. Biometria. Bateria. Aparat. Podsumowanie
Gaming i akcesoria
Nie zabrakło też typowo „growego” software’u. Najważniejsze jest „Centrum gier”, które daje nam pogląd na taktowanie, temperatury, pozostały czas pracy baterii, skrót do trybu X (podwyższonej wydajności), pozwala zarządzać prędkością wentylatora czy skonfigurować opcje streamingu, automatyczne odrzucanie połączeń czy tylne oświetlenie loga Aura itp.
Do tego akapitu czekałem też z opisaniem funkcji AirTriggers. Pod tym pojęciem kryją się trzy ultradźwiękowe przyciski na ramkach obudowy i dzielą się na dwa sposoby korzystania. W pionie dwa dolne odpowiadają na ściśnięcie i działają na podobnej zasadzie, jak w Pixelach czy HTC U11. Można je skonfigurować tak, aby po krótkim lub długim ściśnięciu np. coś uruchamiały albo wykonały jakąś akcję i to zarówno przy zablokowanym, jak i odblokowanym ekranie. Samą siłę nacisku też możemy dostosować do naszych potrzeb.
W poziomie, czyli przede wszystkim kiedy gramy w gry mobilne, możemy dotykać dwa AirTriggery znajdujące się wtedy u góry (czyli na jednym z boków urządzenia) i służą nam one domyślnie jako lewy i prawy trigger, o ile gra je obsługuje. Kluczowa jest jednak ich konfiguracja i możliwość przypisania do dotyku dowolnego miejsca na ekranie, czyli np. skrótu do ekwipunku, zmiany pozycji, broni czy szybkiego leczenia się itd.
Absolutnie genialna sprawa dla maniaków gier mobilnych, szczególnie strzelanek czy hack’n’slashy. W ogóle deweloperzy ASUSa naprawdę o wszystkim pomyśleli, bo do każdej gry możemy przypisać inny profil, więc AirTriggery skonfigurujemy dla każdej gry z osobna, tak żeby sobie nie przeszkadzały.
A jak ROG Phone jest wydajny w grach? Jak możecie się domyślać jest po prostu niezawodny. Skupiłbym się jednak teraz ponownie na chwilę nad obsługą odświeżania 90 Hz. 90 Hz oznacza maksymalną wyświetlaną liczbę 90 kl./s. O ile w systemie nietrudno o taki wynik, to… w grach mobilnych w pewnym stopniu też. ROG Phone jest tak szybki, że jeżeli tylko twórcy danej gry mobilnej umożliwiają grę w większej liczbie klatek niż 60, to nasz ASUS pokaże pazur. Niestety z tym bywa różnie. Większość gier chodzi w 60, a nawet tylko 30 kl./s. Tych mogących wyciągnąć więcej jest bardzo mało, ale jednocześnie byłem zaskoczony, że trochę ich jednak znalazłem. Część z nich to m.in.:
- Middle-earth: Shadow of War
- Shadowgun
- Critical Ops
- Horizon Chase
- Oceanhorn
- Pokemon GO
- Vainglory
- Golf Clash
- Bladebound
- C.A.T.S.
Większość z nich to raczej prostsze graficznie gry. Tym bardziej cieszy fakt, że na tej liście znalazło się przyzwoite i rozbudowane polskie Bladebound.
Zła wiadomość jest taka, że prawie żadna największa produkcja nie obsługuje 90 kl./s. W PUBG Mobile da się pograć w 60 klatkach, podobnie jak w Hearthstone. Tutaj o tyle się zawiodłem, że ta gra Blizzarda na PC spokojnie działa nawet w 144 klatkach i jestem przekonany, że smartfony uciągnęłyby tę grę w więcej niż 60 klatkach.
Natomiast Fortnite – jedna z najpopularniejszych gier na świecie – pokazuje niezwykle smutną rzecz dla systemu Google’a. Na dowolnym, nawet najpotężniejszym smartfonie z Androidem, ma blokadę do ledwie 30 kl./s (podobnie jak Nintendo Switch) i, według moich informacji, w najbliższym czasie ta sytuacja się nie poprawi. A wiecie jakie smartfony dostały niedawno obsługę 60 kl./s w Fortnite? iPhone XS, XR i XS Max. To jeden z przykładów sytuacji, który podważa nieco sens tworzenia smartfonów typowo gamingowych, ale to temat na osobny artykuł.
Gdy już jakaś gra wspierała te 90 kl./s to oczywiście wrażenia były świetne, ale tak jak wspominałem, musiałem się takich produkcji trochę naszukać. A jak w ogóle gra się na ROG Phonie?
Wygodnie. W zestawie w pudełku znajdziemy nakładkę AeroActive, która nie dość że chłodzi smartfona i dłonie wbudowanym wiatrakiem, to jeszcze ma wyjście USB-C i złącze miniJack skierowane do dołu – to sprawia, że możemy ładować telefon, podpiąć słuchawki i jednocześnie komfortowo grać trzymając urządzenie w poziomie. M.in. po to właśnie jest to dodatkowe złącze na lewym boku ROG Phone’a.
Do testów smartfon przyszedł wraz z… walizką wypełnioną niezwykłymi akcesoriami gamingowymi, które są normalnie do kupienia dodatkowo, ale pozwólcie, że zajmę się opisaniem i krótką oceną tylko tych kilku najważniejszych.
Zdecydowanie bardzo fajny jest GameVice (419 złotych), czyli kontroler z dwoma analogowymi joystickami, przyciskami D-pad, triggerrami i bumperami. GameVice wkłada się łatwo do USB-C i całość nakłada na oba boki urządzenia. Smartfon automatycznie wykrywa akcesorium i automatycznie przełączy sterowanie, jeśli gra je obsłuży. Niestety, znalazłem tylko trzy gry, które były od razu w pełni kompatybilne z GameVicem – Asphalt 9, Freefire i RC Soccer. Ta trzecia to mobilny klon znanej gry Rocket League i, co ciekawe, kontroler jest pod nią automatycznie skonfigurowany, identycznie jak pady do PC/Xboksa/Playstation pod Rocket League właśnie. Oczywiście za pomocą tzw. Dżina Gier możemy skonfigurować dowolnie przyciski pod ich dotykowe odpowiedniki (w taki sam sposób, jak AirTriggery). Niestety, nie zawsze da się dobrze zaprogramować przyciski od poruszania się w strzelankach, a to w nich GameVice byłby najbardziej przydatny.
Wrażenie robi TwinView Dock (jego cena także, 1099 złotych). To akcesorium, które zawiera – uwaga – wbudowany 6-calowy ekran AMOLED (90 Hz), głośniki stereo, baterię 6000 mAh, dodatkowy port na karty SD, triggery, chłodzenie… czego to nie ma! Wpinamy nad nim w wolne miejsce naszego ROG Phone’a i mamy multitasking z prawdziwego zdarzenia, konsolę przypominającą starsze konsole Nintendo z dwoma ekranami. Możliwości takiego rozwiązania są całkiem imponujące.
TwinView Dock umożliwia np. livestreaming z włączoną kamerką na żywo i na drugim ekranie obserwowanie chatu na Twitchu czy YouTubie. Albo np. granie w Baldur’s Gate z poradnikiem w przeglądarce uruchomionym na drugim ekranie. Albo granie i odpowiadanie na wiadomości jednocześnie. Albo granie w dwie gry na raz. Albo… dobra, wystarczy – rozumiecie już na pewno, o co chodzi.
Niestety, brakuje gier faktycznie wykorzystujących oba ekrany. Fajnie by było, gdybym mógł w PUBG-u na jednym ekranie grać, na drugim mieć stale widoczną mapę czy ekwipunek, w Hearthstonie widoczną historię wszystkich zagrań albo listę kart z talii, które mają szansę wypaść (na wzór Deck Trackera). Przykłady mógłbym mnożyć, a tak to TwinView Dock pozostaje bardziej imponującą i drogą ciekawostką, niż faktycznie przydatnym gadżetem do grania.
Jest też Mobile Desktop Dock (649 złotych), czyli bardzo zaawansowana stacja dokująca. Podpinamy do niej ROG Phone’a, podłączamy klawiaturę, mysz oraz monitor i mamy coś w rodzaju komputera. Przy czym bardziej ze względu na mnogość portów i złącz niż na same możliwości. Podpinane urządzenia smartfon rozpoznaje od razu, ale już np. pisanie w Wordzie nie jest specjalnie komfortowe, bo klawiatura traktowana jest tak samo jak ta dotykowa, więc o pisaniu polskich znaków z klawiszem ALT można zapomnieć. Podpięcie myszy i klawiatury nie sprawi też, że we wszystkich strzelankach zaczniemy wygrywać, bo mysz podłączona do smartfona nie działa jak mysz na PC. Ba, w takim Fortnite zostaniemy od razu wyrzuceni z gry za podpięcie komputerowych peryferiów.
Biometria
W ROG Phonie zastosowano dwa zabezpieczenia odblokowania ekranu – odciskiem palca i rozpoznawaniem twarzy. Skaner pomimo swojego kształtu działa bardzo dobrze, jest łatwo rozpoznawalny, choć mógłby być umieszczony minimalnie niżej.
Rozpoznawanie twarzy też muszę ocenić bardzo pozytywnie. Można nawet włączyć opcję pokazywania powiadomień ekranu blokady, by dopiero później ręcznie odblokować ekran.
Bateria
Akumulator o pojemności aż 4000 mAh jest naprawdę imponujący. Z moich testów wynika, że smartfon z łatwością osiąga 7-9 godzin SOT (Screen On Time) w cyklu mieszanym, czyli wykorzystywaniu LTE, WiFi, czasami nawigacji Map Google, muzyki, social mediów, aparatu i przy jasności ekranu ustawionej stale w granicy połowy. Przy intensywniejszym graniu (do godziny) spadał do ok. 5,5h.
W zestawie znajdziemy 30-watową ładowarkę (z kablem z dwiema końcówkami USB-C-USB-C). Byłem nią w stanie naładować smartfona w pół godziny do 50%, a do pełna w godzinę i ok. 20 minut.
Aparat
Aparat w ROG Phonie nie ma co prawda szans z najdroższymi flagowcami na rynku, ale zarazem nie ma jakichś wielkich powodów do wstydu. Na papierze wygląda to wręcz bardzo dobrze, mamy tu bowiem do czynienia z podwójnym aparatem 12 Mpix z matrycą Sony IMX 363 z dwoma obiektywami. Jeden jest z przysłoną f/1.7, drugi szerokokątny (120°).
Zdjęcia wychodzą naprawdę przyzwoicie, są ostre i z dobrze odwzorowanymi kolorami. Nie jest to najwyższa jakość na rynku, ale dokładnie widać czego mogę się po tym aparacie spodziewać. Zawodzi obiektyw szerokokątny, który znacząco obniża jakość zdjęcia. HDR radzi sobie dobrze, natomiast sztuczny bokeh nie wygląda idealnie. Czasem też część zdjęć, szczególnie w trudniejszych warunkach, wychodzi poruszona. Rzadko, ale jednak.
Z przodu znajduje się aparat 8 Mpix z przysłoną f/2.0 i polem widzenia 84°. W przyzwoitych warunkach oświetleniowych jest OK, chociaż tryb portretowy zbytnio wygładza skórę.
Główny aparat jest też w stanie nagrać wideo w 4K w 60 klatkach na sekundę. Szczególnie dobre wrażenie robi jakość nagrywanego dźwięku.
Podsumowanie
ASUS zrobił chyba wszystko, co tylko dało się zrobić, żeby ROG Phone był możliwie najbardziej „gamingowy”. To naprawdę bardzo dobre urządzenie, po którym można się spodziewać odpowiedniej wydajności, mocy i dobrych wrażeń płynących z grania w gry mobilne. Kapitalną robotę robią bateria i 90-Hz wyświetlacz, który uprzyjemnia korzystanie z całego smartfonu, a nie tylko podczas grania.
Największym problemem ROG Phone’a w zasadzie nie są jego wady czy niedociągnięcia sprzętowe, tylko… rynek gier mobilnych. Tu wszystko jest na miejscu… poza grami. Wybitnych produkcji brakuje, jak już są jakieś naprawdę dobre, to nie wyciśniemy z nich ostatnich soków i nie dlatego, że smartfon nam na to nie pozwoli, a przez deweloperów, którzy piszą te gry pod smartfony znacznie tańsze i pod iPhone’y. I być może to się nigdy nie zmieni, bo smartfonów gamingowych jest bardzo mało. A ponieważ jest ich bardzo mało, to nikomu nie będzie się chciało ich pod nie dostosowywać i tak w kółko, do momentu aż producenci po prostu odpuszczą.
Nie życzę ani ASUS-owi ani pozostałym producentom smartfonów gamingowych losu Sony Ericssona Xperii Play, ale fakty są takie, że za cenę ROG Phone’a z jednym akcesorium kupimy bardzo dobry smartfon i np. Nintendo Switcha. I wtedy jest w co grać.
Zagadani #2 – przyszłość gier mobilnych i smartfonów gamingowych
Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Dźwięki. Wydajność i oprogramowanie
2. Gaming i akcesoria. Biometria. Bateria. Aparat. Podsumowanie