Pod koniec 2017 roku Apple miało ogromny problem. Wyszło na jaw, że iPhone’y miały sztucznie ograniczaną wydajność. I choć sprawa przycichła, a Apple zaproponowało pewne środki zaradcze, Francja nie zapomniała o tej wpadce. Teraz amerykański gigant został pociągnięty za nią do finansowej odpowiedzialności.
Geneza problemu
W 2017 roku Apple stanęło przed kilkoma poważnymi problemami. Stare baterie iPhone’ów 6 i 7, ze względu na długi staż pracy nie zapewniały smartfonom wystarczającego zasilania, by te mogły pracować non-stop na najwyższych obrotach. Standardem były sytuacje, w których procesor zwiększał zapotrzebowanie na pobór energii, ale bateria miała problem z jej dostarczeniem. Kiedy sprawa ta dotyczyła urządzenia ze zużytym akumulatorem, to mogło się zdarzyć, że taki skokowy pobór energii wyłączał smartfon.
Apple naprawiło ten problem w iOS 10.2.1, ale tylko doraźnie. Aktualizacja powodowała, że system sprawdzał żywotność akumulatora, a jeśli ten był w kiepskiej kondycji – dławił wydajność procesora, by ten tak zachłannie nie pobierał energii z baterii. Oczywiście nie spodobało się to użytkownikom, w wyniku czego wybuchła wielka afera.
Apple przeprosiło wtedy klientów, zaoferowało bonifikatę na wymianę baterii i pozwoliło użytkownikom osobiście zdecydować, czy wolą oszczędzać baterie, czy też cieszyć się pełną wydajnością procesora. Wydawało się, że producent jakoś wyłga się od odpowiedzialności za całą akcję. Nic bardziej mylnego.
Francja pamięta, Francja wyciąga pas
Na początku stycznia 2018 roku francuska agencja badająca oszustwa handlowe (DGCCRF) wszczęła dochodzenie w sprawie Apple i obniżania wydajności smartfonów firmy. Zgodnie z prawem, przedsiębiorstwo mogło zostać ukarane grzywną w wysokości do 5% rocznego dochodu. Raport końcowy rady nadzorującej ten przypadek stwierdzał, że Apple „wprowadziło w błąd konsumentów, pomijając istotne fakty”.
DGCCRF, które jest częścią francuskiego ministerstwa gospodarki, ostatecznie zdecydowało o ukaraniu Apple grzywną w wysokości 25 mln euro. Firma ją przyjęła. W jej oficjalnym oświadczeniu czytamy:
„Naszym celem zawsze było tworzenie bezpiecznych produktów docenianych przez naszych klientów, a tworzenie iPhone’ów działających tak długo, jak to możliwe, jest ważną jego częścią.”
Skąd kwota 25 milionów euro? Wzięła się z podliczenia, zakładającego około 1$ kary za każdy sprzedany we Francji model iPhone’a, który „ucierpiał” z powodu wspomnianej aktualizacji.
Oczywiście Francja nie jest jedynym krajem, który wszczął przeciwko Apple podobne postępowanie. Podobne sprawy toczyły się w Korei Południowej, Włoszech czy USA. Przyniosły one dość nieoczekiwany skutek – dzięki nim firma wprowadziła do systemu iOS przydatne funkcje, takie jak informacja o stanie zużycia akumulatora. Trzeba jednak powiedzieć, że była to dla Apple dość kosztowna lekcja wprowadzania nowych aktualizacji.
Apple broni się przed oskarżeniami za pomocą…. ładnej strony internetowej
źródło: Apple Insider przez Phone Arena