Apple nie zawsze podejmuje dobre decyzje. Firma nie jest nieomylna i czasami zdarza jej się brzemienne w skutkach posunięcie. Tak było chociażby z iPhonem mini, a teraz na podobny niewypał wyrasta iPhone 14. Gigant z Cupertino może zatem ponownie zmienić strategię, aby poprawić swoją sytuację.
iPhone 14 vs iPhone 14 Pro
iPhone Pro nie bez powodu ma dopisek „Pro”, lecz aż do 2021 roku miał on więcej wspólnego z modelem podstawowym niż iPhone 14 Pro z iPhone’em 14. Producent po raz pierwszy w historii zdecydował się na tak duże rozróżnienie wersji tańszych i droższych – iPhone 14 to odgrzewany kotlet i mamy na to niezbite dowody.
Nic dziwnego, że popyt na iPhone’a 14 jest relatywnie niewielki – w sklepie internetowym Apple jest on dostępny od ręki, podczas gdy iPhone 14 Pro zostanie dostarczony do klientów dopiero za kilka tygodni, choć czas dostawy i tak się poprawił, bowiem niedawno był jeszcze dłuższy. Mimo wszystko ogromna popularność wersji z dopiskiem „Pro” wbrew pozorom jest przekleństwem Apple i właśnie dlatego gigant z Cupertino może zmienić strategię, aby nie powtórzyć w przyszłym roku do powtórki z niezbyt zabawnej dla niego rozrywki.
Apple może zmienić strategię
Wydawać by się mogło, że ogromna popularność iPhone’a 14 Pro jest na rękę Apple, ponieważ są to droższe modele, zatem do kasy firmy płynie więcej pieniędzy. Szacuje się, że obecnie od 65 do nawet 70% dostaw stanowią wersje z dopiskiem „Pro”. W rzeczywistości tak jednak nie jest, bo w ujęciu ogólnym producent dostarcza mniej smartfonów, ponieważ klienci nie chcą kupować iPhone’a 14 (a szczególnie iPhone’a 14 Plus).
Klienci, widząc, jak mało iPhone 14 różni się od iPhone’a 13, mimo że oferuje ratujące życie funkcje (tj. wykrywanie wypadków i łączność satelitarną), zwyczajnie – jeśli już chcą kupić nowego iPhone’a – mogą wybrać tańszy model z 2021 roku. Ewentualnie niektórzy poczekają kolejny rok. Szczególnie że do zakupu najnowszego iPhone’a 14 nie zachęcają jego ceny – w większości krajów jest on droższy od swojego bezpośredniego poprzednika, tylko w niektórych jest taka sama lub nawet niższa.
Mówi się, że klient nasz pan i choć Apple często jest przekonane, że lepiej wie, co jest lepsze dla jego klientów, to nie może totalnie ignorować ich zdania, bo jednak też mają swój rozum i nie da się im wiecznie wmawiać, że białe jest czarne, a czarne jest białe.
W branży pojawiają się już głosy, że Apple może zmienić strategię, aby zatrzymać klientów i zachęcić ich do kupowania modeli bez dopisku „Pro”, ponieważ rok w rok to właśnie podstawowy iPhone jest tym najlepiej sprzedającym się w skali globalnej – obecnie trudno przewidzieć, czy iPhone 14 powtórzy ten sukces, mamy wątpliwości.
Aby poprawić balans pomiędzy dostawami wersji bez i z dopiskiem „Pro”, a tym samym ogólną sprzedaż, Apple miałoby zmniejszyć dystans pomiędzy tańszymi i droższymi modelami, wyposażając te pierwsze w więcej high-endowych podzespołów, na czele z ekranem LTPS OLED z Dynamic Island. Ponadto 12 Mpix aparat miałaby zastąpić 48 Mpix matryca, choć nieco mniejsza niż w iPhonie 14 Pro, bo o rozmiarze 1/1.5″.
Jednocześnie – ponownie – Apple może „przeszczepić” procesor z tegorocznego iPhone’a Pro (Apple A16 Bionic) do przyszłorocznego modelu bez dopisku „Pro”, aczkolwiek będzie to już zauważalny krok naprzód niż pomiędzy iPhone’em 13 i iPhone’em 14, w przypadku których różnicą jest dodatkowy rdzeń GPU, podczas gdy pozostała część SoC Apple A15 Bionic jest już identyczna.
Zachętą do przesiadki na iPhone 15 może być też nowy design. Jednocześnie iPhone 15 Pro będzie kusił kolejnymi innowacjami i nowościami, jak na przykład w pełni dotykowe przyciski oraz 8 GB RAM (łał! ;)) i peryskopowy aparat z optycznym zoomem (aczkolwiek wiele poszlak wskazuje, że otrzyma go tylko iPhone 15 Pro – przepraszam, iPhone 15 Ultra).
Przyszłoroczna oferta iPhone’ów może być zatem dość „oryginalna” – wszystko w rękach producenta. Księgowi z pewnością już przeliczają, co się będzie opłacało, a co niekoniecznie (choć – jak widać – nie zawsze są dobrymi doradcami).