Google zgodziło się zapłacić 200 milionów dolarów kary na rzecz Federalnej Komisji Handlu (FTC) w Stanach Zjednoczonych za niewłaściwe praktyki związane z gromadzeniem danych na temat nieletnich użytkowników serwisu. FTC odhaczyło już jedną pozycję na liście – teraz będzie po kolei sprawdzać, jak inne firmy zarządzają informacjami o dzieciach.
Federalna Komisja Handlu nie ukrywa, że zamierza zbadać kwestię gromadzenia i wykorzystywania nagrań dźwiękowych przez firmy technologiczne. Jak relacjonują Richard Nieva i Ben Fox Rubin z serwisu cnet,
„Agencja ma już zestaw zasad, których muszą trzymać się firmy oferujące obsługę urządzeń za pomocą poleceń głosowych, co przecież jest dostępne także dla dzieci. Takie sprzęty są w stanie rejestrować zapytania głosowe nieletnich bez zgody ich rodziców i jest to dozwolone, o ile pliki z nagraniami są usuwane tak szybko, jak tylko się da. FTC dogłębnie zbadało ten temat dwa lata temu, przy okazji opracowywania wytycznych COPPA.”
TFC zamierza przyjrzeć sprawie ponownie. Chodzi o to, by sprawdzić, jak technologiczni giganci respektują ustalone zasady, i w razie potrzeby, zastosować środki przymusu finansowego na wypadek braku odpowiedniej reakcji ze strony egzaminowanych firm. Skoro Google już po części zapłaciło za zbyt swobodne podejście do tego tematu (200 milionów dolarów to dla tego konsorcjum jak zrezygnowanie z drugiego śniadania, ale jednak), to teraz przyjdzie czas na wzięcie pod lupę innych firm dysponujących danymi użytkowników. Stąd już blisko do Apple i asystentki Siri.
Rzecz jasna Apple nie straci na tej sprawie zbyt dużo finansowo, nawet jeśli firmie przyszłoby zapłacić pokaźną ugodę na rzecz Federalnej Komisji Handlu. Bardziej chodzi o kwestie wizerunkowe, jako że firma Tima Cooka aż do przesady podkreśla swoją dbałość o bezpieczeństwo danych, jakie powierzają jej użytkownicy sprzętu z logo nadgryzionego jabłka. Czas pokaże, czy po kontroli FTC będzie się czym chwalić.
Apple obiecuje zmiany w Siri, ale nie zrezygnuje z przesłuchiwania nagrań
