No cóż, najwidoczniej po Microsofcie i Google przyszła kolei na Apple. Firma z Cupertino będzie musiała zmierzyć się z pozwem antymonopolowym na terenie USA, a także z dochodzeniem wszczętym przez władze Unii Europejskiej. Chodzi o praktyki stosowane w App Store oraz o podatek od zakupów w aplikacjach.
Apple pokazuje zalety App Store i stosowanej polityki
Możliwe, że firma Tima Cooka, aby móc dalej stosować obecne praktyki i trzymać pełną kontrolę nad swoimi platformami, będzie musiała przed sądem udowodnić słuszność podejmowanych działań. Obecnie Apple przed ostatnimi oskarżeniami broni się na specjalnie przygotowanej stronie internetowej.
Na początku strony czytamy, że App Store został zaprojektowany przy zastosowaniu dwóch głównych wytycznych. Apple stworzył bezpieczne i godne zaufania miejsce dla klientów, którzy mogą odkrywać i pobierać aplikacje. Z kolei twórcy aplikacji otrzymali świetną platformę biznesową. Trzeba przyznać, że faktycznie App Store zapewnia wyższy poziom bezpieczeństwa od konkurencyjnego Google Play, a także dostarcza zauważalnie wyższych zysków. Firma zaznacza, że od momentu uruchomienia platformy wypłaciła twórcom aplikacji 120 mld dolarów.
Apple dodaje, że bierze odpowiedzialność za zapewnienie wysokiego poziomu bezpieczeństwa i prywatności. Aplikacje kontrolowane przed udostępnieniem mają oferować odpowiednią zawartość, bowiem jednym z głównych celów jest utrzymanie zaufania klientów. Co więcej, dziś App Store ma być bardziej dynamiczny i innowacyjny niż kiedykolwiek wcześniej. Wystarczy spojrzeć chociażby na liczbę obsługiwanych platform, na które mogą być wydane aplikacje: iPhone, iPad, Mac, Apple TV czy Watch.
Wszystko brzmi pięknie, ale co z konkurencją?
Co ciekawe, mimo iż jak twierdzi były szef App Store, firma z Cupertino obawia się konkurencji, to część strony internetowej została poświęcona aplikacjom firm trzecich. Apple dodaje, że to właśnie obecność konkurencji pozytywnie wpływa na jakość oprogramowania. Na przygotowanych grafikach możemy zobaczyć systemowe aplikacji autorstwa Apple, a obok produkty konkurencji. Pięknie, ale szkoda, że wciąż użytkownicy nie mogą wybrać domyślnych aplikacji, co oczywiście może wynikać ze wspomnianego wcześniej strachu.
Kolejnym problemem jest „podatek Apple”, czyli konieczność oddawania 30% zysków z każdej operacji finansowej dokonanej w aplikacji. Cierpi na tym chociażby Spotify i Netflix, czyli konkurencja dla Apple Music i Apple TV+. Firma najwidoczniej udaje, że o tym nie pamięta. Dodatkowo na nowej stronie internetowej te dwie aplikacje wymienione są jako zwolnione z opłat. Jasne, Apple chodzi o zwolnienie w sytuacji, gdy subskrypcja została wykupiona poza aplikacją. Jednakże, twórcy takich aplikacji mają zablokowaną możliwość informowania klientów o opcji wykupienia abonamentu na stronie internetowej, np. poprzez podanie odpowiedniego linku.
Apple powinno zmienić jedną praktykę
Nikt nie broni firmie Tima Cooka zarabiać na aplikacjach sprzedawanych w sklepie. Konkurencja stosuje tutaj podobną politykę. W końcu utrzymanie wysokiej jakości App Store wiąże się z wysokimi wydatkami. Jednakże, pobieranie opłat za zakupy w Spotify czy w innych aplikacjach to jak najbardziej szkodzenie klientom, jak i firmom świadczącym usługi.
Jasne, iOS umożliwia Spotify dotarcie do milionów użytkowników i zarabianie dużych pieniędzy, ale dlaczego konkurencyjne Apple Music może zarabiać więcej ze względu na zwolnienie z 30% podatku? Najlepszym rozwiązaniem wydaje się być po prostu zrezygnowanie z polityki pobierania podatku za zakupy w aplikacjach.