Chcesz być w App Store i mieć możliwość dotarcia do milionów potencjalnych użytkowników? Musisz przestrzegać wytycznych Apple – nie ma innej opcji. Przekonał się o tym Facebook, a także programista rozwijający nieoficjalną aplikację Tesli.
Facebook postanowił poinformować o praktykach Apple, więc został ukarany
Relacja między imperium Marka Zuckerberga a tym dowodzonym przez Tima Cooka nie wyglądają ostatnio zbyt dobrze. Serwis społecznościowy dopiero co narzekał na zmiany w iOS 14, a właśnie dostał kolejny cios.
Serwis Reuters donosi, że Apple odrzuciło ostatnią aktualizację aplikacji Facebooka. Nowa wersja miała informować użytkowników, że firma z Cupertino pobiera 30% prowizji za płatności dokonywane wewnątrz aplikacji. Dokładniej chodzi o płatności w nowej funkcji wdrażanej przez Facebooka na wybranych rynkach, która ma umożliwić kupowanie biletów na różne wydarzenia online.
Oczywiście celem komunikatu było przede wszystkim uświadomienie użytkowników o praktykach stosowanych przez Apple, co najpewniej w założeniach miało wywołać negatywne opinie. Osoba zainteresowana wydarzeniem online po prostu otrzymywałaby wyraźny komunikat, że spora część środków nie trafia na konto ulubionego twórcy.
Firma Marka Zuckerberga zaznacza, że prosiła Apple o zniesienie 30% prowizji i przekazanie wszystkich środków organizatorom wydarzeń. Próby zakończyły się jednak niepowodzeniem – producent iPhone’ów odmówił.
Trzeba przyznać, że argumentacja zespołu Tima Cooka jest dość „interesująca”. Według Facebooka, firma miała powołać się na regulamin App Store, który zabrania programistom pokazywania użytkownikom „nieistotnych” informacji. Serwis społecznościowy nie zamierza jednak odpuścić i zapowiada, że pracuje nad udostępnieniem wspomnianego komunikatu w aplikacji.
Warto zauważyć, że Facebook, wykonując ten ruch, dołączył do twórców Fornite’a, walczących o zlikwidowanie dodatkowej opłaty.
Kim Hansen nadużył nieoficjalnego API, więc także spotkała go kara
Watch app for Tesla to nieoficjalna aplikacja skierowana do właścicieli Tesli. Pozwala ona na zdalny dostęp do samochodu i sterowanie wybranymi funkcjami bezpośrednio z poziomu Apple Watcha. Doceniana jest za prosty i intuicyjny interfejs, a także spory zestaw przydatnych funkcji.
Autorem Watch app for Tesla jest Kim Hansen. Deweloper spotkał się ostatnio z niezbyt przyjemną niespodzianką – aktualizacja została odrzucona przez Apple. Firma stwierdziła, że nie może zaakceptować zmian ze względu na wykorzystanie nieoficjalnego interfejsu API. Programista dowiedział się również, że jednym sposobem na zatwierdzenie aplikacji jest uzyskanie pisemnej zgody od właściciela usługi, czyli Tesli.
Co ciekawe, aplikacja dostępna jest w App Store jest maja tego roku. Od tego czasu, doczekała się ona kilku aktualizacji, które bez żadnych problemów przeszły przez program weryfikacji. Skąd więc zmiana podejścia? Firma z Cupertino zaostrzyła wytyczne dotyczące wykorzystania API stron trzecich.
Jak zauważa Kim Hansen, polityka Apple może utrudnić rozwój wielu podobnych aplikacji. Część z nich korzysta z autorskiego API, ponieważ firmy (np. Tesla) nie udostępniają oficjalnych interfejsów API. Niestety, często to jedyna metoda, aby zapewnić wymianę danych między aplikacją a usługą (np. funkcją zdalnego dostępu do samochodu).
Serwis 9to5Mac dodaje, że owszem, aktualizacja została odrzucona niedawno, ale przy argumentacji decyzji sięgnięto także do dość starego regulaminu, który z jakiś powodów jest czasami ignorowany. W wytycznych App Store znajduje się zapis, który zabrania korzystać z usług stron trzecich bez uprzedniej zgody ze względu na kwestie własności intelektualnej.
Watch app for Tesla wciąż można pobrać z App Store, ale dalszy los aplikacji jest niepewny. Należy mieć na uwadze, że od samego początku zawiera ona nieoficjalne API, użyte bez wyraźnej zgody Tesli.