Choć tytuł tego wpisu pozornie brzmi jak dosyć wyolbrzymiony frazes, to wielu z Was wie chyba, o czym mówię. Wydaje mi się, że każdy ma takie aplikacje, które instaluje na każdym telefonie, który trafi mu w dłoń na dłuższy czas. Bez których czuje się jak bez ręki, a które to… nie zawsze są powszechnie znane! Ja również postanowiłem stworzyć listę aplikacji, bez których nie wyobrażam sobie życia – z tym jednak zastrzeżeniem, że nie będą to aplikacje preinstalowane ;).
Automate
Na pierwszy ogień idzie Automate, któremu poświęciłem kiedyś osobny wpis. I w sumie… nie mam nic do dodania – no, może oprócz przypomnienia, że wersja darmowa aplikacji jest nieco ograniczona ;).
Aplikację możecie pobrać klikając tutaj.
Cornerfly
Na długo przed premierą LG G6 (którego recenzję możecie przeczytać tutaj) odkryłem, że rzeczy zaokrąglone wyglądają trochę lepiej. Ikony, awatary na forach czy nawet same smartfony. Pomyślałem wtedy, że przecież na pewno można to jakoś przenieść na wyświetlany przez smartfon obraz i okazało się, że nie ja jedyny wpadłem na ten pomysł. Początkowo korzystałem z Roundr, ale jakiś czas temu odkryłem Cornerfly i… po prostu bardziej przypadł mi do gustu. Działa sprawnie, właściwie bez zarzutu i w gruncie rzeczy można zapomnieć, że w ogóle instalowało się taką aplikację. A dodatkowo ma ogromne możliwości personalizacji, dzięki czemu każdy ustawi całość pod siebie.
Nie muszę chyba podkreślać, że czarne rogi nie są zauważalne, gdy są wyświetlane przez ekran telefonu, prawda? ;)
Aplikację możecie pobrać klikając tutaj.
Evernote
Nie będę przed nikim udawał, że jest to aplikacja idealna – najzwyczajniej w świecie bym skłamał. Jest jednak coś, co sprawia, że ciągle do niej wracam, choć… często próbuję od niej uciec. Google Keep – za mało funkcjonalny, wbudowana aplikacja od LG – nie można podejrzeć notatek z poziomu komputera, Evernote – trochę przeładowany funkcjami i w wersji darmowej ograniczony do trzech urządzeń, ale… po prostu jest ze mną od zawsze. Zresztą, jako że dostałem ostatnio wersję Premium za darmo na pół roku, to bilans strat i korzyści wygrał zielony słonik. I zostanie ze mną jeszcze bardzo długo, bo z notatnika korzystam niemalże codziennie – trzymam tam nie tylko zwykłe… notatki, ale również bardziej newralgiczne dane, takie jak numer rachunku czy karty komunikacji miejskiej – całość zabezpieczona wygodnym odciskiem palca.
Wiem, że na niektórych urządzeniach Evernote jest preinstalowany – nie na wszystkich, ale jednak. Mimo to wiele osób, które znam, z góry odrzuca tę opcję nawet jej nie włączając i uznając za kolejny bloatware. Z tego powodu pozwoliłem sobie na mały wyjątek, jeśli chodzi o zastrzeżenie ze wstępu ;)
Aplikację możecie pobrać klikając tutaj.
EvolveSMS
Aplikacja do obsługi wiadomości SMS, którą zainstalowałem jakieś trzy-cztery lata temu. Jest ze mną cały czas – szczególnie przypadła mi do gustu możliwość konfiguracji wszystkiego, ale także design i lekkość. Co ważne: podobnie jak w przypadku Automate, aby móc cieszyć się pełną funkcjonalnością aplikacji należy wyłożyć kilka złotych. Mimo to, możecie śmiało testować ją za darmo – sam wykupiłem dodatkowe funkcje raczej w ramach podziękowań dla dewelopera niż z konieczności. Niestety, zauważyłem niedawno, że EvolveSMS miewa kłopoty z MMS-ami, ale nie jestem w stanie nawet zweryfikować czy udało się rozwiązać ten problem, bo… praktycznie nie dostaję MMS-ów. A nie wysłałem żadnego, nigdy ;).
Aplikację możecie pobrać klikając tutaj.
Flamingo
To jedyna aplikacja w tym zestawieniu, za którą – niestety – należy zapłacić. Część z Was zapewne nie wie, że Flamingo to po prostu klient Twittera. Po co ci klient Twittera? Bo działa sprawniej niż oficjalne rozwiązanie, a na dodatek personalizacja i konfiguracja obejmuje właściwie wszystkie składowe aplikacji – od funkcji przez interfejs. Fakt, że Flamingo obsługuje ćwierkające powiadomienia push sprawił, że zakup tej aplikacji to były dobrze wydane pieniądze. Może nie przybyło mi przez to obserwatorów, ale spędzam na Twitterze sporo czasu, a ta aplikacja po prostu go umila.
Aplikację możecie kupić klikając tutaj.
Jakdojade
Tutaj muszę Was zmartwić, ponieważ może zdarzyć się tak, że aplikacja nie działa w Waszym mieście. W Górnośląskim Okręgu Przemysłowym działa, dzięki czemu nie muszę się martwić zawiłością komunikacji miejskiej. Niezwykle przydaje się także podczas wizyt w Krakowie, Wrocławiu czy Warszawie – wystarczy wpisać adres docelowy i aplikacja sama powie nam, kiedy, jak i skąd dojedziemy w zadane miejsce. Jakdojade nie tylko mówi mi jak dojadę, ale często pełni rolę rozkładu jazdy – jeśli daną trasę obsługuje kilka linii, to po prostu sprawdzam godzinę ich odjazdów w jednym miejscu, co znacznie skraca poświęcany czas.
Usługa jest dostępna również w wersji przeglądarkowej, więc jeśli chcecie z niej skorzystać (lub sprawdzić, czy działalność obejmuje Wasze miasto), to możecie to zrobić tutaj.
Aplikację możecie pobrać klikając tutaj.
… tylko tyle?
Tutaj, zapewne bez zaskoczenia, powiem, że nie. Wymieniłem zaledwie sześć aplikacji, z czego jednej poświęciłem już kiedyś osobny artykuł i wydaje mi się, że właśnie taka liczba jest komfortowo przyswajalna na jeden raz ;). Zresztą – nie chodzi tu o to, żeby wymieniać aplikacje tak sztampowe jak Google Chrome czy Facebook – pozwoliłem sobie co prawda na aplikację do wiadomości i klienta Twittera, ale tylko ze względu na to, że są to rozwiązania nieoficjalne i w jakiś sposób niestandardowe.
A Wy, bez jakich aplikacji nie wyobrażacie sobie życia?
grafika główna: Pexels