Niech wielkim wyrazem nadziei będzie fakt, że Apex Legends Mobile naprawdę imponuje, nawet na małym ekranie smartfonu. Celowo to podkreślam, ponieważ splot przypadków sprawił, iż ten tytuł ogrywałem niemal wyłącznie na tablecie.
Czempioni, przybywajcie
Apex Legends to jedna z tych marek, z którą nie miałem zbyt długiej styczności na dużych konsolach. Wcieliłem się więc w typowego posiadacza smartfona, który po raz pierwszy odkryje to trzyletnie już uniwersum, dzielnie rozwijające się pod okiem Electronic Arts oraz Respawn Entertainment.
Jest to jedyne battle-royal, które dotychczas zagroziło hegemonii kreskówkowego Fortnite. Z nieco poważniejszą stylistyką, bohaterami z unikatowymi umiejętnościami oraz czasowym brakiem konkurencji na smartfonach, Apex Legends Mobile zmierza po koronę najlepszego mobilnego battle-royale. I muszę przyznać, jest to naprawdę solidna próba!
Przede wszystkim, podobieństwo do oryginalnej gry jest łudzące. Zarówno podstawowe tryby, postacie i mapy, powracają z klasycznego Apex Legends na smartfonach i tabletach. Budujemy więc własny, maksymalnie trzyosobowy zespół oraz lądujemy na Skraju Świata, by zebrać jak najlepsze bronie, pokonać przeciwne drużyny oraz odebrać korony czempionów.
Battle-pass to podstawa
Sercem każdego battle-royale jest dobra przepustka sezonowa, która zachęci do grania jak największej liczby meczów. Apex Legends Mobile było dla dziennikarzy o tyle dziwną rozgrywką, że Electronic Arts obsypało nas wirtualną walutą oraz punktami doświadczenia.
Rozumiem potrzebę wypróbowania wszystkich postaci – sam spędziłem najwięcej czasu z Bloodhound, utwierdzając się że muszę pograć więcej na konsoli. Fade i jego przewijanie czasu oraz wrzucanie przeciwników do otchłani również są imponujące. Legend na chwilę obecną jest 10 i trzeba będzie je stopniowo odblokować. Przez rozdawnictwo walut jednak, nie mieliśmy szans stwierdzić, jak bardzo tytuł będzie naciskać graczy na dodatkowe zakupy oraz czas rozgrywki, poza przepustką sezonową.
Jedno jest pewne: będą dwie przepustki. Darmowa jest tylko pretekstem dla płatnej, która zaoferuje większe nagrody za zadania, a także bardziej atrakcyjne skórki dla legend. Codzienne logowania są również premiowane dodatkowymi przedmiotami, więc warto grać jak najczęściej. Apex Legends Mobile – ulubiona praca, teraz także na smartfonach.
Apex Legends Mobile – prawie jak na konsoli
Można krytykować intensywną monetyzację darmowej gry, lecz rdzeń strzelanki jest zachowany zaskakująco dobrze. Zastanówcie się, jak duże Apex Legends wyglądałoby na PlayStation 3 i otrzymujecie jego mobilną wersję.
Co najbardziej irytuje, to dotykowe sterowanie. Twórcy nie przewidzieli jeszcze wsparcia dla kontrolerów, więc siłą rzeczy trzeba się męczyć z paluszkami. Największy problem stanowi obracanie kamery i celowanie we wrogów. Zwłaszcza przy najbardziej – cóż – mobilnych legendach, strzelanie najzwyczajniej męczy. Pojawiło się jednak kilka miłych usprawnień. Gra teraz wskazuje kierunek, z jakiego pochodzą dźwięki wystrzałów. To łatwiej pozwala namierzać wrogie jednostki. A tych jest wiele – tytuł mieści aż 60 graczy podczas jednej rozgrywki!
Dodatkowo, zbieranie przedmiotów odbywa się automatycznie. W tym samym czasie, my możemy się skupić na poznawaniu i wybieraniu najlepszych broni, nie zastanawiając się nad rodzajem pancerza, strzykawki i osłony. Warto jest włączyć też stały tryb celownika, w którym swobodnie możemy ustawiać kamerę namierzając wrogów. Przydatne, jeśli czaimy się z ukrycia.
Ogromną inspiracją Fortnite jest też – ekskluzywny dla mobilnej wersji – tryb TPP. Jego największym problemem jest fakt, że chcąc dokładniej namierzyć wroga, kamera i tak powraca do widoku z pierwszej osoby. Respawn musi tutaj popracować nad większym rozdzieleniem widoków, ponieważ obecnie tryb TPP wydaje się niepełny.
Drużyna zebrana w łazience
Mając na uwadze drużynową naturę Apex Legends, trudno jest mi sobie wyobrazić mobilnych graczy umawiających się składami na rozgrywki. Tak najłatwniej odnieść sukces, co nie pokrywa się z credo mobilnego grania. Na tych platformach szukamy szybkich, samodzielnych gier, które nie będą wymagały wielkiego zaangażowania.
W Apex Legends Mobile można oczywiście grać samodzielnie. Sam tak przebijałem się przez armie botów, ponieważ testerów było zbyt mało, by załapać się na porządny matchmaking. Gdy jednak wejdą do gry doświadczeni zawodowcy, nie wyobrażam sobie czerpania frajdy z nagłych śmierci, bez możliwości odrodzenia.
Gdyby jeszcze tak się umówić z kompanami, na dwu, trzy-osobowy skład – to ma sens. Obawiam się jednak, że na polu solowych rozgrywek, to mobilny Fortnite utrzyma swoją zwycięską koronę. Chciałbym jednak się pomylić, bo konkurencja zawsze jest potrzebna.
Apex Legends Mobile ukaże się już 17 maja, na platformach Android oraz iOS. Serwery wystartują o godzinie 6:00 rano.