Modę na tzw. bezramkowość zapoczątkował Xiaomi Mi Mix w 2016 roku i trwa ona po dziś dzień. Producenci na różne sposoby starają się maksymalnie zwiększyć współczynnik screen-to-body ratio i jednym z najnowszych pomysłów jest umieszczenie aparatu do selfie oraz rozmów wideo bezpośrednio pod taflą wyświetlacza. Główny menedżer marki Redmi, Lu Weibing, jest jednak zdania, że smartfony z tym rozwiązaniem nieprędko trafią do sprzedaży.
Smartfony nieustannie ewoluują. Jeszcze kilka lat temu prawdopodobnie nikt nie spodziewał się, że dziś będą miały one bardzo wąskie ramki dookoła ekranu, a producenci wynajdą różne sposoby na zmaksymalizowanie współczynnika screen-to-body ratio. I chociaż zapewne minie mnóstwo czasu zanim komuś uda się osiągnąć wymarzone 100% (nieformalnie przekroczyć go zdołało Xiaomi w modelu Mi MIX Alpha), to wizja ta staje się coraz bardziej realna.
Największą „przeszkodą” do uzyskania jak najwyższego screen-to-body ratio jest konieczność umieszczenia na przodzie smartfona aparatu do selfie i rozmów wideo. Producenci co prawda znaleźli sposób na ulokowanie go w innym miejscu (na przykład na wysuwanej platformie, jak w Huawei P Smart Z, OnePlus 7 Pro czy Xiaomi Mi 9T Pro), ale jest to raczej obejście problemu niż jego rozwiązanie. Ruchomy element może być bowiem zawodny, a do tego istnieją obawy, że z czasem się porysuje, jeśli do komory dostanie się jakieś zanieczyszczenie.
Aparaty pod ekranem to przyszłość, która nadejdzie, ale nieprędko
Nad rozwiązaniem tym najintensywniej pracują Xiaomi i Oppo (a przynajmniej te marki oficjalnie się tym pochwaliły). Ten ostatni niedawno pokazał nawet działający prototyp smartfona z aparatem umieszczonym pod wyświetlaczem i moduł wykonywał całkiem niezłej jakości fotografie. Główny menedżer Redmi, Lu Weibing, jest jednak zdania, że urządzenia z takimi aparatami nieprędko trafią do sprzedaży.
Jak bowiem tłumaczy, na przeszkodzie stoi wysoki współczynnik PPI, czyli liczba pikseli przypadająca na każdy cal. Obecnie DPI ma średnią wartość ~400, a to sprawia, że do matrycy nie dostawałoby się wystarczająco dużo światła, żeby aparat mógł wykonać wysokiej jakości zdjęcie w każdych warunkach. Rozwiązaniem tego problemu może być zmniejszenie zagęszczenia pikseli w obrębie modułu, aby zwiększyć przepuszczalność, jednak różnica byłaby zauważalna gołym okiem i negatywnie wpływała na ogólne wrażenia z użytkowania wyświetlacza.
Lu Weibing mimo wszystko wierzy, że w przyszłości uda się pokonać tę przeszkodę i aparaty pod ekranem staną się czymś często spotykanym w smartfonach. Na razie jednak technologia ta wymaga zbyt wielu poświęceń, aby nadawała się do komercyjnego zastosowania.
*Na zdjęciu tytułowym Huawei P Smart Z (pod linkiem znajdziecie jego recenzję przygotowaną przez Kacpra)
Źródło: Lu Weibing Weibo via GSMArena