W chwili, kiedy jakiś inżynier-wizjoner po raz pierwszy pomyślał o tym, aby połączyć telefon komórkowy z aparatem, najpewniej nie zdawał on sobie sprawy z tego, jak ten wynalazek pośrednio wpłynie na nasze życie i na całą branżę mobilną. Po latach mamy wręcz przesyt ciekawych urządzeń, które wykonują zdjęcia ostre niczym brzytwa. Czy w tak bogatej ofercie, macie jakiś swój niezawodny sposób na to, aby wybrać najlepiej?
Jak zawsze subiektywny wstęp
Pamiętam, że kiedyś miałem takiego jednego Sony Ericssona. O ile mnie pamięć nie myli, był to SE T610. Dosłownie zachorowałem na to urządzenie, bo nigdy wcześniej nie przytrafiła mi się możliwość dłuższego posiadania komórki z wbudowanym aparatem. I to nie przez jakąś tam śmieszną przejściówkę, jak w SE T68. Normalny aparat. W telefonie. Już wtedy przeczuwałem, że to naprawdę duża sprawa.
Urządzenie miało śmieszną jak na obecne realia matrycę 0,1 Mpix, która zapisywała zdjęcia maksymalnie w rozdzielczości 352 x 288 pikseli. W 2018 roku nawet plik .gif potrafi zaskoczyć większym poziomem szczegółowości. Ale w 2003 roku to był zupełnie inny świat. Niezbadany teren, który kusił. I mimo tego, że w zasadzie zapamiętałem z tego urządzenia może jakieś dwa-trzy ciekawsze ujęcia, to sentyment pozostał, zdecydowanie.
Wróćmy jednak do teraźniejszości. Do ostatnich tygodni 2018 roku. Branża mobilna chwilowo przestała gryźć się między sobą o szeroki kąt, bowiem głównym frontem zdaje się być zwiększenie liczby matryc oraz wykręcenie ze zdjęć nocnych efektów, które jeszcze trzy lata temu zdawały się być niemożliwe do osiągnięcia. A gdzieś w środku tego całego rozgardiaszu jesteśmy my, użytkownicy, klienci.
Każdy smartfon to foto-smartfon
Jeśli chcecie kupić urządzenie i zależy Wam na płynnym działaniu oprogramowania oraz poprawnym aparacie, to wystarczy Wam jakieś 600-700 złotych i dokładne rozeznanie rynku, oczywiście w oparciu o nasze publikacje na Tabletowo. Naprawdę, można w tej kwocie kupić urządzenie, które pozwoli uwiecznić garść fajnych chwil z Waszego życia, nie trzeba już wydawać kroci.
Rynek smartfonów ma jednak to do siebie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Szczerze mówiąc, nie znam zbyt wielu osób, które świadomie zdecydowałyby się na downgrade do tańszego urządzenia, aniżeli te, które obecnie posiadają. W drugą stronę, czyli ku upgrade’owi ruch jest już o wiele większy. Producenci o tym wiedzą i oczywiście kuszą.
Kuszą podwójnym aparatem, sztuczną inteligencją, jaśniejszą przesłoną i wieloma innymi parametrami. W pewnym sensie jest to zabawne, bowiem spora część posiadaczy smartfonów nigdy nie wykorzysta nawet połowy ich potencjału, no ale skoro już sami daliśmy się zapędzić w tę pułapkę, to trzeba grać według reguł, na jakie przystaliśmy.
Czasem żałuję, że tak rzadko wybieram się do sklepów z elektroniką użytkową. Naprawdę, strasznie szanuję kunszt i ambicję pracowników, którzy potrafią zaczarować klienta opowieścią o specyfikacji technicznej. Czasem, gdy akurat wybierzemy się z żoną na miasto, tylko czekam aż na dziale smartfonów podejdzie do mnie pracownik wybranej sieci i zapyta, czego wymagam od urządzenia. Zwykle są to dość ciekawe wymiany poglądów.
Ile osób, tyle opinii
Odnoszę takie nieodparte wrażenie, że ile osób zapytamy o to, co ważne w fotografii mobilnej, tyle dostaniemy opinii. Ja zwracam uwagę na światło oraz na przyjazne, a zarazem rozbudowane aplikacje producenta oraz oprogramowanie działające na linii matryca-użytkownik. Znam jednak wiele osób, które na pierwszym miejscu postawią tryb pro, ultraszeroki kąt czy kilka innych cech, których ja w życiu nie wymieniłbym jako tych kluczowych.
Stwarza to pewnego rodzaju problem. W zasadzie nie da się podejść do żadnego aparatu fotograficznego, bez względu na to, czy mówimy o lustrzance czy o smartfonie, w sposób idealnie dopasowany do oczekiwań pytającego. Nie znamy tej osoby, nie wiemy, w jakich warunkach wykonuje ona zdjęcia. Mało tego, nie wiemy nawet czy skupia się na zdjęciach w skali makro czy jest to zapalony turysta, który chciałby, aby jego aparat uchwycił coś więcej, coś ekstra. Przykłady można mnożyć niemal w nieskończoność.
Właśnie ta kwestia zainspirowała mnie do napisania dzisiejszego felietonu. Nie uda się doradzić każdemu, jednak być może wspólnymi siłami zdołamy wypracować jakiś sensowny punkt wyjścia, który może być drogowskazem dla wszystkich tych, którzy chcieliby wykonywać zdjęcia jeszcze lepsze. Chcieliby dzielić się nimi w mediach społecznościowych, a może nawet marzy im się udział w jakichś foto-konkursach.
A zatem?
Co odgrywa właśnie dla Ciebie, drogi użytkowniku, kluczowe znaczenie przy poszukiwaniu idealnego aparatu w smartfonie? Jak dla mnie – na dziś dzień – spokojnie wystarcza podwójna matryca główna. Bezpieczny wariant, zbliżony do 12 + 12 Mpix, gdzie jeden z modułów aparatu ma nieco szerszy kąt, a przesłona nie jest wyższa aniżeli f/1.7. Taką wartość światła można znaleźć nawet w średniakach, więc w zasadzie trudno mówić tu o jakimś wielkim wyzwaniu od strony technologicznej.
Wydaje mi się jednak, że zabawa na poważnie, to optymalizacja z wykorzystaniem oprogramowania. Bez względu, czy jest to soft własny czy firm trzecich. Wielokrotnie widywałem urządzenia, które na papierze mogły ścigać się z rynkową elitą. Rzeczywistość okazywała się jednak o wiele bardziej gorzka, ponieważ producent pokpił sprawę filtrów, redukcji szumów czy ustawień nocnych.
W mojej subiektywnej opinii właśnie te dwie cechy będą dla sporej części poszukujących kluczowe. Na obecnym poziomie rozwoju Androida w zasadzie każda aplikacja aparatu daje się poskromić w co najwyżej 30 minut. Soft wręcz prowadzi nas za rączkę, dlatego też nie wiem, czy intuicyjność obsługi nie staje się już pomału czymś, co dostajemy w pakiecie.
Potrójny czy poczwórny aparat? Dostrzegam potencjał, ale jakoś nie odczuwam wielkiego parcia na tego typu urządzenie. Naturalnie, branża stale ewoluuje i dojrzewa, więc nie mogę wykluczyć, że już po targach MWC w Barcelonie zmienię swoje zdanie o 180 stopni. Poczekajmy, aż ten wyścig rozkręci się na dobre. To, co mamy obecnie, to dopiero przedsmak wielkich zmagań, jakie będziemy obserwować w 2019 roku.
…a jak to wygląda u Was? Jakie cechy przy wyborze aparatu w smartfonie są dla Was absolutnie kluczowe? No i z drugiej strony, jakie cechy spokojnie moglibyście odpuścić?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach :)
zdjęcie główne z: Pixabay