Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział mi, że będziemy chwalić Huawei za świetny aparat, nie uwierzyłabym

Odnoszę wrażenie, że na temat aparatu w Huawei P20 Pro powiedziano i napisano już wszystko. Przez wielu okrzyknięty został królem mobilnej fotografii nocnej. Przez Was natomiast wybrany został najlepszym foto-smartfonem w naszym foto-porównaniu flagowców z 2018 roku. Jeśli myślicie nad wejściem w jego posiadanie, a możliwości fotograficzne to dla Was priorytet, zerknijcie na przykładowe zdjęcia, które w ostatnich miesiącach wykonałam za pomocą Huawei P20 Pro – jest na co popatrzeć.

Nie jest tajemnicą, że Huawei P20 Pro mam od dnia światowej premiery. Od tamtego czasu zrobiłam nim kilka tysięcy zdjęć w różnych częściach globu – również w Shenzhen i Hong Kongu, skąd relację z wizyty w fabryce na linii produkcyjnej P20 możecie przeczytać tutaj. Testowałam go w przeróżnych warunkach oświetleniowych, w różnych okolicznościach przyrody i – cóż – trudno jest nie powiedzieć, że…

Huawei P20 Pro to największe fotograficzne zaskoczenie tego roku

But first… coffee!

Gdybyście mi powiedzieli jeszcze rok czy dwa lata temu, że o aparacie w smartfonie Huawei będzie głośno – puknęłabym się w czoło i odparła, że to niemożliwe. Jasne, zawsze ten aparat trzymał poziom, ale nigdy nie wyróżniał się na tle flagowców konkurencji. Tymczasem nadeszła premiera modelu P20 Pro i… wszystko się zmieniło. Nagle się okazało, że to Huawei najlepiej podszedł do tematu aparatu i tak go oprogramował przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji, że zaoferował nam, potencjalnym użytkownikom, nie tylko tryb AI, nie tylko zoom optyczny i cyfrowy, ale także – nie boję się użyć tego słowa – rewelacyjny tryb nocny. Tym samym Huawei dostarczył na rynek bardzo kompletny fotograficznie smartfon, który zaskakuje swoimi możliwościami.

Bardzo dużo i bardzo szczegółowo opisałam dla Was aparat Huawei P20 Pro w recenzji tego smartfonu, więc wolałabym uniknąć powtarzania się. Ale pewne kwestie aż wypada poruszyć kolejny raz, bo to właśnie one składają się na sukces tego produktu. To nie będzie jednak następny wpis w polskim internecie, w którym przeczytacie wychwalanie P20 Pro pod niebiosa, bo wychodzę z założenia, że ten aparat broni się sam. A skoro tak, wystarczy szybki rzut oka na zdjęcia zrobione za jego pomocą, by wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Dlatego też postanowiłam wrzucić do tego wpisu sporo przykładowych zdjęć zrobionych za pomocą Huawei P20 Pro, które wyłącznie potwierdzają, że mamy do czynienia z modelem, obok którego naprawdę trudno przejść obojętnie.

Bardzo rzadko zdarza mi się przechodzić przejściem podziemnym pod Wisłostradą, a szkoda, bo to świetne miejsce, by uchwycić kadr, w którym z każdej strony aż wlewają się cienie. Gra świateł i cieni to zawsze wymagające warunki dla smartfona, a tu – jak możecie zauważyć – P20 Pro dał sobie świetnie radę. Z drugiej strony, ciągle zastanawiam się… dlaczego nie wykorzystałam potencjału tkwiącego w obiektywie monochromatycznym? To zdjęcie w wydaniu czarno-białym mogłoby się prezentować jeszcze lepiej!

Kwiaty, zdjęcie makro – niby nic wielkiego dla flagowca, ale zwróćcie uwagę na warunki, w jakich to zdjęcie było robione. Panowała kompletna ciemność. Tylko gdzieniegdzie występowało punktowe światło, które można dostrzec również w tle. Zaskakujące, jak dobrze aparat oddał to, co widziało moje oko.

Za każdym zdjęciem kryje się historia, którą zna jedynie osoba fotografująca, jak i fotografowana – w tym przypadku pan na skuterze zdecydowanie nie chciał, by jego twarz widoczna była na zdjęciu. Swoją drogą, to jedno z moich ulubionych zdjęć z Paryża.

Diabeł tkwi w szczegółach, a makro te szczegóły lubi uwydatniać. Przykład na to, że „mała rzecz, a cieszy”.

Tryb nocny w P20 Pro to majstersztyk. Czterosekundowe naświetlanie podczas robienia zdjęć z ręki brzmi jak abstrakcja, ale sztuczna inteligencja stabilizuje nam obraz tak, by w efekcie uzyskać nieruszoną fotografię. Cóż, efekty pozytywnie zaskakują.

Pozostając w temacie nocnych zdjęć bez użycia statywu – zwłaszcza w takich sytuacjach, jak ta. Idąc na stadion raczej nikt nie ma przy sobie statywu, by zrobić ładne zdjęcie wejścia na ów stadion. A tu proszę, statyw wcale nie jest potrzebny.

Zresztą, podczas samego meczu też nie:

Blokowisko w Hong Kongu. A właściwie małe miasteczko – jeden z wielu naprawdę ogromniastych wieżowców, które robią – zwłaszcza na żywo – niesamowite wrażenie.

Zmieniamy trochę klimat i wchodzimy do pomieszczenia. Na pierwszy ogień wnętrze Bazyliki św. Pawła za Murami, które są niesamowicie fotogeniczne – a dla miłośników kolumn to raj na ziemi.

Ten widok… Niesamowita wilgotność, upał, marzymy tylko o jednym – by wskoczyć do zimniej wody. Zjeżdżamy kolejką z góry, na której znajduje się Budda Tian Tan, a tam… #zazdrość

Standardowe zdjęcie z Chin. Nie mam bladego pojęcia, co tu jest napisane, ale jedzenie widać chyba dobre, skoro sporo lokalesów się tam przewijało.

Idziemy sobie przez Hong Kong, a tu nie dość, że stoisko reklamowe smartfona, który każdy ma w ręce, to jeszcze nad nim… kto spostrzegawczy zauważy, co mam na myśli? ;) To raczej nie jest trudne.

Mieszkając w Warszawie paradoksalnie mam dużo mniej czasu na przechadzanie się po jej ulicach, niż gdy tu wyłącznie przyjeżdżałam raz na (zbyt częsty) jakiś czas. Ale gdy już trafię w fajne miejsce i widzę takie chmury, jak te poniżej, nie mogę się oprzeć, by ich nie sfotografować

Nie spaceruję po Warszawie, ale czas na to, by się przejść po Łazienkach Królewskich jednak znalazłam? ;) ano, jak najbardziej – lubię te chwile, gdy przyjeżdżają do mnie znajomi, z którymi mogę beztrosko spędzić kilka godzin, niczym się nie przejmując. Polecam!

To z kolei przykład na to, że czasem warto spojrzeć w górę. Lubię robić zdjęcia tego, co znajduje się nade mną – zwłaszcza, gdy kadr jest tego warty. W tym przypadku lustro super odbiło w sobie sufit, pozwalając uzyskać TAKI efekt:

Ciepły, letni deszcz… Wydawać by się mogło, że chwilowa ulewa, ale trwała dużo dłużej, niż się spodziewałam. Ale to dobrze – deszcz jest potrzebny (nie tylko rolnikom!). A mokre chodniki pozwalają cieszyć się później takimi widokami:

Gdybyście mnie zapytali o moje ulubione miejsce na ziemi, miałabym problem ze wskazaniem jednego. Ale z całą pewnością na mojej liście TOP 5 jest Teneryfa i ten widok na Playa Las Teresitas!

Widok na wejście do siedziby Huawei pod Shenzhen. Fajny klimat nowoczesnego biura, ładnie oświetlone wnętrze – może się podobać.

Kolejka, którą przez pół godziny wjeżdża się na górę, by zobaczyć Buddę Tian Tan jest niesamowita, a widok, zwłaszcza w dół, gdy wjeżdża się gondolą z przeszklaną podłogą – oszałamiający (gorzej, jeśli ktoś ma lęk wysokości!).

Takie zdjęcia też lubię – z serii „co autor miał na myśli”. Abstrakcja, ale chyba może się podobać?

Widok z Victoria Peak w Hong Kongu za każdym razem łamie mi serce – nie ukrywam, że bardzo chciałabym tu wrócić nocą, bo jeszcze nigdy nie było mi dane zobaczyć go oświetlonego z góry.

Budda Tian Tan przewijał się przez ten wpis już wielokrotnie, to może by go tak wreszcie Wam pokazać? A proszę bardzo – tu w oddali…

…a tutaj z wykorzystaniem zoomu:

Dwa przykłady, jak działa asystent AI:

Nie lubię robić zdjęć pionowo, ale czasem to jedyny sposób, by w pełni uchwycić dany kadr. Kilka przykładów poniżej:

Oczywiście pamiętajcie, że wszystkie zdjęcia załączone do tego wpisu, nie zostały przeze mnie poddane jakiejkolwiek obróbce!

Dla zainteresowanych – paczkę z tymi fotografiami możecie pobrać stąd (dysk Google).

Wpis powstał przy współpracy z Huawei Polska