Pod koniec minionego roku miałem przyjemność testować rzutnik Optoma HD35UST – potężny projektor ultrakrótkiego rzutu. Tym razem w moje ręce wpadło coś znacznie mniejszego – miniprojektor Anker Nebula Apollo. Ten, choć nadal rewelacyjny, jest trochę mniej mobilny, niż można byłoby oczekiwać. Niemniej, zalety przeważają nad wadami, i taki miniprojektor na pewno jest godny uwagi, jeśli poszukujecie przenośnego źródła obrazu.
Miniprojektory, czy też jak wolą niektórzy – pikoprojektory, to w gruncie rzeczy żadna nowość na rynku. Być może część z Was nawet pamięta bardzo dawne recenzje – w październiku 2012 roku na łamach Tabletowo Kasia testowała kieszonkowy projektor Philips PPX2480, a niemal dokładnie sześć lat temu na jej warsztat trafił Philips Picopix 3610.
Zastanawiam się czy zakup mobilnego miniprojektora w 2020 roku ma sens. Postaram się odpowiedzieć Wam na to pytanie nieco porównując to, co oferował wyceniony wówczas na 1700 złotych Philips Picopix 3610 sześć lat temu do tego, co oferuje Nebula Apollo kosztujący współcześnie mniej więcej dwa tysiące złotych.
Anker Nebula Apollo – specyfikacja techniczna
Sprzęt wydaje się być niezbyt popularny w Polsce, tym ważniejsze wydaje mi się wyszczególnienie, choć pokrótce, jego parametrów technicznych. Zerknijcie na poniższą listę:
- technologia wyświetlania: DLP (o tym, co to znaczy, pisałem szerzej przy okazji recenzji Optoma HD35UST),
- jasność: 200 lumenów,
- rozdzielczość: 854 x 480 pikseli (FWVGA) przy proporcjach 16:9,
- rozmiar wyświetlanego obrazu: 20-100 cali (100 cali z odległości 308 cm, 80 cali z 246 cm, 60 cali ze 173 cm, 40 cali ze 115 cm),
- offset: 100%,
- korekcja trapezu: automatyczna wertykalna (±40°), manualna horyzontalna (±10°),
- system operacyjny: Android w wersji 7.1 – co ważne, pozbawiony usług Google,
- głośnik: 6 W, 270°,
- czas pracy na jednym ładowaniu: 4 godziny,
- łączność: HDMI, USB, Bluetooth, Wi-Fi, Screen Mirroring,
- ostrość: manualna,
- wymiary: 6,61 x 6,61 x 13,2 cm,
- waga: 0,75 kg,
- podzespoły: czterordzeniowy procesor A7, GPU Adreno 304, 1 GB RAM-u DDR3, 8 GB pamięci wbudowanej, akumulator 9750 mAh (dla 3,85 V), dwuzakresowe Wi-Fi 802.11a/b/g/n, Bluetooth 4.2 DualMode/A2DP, głośność wentylator poniżej 30 dB,
- obsługiwane kodeki wideo: H.264 BP/MP/HP – do 1080p, MPEG-4 SP/ASP – do 1080p, DivX 4x/5x/6x – do 1080p, H.263 P0 – WVGA, VP8 – 1080p, (HEVC) H.265 MP 8-bit – do 1080p.
Zwrócę tylko uwagę na fakt, że sześć lat temu testowany przez Kasię rzutnik oferował jasność 60/100 lumenów (na zasilaniu bateryjnym/z gniazdka), trochę więcej złącz (ale czy te są nam potrzebne?), głośnik o mocy 1 W i czas pracy rzędu dwóch godzin (choć tu spory wpływ na pewno ma różnica w pojemności ogniwa). Zdaje się, że czas przyniósł sporo usprawnień, prawda? Ogólnie tak, ale trzeba zwrócić uwagę na fakt, że oferowana przez tego typu projektory rozdzielczość stoi w miejscu – niezmiennie jest to FWVGA, czyli 854 x 480 pikseli.
Zastosowanie Anker Nebula Apollo, czyli miniprojektor w życiu codziennym
Zacznijmy od tego, co trzeba uświadomić sobie na początku – miniprojektor nie jest w stanie zastąpić projektora „standardowego”. W dużej mierze za sprawą rozdzielczości (bądźmy szczerzy, nawet Full HD przy sporym ekranie to mało, o FWVGA nie wspominając), ale prawdziwym zabójcą okazuje się tu być jasność. Nawet bardzo mocne projektory, typu testowany Optoma HD35UST o mocy 3600 lumenów, odstają w ciągu dnia jasnością od telewizora. Wyobrażacie sobie chyba w takim razie, jak na tym tle wypada skromne 200 lumenów recenzowanego Anker Nebula Apollo?
Ale to nie jest tak, że to sprzęt kiepski – wręcz przeciwnie. Po prostu zastosowanie miniprojektora jest zupełnie inne i sprzęt tego typu należy oceniać przez pryzmat skrajnie innych zastosowań. Jakich? Nebula Apollo został stworzony do tego, aby mieć go zawsze ze sobą, a więc producent bardzo mocno stawia na mobilność i możliwość pracy na akumulatorze.
Z pozoru, Nebula Apollo jest właśnie taki. Niewielki, całkiem lekki i można bez żadnego wysiłku przenieść go z miejsca na miejsce. Co ważne, dosyć imponujący jest czas pracy na baterii – podpowiem już teraz, że projektor w moim przypadku działał na jednym ładowaniu dłużej niż cztery godziny. A więc co mi nie pasuje?
Może jeszcze zanim przejdziemy do aspektów użytkowych… łapanie drobinek kurzu i odcisków palców. Przed rozpoczęciem sesji fotograficznej dokładnie przetarłem sprzęt, a i tak na wszystkich zdjęciach widzę zatrważającą liczbę drobinek kurzu czy nieestetycznych odcisków od przekładania projektora do poszczególnych kadrów. Zdecydowałem się jednak, żeby nie szorować urządzenia co fotkę – w ten sposób trochę bardziej zobaczycie, jak to wygląda w rzeczywistości. Niemniej, nie postanowiłem traktować tego jako wadę – ot, poboczny aspekt.
Dwa oblicza Nebula Apollo – biznesowe i rozrywkowe
Miniprojektory należy traktować raczej jako sprzęt do dwóch zastosowań – konsumpcji treści wideo w określonych warunkach oraz możliwości prezentacji w sytuacjach, kiedy nie mam dostępu do sprzętu stacjonarnego. Trudno wymagać od sprzętu tego typu dobrej rozdzielczości tekstu w programach biurowych czy miłych dla oka parametrów do najnowszych gier. Raczej seriale w ciemnych pomieszczeniach oraz slajdy informacyjne wtedy, kiedy tego potrzeba.
Niewielkim problemem jest to, że projektor nie ma żadnego ruchomego elementu. Z pozoru to dobrze, bo Nebula Apollo sprawia dzięki temu wrażenie sprzętu bardzo solidnego, ale brak możliwości skierowania obrazu wyżej czy niżej za pomocą jakiejś fizycznej regulacji może być dosyć uciążliwa w warunkach „terenowych”. Na szczęście można temu dosyć łatwo zaradzić, a pomaga w tym gwint statywowy.
Wystarczy zaopatrzyć się w jakiś niewielki statyw o udźwigu rzędu kilograma, aby tę drobną możliwość manipulowania obrazem mieć – myślę, że nawet najprostszy i bardzo kompaktowy Manfrotto Pixi dałby radę, choć mój drobny niepokój budzi położony wysoko środek ciężkości. Sam w warunkach domowych wykorzystywałem w tym celu statyw nieco większy i o tyle, o ile zabranie go na jakąś imprezę plenerową, do ogródka czy na działkę, nie stanowiłoby żadnego problemu, tak nie wyobrażam sobie traktowania takiego zestawu jako coś o zastosowaniu biznesowym.
Z drugiej strony naciera jednak zastosowanie rozrywkowe. O tyle, o ile w torbie z laptopem, teczką i projektorem (ah, i niewielkim statywem) nie trzeba obawiać się o projektor, to co innego, kiedy chcemy potraktować go jako sprzęt do rozrywki. Dlaczego? Ano dlatego, że producent nie dodaje w zestawie żadnego etui czy pokrowca ochronnego, ani nawet żadnej klapki zdolnej do osłony newralgicznego punktu konstrukcji.
Oznacza to, że możemy zapomnieć o swobodnym wrzuceniu Nebula Apollo do plecaka, chyba że nie mamy żadnych obaw co do tego, czy nie uszkodzimy projektora – poczynając od uszkodzeń elementów stających na drodze obrazu, przez półprzezroczysty, ładny plastik u góry. Owszem, można całość nosić w pudełku od producenta (to nie jest BARDZO duże), ale to nie do końca to, o czym można marzyć…
Ten zestaw dwóch drobnych niedopatrzeń sprawia więc, że od razu Nebula Apollo staje się w mojej głowie sprzętem wymyślonym raczej do użytkowania domowego, po prostu jako nieinwazyjny projektor, który w każdej chwili można zabrać na ogródek czy balkon. Szkoda, że zabrakło tu tych drobnostek, które już z góry nakreślałyby nam, że może posłużyć do czegoś więcej. Jeśli macie wątpliwości – właśnie przez wzgląd na te dwa aspekty pojawiło się zadane w tytule pytanie.
Nebula Apollo – obsługiwane źródła obrazu
Warto byłoby zacząć od opcji wyświetlania, które dostarcza nam producent. Pozwólcie, że nie będę skupiał się tu na tych opartych o gniazda HDMI (wersja 1.4) i USB. Za pomocą USB możemy podłączyć pendrive’a z multimediami (ale przyznam szczerze, że… ani razu nie skorzystałem z tej opcji, poza sprawdzeniem czy działa), zaś za pomocą HDMI, jak nietrudno się domyślić, co tylko chcemy. Wystarczy już tylko włączyć urządzenie i wybrać opcję HDMI, choć rzutnik sam również wykryje to źródło i zacznie odtwarzać z jego poziomu.
Nieco ciekawszy jest jednak zainstalowany na urządzeniu system operacyjny, czyli po prostu Android w wersji, o zgrozo, 7.1. Co jeszcze ważniejsze, pozbawiony usług Google, co ma swoje wady i zalety – nie trzeba się logować, ale funkcjonalność będzie w pewnym zakresie ograniczona. Co za tym idzie, aplikacje pobieramy z poziomu Aptoide TV, a nie Sklepu Play, co dla części z Was może być kwestią dyskusyjną.
Niemniej, Spotify, Netflix (oraz konkurencyjne HBO GO czy Amazon Prime) i programy do odtwarzania filmów w różnych formatach znajdziecie tam bez problemu, a więc wszystko, czego nam do szczęścia potrzeba. Ba, Amazon Prime, YouTube oraz Netflix są nawet preinstalowane. Aplikacji typu Facebook nawet nie instalowałem, bo… po co? Co jednak ważne, aplikacja Netfliksa znacznie odbiega od tej, którą znam ze smartfona. Może dlatego, że najnowsza domyślnie dostępna wersja to 4.16, zaś ja na co dzień korzystam z 7.53? ;)
Sprawdziłem co na to strona Netfliksa – znajdziecie tam poniższą informację, zaś na samym końcu instrukcji znajduje się link do pobrania aplikacji w wersji 4.16. Jak mniemam, wynika to z certyfikacji Google Play Protect oraz braku Usług Google, czego nawet nie próbowałem obejść – skoro wszystko jest tak, jak chce tego producent i działa, to pozostanę w obszarze zainteresowań przeciętnego konsumenta.
Na niektórych urządzeniach z systemem Android w starszej wersji pobranie aplikacji Netflix ze Sklepu Google Play jest niemożliwe, mimo że urządzenia te są zgodne z serwisem Netflix. Za pomocą tych urządzeń można pobrać wersję aplikacji Netflix bezpośrednio od nas, postępując zgodnie z poniższymi instrukcjami.
Jeśli chodzi zaś o audio, to nie mamy tutaj możliwości wyprowadzenia dźwięku po kablu i „musimy” skorzystać z technologii Bluetooth. Osobiście jednak nie widzę potrzeby, aby korzystać z zewnętrznego głośnika, chyba że rzeczywiście mamy do dyspozycji coś solidnego. Niemniej, sześciowatowy głośnik 270° wbudowany w urządzenie naprawdę daje radę, jeśli chodzi o oglądanie seriali.
Sam jednak namiętnie korzystałem z technologii Bluetooth, aby… podłączyć do projektora słuchawki. Cóż, może Nebula Apollo i Sennheiser Momentum True Wireless 2 to dosyć nietypowe połączenie, ale nocne oglądanie seriali w dużym formacie było zbyt kuszące, a dzięki temu żaden z domowników nie musiał mimowolnie słuchać razem ze mną czwartego sezonu Domu z papieru.
Ostatnią już z opcji przesyłania obrazu jest Screen Mirroring, przy czym projektor obsługuje zarówno Miracast, jak i AirPlay. Jak zapewne jednak wiecie, w ten sposób nie da się oglądać chociażby treści chronionych przez Netflix – tak trzeba sięgnąć po aplikację na rzutniku. Niemniej, do oglądania zdjęć ze smartfona się nada.
Trójpodział sterowania, czyli gładzik, pilot i smartfon
Jeżeli chodzi o sterowanie naszym projektorem, to Nebula Apollo oddaje nam do dyspozycji trzy możliwości. Pierwszą z nich jest pilot, na którym znajdziemy kilka niezbędnych przycisków oraz możliwość włączenia „myszki”. Projektor wyświetla wtedy kursor, a my możemy z jego pomocą sterować interfejsem – to całkiem wygodne.
Druga możliwością jest sterowanie z poziomu aplikacji Nebula Connect, z której również możemy włączyć opcję podobną do myszki, jak i sterować interfejsem z podziałem na kafelki. Ze smartfonem trzeba połączyć się za pośrednictwem Bluetooth.
Trzecią, bardzo interesującą opcją, jest gładzik zlokalizowany na powierzchni Nebula Apollo. Do naszego użytku gładzik oddaje pięć podstawowych przycisków – włączanie i wyłączanie trybu myszki, Home, Wstecz, dwa guziki do głośności (oczywiście dotykowe) oraz sam gładzik. Wszystko działa wręcz bez zarzutu, ale najlepsze wrażenie robi na mnie wzornictwo górnej części Nebula Apollo. Ten półprzezroczysty panel, przez który przezierają białe przyciski, czerwone logo producenta i płytka drukowana… Wygląda to rewelacyjnie!
Czas na konkrety, czyli kultura pracy Nebula Apollo
Sam projektor wygląda bajecznie, a jakość wykonania dogania wzornictwo, choć rzutnik jest bardzo podatny na zabrudzenia. Co nieco też już o projektorze powiedziałem, ale jak Nebula Apollo sprawdza się w praktyce? Powiem krótko – nie mam nic do zarzucenia.
Interesującą opcją, o której z premedytacją wcześniej nie wspomniałem, jest możliwość włączenia trybu „głośnik Bluetooth” – po wyszukaniu odpowiedniego urządzenia przez Bluetooth możemy delektować się samą muzyką, jeśli nie mamy ochoty na obraz.
Tymczasem na zdjęciu poniżej możecie „delektować” się widokiem odcisków palców, które nieopatrznie zostawiłem na projektorze w ciągu dosłownie kilku chwil. W tej kwestii, to by było na tyle.
Jakość wyświetlanego obrazu
Jeżeli chodzi o jakość wyświetlanego obrazu… Cóż, wygląda tak, jak można by się było spodziewać po projektorze o tej rozdzielczości. Postarałem się, aby na zdjęciach jakość reprodukowanego obrazu była jako-tako oddana, jednak dla zobrazowania dodam jeszcze kilka liczb.
Poniższe dane oraz fotografie pochodzą ze scenariusza „trudnego” – do rzutnika wysłałem obraz o rozdzielczości Full HD. W przypadku wbudowanych aplikacji całość wygląda dużo lepiej, ale dużą część efektu robi po prostu wrażenie na żywo, a tego… nie da się pokazać na zdjęciach ;).
Nebula Apollo starałem się ustawić w miarę płasko tak, aby korekcja trapezu musiała ingerować tylko w minimalnym stopniu. Z odległości około 235 centymetrów obraz mierzy jakieś 101 centymetry w pionie i 180 centymetrów w poziomie, zaś piksel zdaje się mieć jakieś dwa milimetry. Dzięki temu przy stosunkowo niewielkiej odległości udało się uzyskać obraz o przekątnej ponad 81 cali. Mówię „stosunkowo niewielkiej”, bo z tylu głowy mam recenzowany wcześniej projektor ultrakrótkiego rzutu, ale jest to bardzo satysfakcjonujący wynik.
Jeśli jednak jesteśmy świadomi tych ograniczeń, to… właściwie nie mam do czego się przyczepić. Nebula Apollo włącza się dosłownie kilka sekund, wentylator bardzo sprawnie chłodzi urządzenie (to jest ledwie delikatnie ciepłe nawet po długim czasie pracy), a przy tym nie generuje wiele szumu – ot, delikatny dźwięk, który przy obecności jakichkolwiek hałasów otoczenia staje się niesłyszalny.
Nie trzeba też specjalnie martwić się o obraz – Nebula Apollo ma prosty, ale skuteczny, regulator ostrości (zwykłe pokrętło), zaś sam projektor ma automatyczną korekcję trapezu w pionie, która ani razu mnie nie zawiodła. Co ciekawe, droższe modele – jak na przykład Nebula Capsule II – oferują także automatyczną ostrość, co jednak, moim zdaniem, nie jest potrzebne. Manualne ustawienie ostrości jest szybkie i skuteczne.
Niezmiennie szkoda, że jeśli chcemy jakkolwiek przesunąć obraz w górę czy w dół, to musimy sięgnąć po statyw. Szkoda zwłaszcza dlatego, że Nebula Apollo z korekcją trapezu radzi sobie na tyle dobrze, że możliwość rzucenia obrazu „w górę” byłaby wyłącznie formalnością. Nie jestem konstruktorem takich urządzeń, więc nie wiem, które rozwiązanie sprawdziłoby się najlepiej w praktyce, ale chociaż jakaś drobna śruba umożliwiająca przechylenie całego urządzenia (tak jak ma to miejsce w pełnowymiarowych rzutnikach), na pewno zostałaby przeze mnie mile odebrana.
Bateria i zasilanie
W tej sekcji mamy dwa do czynienia z dwoma zaskoczeniami – bardzo pozytywnym i całkiem negatywnym. Zacznę od „złej wiadomości” – Nebula Apollo ma co prawda złącze zasilania wydające się być wtyczką dosyć typową, ale zdecydowanie nie jest to USB typu C. Zważywszy na zastosowanie urządzenia i gabaryty dołączonego zasilacza, naprawdę szkoda, że producent nie zdecydował się na bardziej uniwersalne.
Wiem, że wbudowany akumulator wystarcza na długo (o czym za chwilę). Niemniej, duet długiego czasu na baterii wraz z możliwością bezproblemowego dostarczenia energii… to by było coś. Niemniej, nie jest to kwestia wyłącznie gniazda – zasilacz ma moc 45 W, które to realizuje poprzez 15 V napięcia i 3 A natężenia prądu. Nie jest to może prąd oferowany przez przeciętną ładowarkę, ale od czego jest technologia Power Delivery?
Pełny czas ładowania to mniej więcej 2 godziny, a w zamian otrzymujemy aż… pięć godzin pracy. No, prawie – dokładnie 4 godziny i 49 minut. Warto jednak nadmienić, że pewną część czasu dźwięk odtwarzałem za pomocą słuchawek Bluetooth, a część odtwarzana przez głośnik też nie pracowała na pełen regulator – na pewno w warunkach otwartej przestrzeni trzeba będzie nadrobić głośnością, co zapewne obniży czas pracy do mniej więcej czterech godzin. Z drugiej strony, jeśli pojawi się gdzieś w okolicy głośnik Bluetooth, to pięć godzin jest jak najbardziej osiągalne.
Pełny czas ładowania urządzenie to mniej więcej dwie godziny, ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby projektor Nebula Apollo pracował podczas ładowania przez dołączony do zestawu zasilacz.
Podsumowanie
Nebula Apollo, choć w wielu aspektach zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, a wręcz nawet zauroczył, nie jest projektorem idealnym. Zasadnicze wady, jakie dostrzegam, to brak pokrowca w etui, brak możliwości fizycznej zmiany ustawienia urządzenia oraz względnie nietypowy zasilacz. Sam zainstalowany system operacyjny też nie jest idealny, ale nie dostarczył mi żadnych kłopotów.
W ostatecznym rozrachunku muszę jednak powiedzieć, że Nebula Apollo to sprzęt godny polecenia. Przy użyciu z niewielkim statywem nadal jest urządzeniem bardzo kompaktowym i dostatecznie uniwersalnym, a brak dołączonego etui ochronnego… cóż, da się przeboleć. Oczywiście parametry wyświetlanego obrazu nie są idealne, ale więcej niż zadowalające, jak na gabaryty tego sprzętu.
Ostatecznie zdecydowałem się więc na bardzo wysoką, moim zdaniem, ocenę 8/10 – głównie dlatego, że samo użytkowanie Nebula Apollo jest bardzo satysfakcjonujące i w zasadzie do samej pracy urządzenia, nie mam jak się przyczepić. Nigdy nic się nie zacięło, nie obraziło, rozdzielczość rzeczywiście nie powala (dlatego lepiej nie liczyć na pełnoprawne wyświetlanie obrazu w Full HD, choć projektor dobrze radzi sobie ze skalowaniem wszystkich „rzuconych” mu rozdzielczości), a automatyczna korekcja trapezu w pionie czyni całość wręcz bezobsługową.
Dobrym wnioskiem płynącym z tej recenzji jest to, że gdybym poszukiwał projektora do zastosowań przewidzianych dla urządzeń tego typu, to mniej więcej 2 tysiące złotych za Nebula Apollo byłyby moim zdaniem kwotą bardzo zadowalającą. Jeśli komuś zależy na urządzeniu do oglądania filmów w każdych warunkach, to… po prostu polecam.