Microsoft w ostatnich miesiącach, pod rządami Nadelli, próbuje uchodzić za firmę otwartą i przyjaźnie nastawioną do konkurencji. Na trwającej właśnie konferencji Ignite (następca TechEd dla specjalistów branży IT i administratorów IT dużych firm) nie zabrakło jednak złośliwości w kierunku Androida.
Google ships a big pile of… code, with no commitment to update your device
Firma z Redmond próbuje koncentrować się na swoich mocnych stronach – między innymi na dostępności łatek bezpieczeństwa i wsparciu dla starszych systemów i urządzeń (wsparcie i dostępność aktualizacji to nie to samo). Microsoftowi szczególnie zależy na rynku korporacyjnym, gdzie bezpieczeństwo i kontrola nad aktualizacjami ma ogromne znaczenie. Tym razem dostało się Androidowi. Szef Windows, Terry Meyerson, skrytykował Androida za brak wsparcia i łatek bezpieczeństwa dla starszych urządzeń. Powiedział, że „Android dostarcza wielką kupę [pauza] kodu, bez angażowania się we wsparcie dla twojego urządzenia”.
Google takes no responsibility to update customer devices and refuses to take responsibility to update their devices, leaving end users and businesses increasingly exposed every day they use an Android device
Wywołało to aplauz na widowni, ale nie zmienia to sytuacji Windowsa na rynku mobilnym, który ma tu ogromne problemy. Wkupienie się w serca zarządców IT może spowodować poprawę sprzedaży w tym segmencie, ale nie na tyle, żeby Windows znowu stał się znaczący. Dla zwykłych konsumenów sposób aktualizacji nie ma takiego znaczenia, ale Microsoft wraz z Windowsem 10 wprowadzi bardzo ciekawe podejście, o którym pisałem już jakiś czas temu. Zbyt szybkie aktualizacje to utrapienie dla działów IT. Zbyt wolne – irytujące dla pojedynczych konsumentów, którzy chcą nowych funkcji tak samo szybko, jak trafiają one na Androida czy iOS. Rozwiązaniem jest podział na „pierścienie”. To użytkownik albo administrator wybiera częstotliwość aktualizacji. Szybki pierścień dostaje je często, ale mogą się one wiązać z mniejszą stabilnością czy lukami bezpieczeństwa. Użytkownik korporacyjny („wolny pierścień”) będzie dostawał je wolniej, dopiero jak przetestują je „entuzjaści”. Podejście to zapewni możliwość szybkich innowacji z zachowaniem stabilności dla firm. Coś, na czym poległ Windows 8.