Alfa Romeo Gulia i Stelvio są już z nami dość długo na rynku, ale ostatnio doczekały się kolejnego liftingu, tym razem dobrze widocznego. Wśród zmian mamy nowe, lepsze reflektory, a także zupełnie nowy ekran, który znalazł się tuż za kierownicą.
Nowe światła, czyli dogonienie konkurencji
Nie będziemy skupiać się na wszystkich drobnych zmianach, które otrzymała Alfa Romeo Gulia i Stelvio w ramach przeprowadzonego liftingu. Zajmiemy się przede wszystkim technologią i komputeryzacją, a tutaj warto zacząć od reflektorów. Zmienił się nie tylko ich kształt, ale Włosi wreszcie wprowadzili rozwiązania, które od dłuższego czasu możemy spotkać u konkurencji.
Uwagę zwracają potrójne światła do jazdy dziennej, które jak najbardziej kojarzą się z zaprezentowanym w zeszłym roku modelem Tonale. Warto jednak zaznaczyć, że tak naprawdę to nawiązanie do znacznie starszych, kultowych samochodów Alfa Romeo, w których stosowano trzy oddzielne światła przednie – np. Alfa Romeo SZ Zagato czy model koncepcyjny Proteo.
Wciąż nie wiem, czy bardziej podoba mi się wcześniejszy, czy obecny projekt świateł przednich, ale jednego jestem pewien. Zdecydowanie ucieszyła mnie wiadomość, że producent w końcu pozwala wybrać adaptacyjne, matrycowe reflektory Full-LED. Wcześniej bowiem do dyspozycji mieliśmy LED-y, lecz tylko do jazdy dziennej. Natomiast w nocy mogliśmy wyposażyć Gulię i Stelvio tylko w reflektory biksenonowe. Owszem, technologia biksenonowa sprawdza się naprawdę dobrze, aczkolwiek należy mieć na uwadze, że konkurencja już sporo wcześniej wprowadziła lepsze rozwiązanie – reflektory matrycowe LED.
Niestety, nie miałem jeszcze okazji sprawdzić nowych świateł podczas jazdy w gorszych warunkach lub w nocy, więc trudno mi ocenić, z jakim faktycznie postępem mamy do czynienia. Odświeżonymi Alfami jeździłem bowiem tylko w dzień w słonecznych warunkach. Wypada tutaj wspomnieć, że odświeżenia doczekała się też sygnatura świetlna tylnych lamp.
Cyfrowe zegary, ale bez „tabletozy”
Owszem, analogowe zegary zazwyczaj pod względem wizualnym prezentują się lepiej, ale cyfrowe mają jedną, ważną dla mnie przewagę. Otóż zapewniają bardziej rozbudowane opcje personalizacji, a także mogą dostarczyć więcej informacji.
Alfa Romeo Giulia oraz Stelvio przed liftingiem miały analogowy prędkościomierz i obrotomierz, pomiędzy którymi znajdował się ekran. Przyznam, że wyglądało to po prostu świetnie. Natomiast teraz za kierownicą znajdziemy ekran, ale jego wprowadzenie zostało wykonane prawie po mistrzowsku.
Po pierwsze, producent zapewnił atrakcyjną wizualnie grafikę, która pasuje do włoskich samochodów. Po drugie, mamy do wyboru trzy główne style – Evolved, Relax i Heritag, przy czym ten ostatni inspirowany jest kultowymi modelami marki z lat 60. i 70., z charakterystycznymi detalami, takimi jak odwrócone cyfry na końcu prędkościomierza i wygląda to bardzo dobrze. Po trzecie, nie mamy do czynienia z tabletozą, na którą cierpi coraz więcej samochodów.
Tabletoza sprowadza się do montowania ekranów, które wyglądają jak tablety doklejone do deski rozdzielczej. Podejrzewam, że podyktowane jest to głównie przez księgowych, którzy poszukują oszczędności i niewiele ma to wspólnego z atrakcyjnym designem. Na szczęście Alfa Romeo nie zapomniała o designie, więc cyfrowe zegary zachowały historyczny, „teleskopowy” kształt.
Za kierownicą do dyspozycji mamy 12,3-calowy ekran wykonany w technologii TFC LCD. Oferuje on dobrą rozdzielczość, sam interfejs jest przejrzysty i intuicyjny, a do tego otrzymujemy dobrą widoczność w słońcu, co jest głównie zasługą tego, że ekran jest schowany w otaczającej go obudowie.
System infotainment wymaga większego odświeżenia
Na środku deski rozdzielczej znajduje się 8,8-calowy ekran LCD, który jak na współczesne standardy jest dość niewielki, ale śmiem twierdzić, że w zupełności wystarczający. Omawiany lifting nie wprowadził tutaj żadnych zmian, lecz należy wspomnieć, że już wcześniej, gdy producent zdecydował się na mniejszy lifting, wprowadzono dotykową obsługę, a także nową wersję systemu infotainment.
System infotainment jest bardziej rozbudowany oraz ma lepszy interfejs niż to, co mogliśmy spotkać w pierwszych latach produkcji, ale wciąż odstaje od konkurencji. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na najnowsze oprogramowanie BMW iDrive 8 czy Mercedes MBUX.
Owszem, obsługa systemu infotainment jest prosta i intuicyjna. Zdecydowanie na plus, że Alfa Romeo Giulia i Stelivio wciąż oferują fizyczne pokrętło na tunelu środkowym, a więc nie ma konieczności sięgania do dotykowego ekranu. Kolejny plus za sporą liczbę fizycznych przycisków, co powinno być dużym atutem dla grupy docelowej – kierowców szukających przyjemności z prowadzenia, a nie kolejnego, nudnego sedana czy SUV-a. Tacy kierowcy niekoniecznie mają czas, aby podczas jazdy macać dotykowe ekrany w samochodach.
Niestety, system infotainment jest raczej konkurencją dla starszych wersji systemów BMW czy Mercedesa, a nie ich najnowszych wcieleń. Widać, że jest to oprogramowanie o generację starsze. Prezentuje się wciąż dobrze, ale – jak przed chwilą wspomniałem – czuć upływ czasu. Do tego mam małe zastrzeżenia do sprawności działania – momentami oprogramowanie musi się zastanowić przez kilka sekund, zanim wykonana polecenie użytkownika. Ponadto obsługa z wykorzystaniem dotyku odstaje od tego, co znamy chociażby z nowszych smartfonów czy konkurencyjnych systemów infotainment.
Szkoda, że Alfa Romeo nie wprowadziła większego odświeżenia systemu infotainment, aby zapewnić użytkownikom system, który jest na poziomie zbliżonym do świetnego BMW iDrive. Obecnie jest tylko poprawnie, a niektóre rozwiązania pozostawiają pewien niesmak. Ponadto w przypadku Android Auto i Apple CarPlay wciąż nie mamy łączności bezprzewodowej.
Co jeszcze mamy na pokładzie?
Włosi wśród zalet wymieniają jeszcze wsparcie dla aktualizacji OTA, a więc nowe wersje oprogramowania mogą być dostarczane bez konieczności wizyty w serwisie. Aktualizacje pobierzemy i zainstalujemy chociażby w garażu. Nie zabrakło mobilnej aplikacji, która umożliwia zdalne sterowanie wybranymi funkcjami z poziomu smartfona. Dodatkowo Alfa Romeo Giulia i Stelvio obsługują teraz technologię NFT – właściciel może wygenerować unikalny klucz, do którego będą przypisywane wszystkie dane związane z eksploatacją samochodu, w tym również wizyty w serwisie. Następnie można stworzyć specjalny certyfikat, który przykładowo wykorzystamy do potwierdzenia autentyczności danych podczas sprzedaży samochodu.
Oba modele mogą być również wyposażone w zestaw systemów bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Mamy asystenta martwego pola, kamerę cofania (jakość raczej przeciętna), aktywny tempomat, aktywny system utrzymywania pasa ruchu czy system asystenta ruchu na autostradzie (HAS). Niestety, zbyt mało kilometrów zrobiłem podczas pierwszych jazd odświeżonymi modelami, aby móc ocenić skuteczność funkcji wspomagających jazdę, ale liczę, że wkrótce będę miał okazję to nadrobić.
Śpieszmy się kochać takie samochody, bo przyszłość motoryzacji jest inna
Zdecydowanie Alfa Romeo Giulia oraz Stelivio od dłuższego czasu prosiły się o przeprowadzenie większego liftingu. W ramach wdrożonych zmian udało się poprawić reflektory, a także pojawiły się cyfrowego zegary. Nie zabrakło też kilku mniejszych ulepszeń. Z drugiej strony chociażby system infotainment nie doczekał się większego uaktualnienia, a powinien. Wciąż również nie mamy bezprzewodowej obsługi Android Auto i Apple CarPlay, co jest już standardem u konkurencji.
Czuć, że technologicznie Alfa Romeo wykonała krok do przodu, ale wciąż brakuje do BMW serii 3 czy Mercedesa klasy C. Z drugiej strony, w przypadku obu niemieckich modeli mówimy o znacznie młodszych samochodach. Zastanawiam się również, czy koniecznie Alfie Romeo zależy na takim bezpośrednim wyścigu technologicznym. W końcu Giulię czy Stelvio kupuje się przede wszystkim dla designu i fenomenalnych właściwości jezdnych, a ekrany, oprogramowanie i gadżety owszem, są ważne, ale schodzą jakby na drugi plan.
Niekoniecznie przepadam za tym określeniem, ale nie jestem w stanie znaleźć lepszego zamiennika. Otóż dawno nie miałem okazji pojeździć samochodami, w których czuć „prawdziwą motoryzację”, a właśnie to zapewniają obie Alfy. Przede wszystkim Alfa Romeo Giulia i Stelvio to samochody, które dają frajdę z jazdy i oferują zastrzyk wielu różnych odczuć i emocji. Nie mamy wrażenia, że jesteśmy odcięci od drogi i prowadzimy komputer na kołach. Brakowało mi tego ostatnio, gdy testowałem głównie elektryki.
Skoro już wspomniałem o samochodach elektrycznych, to wypada dodać o planach Włochów. Pierwszy BEV ma zostać zaprezentowany w 2024 roku, a już w 2027 roku cała gama ma składać się wyłącznie z elektryków. Ambitne plany zważywszy, że aktualnie w ofercie Alfy Romeo nie mamy żadnego elektryka, a tylko model Tonale w wersji hybrydowej.
Ceny za Giulię po liftingu startują od 230 tys. złotych. Drogo, ale już w podstawie mamy silnik 2.0 280 KM i napęd na wszystkie cztery koła. Z kolei Stelivio to wydatek minimum 259 tys. złotych – również z 2.0T 280 KM i napędem Q4.