Nie jest żadną tajemnicą, że użytkownicy Windowsa nie przepadają za aktualizacjami systemu. Wydawane co pół roku nowości potrafiły wprowadzić niejedną osobę w spore zakłopotanie, gdy interfejs wielu aplikacji radykalnie się zmienił, nie mówiąc już o poważnych błędach – takich, jak znikające z dysku pliki.
Z relacji wielu osób wiem również, że często aktualizacje instalowały się w najmniej odpowiednim momencie, na przykład przed ważnym spotkaniem lub zajęciami. Okazuje się, że Microsoft postanowił nieco zmienić taktykę, a aktualizacje w Windows 11 staną się bardziej przyjazne użytkownikom.
Windows 11 z większymi zmianami co rok
Pierwsza ze zmian dotyczy harmonogramu wydawania aktualizacji. W przypadku Windowsa 10 nowe funkcje były wprowadzane co około pół roku. Microsoft chce, by jedenastka otrzymywała większe zmiany nieco rzadziej. Aktualizacje funkcji do nowych okienek mają być wydawane w drugiej połowie każdego roku. Jest to całkiem spora zmiana i mam nadzieję, że pozwoli gigantowi z Redmond na dopracowanie każdej z nowych funkcji oraz wyeliminowanie wszystkich błędów w kolejnych wersjach systemu.
Microsoft będzie zapewniać wsparcie dla każdego wydania konsumenckiego przez 24 miesiące oraz 36 miesięcy dla wersji Education oraz Enterprise.
Pozostałe zasady harmonogramu wydawniczego się nie zmienią. Windows 11 wciąż będzie otrzymywać zbiorcze poprawki bezpieczeństwa i wydajności wydawane w tzw. Patch Tuesday, czyli drugi wtorek każdego miesiąca. Aktualizacje skumulowane będą także udostępniane testerom kanału wersji zapoznawczej (Release Preview) w ramach Windows Insider. Najbardziej krytyczne łatki będą, oczywiście, wydawane poza harmonogramem.
Koniec ze zgadywanką przy ponownym uruchamianiu
Kolejną nowością, która z pewnością ucieszy sporą rzeszę użytkowników, jest szacowanie czasu potrzebnego na zainstalowanie aktualizacji wymagającej ponownego uruchomienia. Jeśli któraś z łatek będzie potrzebowała restartu komputera, w menu zasilania oraz panelu Windows Update pojawi się stosowna informacja o przewidywanym czasie potrzebnym na dokończenie operacji.
Windows 11 będzie szacował tę wartość na podstawie procesora, RAM-u oraz dysku znajdujących się w naszym urządzeniu. W obecnych kompilacjach testowych funkcja co prawda jest obecna, lecz nie działa jeszcze tak, jak należy, informując o konieczności poświęcenia pięciu minut niezależnie od sprzętu czy wielkości instalowanej aktualizacji.
Ponadto, ilość danych, które będziemy musieli pobrać podczas comiesięcznego Patch Tuesday, ma zmaleć o 40%. Wszystko dzięki zmianom, które zaszły pod maską Windowsa 11 i uszczupliły oraz przyspieszyły cały system.
Dzięki tym zmianom, aktualizacje w nowym systemie Microsoftu mają być o wiele wygodniejsze dla użytkowników. Miejmy nadzieję, że producent przyłoży się nie tylko do tych nowości, ale również do jakości samych łatek, a problemy znane z dziesiątki odejdą w zapomnienie.