Do tej pory markę MSI kojarzyłem głównie z produkcji płyt głównych, kart graficznych, laptopów i monitorów. W jej portfolio znajduje się jednak szereg innych produktów, w tym urządzenia peryferyjne dedykowane graczom. W niniejszym artykule przyjrzymy im się bliżej.
Na co dzień użytkuję dwa podzespoły MSI – płytę główną Z390 Gaming Plus oraz kartę graficzną RTX 2060 Ventus. Produkty spod znaku czerwonego smoka nie zawiodły mnie nigdy, dlatego z radością przystałem na propozycję całego zestawu urządzeń peryferyjnych. Wszystkie testowane podzespoły to urządzenia dedykowane graczom, stąd zaprojektowane zostały z myślą o bardziej intensywnej eksploatacji niż w przypadku typowego użytkownika domowego. Jako że wszystkie zostały zaprojektowane zgodnie z najnowszymi trendami na rynku, wyposażone zostały w podświetlenie typu LED RGB.
W skład zestawu testowego weszły: niskoprofilowa klawiatura mechaniczna MSI Vigor GK50 Low Profile, mysz gamingowa MSI Clutch GM30 wraz z podkładką MSI Agility GD60 oraz słuchawki MSI Immerse GH50. Koszt całego zestawu w momencie opracowywania recenzji to około 1250 złotych.
Na pierwszy rzut oka sporo, jednak jeśli spojrzymy na całość przez pryzmat konkurencji okaże się, że cena została ustalona na poziomie adekwatnym do rynkowej rzeczywistości. Cóż, akcesoria dla graczy nigdy do tanich nie należały, z drugiej strony, niemal każde hobby wiąże się ze sporymi nakładami finansowymi, a gaming, mimo wszystko, nie należy do tych najbardziej obciążających portfel.
Peryferia tego samego producenta – czy warto?
Mając do dyspozycji komplet akcesoriów biurkowych tego samego producenta rozważałem korzyści takiego rozwiązania z perspektywy użytkownika. Takie rozwiązanie z pewnością nie jest konieczne czy wymagane. Możemy, a wręcz powinniśmy kupować sprzęty najwygodniejsze i najbardziej dopasowane do naszych indywidualnych preferencji, a logotyp producenta potraktować jako sprawę drugoplanową.
W dodatku, w przypadku słuchawek, klawiatury myszy i podkładki nie jest wymagana jakakolwiek wzajemna kompatybilność – sprzęty te, niezależnie od producenta, będą zgodnie współpracować podłączone do tego samego komputera klasy PC. Są jednak argumenty, dla których warto rozważyć wyposażenie się w urządzenia tego samego producenta.
Po pierwsze i najważniejsze – spójność stylistyczna. W moim domowym zestawie każde akcesorium pochodzi od innego producenta. Owszem, całość jest naprawdę bardzo wygodna, jednak po dłuższym przyjrzeniu się co raz mocniej widać, że wszystko, co znajduje się na biurku jest z innej parafii. W przypadku korzystania z urządzeń tej samej marki problem znika. W testowanym zestawie MSI każdy sprzęt zdobiło charakterystyczne smocze logo, a poszczególne elementy zestawu nawiązywały do siebie zbliżonym wzornictwem.
Kolejna korzyść wynika z możliwości sterowania całym zestawem z poziomu tej samej aplikacji – w przypadku MSI mowa oczywiście o Dragon Center. Wielu graczy ceni sobie porządek w oprogramowaniu, dlatego brak konieczności instalowania kilku różnych aplikacji do sterowania peryferiami z pewnością zostanie odebrany za spory plus.
Opisywana korzyść nabiera podwójnego znaczenia w sytuacji, gdy nasze peryferia mają podświetlenie RGB. W takim przypadku oprogramowanie jednego producenta gwarantuje większą spójność efektów wizualnych, a w niektórych przypadkach nawet zsynchronizowanie efektów świetlnych.
Krótko podsumowując – moim zdaniem wybór jednego dostawcy sprzętu dla wszystkich akcesoriów jak najbardziej ma sens, o ile tylko spełnia najistotniejsze kryteria (funkcjonalne i ergonomiczne), a przede wszystkim wszystkie nabywane urządzenia po prostu nam pasują.
Rozpakowanie, pierwsze wrażenia
Z uwagi na fakt, że MSI wszystkie swoje urządzenia pakuje bardzo podobnie, chcąc uniknąć zbędnego powtarzania się, postanowiłem unboxing opisać wspólnie. I tak, każde z recenzowanych urządzeń otrzymujemy w pudełku, którego dominującym kolorem jest biały, z wyraźnymi, czerwonymi akcentami.
Na każdym znajdziemy również zdjęcie produktu oraz podstawowe informacje o funkcjach znajdującego się w środku sprzętu. Wewnątrz plastikowy wypełniacz zapewniający sztywność opakowania i unieruchamiający jego zawartość. Co istotne, w przypadku myszy, klawiatury i podkładki ten może służyć, po rozpakowaniu, jako osłonka przeciwkurzowa.
Taki widok z pewnością nie należy do najbardziej estetycznych, a osobom, których edukacja szkolna przypadła na końcówkę lat dziewięćdziesiątych, może przypominać wnętrze pracowni informatycznej w szkole. Osłonkom nie można jednak odebrać praktyczności – z pewnością bardzo skutecznie ochronią nasz sprzęt przed kurzem, pyłkami itp., w czasie, gdy nie będziemy z niego korzystać.
O zabezpieczeniu przed czynnikami zewnętrznymi pomyślano również w przypadku słuchawek. W ich przypadku ochrona realizowana jest z pomocą materiałowego pokrowca, chroniącego przed zabrudzeniem podczas podróży i dłuższej przerwy w użytkowaniu. Należy jednak wziąć pod uwagę, że nie jest on w żaden sposób usztywniany, przez co nie zmniejszy podatności sprzętu na uszkodzenia mechaniczne.
Następnie całość sprzętu podłączamy do komputera, gdzie przydadzą się aż cztery wolne porty USB. Klawiaturę i słuchawki podłączymy grubymi, plecionymi kablami, do których wykonania nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Z kolei mysz i podkładka wyposażone zostały w cienkie, standardowe kabelki w plastikowej osłonce.
O ile w przypadku podkładki można to uznać za zaletę, wszak kabel ten nie powinien w żaden sposób przeszkadzać czy rzucać się w oczy, o tyle w przypadku myszy, w dodatku myszy dedykowanej graczom jest to rozwiązane nieprzystające do ceny i kategorii produktu. Wystarczy spojrzeć na rozwiązania konkurencji – jeżeli plastik, to o wzmocnionej konstrukcji. O plecionkach i kablach przypominających sznurówki nie wspomnę.
Władca smoków – Dragon Center
Do zarządzania trzema spośród czterech testowanych akcesoriów MSI służy aplikacja Dragon Center. Przy jej pomocy nie obsłużymy podkładki, której podłączenie do komputera służy jedynie za źródło zasilania. Słuchawki, klawiatura i mysz są tu widoczne i w pełni konfigurowalne.
W przypadku słuchawek aplikacja oferuje możliwość ustawienia balansu, częstotliwości próbkowania, dostępny jest również equalizer. Można również skorzystać z efektów Xears, dopasowujących brzmienie dźwięku zgodnie z preferencjami użytkownika. Działa to również w przypadku mikrofonu – możemy przesterować głos tak, by brzmiał niczym z kreskówek, możliwa jest również zmiana żeńskiego głosu na męski i vice versa.
Konfiguracja myszy jest znacznie uboższa i sprowadza się do tego, co najbardziej niezbędne. Gracz może zdefiniować trzy profile ustawień, w ramach których modyfikować można funkcje poszczególnych przycisków, czułość myszy czy częstotliwość odświeżania.
Podobnie w przypadku klawiatury – tylko to, co niezbędne. 3 profile, 30 makr, możliwość zmiany funkcjonalności danego przycisku. Niewiele, chociaż, czy czegoś więcej do szczęścia potrzeba?
Aplikacja MSI Dragon Center to również miejsce, w którym zarządzamy efektami świetlnymi na poszczególnych urządzeniach. Przy jej pomocy możemy zsynchronizować ze sobą klawiaturę, mysz i słuchawki, można również każde urządzenie zaprogramować odrębnie.
Do zarządzania służy wtyczka Mystic Light, odpowiedzialna również za zarządzanie podświetleniem płyty głównej i chłodzenia komputera (o ile te posiadają zgodność z Mystic Light i zostały poprawnie podłączone). Po krótkiej chwili poświęconej na konfigurację można powiadomić domowników, że choinka w naszym pokoju właśnie została ubrana, nucąc po drodze zamigotał świat tysiącem barw.
Oprogramowanie od MSI nie wymaga dalszego komentarza – jest bardzo skromne, a jednocześnie zawiera wszystko to, czego gracz może od niego oczekiwać. Całość jak najbardziej na spory plus.
Klawiatura – MSI Vigor GK50 Low Profile
Opisywanie poszczególnych sprzętów zacznę od klawiatury, jako że moja praca polega na pisaniu, z tego sprzętu korzystam najbardziej intensywnie. GK50 to klawiatura mechaniczna, wyposażona w przełączniki o krótkim skoku i podświetlenie LED RGB. Jej specyfikacja prezentuje się następująco:
Model | MSI Vigor GK50 Low Profile |
Typ | klawiatura mechaniczna niskoprofilowa |
Typ przełączników | klikalny, Kailh PG1232 Mini Choc |
Siła uruchamiająca | 50 gf |
Odległość aktywacji | 1,5 mm |
Skok klawisza | 3 mm |
Wymiary | 141 x 435 x 34 mm, 700 g |
Rodzaj podświetlenia | punktowy, każdy klawisz konfigurowalny |
Cena (stan na 22.12.2019 r.) | 449 zł |
Gamingowe przeznaczenie produktu widoczne jest od pierwszego spojrzenia: metalowa konstrukcja, dynamicznie zarysowane klawisze w kształcie ośmiokątów, smok MSI zamiast klawisza Fn i podświetlenie mówią same za siebie. Do tego typowa dla producenta, charakterystyczna czcionka wszystkich liter i cyfr umieszczonych na klawiszach. Wspominam o niej już teraz, ponieważ w praktyce okazała się największą wadą testowanej klawiatury. W porównaniu do rozwiązań konkurencyjnych jest bardzo mało czytelna, co potrafi dość wyraźnie uprzykrzyć życie, zwłaszcza przez pierwsze dni użytkowania.
Font, który świetnie wygląda w prospektach reklamowych, na klawiaturze po prostu się nie sprawdza i z tego, co wiem, nie jestem odosobniony w swoim poglądzie na ten temat. Mała sugestia dla MSI – być może warto poczynić tu pewne zmiany.
Kolejnym minusem GK50 są nóżki antypoślizgowe. Mimo ich zastosowania wcale nie trzeba użyć większej siły, by klawiatura przesuwała się po biurku na wszystkie strony.
Na szczęście z wad to by było na tyle, pozostało zalać tę łyżkę dziegciu beczką miodu. Klawiatura MSI Vigor GK50 jest powiem, z perspektywy gracza, urządzeniem bardzo praktycznym. Dość powiedzieć, że pełna obsługa predefiniowanych efektów LED RGB może odbywać się z poziomu samej klawiatury, bez konieczności instalacji jakiegokolwiek sterownika. Możemy zmieniać tryb, kierunek, intensywność czy prędkość zmiany efektów świetlnych. Znalazły się również dedykowane skróty do włączenia funkcji anti-ghostingu i aplikacji MSI Afterburner do monitorowania i podkręcania karty graficznej.
Pisanie na klawiaturze wymaga jednak dłuższej chwili przyzwyczajenia. Po pierwsze, za sprawą wspomnianej wcześniej nieczytelnej czcionki, po drugie, za sprawą niskoprofilowej konstrukcji, gdzie krótszy skok klawisza sprawia początkowe wrażenie pracy bardzo sztywnej i topornej. To jednak tylko wrażenie, a już po kilku godzinach pisania z klawiaturą pracuje się bardzo wygodnie, doceniając bardzo miły dla ucha odgłos kliku mechanicznych przełączników. Moment aktywacji klawisza następuje dokładnie w połowie jego skoku, przez co do nabycia umiejętności szybkiego, bezwzrokowego pisania wymagana jest dosłownie chwila wprawy.
Klawiatura świetnie sprawdza się do pisania różnych tekstów, nawet, gdy mówimy o wielu godzinach ciągłej pracy. Dzięki temu mogłaby stanowić świetne wyposażenie nie tylko stanowisk dla graczy, ale też biurek wszystkich tych, którzy sporo czasu poświęcają na wprowadzanie tekstu.
W grach również Vigorowi GK50 nie można niczego zarzucić. Stabilna, pewna praca przełączników Kailh sprawdza się wszędzie tam, gdzie od precyzji i szybkości wciskania kolejnych klawiszy zależy nasz wynik. Ja korzystałem z niej głównie w FPSach, gdzie spisywała się po prostu dobrze.
Na koniec warto wspomnieć o dodatkowym wyposażeniu, które znajdziemy w pudełku z klawiaturą. A są to, poza wspomnianą osłonką przeciwkurzową, wymienne klawisze Ctrl i Alt na wypadek, gdyby te zamontowane fabrycznie zdążyły się przetrzeć oraz przyrząd do sprawnego demontażu klawiszy. Wygląda jednak na to, że z uwagi na metalową konstrukcję obudowy i bardzo solidne wykonanie klawiszy, raczej nie będzie trzeba z nich korzystać.
MSI Vigor GK50 to bardzo dobra klawiatura, która z racji niskoprofilowej konstrukcji wymaga zmiany nawyków i poświęcenia chwili czasu na przyzwyczajenie się. Gdy przejdziemy przez trudne początki, okaże się bardzo wygodnym, praktycznym, a do tego ładnym elementem biurka.
Szkoda, że efektowna czcionka na klawiszach nie jest bardziej czytelna, a sama klawiatura tańczy na biurku nawet przy zaangażowaniu niewielkiej siły. Z pewnością jednak nie są to czynniki dyskwalifikujące i warto rozważyć GK50 jako codzienną towarzyszkę pracy i rozrywki, zwłaszcza, gdy do tej pory naszym podstawowym komputerem był laptop.
Mysz – MSI Clutch GM30
Kolejnym z testowanych akcesoriów jest mysz Clutch GM30. Gryzoń ten ma konstrukcję symetryczną, dość smukłą i długą. Poza dwoma głównymi przyciskami i bardzo wygodną, gumowaną rolką, ma trzy dodatkowe: umieszczony po środku służący do regulacji czułości oraz dwa pod prawym kciukiem.
Podświetlenie LED znalazło się w rolce, między klawiszami oraz pod logo producenta. Wzornictwo z pewnością cieszy oko, zwłaszcza po zdefiniowaniu naszych ulubionych efektów podświetlenia, jednak mysz ma przede wszystkim świetnie leżeć w dłoni i zapewniać przewagę na wirtualnych polach bitwy. Czy w jej przypadku będzie to możliwe? Sprawdźmy, rozpoczynając od specyfikacji technicznej:
Model | MSI Clutch GM30 |
Przełączniki (klawisze podstawowe) | OMRON, żywotność 20 milionów kliknięć |
Przełączniki (klawisze boczne) | Huano Blue, żywotność 10 milionów kliknięć |
Czujnik optyczny | PixArt PAW-3327, rozdzielczość do 6200 DPI |
Uchwyty boczne | podwójnie formowane, antypoślizgowa powierzchnia Dragon Scale |
Podświetlenie | RGB, co najmniej 9 efektów świetlnych |
Rodzaj konstrukcji | Symetryczna |
Wymiary | 128 x 62 x 35 mm, 98 g |
Ślizgacze | wykonane z teflonu |
Cena (stan na 22.12.2019 r.) | 219 zł. |
Mimo, że użytkowałem tej myszy przez dobre kilka tygodni, o współpracy z nią nie mam nic wielkiego do powiedzenia. Wszystko dlatego, że mysz jest po prostu przeciętna, zupełnie znikająca w tłumie konkurencji.
Ułożenie dłoni jest wygodne, jednak z pewnością nie jest to rynkowa czołówka, nawet w tym segmencie cenowym. Przełączniki pracują poprawnie, podświetlenie jest miłe dla oka. Właściwie żadnemu aspektowi tej myszy nie należy się szczególna pochwała, a niczego (poza kablem) też ganić nie można.
Mnie osobiście korzystanie z niej przypomina nieco Steelseries Rival, z tym, że mając do wyboru MSI a Steelseries, z pewnością wybrałbym tańszego i bardziej sprawdzonego Rivala.
Nie wkomponowuje się w dłoń tak idealnie jak Razer Deathadder, nie zachwyca jak Glorious Model O, ale też nie robi nic złego. Szarość i przeciętność rozświetlane blaskiem diod LED RGB, których efekty mogą się podobać. Skoro jednak w tej półce cenowej jestem w stanie wymienić co najmniej 3 lepsze produkty jednym tchem, jestem niemalże pewny, że GM30 zniknie w otchłani przeciętności.
Polecić ją mogę właściwie tylko tym, którym bardzo zależy na uzupełnieniu zestawu od jednego producenta, takim jak ten. W pozostałych przypadkach – średniak, ale po co kupować średniaka, skoro można mieć w tej samej cenie coś, co się wyróżnia?
Podkładka – MSI Agility GD60
Do niedawna myślałem, że wydawanie na podkładkę do myszy sumy większej niż 50 zł całkowicie mija się z celem. Było tak do momentu rozegrania pierwszej partyjki w nowej Call of Duty. Wystarczyła dosłownie chwila, żebym powiedział shut up and take my money. Czy jednak tak prozaiczny produkt, jakim jest podkładka pod mysz, mogła zauroczyć?
Model | MSI Agility GD60 |
Wymiary | 386 x 290 mm |
Materiał | mikrotekstura, powierzchnia tekstylna |
Kompatybilność | myszy optyczne i laserowe |
Podświetlenie | LED RGB |
Zasilanie | USB |
Cena (stan na 22.12.2019 r.) | 179 zł |
Budowa samej podkładki jest bardzo prosta. Na górnej krawędzi znalazł się podświetlany sterownik do węża LED, który przyszyty został do wszystkich stron podkładki przy pomocy pojedynczej nici (wygląda to mało solidnie, jednak jeśli tylko nie będziemy zbyt często przenosić podkładki, nic złego stać się nie powinno). Oprócz niego motyw graficzny w postaci ciemnoszarego smoka w lewym dolnym rogu podkładki i logotypu prodcenta w prawym górnym. Gdzie tu magia?
Znaleźć ją można w materiale, z którego wykonano podkładkę. Sprawia on, że mysz porusza się po niej bardzo szybko, precyzyjnie i, jak sama nazwa produktu wskazuje, zwinnie. Dodatkowo materiał jest miękki w dotyku, co podnosi komfort użytkowania w momencie, gdy opieramy o niego nadgarstek. Podkładka została podszyta materiałem antypoślizgowym, przez co bardzo pewnie leży na biurku.
Wisienką na torcie jest tutaj podświetlenie. Co prawda nie można nim zarządzać w żaden sposób – podłączenie USB służy wyłącznie do dostarczenia napięcia – jednak zaprogramowane efekty świetlne, które przełączać można przy pomocy sprytnie ukrytego w konstrukcji sterownika przycisku, w zupełności wystarczają.
Z całego testowanego zestawu to właśnie podkładka zrobiła na mnie największe wrażenie i gdybym musiał po testach podjąć decyzję, który z produktów kupuję, z pewnością byłaby to właśnie ona. Wygoda ma swoją cenę, którą w tym przypadku warto zapłacić.
Słuchawki – MSI Immerse GH50
W ten sposób dotarliśmy do ostatniego elementu testowanego zestawu, czyli słuchawek gamingowych, podłączanych do komputera z wykorzystaniem portu USB. Po ich podłączeniu komputer wykrywa słuchawki jako kolejną kartę dźwiękową oraz pojawiają się w oprogramowaniu Dragon Center, co umożliwia konfigurację efektów dźwiękowych i podświetlenia RGB.
Są to słuchawki stereo z wirtualnym efektem brzmienia 7.1. Efekt ten generowany jest przy pomocy sporej wielkości pilota, umieszczonego na kablu słuchawkowym na stałe. Przy jego pomocy możemy włączyć wspominany efekt, jak i całe słuchawki, włączyć lub wyłączyć mikrofon, znajdziemy na nim również potencjometr do regulacji głośności. Jest też, a jakby inaczej, smocze logo :).
Immerse GH50 to ciężkie, solidne słuchawki z grubym, wzmacnianym metalem pałąkiem. Jest to konstrukcja wokółuszna typu zamkniętego, co w połączeniu ze szczelnym przyleganiem wykonanych ze skóry ekologicznych padów spisuje się świetnie w roli pasywnej redukcji hałasów otoczenia. Ma to jednak swoją wadę – z racji braku wymiany powietrza uszy szybciej się męczą, a przede wszystkim pocą, co powoduje relatywnie szybko powstający dyskomfort związany z użytkowaniem słuchawek.
Jakość wykonania słuchawek ocenić mogę śmiało jako bardzo dobrą – nic tu nie trzeszczy, nic nie skrzypi, a podświetlenie RGB, którym sterować można przy pomocy Dragon Center, prezentuje się okazale. Co prawda gracz z oczywistych powodów nie ma możliwości podziwiania go podczas używania słuchawek, dlatego przyda się ono przede wszystkim streamerom i graczom biorącym udział w turniejach organizowanych lokalnie.
Na duży plus zasługuje wyraźne oznaczenie muszli przy pomocy nadruku na gąbkach osłaniających głośniki, a największym minusem jest mikrofon. Nie mam żadnych zarzutów odnośnie jego działania w grach czy podczas rozmów przez komunikatory internetowe, ale zupełnie nie podoba mi się jego wygląd i spore gabaryty.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa producent uczynił go właśnie takim po to, żeby podkreślić gamingowy charakter tych słuchawek. Tyle, że tutaj to już przerost formy nad treścią. Nie podoba mi się i tyle.
Na sam koniec omawiania słuchawek to, co najważniejsze, czyli wrażenia z gier i odsłuchu. Zanim jednak do nich przejdę – rzut okiem na specyfikację techniczną:
Model | MSI Immerse GH50 |
Typ | Słuchawki wokółuszne, zamknięte |
Podłączenie | USB |
Kompatybilne platformy | PC |
Przetworniki | neodymowe, 40 mm |
Czułość przetworników | 109 dB +/- 3 dB |
Czułość mikrofonu | -36 dB +/- 3 dB |
Wymiary | 170 x 80 x 200 mm |
Cena (stan na 22.12.2019 r.) | 389 zł |
W specyfikacji producent nie podaje informacji dotyczących pasma przenoszenia, stąd nie znalazły się w tabelce. Skoro jednak nie jest to powód, żeby się pochwalić, oznacza to zapewne, że nie znajdziemy tu nic ponad standard. Mniejsza jednak o suche liczby, sprawdźmy, jak grają w rzeczywistości.
A brzmienie mają bardzo mocne. Basowe, głębokie, z wyraźnym akcentem na partie perkusyjne czy brzmienie elektroniczne. Słuchawki zdecydowanie rozrywkowe, nieco przytłaczające, ale wciąż w granicach tolerancji. Niezbyt nadadzą się do wiernej reprodukcji popisów wokalnych, partii smyczkowych czy koncertów akustycznych, ale mogą się świetnie sprawdzić wszędzie tam, gdzie taka charakterystyka brzmieniowa mocno podkreślająca pewne partie dźwięku jest pożądana, czyli w grach komputerowych. A to w końcu słuchawki dedykowane dla graczy. Osobiście uważam, że są to dobre słuchawki do muzyki, a do gier… wręcz znakomite!
Niezależnie od tego, czy słuchamy odgłosów wystrzałów i wybuchów w Call of Duty czy Battlefieldzie, nastrojowych dźwięków w Wiedźminie czy ryku kilkusetkonnych maszyn w Farming Simulator – MSI Immerse GH50 spisują się po prostu świetnie. Dźwięk wybrzmiewa dokładnie tak, jak powinien, czyniąc każdą z ogrywanych produkcji jeszcze przyjemniejszą niż dotychczas. To z pewnością najlepsze słuchawki do gamingu jakie kiedykolwiek przyszło mi testować, choć muzycznie nieco odstają od wyższych modeli HyperX czy Steelseries.
Warto jeszcze wspomnieć o pilocie służącym do generowania wirtualnego efektu 7.1. Jak dla mnie jest całkowicie zbędny i wolałbym konstrukcję podpinaną do złącza mini jack w komputerze, jednak z pewnością znajdą się jego zwolennicy. Należy jednak pamiętać, że słuchawki wyposażone są w przetworniki stereo i żadna magia nie zrobi z nich 7.1. To tylko i wyłącznie efekt wirtualny, którego nałożenie może przyczynić się do degradacji dźwięku.
Podsumowanie – nieco bardziej rozbudowane
Z reguły w tym miejscu powinno znaleźć się jedno – dwa zdania podsumowania wraz z podaniem noty końcowej i ewentualną rekomendacją. Pozwolę sobie jednak, z racji tego, że mówimy o czterech różnych urządzeniach, ocenić najpierw każde z osobna, a następnie zestaw jako całość, ponieważ właśnie w takiej formie do mnie trafił.
W kolejności opisywania: niskoprofilowa klawiatura mechaniczna GK50 to udana konstrukcja, która może ułatwić przesiadkę na klawiaturę mechaniczną osobie, która długie lata pracowała na laptopie. Z pewnością dzięki niej przesiadka będzie mniej bolesna. Poza sporym mankamentem, jakim jest ładna, ale niepraktyczna czcionka, urządzenie jak najbardziej warte polecenia.
Myszka niczym się nie wyróżnia, nie wywołuje ani negatywnych, ani pozytywnych emocji. W zdecydowanej większości przypadków nie będzie złym zakupem, ale też nie jest to rozwiązanie optymalne.
Podkładka to coś, co totalnie mnie zaskoczyło i mimo wysokiej, jak na tego typu dodatek ceny, szczerze rekomenduję ją każdemu. Korzystanie z mniej potrafi uczynić użytkowanie myszki znacznie wygodniejszym.
Na koniec słuchawki, które będą świetnym zakupem wszędzie tam, gdzie priorytetem jest dźwięk w grach komputerowych. Muszle ozdobione podświetleniem LED RGB z pewnością spodobają się osobom transmitującym swoje rozgrywki w internecie czy graczom często bywającym na turniejach, którzy lubią przyciągać wzrok w kierunku swojej osoby. Jeśli więc mają służyć głownie do grania, mniej do muzyki – szczerze polecam.
Jako całość zestaw od MSI odbieram bardzo pozytywnie. Mimo kilku mankamentów, żaden nie jest dyskwalifikujący. Jest za to dużo smaczków, które jako całość sprawiają, że warto go nabyć. Nad wszystkimi niedociągnięciami można bez problemu przejść do porządku dziennego, otrzymując w zamian sprzęt, z którego korzysta się bardzo fajnie, a w dodatku świetnie się ze sobą komponuje i współgra. Z pewnością, gdyby firma MSI sprzedawała go jako komplet w odpowiednio obniżonej cenie, znalazłoby się sporo chętnych, by go kupić.
Osobiście bardzo polubiłem moje biurko w wersji opanowanej przez smoka MSI, jednak z szafy wypadają już kolejne egzemplarze domagające się przetestowania. Jeśli kiedyś będę miał okazję do niego wrócić – bardzo chętnie.