Jest weekend, więc to dobra okazja na trochę luźniejszy temat i moje osobiste przemyślenia. Nie chcę stworzyć z tego niepotrzebnie rozdmuchanego felietonu – postaram się zatem szybko powiedzieć skąd się wzięła sama idea stojąca za tym tekstem i na czym polega mój „pomysł”.
Po raz kolejny zapomniałem swojego smartfona na wyjazd służbowy. W związku z tym, że kilka dni wcześniej sprzedałem SP2, a SP3 do mnie jeszcze nie przyleciał, pozostałem bez dużego tabletu. Musiałem sobie jakoś radzić i ostatecznie wylądowałem z zestawem – zwykły telefon (Nokia C3), mały tablet (stary Nexus 7) i służbowy laptop (Dell Lattitude 6500). Zwykle wolę inne połączenie – dość duży smartfon i duży tablet, co pozwala zredukować liczbę urządzeń do dwóch. Tym razem było jednak inaczej i… odkryłem wiele pozytywnych elementów nowego combo. Nie ja jeden – niedawno w komentarzach jeden z naszych czytelników zaproponował bardzo podobne rozwiązanie.
Po pierwsze – powiadomienia i (chorobliwe?) zerkanie czy nie mamy jakichś nowych informacji, poczty czy wpisów na Twitterze. Mając smartfona ciężko od tego uciec. Oczywiście można wyłączyć większość powiadomień, ale czy ktoś rzeczywiście tak robi? Mając ze sobą prosty telefon, używałem go do dzwonienia i smsowania, a przez 2,5 dnia stracił on… jedną kreskę baterii. Całkowicie przestałem się martwić o to „czy aby na pewno dam radę dotrwać do końca dnia?”.
Co z Internetem? Z pomocą przyszedł Nexus 7 3G, który dawał pełny dostęp do sieci i pozwalał sprawdzić pocztę, Twittera, surfować po sieci czy użyć map i nawigacji. A co najlepsze – zwykle leżał w torbie i nie rozpraszał mojej uwagi, a czas życia baterii był zauważalnie lepszy niż w przypadku przeciętnego smartfona – szczególnie biorąc pod uwagę, że używałem go rzadziej – tylko wtedy, gdy naprawdę tego potrzebowałem.
Sam wielokrotnie pisałem o problemach na rynku małych tabletów, spowodowanych głównie zwiększaniem się rozmiarów ekranów smartfonów. Czy zaproponowane w tym krótkim felietonie rozwiązanie może być alternatywą dla dużego telefonu i uniwersalnego, dużego tabletu? Do ukończenia tej układanki potrzebny jest jeszcze jeden element. Prosty telefon + mały tablet to często za mało. Miałem ze sobą na szczęście jeszcze duży laptop. Ciężki i zupełnie niemobilny. Nie okazało się to jednak aż takim problemem. Wyciągnąłem go z torby tylko dwa razy, wieczorem w hotelu gdy musiałem odpisać na dłuższe maile i edytować pliki pakietu Microsoft Office. Mało tego – w ciągu dnia zostawał w hotelu i nie musiałem go dźwigać.
Co myślicie o takim pomyśle? Telefon, który „nigdy” się nie rozładowuje, mały tablet 3G/LTE do szybkiego kontaktu z siecią i sporadyczne zastosowanie dużego laptopa. Ma to sens, czy jest to jedynie kolejny mój sobotni pomysł, którego miejsce jest w koszu?