Izera – polski samochód elektryczny (fot. ElectroMobility Poland)

Izera wciąż w planach. Na polski samochód elektryczny trzeba będzie dłużej poczekać

Polski samochód elektryczny, czyli Izera, podobno ma wyjechać na publiczne drogi. Projekt nie został anulowany. Kiedy jednak będziemy mogli pojeździć? Niestety, raczej trzeba będzie długo poczekać.

Na temat polskiego samochodu elektrycznego wiemy niewiele

Marka Izera został zaprezentowana w 2020 roku. Wciąż jednak nie mamy fabryki, w której miałby powstać polski samochód elektryczny. Co więcej, nadal nie wiemy, jak będzie on wyglądał. Co prawda zostały już pokazane modele koncepcyjne, ale w zeszłym roku dowiedzieliśmy się, że auto zmieni design. Za nowy projekt ma odpowiadać włoskie studio projektowe Pininfarina, które ma na koncie wiele przyjemnych wizualnie samochodów.

Należy zaznaczyć, że Polacy nie zbudują nowego elektryka od podstaw. Taka polityka wynika przede wszystkich z wysokich kosztów, które są potrzebne do stworzenia platformy i pozostałych autorskich rozwiązań. Mamy skorzystać z już gotowej architektury dostarczonej przez chińską firmę Geely.

Postawienie na Chińczyków to jak najbardziej dobra decyzja. Przypominam, że obecnie chińska motoryzacja może konkurować z najlepszymi autami z Europy czy USA. Ponadto Geely jest właścicielem Volvo, a mające w sobie chińskie geny Volvo EX30 to zdecydowanie udany samochód.

Wcześniej pojawiły się informacje, że Izera początkowo pojawi się jako SUV-a/crossover, który ma należeć do segmentu C. Firma z czasem ma wprowadzić również dwa inne modele – kombi i hatchback.

Izera polski samochód elektryczny
Ten wygląd jest już nieaktualny (źródło: Izera)

Kiedy Izera pojawi się na drogach?

Tomasz Kędzierski, nowy prezes ElectroMobility Poland (spółka odpowiedzialna za Izerę), w wywiadzie udzielonym dla Dziennika Gazety Prawnej zasugerował, że polski samochód elektryczny powstanie później niż dotychczas zakładano. Według pierwszych planów Izera miałaby wyjechać na publiczne drogi w 2026 roku. To już nieaktualny scenariusz.

Kędzierski zauważa, że spółka przez ostatnie osiem lat funkcjonowała od jednego dokapitalizowania do drugiego. Sprawiało to, że przez 50% czasu były prowadzone różne prace, a przez pozostałą połowę konieczne było czekanie na decyzje inwestycyjne. Oczywiście taki sposób prowadzenia spółki negatywnie odbijał się na projekcie Izera. Nowy prezes dodaje, że teraz ma to się zmienić.

Plany dotyczące budowy fabryki pozostają aktualne. Tomasz Kędzierski wylicza, że jej budowa i pierwsze miesiące działalności będą kosztować 2-3 mld euro. To naprawdę spora suma, ale model biznesowy ma być już gotowy w 80-90%. Według niego około 50% środków zapewni Krajowy Plan Odbudowy, a około 50% ma zostać oparte na zadłużeniu (kredyty bankowe na zasadach rynkowych).

Nowe plany zakładają również, że w projekcie mają uczestniczyć partnerzy biznesowi w zakresie szerszym niż to przewidywano dotychczas. Wśród partnerów wymienia się Geely i nie wyklucza się innych graczy. Najpewniej udziały na wysokim poziomie w ElectroMobility Poland pozostaną w rękach Skarbu Państwa, który na ten moment ma ich aż 92%.

Niestety, Izera raczej nie pojawi się na publicznych drogach w 2026 roku. Kędzierski twierdzi, że połowa 2027 roku wydaje się realnym terminem na start produkcji polskiego samochodu elektrycznego. Budowa fabryki, jeśli nie pojawią się żadne problemy po drodze, ma ruszyć w pierwszym kwartale 2025 roku. Co ciekawe, część mocy produkcyjnych może zostać oddana firmie Geely, która miałaby u nas produkować własne elektryki.

Terminy są odległe i obawiam się, że mimo tego mogą pojawić się opóźnienia. Chciałbym się mylić, ale pesymistyczny scenariusz jest możliwy. Ciekawe tylko, czy za kilka lat, gdy europejscy producenci wprowadzą więcej elektryków, pojawi się u nas więcej aut chińskiej produkcji, a Tesla może pokaże nowy, tani Model 2, będzie jeszcze miejsce dla Izery.