Recenzja Apple AirPods 4. Czy tańsza wersja bez ANC ma sens?

Apple w swoim słuchawkowym portfolio ma w zasadzie pełny przekrój modeli. Znajdziemy w nim zarówno konstrukcję nauszną, czyli AirPods Max, pchełki dokanałowe AirPods Pro, jak i słuchawki douszne, o których wielu producentów już zapomniało. Apple jednak konsekwentnie prezentuje kolejne modele tego typu słuchawek, a najnowszym z nich są AirPods 4.

W tym roku klienci otrzymali możliwość wyboru między dwoma wariantami – droższym z aktywną redukcją hałasów i tańszym – bez niej, a w moje ręce trafił właśnie ten drugi. Czy warto zwrócić uwagę na AirPods 4 w wersji bez ANC?

Specyfikacja techniczna Apple AirPods 4:

  • audio: dynamiczny przetwornik o dużej amplitudzie drgań, wzmacniacz z szerokim zakresem dynamicznym, dźwięk przestrzenny Dolby Atmos ze śledzeniem ruchów głowy, adaptacyjny EQ,
  • czip Apple H2 do obsługi łączności i przetwarzania dźwięku,
  • łączność: Bluetooth 5.3 z kodekami SBC i AAC, automatyczne przełączanie między urządzeniami Apple,
  • bateria: do 5 h działania na jednym naładowaniu, do 30 h z etui, ładowanie USB-C,
  • 2 mikrofony kształtujące wiązkę akustyczną + mikrofon skierowany do wewnątrz + czujnik mowy i ruchu (w każdej słuchawce),
  • sterowanie dotykowe, optyczne czujniki obecności w uszach,
  • wymiary etui: 50,1 x 46,2 x 21,2 mm,
  • waga etui: 32,2 g,
  • wymiary słuchawek: 30,2 x 18,3 x 18,1 mm,
  • waga słuchawek: 4,3 g (jedna),
  • wodoodporność: IP54,
  • integracja z ekosystemem Apple.

Cena słuchawek AirPods 4 w testowanej przeze mnie podstawowej wersji wynosi 649 złotych, natomiast wariant z aktywną redukcją szumów został wyceniony na 899 złotych. Można je kupić na stronie Apple oraz w popularnych sklepach z elektroniką, do których linkujemy poniżej.

Gdzie kupić?

Apple AirPods 4

ok. 649 zł
(Przybliżona cena z dnia: 6 października 2024)
Zawiera linki afiliacyjne.

W tym roku Apple zdecydowało się pozbyć z zestawu sprzedażowego przewodu ładującego. Z tego względu, w pudełku, poza samymi słuchawkami AirPods 4 i skróconą dokumentacją, nie znalazło się dosłownie nic więcej. Mógłbym się tego czepiać, ale po co, skoro – umówmy się – dzięki złączu USB-C możemy użyć tu dowolnego kabla.

 Apple airpods 4 bez ANC

AirPods 4 vs AirPods 4 ANC – różnic jest więcej niż tylko redukcja hałasów

Skoro wiemy już, że nowa generacja słuchawek AirPods występuje w dwóch odmianach, warto pomówić o tym, czym one się różnią. Wbrew pozorom bowiem i wbrew szczątkowym informacjom z konferencji, różnic jest więcej, aniżeli tylko obecność aktywnej redukcji hałasów lub jej brak. Niektóre z nich sprawiają wręcz wrażenie niezrozumiałych.

Czym zatem różnią się oba modele AirPods 4? Po pierwsze, wspomnianym już ANC. Będąc jednak szczerym, nie uważam, by redukcja hałasów w słuchawkach dousznych (bez gumek), a nie dokanałowych (z gumkami) mogłaby być szalenie skuteczna.

Wspominałem już o tym przy okazji testu Samsung Galaxy Buds 3, które – mimo dousznej konstrukcji – także są wyposażone w ANC. I, jasne, producent starał się jak mógł, ale fizyki nie da się oszukać i przez brak pasywnej izolacji, trudno jest uzyskać choć w połowie tak dobrą skuteczność redukcji szumów, jak w słuchawkach z gumkami. Mimo to, z podstawowymi hałasami powinny sobie poradzić.

Drugą różnicą, poniekąd związaną z pierwszą, jest dostępność trybu kontaktu i adaptacyjnego oraz wykrywania rozmów. Tu uważam jednak, że słuchawki douszne już same z siebie mocno przepuszczają dźwięki dookoła nas i dodatkowy tryb przezierności zdaje się być kompletnie zbędny.

Kolejne różnice między tymi dwoma wariantami nie dotyczą już stricte samych słuchawek, a ich futerałów. AirPods 4 z ANC, poza możliwością ładowania przewodowego, oferują także indukcyjne oraz magnetyczne na ładowarce od Apple Watcha. Wariant bez ANC został z tego wykastrowany i jedyną opcją jest ładowanie poprzez USB-C. I to jest dla mnie niezrozumiałe.

Oprócz tego, w modelu z aktywną redukcją hałasów, etui zostało wyposażone w głośniczek (podobnie jak AirPods Pro 2), który służy do informowania o rozładowującej się baterii futerału, rozpoczęciu ładowania, a przede wszystkim wydaje dźwięki podczas lokalizowania zgubionych słuchawek.

 Apple airpods 4 bez ANC

Konstrukcja i wzornictwo

Na pierwszy, drugi i w zasadzie każdy kolejny rzut oka również, AirPods 4 to dokładnie ta sama, stara szkoła projektowania słuchawek Apple. Na próżno szukać zmian we wzornictwie, bowiem jest ono identyczne, co w przypadku starszych AirPods 3 i podobne do AirPods Pro 2. Większe różnice dostrzeżemy w gabarytach, aniżeli w wyglądzie.

Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest wyraźnie mniejsze etui. We wspomnianych modelach było prostokątne, natomiast w czwórkach zbliżyło się kształtem do kwadratu, co tym samym oznacza jego zmniejszenie. I to naprawdę da się odczuć.

Już w AirPods Pro 2 nie mogłem narzekać na gabaryty futerału, które pozwalało mi na włożenie go praktycznie do każdej kieszeni, nawet tej najmniejszej w jeansach. Tu jest jeszcze lepiej i pokuszę się o stwierdzenie, że to najbardziej kompaktowe etui słuchawek TWS, z jakim przyszło mi obcować.

Przyczepić mogę się do wykonania i materiałów. O ile same tworzywo sprawia dobre wrażenie, to z racji błyszczącego wykończenia rysuje się wręcz od patrzenia – tak, jak w każdym innym modelu AirPods. Po paru tygodniach testów, etui moich AirPods 4 zgromadziło już pokaźną ilość rys, ale głównie widocznych pod światło.

Zawias case’a znów cierpi na podobną przypadłość, co w innych modelach słuchawek Apple, a mianowicie chybocze się na boki i przy tym nieco skrzypi. Na usprawiedliwienie muszę jednak dodać, że jest to odczuwalnie znacznie mniej.

Wprawne oko dostrzeże brak przycisku parowania, który w innych AirPodsach znajdował się z tyłu etui. Tutaj fizyczny guzik został zastąpiony gestem dwukrotnego stuknięcia palcem z przodu futerału nad diodą LED.

Jeśli zaś chodzi o to, co najważniejsze, czyli słuchawki – te zachowały podobne gabaryty, choć sam trzpień został nieco skrócony. Na nim znalazły się również wgłębienia ułatwiające korzystanie z gestów uszczypnięcia do sterowania, a dalej ulokowano czujniki zbliżeniowe, maskownice mikrofonów i odpowietrzniki.

Wygoda użytkowania, izolacja

Nigdy nie byłem i wciąż nie jestem fanem słuchawek o konstrukcji dousznej. I nie chodzi tu nawet o wręcz nieistniejącą pasywną izolację od otoczenia (bo wiem, że większości osób wybierających takie słuchawki właśnie o to chodzi), a o wygodę. Pchełki tego typu zawsze po krótszej lub dłuższej chwili uwierają mnie i po prostu powodują dyskomfort, przez co nie jestem w stanie zbyt długo ich nosić.

AirPods 4 zaskoczyły mnie jednak dość pozytywnie. Pokuszę się o stwierdzenie, że są one – jak na moje uszy – jednymi z wygodniejszych słuchawek dousznych, jakie przeszły przez moje ręce. Pozwalały mi na sporo dłuższe użytkowanie bez uczucia ucisku, niż np. Galaxy Buds 3, choć wciąż nie uniknąłem go całkowicie.

W dalszym ciągu, ten typ konstrukcji nie należy według mnie (a raczej według moich małżowin) do słuchawek nadających się do wielogodzinnego, nieprzerwanego użytkowania, a raczej do krótszych odsłuchów.

W codziennym, normalnym użytkowaniu, nie odnotowałem problemów z notorycznym, samoczynnym wypadaniem słuchawek z uszu, choć w trakcie intensywniejszych aktywności fizycznych mogą już się wysunąć.

Dla formalności dodam jeszcze, że oczywiście – bez zaskoczenia – z racji braku gumek, pasywna izolacja od zewnętrznych dźwięków jest na nikłym poziomie. Gdy nie mamy włączonej muzyki, słyszymy wszystko dookoła niemal tak, jakbyśmy w ogóle nie mieli słuchawek w uszach.

Jeśli włączymy muzykę, w cichym otoczeniu jesteśmy w stanie delikatnie się odciąć, ale w momencie znajdowania się w hałaśliwych miejscach, musimy już ratować się zwiększeniem głośności muzyki, a często nawet to nie stanowi skutecznej metody.

Łączność

Zacznijmy od tego, że nad pracą słuchawek, tj. przetwarzaniem audio i łącznością z urządzeniami, odpowiada autorski układ Apple H2. To dokładnie ten sam czip, który został zastosowany także w AirPods Pro 2, z tą różnicą, że w AirPods 4 nie ma dodatkowego modułu Apple U1 w etui, służącego do lokalizowania go.

Sama łączność odbywa się z użyciem Bluetooth 5.3 i, jak już nas Apple przyzwyczaiło, brak tu jakichkolwiek kodeków wysokiej jakości, zatem do dyspozycji jest tylko mierne SBC i AAC. Lata mijają, a Apple wciąż nie chce (lub nie potrafi) ogarnąć tej kwestii. Słabo – i to dość delikatne stwierdzenie.

Niemniej jednak, z racji, że są to AirPodsy, to mamy oczywiście do czynienia ze wszystkimi benefitami integracji z urządzeniami Apple. Zaczynając od samego początku, parowanie słuchawek z iPhonem jest uproszczone do maksimum, bowiem gdy tylko otworzymy etui w jego pobliżu, na ekranie wyświetla nam się stosowne okno pop-up. Takie samo okienko informuje nas potem o stanie naładowania.

Po drugie, co prawda nie ma tutaj prawdziwego połączenia multipoint, ale za sprawą czipu H2, słuchawki są w stanie automatycznie przełączać się między naszymi urządzeniami z nadgryzionym jabłkiem – iPhonem, iPadem, Makiem czy Apple TV 4K, które są zalogowane na to samo konto Apple. Działa to naprawdę płynnie i bez zarzutów.

W gwoli ścisłości wspomnę tylko, że sama łączność nie dawała mi powodów do narzekania. Słuchawki bezbłędnie funkcjonowały z każdym z moich urządzeń Apple i szybko przełączały się między nimi, gdy zachodziła taka potrzeba. Połączenie przez cały czas pozostawało stabilne i bez żadnych zakłóceń, a opóźnienia nie utrudniały oglądania filmów.

 Apple airpods 4 bez ANC

Zarządzanie ustawieniami słuchawek

AirPods to słuchawki od początku do końca stworzone dla urządzeń z logo nadgryzionego jabłka. Toteż na próżno szukać tutaj jakichkolwiek aplikacji do zarządzania na system Android. Wszystkimi opcjami słuchawek zarządzamy wprost z ustawień systemowych naszego iPhone’a, iPada lub Maca.

W ostatnich wersjach systemu iOS, przechodzenie do sekcji poświęconej słuchawkom AirPods zostało w zasadzie maksymalnie uproszczone. Gdy słuchawki są połączone z naszym iPhonem, wystarczy wejść do ustawień telefonu i praktycznie na samej górze wyświetla się nam odnośnik do ustawień słuchawek.

Samych opcji nie ma jednak zbyt wiele. Wyświetlają się nam tutaj stany naładowania samych słuchawek oraz etui, ale możemy także między innymi zmienić jakie gesty mają wyłączać dźwięk podczas połączenia i kończyć je, albo aktywować lub dezaktywować spersonalizowany dźwięk przestrzenny.

Zabrakło natomiast korektora dźwięku, który działałby dla samych słuchawek, niezależnie od źródła dźwięku. Jedyne, co tu mamy, to możliwość wyboru jednego z kilkunastu presetów brzmienia, jednakże te działają tylko w aplikacji Apple Music.

Sterowanie odtwarzaniem

AirPods 4, dokładnie tak jak ich bracia z dopiskiem Pro, zostały wyposażone w sterowanie dotykowe, a konkretniej realizowane jako uszczypnięcia trzpieni słuchawek. Gesty te działają w pełni responsywnie i nie miałem z ich użytkowaniem żadnych problemów.

Apple nie umożliwia zbyt szerokiej edycji interakcji dotykowych, a te domyślne wyglądają następująco:

  • jedno uszczypnięcie: zatrzymaj/wznów odtwarzanie, odbierz połączenie, wycisz/włącz mikrofon,
  • dwukrotne uszczypnięcie: następny utwór, zakończenie połączenia,
  • trzykrotne uszczypnięcie: poprzedni utwór.

Tu jednak pojawia się kompletnie bezsensowny brak – w AirPods 4 zabrakło opcji regulacji głośności przesunięciami palcem w górę i w dół, jak ma to miejsce w AirPods Pro 2. Dlaczego? Nie mam bladego pojęcia, ale śmiem twierdzić, że jest to zabieg mający odróżnić w tej materii oba modele. A szkoda.

Nie brak na szczęście czujników zbliżeniowych, które reagują na wyjmowanie słuchawek z uszu i wstrzymują odtwarzanie multimediów oraz wznawiają je, gdy ponownie umieścimy AirPodsy w uszach.

W tym miejscu muszę wspomnieć też o funkcji sterowania za pomocą skinięć głową. Służy ona głównie do rozmowy z Siri bez mówienia – przytaknięcie, tj. skinięcie w dół odpowiada twierdząco (na przykład, gdy Siri zapyta, czy chcemy zadzwonić do danego numeru), a potrząśnięcie głową w lewo i prawo daje odpowiedź przeczącą.

Gesty te możemy również wykorzystać do połączeń telefonicznych – skinienie głowy w dół (przytaknięcie) odbiera rozmowę, a potrząśnięcie w lewo i prawo (zaprzeczenie) je rozłącza lub odrzuca.

Czas pracy i ładowanie

Z racji braku aktywnej redukcji hałasów, czas działania słuchawek jest jednolity. Wedle deklaracji Apple, AirPods 4 na jednym naładowaniu mają móc działać przez maksymalnie 5 godzin, natomiast wliczając do tego etui, łączny czas pracy powinien wynosić do 30 godzin.

I, cóż mogę powiedzieć, w moich rękach słuchawki wytrzymywały niemalże książkowo, około 4,5-5 godzin użytkowania. Futerał pozwalał mi doładować je z reguły 5 razy do pełna, co w efekcie dawało łączny czas pracy na poziomie 27-30 godzin. Biorąc pod uwagę gabaryty oraz lekkość słuchawek i etui to dobry wynik, choć oczywiście osiągany bez ANC, bo takowego tu nie uświadczymy.

Słuchawki naładujemy przewodowo z wykorzystaniem złącza USB-C. Wedle moich obserwacji, pełne naładowanie całego zestawu, czyli pchełek i etui, zajmuje około dwóch godzin. Przyzwoicie. Zwłaszcza, że potem, słuchawki potrafiły wytrzymać przynajmniej parę dni użytkowania.

Wspominałem o tym na początku, ale dla formalności przypomnę jeszcze raz – w przypadku podstawowego wariantu AirPods 4 (czyli bez ANC), ładowanie po kablu to jedyna dostępna opcja. W wersji z ANC zyskujemy jeszcze indukcję oraz wsparcie dla ładowarek od zegarków Apple Watch.

 Apple airpods 4 bez ANC

Jakość dźwięku i brzmienie AirPods 4

Apple przyzwyczaiło nas, że nie chwali się zbyt szczegółową specyfikacją słuchawek. Wiemy tylko, że zastosowano tu specjalny przetwornik o dużej amplitudzie drgań wraz ze wzmacniaczem z szerokim zakresem dynamicznym.

Charakterystyka brzmieniowa słuchawek AirPods 4 ma sporo wspólnego z ich droższym rodzeństwem, czyli modelem AirPods Pro 2, choć są tutaj pewne rozbieżności i sama jakość dźwięku nie jest aż tak wysoka. Mimo to, czwórki grają naprawdę bardzo dobrze, a muszę przyznać, że raczej się tego nie spodziewałem.

AirPods 4 przypadną do gustu przede wszystkim fanom bardziej ciepłego dźwięku z pokaźną ilością basu. Niskich tonów jest naprawdę sporo. Nie jest to jeszcze kompletna dominacja i dół wcale nie zalewa całkowicie pozostałych składowych, ale wyraźnie zaznacza swoją obecność, co powoduje poczucie ocieplenia barwowego. Doceniam również dobre wybrzmiewanie sub-basu i umiejętność ładnego zejścia do najniższych partii.

Środek jest ciepły w barwie, ale nie mulasty. Jego ekspozycja stoi na bardzo dobrym poziomie – tony średnie są podawane blisko i nie brak im nawet szczegółowości. To jeszcze nie tak dobra detaliczność jak w modelu z dopiskiem Pro, ale i tak nie mogę zbyt wiele narzekać patrząc na to, z jaką konstrukcją słuchawek mamy do czynienia.

Wysokie tony cechują się przede wszystkim dużą łagodnością. Nie ma tu ani krzty wyciągania sybilantów, syczenia czy kłucia w uszy. Mimo to, nie są bardzo wycofane i dobrze pokazują swoją obecność, dopełniając brzmienie.

Koniec końców, jakość dźwięku reprodukowanego przez AirPods 4 oceniłbym na czwórkę w ogólnej skali słuchawek true wireless. Jeśli natomiast brać pod uwagę wyłącznie modele douszne, tj. bezgumkowe, Apple nie ma się czego wstydzić.

Jakość rozmów

Każda ze słuchawek AirPods 4 została wyposażona w dwa mikrofony kształtujące wiązkę akustyczną, jeden mikrofon skierowany do wewnątrz oraz czujnik przyśpieszeniowy do wykrywania mowy.

Sama jakość rozmów jest naprawdę dobra i pozwala w większości przypadków na bezproblemowe rozmowy telefoniczne oraz poprzez komunikatory. Najbardziej problematycznym jest dla słuchawek znajdowanie się w na zewnątrz w wietrzny dzień. Wówczas słuchawki nie zawsze radzą sobie z wychwytywaniem głosu, zwłaszcza przy silniejszych podmuchach wiatru.

Jeśli jednak znajdowałem się w domowym zaciszu, lekko zatłoczonym centrum handlowym czy w pociągu, rozmowy nie sprawiały mi żadnych problemów. Zarówno ja, jak i moi rozmówcy słyszeli mnie w pełni wyraźnie i w zasadzie tylko sporadycznie zdarzały się sytuacje, gdy przez lekki zakłócenia musiałem się powtórzyć.

 Apple airpods 4 bez ANC

Podsumowanie

AirPods 4 to po prostu solidna propozycja wśród dousznych pchełek prawdziwie bezprzewodowych, które – jakby nie patrzeć – stanowią mniejszość na rynku. Szukając słuchawek do iPhone’a, które nie są wyposażone w gumki w zasadzie trudno o lepszy wybór.

Jakość dźwięku i brzmienie stoją na bardzo przyzwoitym poziomie, bateria pozwala na kilkudniowe użytkowanie bez ładowania, zaś najmocniejszą stroną jest bez dwóch zdań głęboka integracja z innymi urządzeniami Apple. Doceniam też zmniejszenie etui, a same słuchawki, mimo że z reguły nie lubię takich pchełek, należą do względnie wygodnych.

Ponownie zabrakło kodeków pozwalających uzyskać wyższą jakość dźwięku, etui ładujące rysuje się dosłownie od samego patrzenia, a same słuchawki pozbawiono gestu regulacji głośności, co zdaje się być kastracją zrobioną na siłę. Przyczepić mogę się również do braku indukcyjnego ładowania w tańszej wersji.

Testowany przeze mnie wariant został wyceniony na 649 złotych, natomiast za wersję z aktywną redukcją hałasów trzeba już zapłacić o 250 złotych więcej, a więc 899 złotych.

I, będąc szczerym, w miarę możliwości finansowych mocno rozważyłbym jednak wybór modelu z ANC, bowiem może i nie będzie ona na oszałamiającym poziomie, ale pozwoli choć trochę wyciszyć hałasy np. w komunikacji, zamiast podgłaśniania muzyki.

Recenzja Apple AirPods 4. Czy tańsza wersja bez ANC ma sens?
Zalety
solidne brzmienie i jakość dźwięku
dobra ergonomia użytkowania
bardzo kompaktowe etui
dobry czas pracy na baterii
pełna integracja z ekosystemem Apple
bardzo dobra jakość rozmów
Wady
brak ładowania indukcyjnego w tańszej wersji
okropnie rytujący się case
zerowa pasywna izolacja (ale ten typ tak ma)
brak kodeków wysokiej jakości
brak gestu regulacji głośności (w AirPods Pro 2 jest)
7.5
Ocena